Krasiński Zygmunt

Nie-Boska komedia


Скачать книгу

zsiadłego – owszem, płynne jakie lekarstwo. – Małgosiu, bież do apteczki! – Pan sam temu przyczyną – mój mąż mnie wyłaje. —

      ŻONA

      Żegnam cię, Henryku. —

      ŻONA DOKTORA

      To JW. Hrabia sam w osobie swojej!

      MĄŻ

      Mario, Mario! —

      ściska ją

      ŻONA

      Dobrze mi, bo umieram przy tobie. —

      spuszcza głowę

      ŻONA DOKTORA

      Jaka czerwona. – Krew rzuciła się do mózgu.

      MĄŻ

      Ale jej nic nie będzie!

      Wchodzi Doktor i zbliża się do kanapy.

      DOKTOR

      Już jej nic nie ma – umarła. —

      CZĘŚĆ DRUGA 53

      Czemu, o dziecię, nie hasasz na kijku, nie bawisz się lalką, much nie mordujesz, nie wbijasz na pal motyli, nie tarzasz się po trawnikach, nie kradniesz łakoci54, nie oblewasz łzami wszystkich liter od A do Z? – Królu much i motyli, przyjacielu poliszynela55, czarcie maleńki, czemuś tak podobny do aniołka? – Co znaczą twoje błękitne oczy, pochylone, choć żywe, pełne wspomnień, choć ledwo kilka wiosen przeszło ci nad głową? – Skąd czoło opierasz na rączkach białych i zdajesz się marzyć, a jako kwiat obarczony rosą, tak skronią twoje obarczone myślami? —

*

      A kiedy się zarumienisz, płoniesz jak stulistna róża i, pukle odwijając w tył, wzroczkiem sięgasz do nieba – powiedz, co słyszysz, co widzisz, z kim rozmawiasz wtedy? – Bo na twe czoło występują zmarszczki, gdyby cieniutkie nici, płynące z niewidzialnego kłębka – bo w oczach twoich jaśnieje iskra, której nikt nie rozumie – a mamka twoja płacze i woła na ciebie, i myśli, że jej nie kochasz – a znajomi i krewni wołają na ciebie i myślą, że ich nie poznajesz – twój ojciec jeden milczy i spogląda ponuro, a łza mu się zakręci i znowu gdzieś przepadnie. —

*

      Lekarz wziął cię za puls, liczył bicia i ogłosił, że masz nerwy. – Ojciec Chrzestny ciast ci przyniósł, poklepał po ramieniu i wróżył, że będziesz obywatelem pośród wielkiego narodu. – Profesor przystąpił i macał głowę twoją, i wyrzekł, że masz zdatność do nauk ścisłych56. – Ubogi, któremuś dał grosz, przechodząc, do czapki, obiecał ci piękną żonę na ziemi i koronę w niebie. – Wojskowy przyskoczył, porwał i podrzucił, i krzyknął: „Będziesz pułkownikiem”. – Cyganka długo czytała dłoń twoją prawą i lewą, nic wyczytać nie mogła; jęcząc odeszła, dukata wziąć nie chciała. – Magnetyzer57 palcami ci wionął w oczy, długimi palcami twarz ci okrążył i przeląkł się, bo czuł, że sam zasypia. – Ksiądz gotował cię do pierwszej spowiedzi – i chciał ukląc58 przed tobą, jak przed obrazkiem. – Malarz nadszedł, kiedyś się gniewał i tupał nóżkami; nakreślił z ciebie szatanka i posadził cię na obrazie dnia sądnego między wyklętymi duchami. —

*

      Tymczasem wzrastasz i piękniejesz – nie ową świeżością dzieciństwa mleczną i poziomkową, ale pięknością dziwnych, niepojętych myśli, które chyba z innego świata płyną ku tobie – bo choć często oczy masz gasnące, śniade lica, zgięte piersi, każdy, co spojrzy na ciebie, zatrzyma się i powie: „Jakie śliczne dziecię!” – Gdyby kwiat, co więdnie, miał duszę z ognia i natchnienie z nieba, gdyby na każdym listku, chylącym się ku ziemi, anielska myśl leżała miasto kropli rosy, ten kwiat byłby do ciebie podobnym, o dziecię moje – może takie bywały przed upadkiem Adama59. —

      Cmentarz – Mąż i Orcio przy grobie w gotyckie filary i wieżyczki. 60

      MĄŻ

      Zdejm kapelusik i módl się za duszę matki. —

      ORCIO

      Zdrowaś Panno Maryjo, łaskiś Bożej pełna, Królowa niebios, Pani wszystkiego, co kwitnie na ziemi, po polach, nad strumieniami…

      MĄŻ

      Czego odmieniasz słowa modlitwy – módl się, jak cię nauczono, za matkę, która temu dziesięć lat właśnie o tej samej godzinie skonała.

      ORCIO

      Zdrowaś Panno Maryjo, łaski Bożej pełna, Pan z Tobą, błogosławionaś między Aniołami, i każdy z nich, kiedy przechodzisz, tęczę jedną z skrzydeł swych wydziera i rzuca pod stopy Twoje. – Ty na nich, jak gdyby na falach61

      MĄŻ

      Orcio! —

      ORCIO

      Kiedy mi te słowa się nawijają i bolą w głowie tak, że, proszę Papy, muszę je powiedzieć. —

      MĄŻ

      Wstań, taka modlitwa nie idzie do Boga. – Matki nie pamiętasz – nie możesz jej kochać. —

      ORCIO

      Widuję bardzo często Mamę. —

      MĄŻ

      Gdzie, mój maleńki? —

      ORCIO

      We śnie, to jest, niezupełnie we śnie, ale tak, kiedy zasypiam, na przykład zawczoraj62. —

      MĄŻ

      Dziecko moje, co ty gadasz?

      ORCIO

      Była bardzo biała i wychudła. —

      MĄŻ

      A mówiła co do ciebie?

      ORCIO

      Zdawało mi się, że się przechadza po wielkiej i szerokiej ciemności, sama bardzo biała, i mówiła:

      Ja błąkam się wszędzie,

      Ja wszędzie się wdzieram,

      Gdzie światów krawędzie,

      Gdzie aniołów pienie,

      I dla ciebie zbieram

      Kształtów roje,

      O dziecię moje!

      Myśli i natchnienie.

      I od duchów wyższych,

      I od duchów niższych

      Farby i odcienie,

      Dźwięki i promienie

      Zbieram dla ciebie,

      Byś ty, o synku mój!

      Był, jako są w niebie,

      I ojciec twój

      Kochał ciebie —

      Widzi Ojciec, że pamiętam słowo w słowo – proszę kochanego Papy, ja nie kłamię. —

      MĄŻ

      opierając