Krasiński Zygmunt

Nie-Boska komedia


Скачать книгу

jestem! – ha, przy żonie – to moja żona. —

      wpatruje się w Żonę.

      Sądziłem, że to ty jesteś marzeniem moim, a otóż po długiej przerwie wróciło ono i różnym jest od ciebie. – Ty dobra i miła, ale tamta… Boże – co widzę – na jawie —

      DZIEWICA

      Zdradziłeś mnie.

      znika

      MĄŻ

      Przeklęta niech będzie chwila, w której pojąłem kobietę, w której opuściłem kochankę lat młodych, myśl myśli moich, duszę duszy mojej…

      ŻONA

      przebudza się

      Co się stało – czy już dzień – czy powóz zaszedł? – Wszak mamy jechać dzisiaj po różne sprawunki. —

      MĄŻ

      Noc głucha – śpij – śpij głęboko. —

      ŻONA

      Możeś zasłabł nagle, mój drogi? Wstanę i dam ci eteru18

      MĄŻ

      Zaśnij. —

      ŻONA

      Powiedz mi, drogi, co masz19, bo głos twój niezwyczajny i gorączką nabiegły ci jagody20. —

      MĄŻ

      zrywając się

      Świeżego powietrza mi trzeba. – Zostań się – przez Boga, nie chodź za mną – nie wstawaj, powiadam ci raz jeszcze. —

      wychodzi

*

      Ogród przy świetle księżyca – za parkanem kościół 21. —

      MĄŻ

      Od dnia ślubu mojego spałem snem odrętwiałym, snem żarłoków, snem fabrykanta Niemca22 przy żonie Niemce – świat cały jakoś zasnął wokoło mnie na podobieństwo moje – jeździłem po krewnych, po doktorach, po sklepach, a że dziecię ma się mi narodzić, myślałem o mamce. —

      Bije druga na wieży kościoła.

      Do mnie, państwa moje dawne, zaludnione, żyjące, garnące się pod myśl moją – słuchające natchnień moich – niegdyś odgłos nocnego dzwonu był hasłem waszym. —

      chodzi i załamuje ręce

      Boże, czyś Ty sam uświęcił związek dwóch ciał? czyś Ty sam wyrzekł, że nic ich rozerwać nie zdoła, choć dusze się odepchną od siebie, pójdą każda w swoją stronę i ciała, gdyby dwa trupy, zostawią przy sobie? —

      Znowu jesteś przy mnie – o moja – o moja, zabierz mnie z sobą. – Jeśliś złudzeniem, jeślim cię wymyślił, a tyś się utworzyła ze mnie i teraz objawiasz się mnie, niechże i ja będę marą, stanę się mgłą i dymem, by zjednoczyć się z tobą. —

      DZIEWICA

      Pójdzieszli za mną, w którykolwiek dzień przylecę po ciebie? —

      MĄŻ

      O każdej chwili twoim jestem. —

      DZIEWICA

      Pamiętaj. —

      MĄŻ

      Zostań się – nie rozpraszaj się jako sen. – Jeśliś pięknością nad pięknościami, pomysłem nad wszystkimi myśli, czegóż nie trwasz dłużej od jednego życzenia, od jednej myśli? —

      Okno otwiera się w przyległym domu.

      GŁOS KOBIECY

      Mój drogi, chłód nocy spadnie ci na piersi; wracaj, mój najlepszy, bo mi tęskno samej w tym czarnym, dużym pokoju. —

      MĄŻ

      Dobrze – zaraz. —

      Znikł duch, ale obiecał, że powróci, a wtedy żegnaj mi, ogródku i domku, i ty, stworzona dla ogródka i domku, ale nie dla mnie.

      GŁOS

      Zmiłuj się – coraz chłodniej nad rankiem. —

      MĄŻ

      A dziecię moje – o Boże!

      wychodzi

*

      Salon – dwie świece na fortepianie – kolebka z uśpionym dzieckiem w kącie – Mąż rozciągnięty na krześle, z twarzą ukrytą w dłoniach – Żona przy fortepianie.

      ŻONA

      Byłam u Ojca Beniamina, obiecał mi się na pojutrze. —

      MĄŻ

      Dziękuję ci.

      ŻONA

      Posłałam do cukiernika, żeby kilka tort23 przysposobił, boś podobno dużo gości sprosił24 na chrzciny – wiesz – takie czokoladowe25, z cyfrą Jerzego Stanisława26. —

      MĄŻ

      Dziękuję ci.

      ŻONA

      Bogu dzięki, że już raz się odbędzie ten obrządek – że Orcio nasz zupełnie chrześcijaninem się stanie – bo choć już chrzczony z wody27, zdawało mi się zawsze, że mu nie dostaje czegoś28. —

      idzie do kolebki

      Śpij, moje dziecię – czy już się tobie coś śni, że zrzuciłeś kołderkę – ot, tak – teraz leż tak. – Orcio mi dzisiaj niespokojny – mój maleńki – mój śliczny, śpij. —

      MĄŻ

      na stronie

      Parno – duszno – burza się gotuje – rychłoż tam ozwie się piorun, a tu pęknie serce moje? —

      ŻONA

      wraca, siada do fortepianu, gra i przerywa, znowu grać zaczyna i przestaje znowu

      Dzisiaj, wczoraj ach! mój ty Boże, i przez cały tydzień, i już od trzech tygodni, od miesiąca słowa nie rzekłeś do mnie – i wszyscy, których widzę, mówią mi, że źle wyglądam. —

      MĄŻ

      na stronie

      Nadeszła godzina nic jej nie odwlecze.—

      głośno

      Zdaje mi się owszem, że dobrze wyglądasz.

      ŻONA

      Tobie wszystko jedno, bo już nie patrzysz na mnie, odwracasz się, kiedy wchodzę, i zakrywasz oczy, kiedy siedzę blisko. – Wczoraj byłam u spowiedzi i przypominałam sobie wszystkie grzechy – a nie mogłam nic znaleźć takiego, co by cię obrazić mogło. —

      MĄŻ

      Nie