w górnej części ulegający rozpadowi i cały gnijący; prawa nerka była całkiem zniszczona, a lewa obrzmiała, wielkości dwóch nerek, pełna ropnej, zabarwionej krwią treści. Cała jej wewnętrzna, mięsista część była zżarta i nie pozostało z niej nic poza zewnętrzną powłoką.
Na razie brzmi to tak, jak gdyby układ moczowy zmarłego spustoszyła jakaś katastrofalna infekcja.
Nie znaleźliśmy w jego ciele ani kamienia, ani piasku nerkowego. Przeszedłszy wyżej do regionu witalnego ciała55, znaleźliśmy płuca w stanie dość dobrym, serce bardziej kuliste i rozdęte niż wydłużone. Prawa komora barwy popielatej była zeschnięta i pomarszczona niczym skórzana sakiewka bez pieniędzy, w ogóle niczego nie zawierała; osierdzie i błona nerwowa, zawierające ów znamienity płyn płucny, w którym pławi się serce, również były całkiem wyschnięte.
Podobają mi się zwroty doktora Maya: „pomarszczona niczym skórzana sakiewka” – to plastyczny opis zmienionego chorobowo serca. Wyrażenie „znamienity płyn płucny” oznacza płyn osierdziowy, którego główna funkcja polega na zwilżaniu zewnętrznej powierzchni bijącego serca. U zdrowego człowieka osierdzie – mocny worek otaczający serce – zwykle zawiera ten płyn w objętości odpowiadającej kilku łyżeczkom do herbaty (około 50 mililitrów).
Lewa komora serca, badana ręką chirurga, wydała się mu twarda niczym kamień i o wiele większa niż prawa, dlatego zażyczyłem sobie, żeby pan Heydon wykonał jej nacięcie, po którym wydobyła się stamtąd bardzo wielka ilość krwi. Mówię samą prawdę: cała krew pozostała w ciele zebrała się w lewej komorze i w niej była zawarta.
Wczesne opisy sekcji zwłok często zawierają spostrzeżenie, że główne naczynia krwionośne są puste, co doprowadziło niektóre autorytety naukowe do sformułowania sugestii, iż krew jakimś sposobem „cofnęła się” po śmierci do serca. W rzeczywistości wskutek ustania czynności tego narządu krew podlega działaniu grawitacji i spływa do najniżej położonej okolicy ciała. W medycynie sądowej ten fakt może podsunąć przydatną wskazówkę co do tego, czy ciało po śmierci zostało przemieszczone. Wróćmy do relacji doktora Maya:
Dopiero wtedy komora się opróżniła, ale pan Heydon nadal zwracał uwagę na jej wielkie rozmiary i twardość, choć ja sam chyba zlekceważyłem jego słowa, jako że lewa komora u solidnie zbudowanych ludzi ma trzykrotnie grubszą warstwę mięśnia niż prawa, ażeby podtrzymywać ich siły witalne, toteż kierowałem jego uwagę ku innym obserwacjom. On jednak wciąż trzymał rękę na sercu i nie chciał jej cofnąć, lecz rzekł ponownie, że odznacza się ono dziwną wielkością i twardością.
Doktor May słusznie zauważa, że w sercu zdrowego człowieka mięsień lewej komory jest w przybliżeniu trzykrotnie grubszy niż prawej, a to dlatego, że działa ona pod wyższym ciśnieniem, pompując utlenowaną krew do całego ciała, podczas gdy prawa przemieszcza krew odtlenowaną tylko do płuc. W tym przypadku lewa komora była jednak większa, niż to zwykle bywa. Prawie na pewno doszło do hipertrofii, czyli pogrubienia mięśnia sercowego. Ma ona kilka możliwych przyczyn, a jej występowanie sugeruje, że mężczyzna chorował od jakiegoś czasu, gdyż rozwój tego stanu nigdy nie następuje błyskawicznie.
Doktor May zasugerował zatem chirurgowi przedłużenie cięcia w obrębie komory:
…tym sposobem dostrzegliśmy jakąś mięśniową substancję, która wydała się nam zwinięta w fałdy niczym robak lub wąż; obaj wielce się tym zdumieliśmy, poprosiłem go więc o oddzielenie tego tworu od serca, co też uczynił, po czym przenieśliśmy go z ciała pod okno, gdzie go złożyliśmy.
Kiedy May zbadał ów przedmiot przy świetle dziennym, przeżył spory szok.
To ciało było białe, tej samej barwy co najbielsza skóra na ciele człowieka, lecz owa skóra była jasna i połyskliwa, jakby pokryta werniksem; głowa była cała zakrwawiona i tak podobna do głowy węża, że lady Herris zadrżała wówczas od tego widoku i od tamtego czasu często mawiała, iż czuje wewnętrzną zgryzotę. Uda i ramiona miały cielistą barwę, jak też wszystkie włókna, pasma, nerwy czy cokolwiek to było.
Nie wiedziałem, że węże mają uda. Doktor May najpierw był nastawiony sceptycznie wobec hipotezy, że w ludzkim sercu mógłby znaleźć się wąż, i zastanawiał się na głos, czy nie może to być tylko „skupisko treści pituitarnej56 i krwistej”, innymi słowy duża masa krwi i śluzu. Do tego domysłu wrócimy później. Lekarz postanowił zbadać zagadkowy twór dokładniej.
Serce Johna Pennanta z uwidocznionym „wężem” we wnętrzu komory
Najpierw poszukałem głowy i znalazłem ją jako gęstą substancję, zakrwawioną i pokrytą gruczołami przy szyi, cokolwiek uszkodzoną (jak przypuszczałem) wskutek nagłego lub gwałtownego oddzielenia jej od serca, choć wydawało mi się, że dość łatwo dała się wyjąć. Podobnie zbadałem szpikulcem ciało między łapami lub udami i stwierdziłem, że jest przedziurawione lub puste w środku aż na całą długość srebrnego szpikulca, a także lite ciało, jak tu zostało opisane, co wprawiło widzów w zdumienie.
Za przykładem chirurga widzowie kolejno badali „węża” metalowym szpikulcem, dopóki wszyscy się nie przekonali, że obiekt, który mają przed sobą, to robak, wąż lub inny stwór o dających się wyróżnić elementach anatomii z przewodem pokarmowym włącznie. Najwyraźniej świadomi faktu, że mogą spotkać się z niedowierzaniem, podpisali pisemne świadectwo potwierdzające to, co widzieli.
„Robak” wydobyty z serca Johna Pennanta i rozwinięty, z uwidocznionym „przewodem pokarmowym”
Czy we wnętrzu serca młodego mężczyzny naprawdę znajdował się wąż albo może robak? Prawie na pewno nie. Może przypominasz sobie, że zgodnie z pierwszą myślą doktora Maya dziwny obiekt był „skupiskiem treści krwistej”, innymi słowy dużym skrzepem krwi. To wydaje się znacznie bardziej prawdopodobne i dwa wieki później wybitny lekarz z epoki wiktoriańskiej doszedł do takiego samego wniosku.
Benjamin Ward Richardson był pilnym i oryginalnym naukowcem, który odkrył kilka nowych środków znieczulających, a także pierwszy skuteczny lek zwalczający ból dławicowy – azotyn amylu. Interesował się również mechanizmami powodującymi tworzenie się skrzepów krwi. W grudniu 1859 roku wygłosił serię wykładów57 o powstawaniu wewnątrz serca „włóknistych złogów”, czyli skrzepów. Richardson zauważył, że występują one we wszelkich kształtach i rozmiarach i niekiedy tworzą długie włókna lub nawet puste w środku cewy, przez które środkowym kanałem nadal płynie krew. Sugerował, że dokładnie to znalazł doktor May w sercu młodego mężczyzny – monstrualny skrzep, który przybrał wygląd mitycznego węża58.
Jeśli założymy, że był to skrzep, możemy teraz sformułować wstępne przypuszczenie co do diagnozy. Przypomnij sobie uwagi chirurga o niezwykłej „wielkości i twardości” lewej komory serca. Mięsień sercowy nie tylko uległ hipertrofii (przerostowi), lecz także stał się nienaturalnie sztywny. Często spotyka się takie zjawisko w przypadkach rzadkiego schorzenia krwi – zespołu hipereozynofilowego (ang. hypereosinophilic syndrome, HES), wiążącego się również z wysokim ryzykiem tworzenia się we wnętrzu serca masywnych skrzepów. Zmiany chorobowe w HES mogą jednocześnie atakować mnogie narządy, co tłumaczyłoby stan nerek młodego mężczyzny. Oczywiście nie można tego orzec na pewno, ale objawy bez wątpienia wydają się pasować do opisu.
Może zastanawiasz się, co się