Krasiński Zygmunt

Nie-Boska komedia


Скачать книгу

się nade mną – wzrokiem węża grzechotnika78 ssie mi źrzenice – ha! rozumiem ciebie. —

      ORZEŁ

      Nie ustępuj, nie ustąp nigdy – a wrogi twe, podłe wrogi twe pójdą w pył. —

      MĄŻ

      Żegnam cię wśród skał, pomiędzy którymi znikasz – bądź co bądź, fałsz czy prawda, zwycięstwo czy zaguba79, uwierzę tobie, posłanniku chwały. – Przeszłości, bądź mi ku pomocy – a jeśli duch twój wrócił do łona Boga, niechaj się znów oderwie, wstąpi we mnie, stanie się myślą, siłą i czynem. —

      zrzuca żmiją

      Idź, podły gadzie – jako strąciłem ciebie i nie ma żalu po tobie w naturze, tak oni wszyscy stoczą się w dół i po nich żalu nie będzie – sławy nie zostanie – żadna chmura się nie odwróci w żegludze, by spojrzeć za sobą na tylu synów ziemi, ginących pospołu. —

      Oni naprzód – ja potem. —

      Błękicie niezmierzony, ty ziemię obwijasz – ziemia niemowlęciem, co zgrzyta i płacze – ale ty nie drżysz, nie słuchasz jej, ty płyniesz w nieskończoność swoją. —

      Matko naturo80, bądź mi zdrowa – idę się na człowieka przetworzyć, walczyć idę z bracią moją.

*

      Pokój. – Mąż – Lekarz – Orcio.

      MĄŻ

      Nic mu nie pomogli – w Panu ostatnia nadzieja. —

      LEKARZ

      Bardzo mi zaszczytnie…

      MĄŻ

      Mów panu81, co czujesz. —

      ORCIO

      Już nie mogę ciebie, Ojcze, i tego pana rozpoznać – iskry i nicie czarne latają przed moimi oczyma, czasem z nich wydobędzie się na kształt cieniutkiego węża – i nuż robi się chmura żółta – ta chmura w górę podleci, spadnie na dół, pryśnie z niej tęcza – i to nic mnie nie boli. —

      LEKARZ

      Stań, Panie Jerzy, w cieniu – wiele Pan lat masz? —

      patrzy mu w oczy

      MĄŻ

      Skończył czternaście. —

      LEKARZ

      Teraz odwróć się do okna. —

      MĄŻ

      A cóż?

      LEKARZ

      Powieki prześliczne, białka82 przeczyste, żyły wszystkie w porządku, muszkuły w sile. —

      do Orcia

      Śmiej się Pan z tego – Pan będziesz zdrów jak ja. —

      do Męża

      Nie ma nadziei. – Sam Pan Hrabia przypatrz się źrzenicy – nieczuła na światło – osłabienie zupełne nerwu optycznego. —

      ORCIO

      Mgłą zachodzi mi wszystko – wszystko. —

      MĄŻ

      Prawda – rozwarta – Szara – bez życia. —

      ORCIO

      Kiedy spuszczę powieki, więcej widzę niż z otwartymi oczyma. —

      LEKARZ

      Myśl w nim ciało przepsuła83 – należy się bać katalepsji84. —

      MĄŻ

      odprowadzając Lekarza na stronę

      Wszystko, co zażądasz – pół mojego majątku —

      LEKARZ

      Dezorganizacja nie może się zreorganizować85. —

      bierze kij i kapelusz

      Najniższy sługa Pana Hrabiego, muszę jechać zdjąć jednej pani kataraktę86. —

      MĄŻ

      Zmiłuj się, nie opuszczaj nas jeszcze. —

      LEKARZ

      Może Pan ciekawy nazwiska tej choroby?

      MĄŻ

      I żadnej, żadnej nie ma nadziei?

      LEKARZ

      Zowie się po grecku, amaurosis87. Jest to ślepota spowodowana chorobą czy uszkodzeniem nerwu wzrokowego lub zmianami w mózgu. —

      wychodzi

      MĄŻ

      przyciskając syna do piersi

      Ale ty widzisz jeszcze cokolwiek?

      ORCIO

      Słyszę głos twój, Ojcze. —

      MĄŻ

      Spojrzyj w okno, tam słońce, pogoda. —

      ORCIO

      Pełno postaci mi się wije między źrzenicą a powieką – widzę twarze widziane, znajome miejsca – karty książek czytanych. —

      MĄŻ

      To widzisz jeszcze?

      ORCIO

      Tak, oczyma duszy, lecz tamte pogasły. —

      MĄŻ

      padając na kolana

      Chwila milczenia.

      Przed kim ukląkłem – gdzie mam się upomnieć o krzywdę mojego dziecka? —

      wstając

      Milczmy raczej – Bóg się z modlitw, Szatan z przeklęstw śmieje88. —

      GŁOS SKĄDSIŚ

      Twój syn poetą – czegóż żądasz więcej?

*

      Lekarz – Ojciec Chrzestny

      OJCIEC CHRZESTNY

      Zapewnie, to wielkie nieszczęście być ślepym. —

      LEKARZ

      I bardzo nadzwyczajne w tak młodym wieku. —

      OJCIEC CHRZESTNY

      Był zawsze słabej kompleksji, i matka jego umarła nieco… tak…

      LEKARZ

      Jak to?

      OJCIEC CHRZESTNY

      Poniekąd tak – Wać Pan rozumiesz – bez piątej klepki. —

      Mąż wchodzi.

      MĄŻ

      Przepraszam