Адам Мицкевич

Dziady, część III


Скачать книгу

Tomasza

      Głodem ciebie morzono?

      FREJEND

                        Dodawano strawy;

      Ale gdybyś ją widział, – widok to ciekawy!

      Dość było taką strawą w pokoju zakadzić,

      Ażeby myszy wytruć i świerszcze wygładzić.

      ŻEGOTA

      I jakże ty jeść mogłeś!

      TOMASZ

                        Tydzień nic nie jadłem,

      Potem jeść próbowałem, potem z sił opadłem;

      Potem jak po truciźnie czułem bole, kłucia,

      Potem kilka tygodni leżałem bez czucia.

      Nie wiem, ile i jakiem choroby przebywał,

      Bo nie było doktora, co by je nazywał.

      Wreszcie jam wstał jadł znowu i do sił przychodził,

      I zdaje mi się, żem się do tej strawy zrodził.

      FREJEND

      z wymuszoną wesołością

      Wierzcie mi, tam za kozą20 same urojenia;

      Kto tu był, sekret kuchni i mieszkań przeniknął:

      Jeść, mieszkać, źle czy dobrze – skutek przywyknienia.

      Pytał raz Litwin, nie wiem, diabła czy Pińczuka21:

      «Dlaczego siedzisz w błocie?» – «Siedzę, bom przywyknął».

      JAKUB

      Ależ przywyknąć, bracie!

      FREJEND

                        Na tym cała sztuka.

      JAKUB

      Ja tu siedzę podobno od ośmiu miesięcy,

      A tak tęsknię jak pierwej, nie mniej —

      FREJEND

                        I nie więcéj?

      Pan Tomasz tak przywyknął, że mu powiew zdrowy

      Zaraz piersi obciąża, robi zawrót głowy.

      On odwyknął oddychać, nie wychodzi z celi —

      Jeśli go stąd wypędzą, koza się opłaci:

      Bo on potem ni grosza na wino nie straci,

      Tylko łyknie powietrza i wnet się podchmieli22.

      TOMASZ

      Wolałbym być pod ziemią, w głodzie i chorobie,

      Znosić kije i gorsze niźli kije – śledztwo,

      Niż tu, w lepszym więzieniu, mieć was za sąsiedztwo. —

      Łotry! wszystkich nas w jednym chcą zakopać grobie.

      FREJEND

      Jak to? więc płaczesz po nas – masz kogo żałować.

      Czy nie mnie? pytam, jaka korzyść z mego życia?

      Jeszcze w wojnie – mam jakiś talencik do bicia,

      I mógłbym kilku dońcom23 grzbiety naszpikować.

      Ale w pokoju – cóż stąd, że lat sto przeżyję

      I będę klął Moskalów, i umrę – i zgniję.

      Na wolności wiek cały byłbym mizerakiem,

      Jak proch, albo jak wino miernego gatunku; —

      Dziś, gdy wino zatknięto, proch przybito kłakiem,

      W kozie mam całą wartość butli i ładunku.

      Wytchnąłbym się jak wino z otwartej konewki;

      Spaliłbym jak proch lekko z otwartej panewki.

      Lecz jeśli mię w łańcuchach stąd na Sybir wyślą,

      Obaczą mię Litwini bracia i pomyślą:

      Wszakci to krew szlachecka, to młódź nasza ginie,

      Poczekaj, zbójco caru24, czekaj, Moskwicinie! —

      Taki jak ja, Tomaszu, dałby się powiesić,

      Żebyś ty jednę chwilę żył na świecie dłużéj:

      Taki jak ja – ojczyźnie tylko śmiercią służy;

      Umarłbym dziesięć razy, byle cię raz wskrzesić, —

      Ciebie, lub ponurego poetę Konrada,

      Który nam o przyszłości, jak Cygan, powiada. —

      do Konrada

      Wierzę, bo Tomasz mówił, żeś ty śpiewak wielki,

      Kocham cię, boś podobny także do butelki:

      Rozlewasz pieśń, uczuciem, zapałem oddychasz,

      Pijem, czujem, a ciebie ubywa – usychasz.

      bierze za rękę Konrada i łzy sobie ociera

      do Tomasza i Konrada

      Wy wiecie, że was kocham, ale można kochać,

      Nie płakać. Otóż, bracia, osuszcie łzy wasze; —

      Bo jak się raz rozczulę i jak zacznę szlochać,

      I herbaty nie zrobię, i ogień zagaszę.

      robi herbatę

      Chwila milczenia

      KS. LWOWICZ

      Prawda, źle przyjmujemy nowego przybysza;

      pokazując Żegotę

      W Litwie zły to znak płakać we dniu inkrutowin25

      Czy nie dosyć w dzień milczym! – he? – jak długa cisza.

      JAKUB

      Czy nie ma nowin z miasta?

      WSZYSCY

                        Nowin?

      KS. LWOWICZ

                        Żadnych nowin?

      ADOLF

      Jan dziś chodził na śledztwo, był godzinę w mieście,

      Ale milczy i smutny; – i jak widać z miny,

      Nie ma ochoty gadać.

      KILKU Z WIĘŹNIÓW

                        No, Janie! Nowiny?

      JAN SOBOLEWSKI

      ponuro

      Niedobre