– wymamrotał John i usiadł.
– Bardzo mi przykro z tego powodu – powiedziała Avery.
– Jak to się stało? – wykrztusiła staruszka.
– Nie… nie wiem.
– Tylko nie Henrietta.
– Powiedz nam, o czym ty w ogóle mówisz! – zadrwił John. – Nie możecie tu tak po prostu wejść i powiedzieć, że nasza córka nie żyje. O co chodzi, do diabła?!
Ramirez usiadł.
Wyparcie, pomyślała Avery. I gniew.
– Została znaleziona martwa dziś rano – wyjaśnił Ramirez – i została zidentyfikowana dzięki swojej pozycji w społeczności. Nie jesteśmy pewni, dlaczego tak się stało. W tej chwili mamy wiele pytań. Jeśli państwo mogą, po prostu proszę nam pomóc, odpowiadając na niektóre z nich.
– W jaki sposób? – załkała matka. – Jak to się stało?
Avery usiadła obok Ramireza.
– Obawiam się, że śledztwo w tej sprawie trwa. W tej chwili nie możemy rozmawiać o żadnych szczegółach. Teraz musimy tylko dowiedzieć się wszystkiego, co mogą państwo wiedzieć, abyśmy mogli zidentyfikować jej zabójcę. Czy Henrietta miała chłopaka? Bliskiego przyjaciela, o którym mogliby państwo wiedzieć? Kogoś, kto mógłby mieć do niej o coś pretensje?
– Jesteście pewni, że to Henrietta? – zastanawiała się matka.
– Henrietta nie miała wrogów! – krzyknął John. – Wszyscy ją kochali. Była cholerną świętą. Przychodziła do nas raz w tygodniu z zakupami. Pomagała bezdomnym. To nie może być prawda. To musi być jakaś pomyłka.
Negocjacje, pomyślała Avery.
– Zapewniam państwa – powiedziała – że w tym tygodniu oboje zostaniecie państwo wezwani, aby dokonać identyfikacji ciała. Wiem, że to wiele informacji. Właśnie otrzymali państwo okropne wiadomości, ale skupmy się na tym, kto mógłby to zrobić.
– Nikt! – zagrzmiał John. – To oczywiście błąd. To nie nasze dziecko. Henrietta nie miała wrogów – oświadczył. – Może wpadła pod autobus? Albo spadła z mostu? Przynajmniej dajcie nam jakieś pojęcie, z czym mamy do czynienia.
– Ktoś ją zabił – zaproponowała Avery. – To wszystko, co mogę powiedzieć.
– Zabił – szepnęła matka.
– Proszę – powiedział Ramirez. – czy coś państwu przyszło do głowy? Cokolwiek. Nawet jeśli wydaje się to nieistotne, może być dla nas dużą pomocą.
– Nie – odpowiedziała matka. – Nie ma chłopaka. Ma grupkę przyjaciółek. Odwiedziły ją w zeszłym roku na Święto Dziękczynienia. Żadna z nich nie mogłaby zrobić czegoś takiego. Musicie się mylić.
Podniosła wzrok błagalnymi oczami.
– Na pewno!
Rozdział 5
Avery zaparkowała w pustym miejscu na ulicy między radiowozami i przygotowała się, spoglądając na budynek komendy policji A7 przy Paris Street we wschodnim Bostonie. Przed komisariatem odbywał się cyrk medialny. Zwołano konferencję prasową w celu omówienia sprawy, a wiele furgonetek telewizyjnych, aparatów fotograficznych i reporterów zagradzało im drogę, mimo że kilku funkcjonariuszy próbowało zmusić reporterów do zmiany miejsca.
– Twoja publiczność czeka – zauważył Ramirez.
Ramirez najwyraźniej miał ochotę udzielić wywiadu. Jego głowa była uniesiona wysoko i uśmiechał się do każdego reportera, który odwrócił się w jego stronę. Ku jego rozczarowaniu żaden z nich się nie zbliżył. Avery opuściła głowę i szła tak szybko, jak to możliwe, by przedrzeć się do komisariatu. Nienawidziła tłumów. W pewnym momencie swojego życia, kiedy była prawniczką, uwielbiała, kiedy ludzie znali ją z nazwiska i gromadzili się na jej rozprawach, ale odkąd sama została w przenośni postawiona przed sądem, nauczyła się gardzić ich uwagą.
Natychmiast zbiegli się reporterzy.
– Avery Black – powiedziała jedna z nich z mikrofonem na twarzy. – Czy możesz nam coś powiedzieć o kobiecie zamordowanej dziś w marinie?
– Dlaczego zajmuje się pani tą sprawą, detektywie Black? – krzyknął inny. – To jest A7. Czy zostałaś przeniesiona do tego wydziału?
– Co sądzisz o nowej kampanii burmistrza Stop Przestępczości?
– Czy ciebie i Howarda Randalla nadal coś łączy?
Howard Randall, pomyślała. Pomimo ogromnej chęci zerwania wszystkich więzi z Randallem, Avery nie była w stanie wyrzucić go z głowy. Codziennie od czasu ostatniego spotkania z Randallem znajdował sposób, by wkraść się w jej myśli. Czasami wystarczył jej zwykły zapach lub obraz, aby usłyszeć jego słowa: „Czy to przypomina ci coś z twojego dzieciństwa, Avery? Co? Powiedz mi…”. Innym razem, pracując nad różnymi sprawami, starała się wyobrazić sobie, jak pomyślałby Randall, żeby znaleźć rozwiązanie.
– Z drogi! – krzyknął Ramirez. – Dajcie spokój. Zrobić miejsce. Idziemy stąd.
Położył dłoń na jej plecach i wprowadził ją na komisariat.
Centrala A7, duży budynek z cegły i kamienia, niedawno przeszła gruntowny remont. Zniknęły metalowe biurka i typowo ponura atmosfera organizacji państwowej. Na jego miejscu stały eleganckie srebrne stoły, kolorowe krzesła i otwarta przestrzeń do obsługi interesantów, która bardziej przypominała wejście do parku rozrywki.
Podobnie jak w A1, sala konferencyjna była przeszklona, aby ludzie mogli zajrzeć do środka – tylko bardziej nowoczesna. Duży, owalny stół z mahoniu był wyposażony w mikrofony dla każdego fotela i ogromny telewizor z płaskim ekranem do prowadzenia telekonferencji.
O’Malley siedział już przy stole obok Holta. Po obu jego stronach siedzieli detektyw Simms i jego partner, a dwie pozostałe osoby, jak domyślała się Avery, byli technikiem kryminalistyki i koronerem. Dwa miejsca przy stole od strony wejścia pozostały wolne.
– Usiądźcie – skinął do nich O’Malley. – Dzięki za przybycie. Nie martwcie się. Nie będę wam siedział za plecami przez cały czas – powiedział do wszystkich, ze szczególnym naciskiem na Avery i Ramireza. – Chcę się tylko upewnić, że wszyscy gramy w tej samej drużynie.
– Zawsze jesteś tu mile widziany – powiedział Holt z prawdziwą sympatią do O’Malleya.
– Dzięki, Will. Twoja kolej.
Holt wskazał swojego funkcjonariusza.
– Simms? – zapytał.
– W porządku – powiedział Simms. – Wchodzę w to. Zacznijmy może od kryminalistyki, a potem uzyskamy raport koronera, a potem opowiem panu, co dzisiaj ustaliliśmy – powiedział z naciskiem do kapitana Holta, zanim zwrócił się do specjalisty od kryminalistyki. – Brzmi nieźle, Sammy?
Chudy Hindus był szefem zespołu kryminalistyki. Miał na sobie garnitur i krawat. Podniósł do góry oba kciuki, gdy wspomniano jego imię.
– Tak jest, Mark – odparł niemal z zachwytem. – Jak rozmawialiśmy, na tę chwilę mamy bardzo niewiele. Mieszkanie było czyste. Bez krwi, bez śladu walki. Wszystkie kamery zostały unieszkodliwione za pomocą przezroczystej żywicy epoksydowej, którą można kupić w dowolnym sklepie z narzędziami. Znaleźliśmy resztki czarnych włókien z rękawiczek, one też nie dały nam żadnego tropu.
Detektyw Simms wciąż się boczył na Avery. Tymczasem Sammy miał problem ze zrozumieniem, kto tu rządził. Wciąż patrzył na Simmsa, Holta i wszystkich innych. W