Laurelin Paige

Grzeszne gierki. Seksowny duet. Tom 2


Скачать книгу

Mam ci wiele do powiedzenia, ale większość z tego to sprzeczności. Częściowo jestem na ciebie zły, częściowo mam do ciebie żal. Próbuję jakoś się z tym pogodzić. Z tym wszystkim, co straciłem. Nie cofnę czasu, nie zobaczę jego pierwszych kroków ani nie usłyszę pierwszych słów. Ale też jestem ci wdzięczny za to, co zrobiłaś o własnych siłach. Za to, że opiekowałaś się naszym synem, choć na pewno było ci ciężko. No i moja reputacja… – Urwałem. Na jej miejscu pewnie nic bym nie powiedział.

      Uśmiechnęła się blado.

      – Może po prostu umówmy się, że jesteśmy kwita.

      Nie było to możliwe, lecz mimo to skinąłem głową.

      – Wyjeżdżam w podróż poślubną. I muszę powiedzieć o wszystkim żonie. – Czy Elizabeth zgodzi się na dziecko w naszym układzie? I czy znajdzie w sobie wolę, by zarządzać firmą zdalnie? Na tę myśl żołądek mi się ścisnął. – Nawet nie wiem, jak ona na to wszystko zareaguje.

      – Rozumiem. Chciałabym ją poznać.

      – Ja chciałbym poznać jego – skontrowałem.

      – Okej, następnym razem.

      Poczułem przypływ nadziei.

      Było mi łatwo odejść od tej kobiety – od niej i jej obcego, niezwykłego życia – wyłącznie z jednego powodu. Wiedziałem, że czeka na mnie Elizabeth.

      A ja potrzebowałem jej teraz bardziej niż kiedykolwiek.

      5

       Elizabeth

      Opowiedziałam Clarence’owi o wszystkim.

      Nie naciskał na mnie, a ja nie czułam się, jakbym musiała się do czegoś przyznawać. Po prostu nagle poczułam taką potrzebę. Weston miał Sabrinę, a ja nawet nie wiedziałam, ile opowiedział jej o naszym układzie. A nawet jeśli nie wspomniał o tym słowem, miał też Donovana. I Nate’a.

      Ja miałam mamę, ale ona tylko się uśmiechała, klepała mnie po głowie i mówiła rzeczy w stylu: „Może spróbujemy zabiegu krioterapii na całe ciało”. I pytała, czy seks był dobry.

      Clarence rozumiał biznesową naturę układu. Rozumiał moją motywację – dlaczego nikomu o niczym nie mówiłam i dlaczego wybrałam kogoś takiego jak Weston King. I choć nie rozmawiałam z nim o szczegółach życia w sypialni, opowiedziałam mu co nieco również o tym aspekcie związku. I że w międzyczasie zakochałam się w Westonie.

      – A więc to małżeństwo to na poważnie? – zapytał, kiedy skończyłam.

      Wsunęłam stopy pod siebie i nakryłam kolana szlafrokiem. Siedziałam na kanapie, a Clarence, jak prawdziwy dżentelmen, usiadł w przyzwoitej odległości na fotelu. Traktował mnie jak przyjaciółkę. I dobrze, bo nie życzyłam sobie niczego więcej. Po zakochaniu się w Westonie myśl o awansach ze strony innego mężczyzny nie była miła.

      – Tak – odparłam, gdyż postanowiłam myśleć optymistycznie. – Chcę, żeby to małżeństwo się udało. Jeśli to możliwe, bo sama już nie wiem. Czekają nas przeszkody, o których nigdy nie rozmawialiśmy, bo nie traktowaliśmy małżeństwa na poważnie.

      – To musi być trudne. Ale nie jest niemożliwe. Każdy związek napotyka jakieś przeszkody. Nasz także nie był od nich wolny.

      Spojrzałam na niego lekko wstrząśnięta wspomnieniem wspólnej przeszłości. Naszego związku nie dało się porównać z tym, co łączyło mnie z Westonem. Byliśmy parą w ogólniaku. Ale kiedy się głębiej zastanowiłam, dostrzegłam pewne podobieństwa. Clarence wybierał się na Harvard, a ja do Penn State i choć uczelnie nie były od siebie znacznie oddalone, to i tak stwierdziliśmy, że są za daleko, aby mogło nam się udać.

      Byliśmy oczywiście młodsi. Niedoświadczeni. Gotowi na nowości i poszerzanie horyzontów.

      Nie kochałam Clarence’a – nie do głębi, nie całym ciałem i duszą. Nie tak jak Westona.

      Ale podobieństwa i tak były – i to niepokojące.

      – Nie wiem, czy to mnie pociesza czy zasmuca jeszcze bardziej – przyznałam.

      – Wybacz, nie powinienem był wspominać o nas. – Pochylił się i oparł dłonie na kolanach, wbijając w nie wzrok. – Chyba wciąż nie mogę zrozumieć, czemu nie poprosiłaś mnie, żebym się z tobą ożenił.

      Wzięłam głęboki wdech, po czym wypuściłam powietrze, ważąc słowa.

      – Szczerze mówiąc, uważałam, że to za wielka przysługa, aby o nią prosić, nie mając nic do dania w zamian. Nie mogłabym ci zaoferować nic interesującego.

      Spojrzał na mnie znacząco.

      – Naprawdę nie sądziłaś, że masz coś, co by mnie zainteresowało?

      Na myśl o tym, co chciał powiedzieć, przeszły mnie ciarki. To było z jego strony miłe i zaskakujące, ale ja kompletnie nic do niego nie czułam. I to od dawna.

      – Minęło za wiele czasu – odparłam.

      – Rozumiem, to było fair. – Zaśmiał się cicho pod nosem. – Poza tym teraz to już nie ma znaczenia, bo znalazłaś odpowiedniego kandydata.

      Na myśl o Westonie poczułam pulsowanie w całym ciele.

      – Tak mi się wydaje. Ale też w tej chwili nawet nie jest ze mną.

      – Ano nie. – Clarence wstał. – Ale jeśli także chce o ciebie walczyć, a to mądry gość, więc na pewno tak jest, to lepiej, żeby mnie tu nie zastał, kiedy wróci.

      – Nie masz się o co martwić – odrzekłam, ale na wszelki wypadek odprowadziłam go do drzwi.

      – Nie zgodzę się; widziałem, jak na ciebie patrzy. Poza tym jakiś miesiąc temu napisałem do niego z prośbą o twój numer, a on nie odpisał. Teraz już rozumiem czemu. – Clarence zapiął płaszcz.

      – Prosiłeś go o mój numer? A on ci go nie dał? – To była dla mnie nowość. – To bez sensu.

      – To oczywiste: nie dał mi go, bo widzi we mnie zagrożenie. Chce cię tylko dla siebie, Bitsy.

      Wzdrygnęłam się na dźwięk tego przezwiska. Clarence zauważył to i poprawił się.

      – Elizabeth. Tak brzmi lepiej.

      – Nie wiem, czy to jedyny powód, dla którego nie podał ci mojego numeru. Może po prostu zapomniał. A może nie lubi odpowiadać na SMS-y. – Chciałam jednak wierzyć w to, co powiedział. I wierzyłam, że Weston żywi do mnie uczucia. – W każdym razie dziękuję, że mi o tym powiedziałeś. I że mnie wysłuchałeś. Oraz że wpadłeś, by sprawdzić, co u mnie.

      – Dobrze, że cię odwiedziłem. Trochę mi smutno, że mnie nie wybrałaś, ale cieszę się twoim szczęściem. – Uśmiechnął się szczerze. Był dobrym człowiekiem.

      – Następnym razem, gdy będę musiała wziąć ślub dla spadku, na pewno od razu się z tobą skontaktuję – zażartowałam. Pochyliłam się ku niemu, by go uściskać na pożegnanie. W tym samym momencie usłyszałam piknięcie zamka. Nim zdążyłam się zorientować w sytuacji, drzwi stanęły otworem.

      W wejściu ukazał się Weston. Pod pachą miał torbę z delikatesów, w jednej dłoni trzymał tekturową tackę z dwoma kubkami kawy.

      – Hej – rzuciłam, odskakując od Clarence’a. – Wróciłeś.

      Weston zmierzył nas wzrokiem i zatrzasnął za sobą drzwi.

      – Przyniosłem kawę i śniadaniowe burrito. Mam nadzieję, że jeszcze nie jadłaś. Nie wiedziałem, że