Krasiński Zygmunt

Nie-Boska komedia


Скачать книгу

nie widzę. —

      MĄŻ

      Skąd – w której stronie? —

      ORCIO

      Jak gdyby od tych dwóch modrzewi, na które pada światło zachodzącego słońca. —

      Ja napoję

      Usta twoje

      Dźwiękiem i potęgą,

      Czoło przyozdobię

      Jasności wstęgą,

      I matki miłością

      Obudzę w tobie

      Wszystko, co ludzie na ziemi, anieli w niebie

      Nazwali pięknością, —

      By ojciec twój,

      O synku mój!

      Kochał ciebie —

      MĄŻ

      Czyż myśli ostatnie przy zgonie towarzyszą duszy, choć dostanie się do nieba – możeż być duch szczęśliwym, świętym i obłąkanym zarazem? —

      ORCIO

      Głos Mamy słabieje63, ginie już prawie za murem kośćtnicy64, ot tam – tam – jeszcze powtarza —

      O synku mój!

      By ojciec twój

      Kochał ciebie —

      MĄŻ 65

      Boże, zmiłuj się nad dzieckiem naszym, którego, zda się, że w gniewie Twoim przeznaczyłeś szaleństwu i za wczesnej śmierci. – Panie, nie wydzieraj rozumu własnym stworzeniom, nie opuszczaj świątyń, któreś Sam wybudował Sobie – spojrzyj na męki moje, i aniołka tego nie wydawaj piekłu – mnieś przynajmniej obdarzył siłą na wytrzymanie natłoku myśli, namiętności i uczuć, a jemu? – dałeś ciało do pajęczyny podobne, które lada myśl wielka rozerwie – o Panie Boże – o Boże! —

      Od lat dziesięciu dnia spokojnego nie miałem – nasłałeś wielu ludzi na mnie, którzy mi szczęścia winszowali, zazdrościli, życzyli – spuściłeś na mnie grad boleści i znikomych obrazów, i przeczuciów66, i marzeń – łaska Twoja na rozum spadła, nie na serce moje – dozwól mi dziecię ukochać w pokoju, i niechaj stanie mir67 już między Stwórcą i stworzonym. – Synu, przeżegnaj się i chodź ze mną. Wieczny odpoczynek.

      Wychodzą.

*

      Spacer – damy i kawalerowie – Filozof – Mąż.

      FILOZOF

      Powtarzam, iż to jest nieodbitą, samowolną wiarą68 we mnie, że czas nadchodzi wyzwolenia kobiet i Murzynów. —

      MĄŻ

      Pan masz rację.

      FILOZOF

      I wielkiej do tego odmiany w towarzystwie69 ludzkim w szczególności i w ogólności – z czego wywodzę odrodzenie się rodu ludzkiego przez krew i zniszczenie form starych. —

      MĄŻ

      Tak się Panu wydaje? —

      FILOZOF

      Podobnie jako glob nasz się prostuje lub pochyla na osi swojej przez nagłe rewolucje. —

      MĄŻ

      Czy widzisz to drzewo spróchniałe? —

      FILOZOF

      Z młodymi listkami na dolnych gałązkach. —

      MĄŻ

      Dobrze. – Jak sądzisz – wiele lat jeszcze stać może?

      FILOZOF

      Czy ja wiem? – Rok – dwa lata. —

      MĄŻ

      A jednak dzisiaj wypuściło z siebie kilka listków świeżych, choć korzenie gniją coraz bardziej. —

      FILOZOF

      Cóż z tego? —

      MĄŻ

      Nic – tylko, że gruchnie i pójdzie precz na węgle i popiół, bo nawet stolarzowi nie zda się na nic. —

      FILOZOF

      Przecie nie o tym mowa. —

      MĄŻ

      Jednak to obraz twój i wszystkich twoich, i wieku twego, i teorii twojej70. —

      Przechodzą.

*

      Wąwóz pomiędzy górami.

      MĄŻ

      Pracowałem lat wiele na odkrycie ostatniego końca wszelkich wiadomości, rozkoszy i myśli, i odkryłem – próżnię grobową w sercu moim – znam wszystkie uczucia po imieniu, a żadnej żądzy, żadnej wiary, miłości nie ma we mnie – jedno71 kilka przeczuciów krąży w tej pustyni – o synu moim, że oślepnie – o towarzystwie, w którym wzrosłem, że rozprzęgnie się – i cierpię tak, jak Bóg jest szczęśliwy, sam w sobie, sam dla siebie72. —

      GŁOS ANIOŁA STRÓŻA

      Schorzałych, zgłodniałych, rozpaczających pokochaj bliźnich twoich, biednych bliźnich twoich, a zbawion będziesz.

      MĄŻ

      Kto się odzywa? —

      MEFISTO 73 74

      przechodząc

      Kłaniam uniżenie – lubię czasem zastanawiać podróżnych darem, który natura osadziła we mnie. – Jestem brzuchomowca75. —

      MĄŻ

      podnosząc rękę do kapelusza

      Na kopersztychu76 podobną twarz gdzieś widziałem. —

      MEFISTO

      na stronie

      Hrabia ma dobrą pamięć. —

      głośno

      Niech będzie pochwalon —

      MĄŻ

      Na wieki wieków – amen. —

      MEFISTO

      wchodząc pomiędzy skały

      Ty i głupstwo twoje. —

      MĄŻ

      Biedne dziecię, dla win ojca, dla szału matki przeznaczone wiecznej ślepocie – nie dopełnione, bez namiętności, żyjące tylko marzeniem, cień przelatującego anioła, rzucony na ziemię77 i błądzący w znikomości swojej. – Jakiż ogromny orzeł wzbił się nad miejscem, w którym ten człowiek zniknął! —

      ORZEŁ

      Witam