w naturalnym akwarium. Z technicznego punktu widzenia nie miał wolnego. Był w gotowości do wezwania do poniedziałku rano, jednak nie mógł się oprzeć okazji do nurkowania. Najbardziej zwariowane rzeczy i tak działy się w nocy. Teraz było tak spokojnie, jak tylko mogło być w sobotę na dyżurze, nawet jeśli byli w trakcie ćwiczeń.
– Jesteście strasznie cicho. Wszystko gra? – przerwał jego myśli głos Anissy Bell, detektywa z wydziału zabójstw.
Kobieta bardzo poważnie traktowała swoją rolę kapitana zespołu nurków biura szeryfa hrabstwa Carrington. Ryan doceniał najnowocześniejszy sprzęt, jaki udało jej się zdobyć. Nie podobało mu się tylko gadanie, które zakłóciło mu spokojne zejście pod wodę.
– Jest w porządku – odparł.
– Robimy to w starym stylu – zażartował Gabe.
Anissa nie zaśmiała się z jego żartu. Tych dwoje potrzebowało poradzić sobie z różnicami, jakie ich dzieliły, ale w tej chwili nawet niechęć kobiety wobec Gabe’a nie była w stanie popsuć doskonałego stanu przebywania pod wodą.
– Jaka jest widoczność?
– Kiepska – odpowiedział. – Widzę tylko na kilkadziesiąt centymetrów, i to z oświetleniem.
– Świetnie.
Jedynie Anissa ekscytowała się niezbyt korzystnymi warunkami. Wyobrażał sobie, jak jej jasnobrązowe oczy błyszczą ze szczęścia. Może nawet się uśmiechała. Albo nie.
– Musisz mnie naprawdę nie cierpieć, Bell – stwierdził Gabe.
– Nie jesteśmy w stanie sami wybierać sobie warunków, Chavez – odparła.
Ryan nie mieszał się do ich wymiany zdań. Kobieta miała rację. Na pewno taka sytuacja sprawiała, że trening był bardziej realistyczny, jednak równocześnie nie dziwił się niezadowoleniu Gabe’a.
Ekipa nurków składała się z oficerów z różnych wydziałów. Wszyscy mieli doświadczenie w schodzeniu pod wodę i zgłosili się, aby być w gotowości do akcji ratunkowych, śledztw wymagających nurkowania oraz wyławiania dowodów. Trenowali przynajmniej raz w miesiącu, a do dzisiejszych ćwiczeń wybrali jedną z głębszych części jeziora, którą przeskanowali za pomocą sonaru bocznego w poszukiwaniu czegoś ciekawego, co można by wydobyć. Znaleźli miejsce, gdzie znajdowało się pełno śmieci – coś prostokątnego i kilka okrągłych przedmiotów, które mogły być oponami, oraz jakieś rzeczy, których nie potrafili zidentyfikować. Było to jedno z najciekawszych składowisk, jakie do tej pory odkryli w czasie ćwiczeń. Oznaczyli je więcierzem na kraby, po czym założyli stroje do nurkowania.
Ryan zwracał uwagę na głębokość, kiedy schodził w dół wzdłuż liny. Nie chciał uderzyć o dno i sprawić, by śmieci uniosły się w górę.
– Anisso, prawie jesteśmy – zgłosił.
Nigdy nie było wiadomo, co się może wydarzyć podczas treningu. Ryan i jego koledzy często robili zakłady, co znajdą. Zwykle wygrywały stare sprzęty domowe. Od czasu do czasu natrafiali na przypadkowe części samochodowe. Pewnego razu znaleźli nawet coś, co kiedyś stanowiło zawartość garderoby jakiejś dziewczyny, a potem leżało rozłożone na dnie jeziora. Zastanawiał się, jaka historia się za tym kryła.
W większości sytuacji nie spotykali nic szczególnego. Ryan zmuszał się do koncentracji i kierował światło na dno znajdujące się pod nim. Może tym razem trafią na zagubioną obrączkę albo naszyjnik, który mogliby zwrócić właścicielowi. Byłoby miło od czasu do czasu wywołać u kogoś uśmiech.
– Spokojnie – odparła Anissa. Obserwowała wszystko przez kamery, które mieli przymocowane do kasków.
Ryan spojrzał na swój komputer nurkowy. Wysokie ciśnienie. Mnóstwo powietrza. Pozostało jeszcze sporo światła dziennego. Bezproblemowe wynurzenie będzie przyjemnością, a jeśli dobrzy obywatele hrabstwa Carrington nie popełnią żadnych przestępstw, może uda mu się dzisiaj po południu zanurkować wyłącznie dla frajdy. Po drugiej stronie jeziora znajdowało się wspaniałe miejsce do nurkowania rekreacyjnego. Kilka jaskiń, parę starych łódek, nawet pozostałości dawnej miejscowości, która znalazła się pod wodą, gdy osiemdziesiąt lat temu zalano te tereny, aby stworzyć tu sztuczny zbiornik. Będzie musiał jedynie dowiedzieć się, czy jego partner zechciałby…
Co…? Pod nim ukazał się jakiś obiekt. Ryan ledwo zdążył się zatrzymać, aby nie wpłynąć w masę unoszącą się ponad dnem jeziora.
– Mam tu coś, Gabe – powiedział.
Mężczyzna podpłynął bliżej i skierował swoją latarkę w to samo miejsce, co Ryan.
– Czy to…?
Ryan poczuł gulę w gardle.
– Anisso, jesteś tam?
Widoczność była minimalna, ale był w stanie dostrzec ciężary i łańcuchy. Więcej, niż potrzeba, aby obciążyć ciało, wokół którego zostały owinięte. Szczerze mówiąc, były to pozostałości ciała. Ktokolwiek porzucił zwłoki, chciał mieć pewność, że nikt ich nie znajdzie ani nie dowie się, kto to był, ponieważ mimo kiepskiej widoczności dało się zauważyć, że brakowało dłoni. I głowy.
Gwałtowne pukanie do drzwi przerwało spokojny poranek Leigh Weston. Kobieta bezskutecznie próbowała powstrzymać krzyk, który wydobył się z jej ust.
– Leigh, wszystko w porządku?
Znała ten głos. Ulga zmieszała się w niej z zawstydzeniem. Co się z nią działo? Nie miała się czego bać. Już nie. Na chwilę oparła się o szafkę kuchenną.
– Leigh? Jeśli nie otworzysz drzwi, wyważę je.
– Jest okej – zawołała. Usiłowała sprawić, by nogi poprowadziły ją do przodu, a zaczerwienienie ustąpiło z jej twarzy.
Otworzyła. Tuż przed nią stał Ryan Parker. Był nachylony w jej kierunku i nerwowo zacierał dłonie. Kobieta nie wątpiła, że nie żartował, mówiąc o wyważeniu drzwi. Doceniała jego opiekuńczą odpowiedź, ale co ten mężczyzna w ogóle robił na jej ganku… w mokrym kombinezonie?
– Co się dzieje? – spytała.
– Leigh, dlaczego krzyknęłaś? – równocześnie odezwał się Ryan.
– Ty pierwszy – zaproponowała.
Spojrzał na nią z zatroskaniem, po czym powiedział:
– Trening ekipy nurków.
– Zapomniałeś ubrania?
Przebłysk uśmiechu. Co za mężczyzna… wysoki, ciemnowłosy… złowieszczy.
– Wracam tam później. Dlaczego krzyknęłaś?
Nie uzyska żadnych odpowiedzi, dopóki sama nie da mu przynajmniej jednej.
– Nie spodziewałam się nikogo. Przestraszyłeś mnie.
– Brzmiało to bardziej jak przerażenie niż zaskoczenie.
– Czy jesteś teraz ekspertem od krzyków?
– Coś w tym rodzaju.
Nie chciała się tłumaczyć. Jej koszmary z przeszłości należały wyłącznie do niej. On nie musiał wiedzieć, że…
– Przepraszam, że cię wystraszyłem – dodał. – Mieliśmy ćwiczenia niedaleko stąd. Natrafiłem na coś…
Zauważyła, jak zawahał się nad kolejnym słowem. Cokolwiek chciał powiedzieć, musiało to być coś złego.
– Będziemy musieli spędzić trochę więcej czasu z tej strony jeziora i chciałem się upewnić, czy moglibyśmy korzystać z twojego pomostu.
– Oczywiście.