– jak podkreślał – droga ta jest pełna trudów i wyrzeczeń. Uważał, że Bóg chce, aby wszyscy zostali zbawieni, jednak szanuje ludzką wolę. Upomina świat przez swoich wysłanników, z których pierwszym i najważniejszym był Jezus Chrystus. Towiańczycy szczególnym kultem obdarzali Napoleona, ponieważ według nich rozpoczął on demokratyzację świata. Sprzeniewierzył się jednak swej misji, stąd też uważali, że muszą ją kontynuować. Jednym z podstawowych założeń towianizmu było przekonanie, że w proces historyczny włączone są posłannictwa poszczególnych narodów, ze szczególnym uwzględnieniem Polaków, Francuzów i Żydów. W nauce Towiańskiego można dostrzec idee ekumeniczne, rozwinięte później przez Władimira Sołowjowa, w których dopatruje się analogii do idei głoszonych w XX stuleciu przez Jana Pawła II. Towiański jako pierwszy nazwał naród żydowski „starszymi braćmi”. Określenie to utrwalił Mickiewicz w Składzie zasad, skąd – jak twierdzą niektórzy – zaczerpnął je i spopularyzował polski papież. Towiański odrzucał instytucję Kościoła w jej XIX-wiecznym kształcie. Domagał się kościoła wewnętrznego, duchowego. Dla patriotów polskich najbardziej kontrowersyjne były jego idee prymatu Sprawy Bożej nad sprawą niepodległości Narodu.
Początek listu do Sobańskiego brzmiał następująco:
„Suchodolski, starosta korsuński, proszony był do Wernyhory, kiedy ten ostatni, zdjęty chorobą, na śmiertelnym łożu leżał. P. Starosta zastał Wernyhorę samego. Ruch muskułów ukazywał grę uczuć (…), oczy Wernyhory błyszczały ogniem diamentu, oblicze jego posiadało to szczęście niebieskie, które tylko uczucie wyższe nadać może, a głos jego zabrzmiał brzmieniem wieszczem. Podniósł się na łożu i tak zaczął mówić”.
Najpopularniejszą – chyba – z licznych wersji proroctwa Wernyhory jest ta przekazana jakoby przez niego staroście korsuńskiemu Nikodemowi Suchodolskiemu.
Niestety, zbyt mało wiemy o panu Suchodolskim. Jakieś dokumenty o nim miał Edward Rulikowski, którego artykuł o Korsuniu w Słowniku geograficznym podaje parę wiadomości, ale niezgodnych. W jednym miejscu np. pisze Rulikowski, że podczas napadu hajdamaków na Korsuń w roku 1746 gubernatorem tamtejszym był już Suchodolski, ale później czytamy, że w roku 1746 zajmuje to stanowisko niejaki Błoński, a Suchodolski dopiero w latach 1761–1768. Pisze autor artykułu, że ten ostatni, „ażeby ochronić miasto, starał się utrzymywać dobre stosunki z Siczą. W roku 1761 był nawet tam z wizytą u koszowego i otrzymał piernacz wojskowy; od tego czasu ustały napady na miasto”10.
„Jestem prosty Kozak rodem z Makedon, lecz i Kozak jest Polakiem, i ja służyłem ojczyźnie, jak mogłem – mówił jasnowidz. – Teraz już moja dłoń oręża nie udźwignie, ale żałość ma ostatnia za Polską i myśl ostatnia dla Polski. Pisz panie starosto słowa moje, gdyż przeze mnie nie duch człowieka, ale duch Boży przemawia. Pochowajcie ciało moje na wyspie Rosią oblanej, poniżej młynów korsuńskich, lecz i tam w spoczynku nie będą, bo po mojej śmierci zwłoki po całym świecie się rozproszą”…
„Przybył do kraju polskiego z okolic naddnieprskich w roku 1766 i osiadł we wsi Makiedonów w starostwie kaniowskiem – pisze Zofia Wójcicka. – Tam przepowiadał, iż wkrótce powstanie hajdamaczyzna, że już w Małorossyi lud na to się zmawia, że wielu wyginie, że kraj tamten nie zostanie hetmańszczyzną, ale powróci pod rząd Polski, a za lat kilkanaście potem, będzie w mieście Kaniowie zjazd wielki, z którego umowy złe z czasem dla Polski wynikną skutki. Gdy hajdamaczyzna powstawać zaczęła, i to przepowiedzenie pomiędzy ludem się rozgłosiło, wszędzie hajdamacy starali się schwytać Wernyhorę, lecz nigdzie znaleźć nie mogli, nawet Makiedonowa mieszkańców do ścigania go i do hajdamaczyzny namówili. Wernyhora uciekł i skrył się w domu na wyspie rzeką Rosią (Rosiją) oblanej, na której mieszkali sami młynarze. W owym czasie całe starostwo korsuńskie było w posiadaniu Suchodolskiego, ten mieszkając w Korsuniu, gdy się dowiedział, że Wernyhora ukryty u młynarzów, był u niego sam na wyspie, i gdy go o rozmaite rzeczy wypytywać zaczął, on mu odpowiedział”:
1. Miejsce to przez młynarzów na wyspie zamieszkałe będzie ozdobione kosztownymi murami i wspaniałym pałacem, do którego się zjedzie dwóch monarchów.
2. W kraju polskim niebawem zrobi się wielka wrzawa, brat zmaże krwią brata ręce swoje, będą rabunki, obcy żołnierze wiele złego nabroją i wieże napełnią niewolnikami. Potem z trzech stron wielka część kraju rozerwaną będzie.
3. Polacy w nienawiści ku swemu królowi, długo będą się sprzedawali; na koniec zagorze pożar wojny i wielka część Polski rozebraną będzie na trzy części.
4. Powstanie w kraju człowiek mały, bitny, ale nie takiej siły, aby zwyciężył nieprzyjaciół, ten pojmany będzie, a kraju polskiego reszta rozebraną zostanie. Wisła pod stolicą krwią się zafarbuje, a król jej nie umrze w swej stolicy.
5. Naród jeden daleki zamordowawszy króla powstanie, tak iż wielu królom i książętom strasznym się stanie; zgnębi go jedno królestwo, a na odebranym od niego kraju małym powstanie część Polaków i rząd nowy.
6. W roku trzecim po powstaniu Polaków, będzie w wielkiej części trwała straszna wojna. Posunie się później mocarz z zachodu i na czele narodów pójdzie na wschód i Smoleńsk zdobędzie i Kreml obali; ze szczytu wielkości strącony, wygnany zostanie na wyspę.
7. Będą się zjeżdżać monarchowie i radzić, a ostatni zjazd będzie w Rusi Czerwonej, ale z układu monarchów nic do skutku nie przyjdzie. Będą się kojarzyć związki, aby Polskę utworzyć, ale te zrazu skutku nie wezmą, i nie udadzą się. Przyjdzie do wojny z Turkami, którzy pokonani zostaną, i Rosya jak koń rozhukany pomknie w głąb Turcji, lecz potem się Turcya pokrzepi. Polacy zaczną powstawać, wojownik jeden wielki z narodem bitnym, zwycięży Rossyan, i wtedy naród polski mocniej powstawać zacznie; wpadnie potem na obóz moskiewski pod Konstantynowem, na jarze Honczarycha zwanym. – Moskalów zbije, bić go będzie do Mogił Perepiata i Perepiatychy, gdzie drugi obóz moskiewski stanie, wszędzie ścieląc trupem moskiewskim. Dołączy się do Polaków Turczyn i Anglik, pójdą przez Kijów, zawalając Dniepr trupami moskiewskiemi, zajdą w daleki kraj moskiewski, i w końcu powitają Moskale Polaków jako braci, z nieprzyjaciół zrobią się przyjaciele.
8. Polski kraj zostanie w dawnych granicach za pomocą Turków i Anglików.
9. Mały i mało znany naród wystąpi i zjedna sobie znaczenie w Europie.
10. I Małorossya szczęścia zażyje; lecz nie dojdzie do niej czas, w którym wielkie zajdą rzeczy, mówiłbym o nich, ale się boję, aby Dniepr ze swoich nie wystąpił łożysk.
11. W znacznej części świata odmieni się nabożeństwo; nastaną nowe rządy; stare zmienią się albo upadną i szczęśliwość trwać będzie przez lat wiele.
Nietrudno rozszyfrować pierwszą część proroctwa, dotyczącego zaborów. „Wielki mąż z zachodu” to z pewnością Napoleon Bonaparte, niespełniona „miłość” wielu Polaków z początku XIX wieku. Nie wiadomo, kto jest „człowiekiem złym i zaciętym, który wiele krwi przeleje”. Czy chodzi tu o Stalina, Hitlera, czy też może któregoś z carów rosyjskich, nominalnie królów polskich? (Podczas panowania Mikołaja I wybuchło powstanie listopadowe, podczas rządów Aleksandra II Moskale stłumili powstanie styczniowe). Wydaje się, że „błogie czasy”, o których wspomina Wernyhora jeszcze nie nadeszły, a walki z Rosjanami i chwała Polski dotyczą zdarzeń przyszłych.
Wróżba Wernyhory mówiąca o przyszłości Rzeczypospolitej stała się głośna w czasach konfederacji barskiej i później w czasach rozbiorów (1772–1795). Oto jej treść:
„Polacy teraz w swoich