się w okno. Jestem ciekawa, co dziewczyny wymyśliły tym razem. To musi być jakaś gruba sprawa, skoro wyprowadziła z równowagi mieszkańców wsi.
– To może pójdę do Wioli i wszystko mi opowie. – Wstaję od stołu i patrzę na ciocię ze skruchą. Nie wiem, jaki numer odwaliły moje koleżanki, ale zrobiło mi się głupio. Jakbym sama brała w tym udział.
– A idź, idź. Tylko nie padnij trupem, jak się dowiesz, o co chodzi. – Ciocia robi zniesmaczoną minę i podaje mi szklankę z wodą. – Lepiej to wypij, wyglądasz na wykończoną. Pewnie cały dzień harowałaś, a Zuzka się obijała, co? I pewnie niewiele piłaś, tylko objadałaś się lodami.
Uśmiecham się z wdzięcznością. Przez te wszystkie lata zdążyła mnie bardzo dobrze poznać.
Biorę kilka łyków, a następnie przemywam w łazience twarz i wybiegam z domu. Pędzę na złamanie karku na swoim rowerze do samego centrum Burzewa, a dokładnie do jedynego w tej miejscowości zakładu fryzjerskiego, którego właścicielką jest moja przyjaciółka.
Wiolka postanowiła otworzyć ten biznes, mimo że mogłaby nadal być na garnuszku rodziców, którym całkiem nieźle się powodzi. Mają własny dobrze prosperujący pensjonat. Nie są to takie luksusy jak Willa Verona, ale i tak przyjeżdżają tam bogaci jak na burzewskie standardy turyści.
Moja przyjaciółka nigdy nie ukrywała, że studia nie są dla niej i że woli od razu po szkole otworzyć własny interes. Dopięła swego – prowadzi niewielki salon fryzjerski i choć bywają miesiące, w których biznes przynosi straty, ona dzielnie się trzyma. Podziwiam ją, bo ogarnia wszystko sama i widać, że robi to z pasją.
Kiedyś, gdy wykradłyśmy z piwnicy wino mojego wujka i wypiłyśmy zbyt wiele, zdradziła mi, że chciałaby się stąd wyrwać – poznać jakiegoś przystojnego bogatego mężczyznę, który zapewniłby jej światowe życie. Nie oceniam jej. Każda z nas ma inny pomysł na siebie. Najważniejsze jest to, że nadal się przyjaźnimy.
Gdy docieram na miejsce, opieram rower o murek i wpadam zdyszana do salonu. Wiolka akurat krząta się z miotłą, ale gdy mnie widzi, rzuca ją na podłogę i wpada mi w ramiona. Zaczyna piszczeć jak podekscytowana nastolatka, a potem całuje mnie swoimi umalowanymi na czerwono ustami. Pachnie miss dior i wygląda jak milion dolarów. Patrzę na jej misternie ułożone loki i odruchowo dotykam swoich brudnych, przyklapniętych włosów.
– Jezu, myślałam, że już nigdy nie przyjedziesz! Nie mogłam się doczekać! – Odsuwa się ode mnie na długość ramienia i lustruje mnie wzrokiem z góry na dół. Wiem, że wyglądam tragicznie po całym dniu pracy, a ona na pewno to zauważa.
Rozglądam się po niewielkim wnętrzu rodem z Ameryki lat pięćdziesiątych. Na ścianach wiszą plakaty z dziewczynami pin-up, a krzesła fryzjerskie są w stylu retro. Ten salon to cała Wiolka. Nic dziwnego, że czuje się tutaj jak ryba w wodzie.
– Co powiesz na to, bym zrobiła ci jakąś odjazdową fryzurę, a ty w tym czasie opowiesz mi o tej swojej Warszawie? – proponuje z błyskiem w oku. – Poznałaś jakiegoś znanego aktora? Jezu, nawet nie wiesz, jak ci zazdroszczę tego, że mieszkasz w stolicy!
Mam ochotę sprowadzić ją na ziemię i powiedzieć, że Warszawa to nie Hollywood i jest tam zwyczajnie. Zresztą nigdy nie miałam czasu na przechadzanie się po ulicach i wypatrywanie celebrytów. Po zajęciach na uczelni i kilku godzinach pracy marzyłam tylko o powrocie do akademika. Ale postanawiam nie poruszać tego tematu, bo mam nadzieję, że najpierw ona opowie coś mnie.
– Ciotka mówiła, że jest jakaś gruba afera w Burzewie. Wiolka, co ty znów nawywijałaś? – Śmieję się i siadam na krześle przed wielkim lustrem, a ona bierze w dłonie moje włosy.
– Chyba powinnyśmy je najpierw umyć. – Krzywi się, gdy dotyka posklejanych kosmyków.
– Hej, zadałam ci pytanie.
Nic nie odpowiada, tylko przewraca oczami i bez słowa prowadzi mnie do stanowiska, gdzie myje się włosy.
– Wieści w tej dziurze szybko się rozchodzą. Co usłyszałaś? Że jesteśmy dziwkami, które dają dupy bogatym turystom, czy może coś jeszcze gorszego? – mamrocze rozgniewana i polewa moją głowę zbyt gorącą wodą.
– Nic nie słyszałam. Ciotka wspomniała coś o jakimś zamieszaniu, ale chciałam dowiedzieć się wszystkiego od ciebie. – Jęczę, bo skóra zaczyna mnie piec.
– Ech, to nic takiego, naprawdę. To znaczy… To miało być nic takiego, ale wymknęło się spod kontroli. Wpadłyśmy z Julką na pewien pomysł…
– O nie! Jeśli wy dwie miałyście pomysł, to już wiem, że to nie mogło skończyć się dobrze – żartuję ponuro.
– Sołtys ostatnio narzekał, że Burzewo podupada. Poza sezonem jest martwe, a w sezonie też nie dzieje się tutaj nic ciekawego. Ludzie wolą większe miejscowości, a do nas przyjeżdżają tylko emeryci i wielodzietne rodziny, które liczą każdy grosz. Wymarzyła mu się sława dla tej naszej wiochy. Wiesz, że za nim nie przepadam, delikatnie mówiąc. Jego smażalnia ryb ledwo ciągnie. Prawda jest taka, że martwi się tylko o swój biznes, a resztę mieszkańców ma gdzieś. No to postanowiłyśmy z Julią zrobić mu kawał. Chciał rozgłosu dla Burzewa, to go dostał.
– Zrobiłyście jakąś akcję promocyjną? Reklamę, dobrze rozumiem? – Patrzę na nią z powątpiewaniem, ale szybko zamykam oczy, bo wpada do nich woda.
– Można tak powiedzieć. Chociaż to dość nietypowa akcja promocyjna…
– Coś kręcisz, Wiolka. Przecież wiesz, że mnie możesz powiedzieć. Skoro chodzi tylko o promocję, to dlaczego cała wieś się za was wstydzi? Tak przynajmniej mówiła ciocia.
– Taa, kto jak kto, ale ona zna wszystkie plotki w tej dziurze. – Moja przyjaciółka wzdycha i prowadzi mnie na fotel fryzjerski. – Zamieściłyśmy ogłoszenie w internecie. Napisałyśmy… Zresztą sama zobacz. Wysłałyśmy też anons do kilku lokalnych gazet. No dobra, ogłoszenie pojawiło się praktycznie w każdym nadmorskim mieście. Ale to miał być tylko żart, słowo. – Podaje mi gazetę. Ma dziwny wyraz twarzy i wygląda na zmieszaną, a to do niej niepodobne. Wiolka to przecież chodząca pewność siebie.
Pospiesznie przewracam kartki i szukam rubryki z ogłoszeniami. Przesuwam wzrokiem po dziale Turystyka, ale nic nie znajduję. Potem mimochodem zerkam na anonse towarzyskie i nagle krew odpływa mi z twarzy.
Szukasz wrażeń i chcesz przeżyć niezapomnianą wakacyjną przygodę w miłym towarzystwie? Syreny z Burzewa zapraszają. Spędź z nami czas i wróć do domu z gorącymi wspomnieniami. Jesteśmy otwarte na każdą propozycję. Z nami na pewno nie będziesz się nudził. Tylko w Burzewie znajdziesz tak piękną piaszczystą plażę. Tylko w Burzewie znajdziesz tak piękne muszelki…
Czytam wszystko na głos, a potem patrzę w lustro, by odszukać wzrokiem twarz mojej przyjaciółki.
– Proszę, powiedz mi, o co w tym chodzi, bo nie rozumiem. Przegrałyście jakiś zakład, tak? Przegrany miał się zbłaźnić i dać takie ogłoszenie? W sumie całkiem zabawne, szkoda tylko, że teraz cała wieś wiesza na was psy.
Wiolka nie odpowiada, tylko wyrywa mi z rąk gazetę, a potem zabiera się za suszenie i układanie moich włosów. Jej oczy ciskają gromy, jakbym powiedziała coś niestosownego.
– To nie był zakład. Mówiłam już, to miał być tylko niewinny żart. Drwina z tego całego zaściankowego Burzewa i bucowatego sołtysa, który martwi się wyłącznie o własną dupę – mamrocze, po czym psika mi w twarz lakierem do włosów. Przeprasza, ale wiem, że zrobiła to specjalnie.
– Chwila, chwila. Chcesz mi powiedzieć, że to jest wasz pomysł na rozreklamowanie Burzewa?! – Odwracam się na fotelu i patrzę na nią z przerażeniem. – Przecież to anons towarzyski!