Thomas Morris

Tajemnica eksplodujących zębów oraz inne ciekawostki z historii medycyny


Скачать книгу

– dwieście dziewięćdziesiąt pięć.

      Od sierpnia 1820 do marca 1821 roku nie pojawiły się kolejne igły. Profesor Hecholdt, założywszy, że pacjentka została wyleczona, napisał (naturalnie po łacinie) broszurkę dokumentującą dziwne fakty związane z tym przypadkiem. To jednak okazało się posunięciem przedwczesnym.

      W prawym dole pachowym uformował się duży guz, z którego w okresie od 26 maja do 10 lipca 1822 roku wydobyto ni mniej, ni więcej, tylko sto igieł! Od 1 lipca 1822 do 10 grudnia 1823 roku w różnych okresach wyjęto jeszcze pięć igieł, co dało ogólną ich liczbę wynoszącą czterysta!!

      Podkreślenie zastosowano w oryginale; autor doniesienia ledwie mógł ukryć podekscytowanie.

      To dziwne, ale artykuł na łamach „Medico-Chirurgical Review” nie zawiera próby wyjaśnienia, w jaki sposób z rozmaitych części ciała pacjentki wyłoniło się kilkaset igieł. Choć może się to wydać niewiarygodne, najbardziej prawdopodobnym wytłumaczeniem jest to, że sama je połknęła. Prawdopodobnie cierpiała na zaburzenie odżywiania noszące nazwę łaknienia opacznego, w którym chory kompulsywnie połyka przedmioty nienadające się do jedzenia, takie jak gleba lub papier. Po znalezieniu się wewnątrz organizmu igły mają paskudny zwyczaj przebijania się przez ściany przewodu pokarmowego, a następnie migrowania po całym ciele. To by wyjaśniało nękające dziewczynę bóle brzucha, krwawe wymioty, a wreszcie pojawianie się zardzewiałych igieł we wszelkich miejscach od pach po uda. Taką liczbę dziwacznych przekłuć ciała u jednej osoby można było ponownie zobaczyć dopiero wtedy, gdy nastała era punk rocka.

      Mężczyzna, który stoczył pojedynek we śnie

      Jeśli kiedykolwiek zdarzyło ci się mieszkać pod jednym dachem z lunatykiem, może nie być ci obce to dziwne doświadczenie, jakim jest odbycie rozmowy o drugiej nad ranem z osobą, która zaraz potem zasypia. Jedna z moich sióstr przeszła w dzieciństwie fazę somnambulizmu, my zaś po krótkim czasie przywykliśmy do tego, że trzeba ją odprowadzić z powrotem do sypialni, i zapisywaliśmy najdziwaczniejsze jej wypowiedzi, żeby je cytować ku ogólnej radości następnego ranka przy śniadaniu.

      W porównaniu z innymi somnambulikami siostra okazała się jednak zaledwie amatorką. W 1816 roku w londyńskim czasopiśmie medycznym zamieszczono historię o holenderskim studencie zidentyfikowanym tylko jako „pan D.”:

      Poświadczone przypadki, spostrzeżenia i analizy. XL. – Pojedynczy przypadek somnambulizmu.

      W 1801 roku młody pan D. wprowadził się jako płatny sublokator do domu wielebnego pana H., cieszącego się szacunkiem duchownego z młodą rodziną. Po przybyciu przestrzegł gospodarzy, że niekiedy chodzi we śnie; w takim wypadku mieli się nie niepokoić. Po kilku nocach duchownego obudził nietypowy odgłos, zszedł zatem po schodach, żeby to sprawdzić.

      Zastałem pana D., jak we śnie zdejmował z półki niektóre książki przysłane mu przez rodziców. Pozostałem w pokoju przez jakiś czas, postanowiłem bowiem nie budzić go z nagła. Po bliższym przyjrzeniu się zauważyłem, że zajmuje się ich katalogowaniem w zupełnej ciemności, z taką dokładnością, jaką ja sam mógłbym to robić przy świetle; nie popełniał błędów przy zapisywaniu tytułów książek, nazwisk ich autorów, numerów wydań i miejsc wydrukowania. Kiedy upuścił jedną z książek, zdawało się, że hałas go wystraszył, i szybko wrócił do łóżka.

      Następnego ranka młody mężczyzna nic nie pamiętał z tego incydentu. We śnie był zdolny do zaskakująco skomplikowanych zadań: grał w szachy i w karty, a pewnego razu napisał nawet list do swoich profesorów – po łacinie.

      Innym razem, kiedy miał publicznie wygłosić przemowę po łacinie, usłyszeliśmy go, jak w stanie somnambulicznym ćwiczy ją na głos, jak gdyby w obecności władz szkoły; kiedy macał ręką w poszukiwaniu ławki, na której chciał położyć swoją rozprawę, stojący przed nim pan H. lekko się pochylił, on zaś położył kartki na jego karku, przypuszczając, że to mównica. Kiedy zakończył orację, ukłonił się słuchaczom i władzom szkoły, jak gdyby byli obecni, po czym udał się na spoczynek.

      Pewnej nocy wydało mu się, że musi stoczyć pojedynek z jednym ze swoich dawnych kolegów studentów z Utrechtu, poprosił więc pana H., żeby ten został jego sekundantem. Ustalono godzinę i odmierzono dystans, a kiedy dano sygnał, pan D. padł jak śmiertelnie ranny i prosił, żeby go położono do łóżka i natychmiast posłano po chirurga. Jako że nasz znajomy chirurg pragnął go ujrzeć w stanie somnambulicznym, posłaliśmy po niego. Kiedy spytał pana D., gdzie został zraniony, tamten przyłożył rękę do lewego boku ze słowami: „Tutaj, tutaj – tu jest kula”. „Przyszedłem, żeby ją wyjąć”, rzekł chirurg, „lecz zanim zacznę operację, musi pan zażyć trochę tych kropli, które przyniosłem”. Następnie, silnie ucisnąwszy bok, który pan D. wskazał jako miejsce zranienia, chirurg oświadczył, że kula została wyjęta. Pan D. obmacał swój bok. „Rzeczywiście”, powiedział, „dziękuję panu za zręczną operację. Czy mój przeciwnik nie żyje?”, spytał. Kiedy mu oznajmiono, że żyje, jego twarz rozpromieniła się z radości; wydawało się, iż ta radość go obudziła.

      Całkiem barwna opowieść. Redaktor „London Medical Repository” ewidentnie się obawiał, że może ona zostać uznana za odrobinę zbyt dobrą, gdyż uzupełnił ją krótkim, cierpkim przypisem:

      Właśnie.

      Tajemnica eksplodujących zębów

      Ta zajmująca, drobna tajemnica pierwszy raz pojawiła się na łamach „Dental Cosmos”, pierwszego amerykańskiego naukowego czasopisma dla dentystów założonego w 1859 roku. Uwielbiam ten tytuł; można sobie wyobrazić, jak idzie się do