Andrews William

Córki smoka


Скачать книгу

jak została okrutnie zgwałcona. Nie jest w stanie ukryć za pięknym żółtym hanbokiem wstydu. Jest wypisany na jej twarzy, wyziera z głębi oczu.

      – Zgwałcił mnie w najokrutniejszy sposób – kontynuuje. – Przykro mi, że musisz tego słuchać, ale to naprawdę ważne. Na początku kazał mi stanąć przed nim i się rozebrać. Chciał patrzeć, jak to robię. Pomyślałam, żeby odmówić, ale przecież nie tak dawno widziałam, jak bito Jin-sook. Byłam przerażona, więc zrobiłam, co kazał. Stałam tam zupełnie naga i bezbronna. Trzęsłam się ze strachu. Potem powiedział, że mam rozebrać jego. Zaczęłam od butów. Były wypolerowane, błyszczące i bardzo mocno zawiązane. Musiałam rozpiąć jego koszulę, a następnie spodnie. Kazał mi uklęknąć i zdjąć z niego bieliznę. Stanął nade mną, zupełnie nagi, i zmusił, żebym na niego spojrzała. Spodziewał się chyba, że będę go podziwiać. Nigdy wcześniej nie widziałam rozebranego mężczyzny. Czasami wyobrażałam sobie tylko, jak mógłby wyglądać. Marzyłam o tym, żeby uciec i wrócić na wzgórza za naszą farmą, gdzie razem z Soo-hee bawiłyśmy się wśród topoli.

      Staruszka ściska dłonie i kładzie je na stole. Nie spuszcza ze mnie wzroku. Czuję się prawie tak, jakby to mnie oskarżała o gwałt.

      – Potem mnie dotykał. Wszędzie. Chwytał za włosy, twarz, szyję, piersi, brzuch, nogi, miejsca intymne. Wszedł we mnie siłą. Zaczęłam krwawić. Napierał raz za razem. Każde pchnięcie bolało bardziej niż poprzednie. Nie potrafię opisać tych męczarni. To było gorsze od bólu. Bo też i przerażenie, i upokorzenie, i wstyd. Wszystko równocześnie. Pragnęłam śmierci. Próbowałam się opierać, ale on się wtedy tylko śmiał. To był silny mężczyzna, a ja byłam drobną dziewczynką. Do tego był japońskim pułkownikiem.

      Zaciska palce tak mocno, że zaczynam się obawiać, iż zaraz je połamie. Ból widoczny na jej twarzy jest nie do opisania.

      – Jednak to wszystko było niczym w porównaniu do tortury, jaką było patrzenie mu w oczy. Kiedy zamykałam swoje, natychmiast kazał mi je otworzyć. „Patrz na mnie, mała” – rozkazywał. „Otwieraj oczy i patrz na mnie!” Tak więc patrzyłam mu w oczy, a on mnie gwałcił. Czy jesteś w stanie sobie wyobrazić, jak bardzo mnie tym upokorzył?

      – Nie, proszę pani – odpowiadam. – Nie potrafię.

      – Nie założył prezerwatywy – mówi Hong Jae-hee. – Więc kiedy szczytował, poczułam wydzielinę wdzierającą się jak stado larw do każdej komórki mojego ciała. Czułam, jak psuje moje ciało, sprawia, że gniję. Wiedziałam, że on zostanie we mnie na zawsze. Na zawsze. Jak myślisz, co było w tym wszystkim najgorsze?

      – Nie mam pojęcia.

      – Najgorsze było poczucie winy. Byłam taka dumna, uparta, pewna siebie. Ale straciłam to wszystko, gdy pułkownik mnie zgwałcił. Myślałam tylko o rodzicach i o Soo-hee. Obwiniałam się za to, że nie byłam tak posłuszna, jak chciała tego matka. Czułam ogromny wstyd, chociaż nie zrobiłam nic złego, zupełnie nic… To nie ma sensu, prawda?

      – Rzeczywiście – przytakuję – to nie ma żadnego sensu.

      Kobieta znowu kładzie zwinięte dłonie na niskim stole i odwraca się w stronę fioletowego kwiatu w okrągłej szklanej misie. Widzę łzy w kącikach jej oczu.

      – Wiesz, co zrobiłam, kiedy było po wszystkim? Kiedy ze mną skończył i kazał mi wyjść?

      – Nie, proszę pani.

      – Pokłoniłam się i mu podziękowałam – szepcze, kręcąc głową. – Nie potrafię powiedzieć, dlaczego to zrobiłam. Miałam ochotę na niego napluć, nawrzeszczeć, powiedzieć, jak bardzo go nienawidzę. Po japońsku, żeby zrozumiał. Ale musiałam być grzeczna, jak kazała mi matka. Więc mu podziękowałam. Chyba go to zadowoliło.

      Milczymy przez dłuższą chwilę. Powietrze stoi w miejscu. Moja „prawdziwa” babcia, jeszcze niedawno tak pełna godności, wygląda teraz na zupełnie poniżoną. Garbi się i ma spuszczony wzrok, jakby ktoś ją właśnie zmusił do wyznania ohydnej zbrodni. Nie wiem, co powiedzieć. Nigdy nie spotkałam nikogo, kto został zgwałcony. Nigdy nie czułam się nawet zagrożona gwałtem. Jasne, czasami robię się nerwowa, gdy idę w nocy sama pustą ulicą albo gdy napotykam w przejściu jakiegoś podejrzanego typka. Ale to? Nigdy sobie nawet nie wyobrażałam, jak straszliwe piętno może na kobiecie odcisnąć gwałt. Teraz chyba to zrozumiałam – poprzez bolesne przeżycia babci.

      W końcu ból z jej twarzy znika, prostuje się i zadaje pytanie:

      – Ja-young, może chciałabyś spróbować herbaty boricha?

      – Boricha? Wspomniała pani o tym w swojej historii. Zastanawiałam się, jak smakuje.

      Hong Jae-hee lekko się zachmurza.

      – Amerykanie sądzą, że wszyscy Koreańczycy piją tę samą herbatę co Chińczycy i Japończycy. Wielu jednak woli herbatę z prażonego jęczmienia. Musisz koniecznie spróbować.

      – Oczywiście. Dziękuję bardzo.

      Staruszka stawia czajnik na kuchence i wrzuca do środka coś, co wygląda jak garść czarnej herbaty. Wyjmuje z kredensu dwie filiżanki i nakrywa do stołu. Porusza się z gracją, a jej hanbok szeleści delikatnie przy każdym ruchu.

      – Lubię mocną – mówi. – Nie smakowała mi, gdy byłam dzieckiem, ale teraz jest inaczej. Wśród młodych zapanowała moda na picie kawy na wzór amerykański. Nie lubię kawy. Nie ma nic wspólnego z Koreą. Wygląda na to, że jestem tradycjonalistką. Uważam, że Korea powinna trzymać się tradycji. A ty jak sądzisz?

      – Zgadzam się.

      – Ja-young, ile właściwie wiesz o naszej kulturze?

      – Nie za wiele – przyznaję.

      – Powinnaś lepiej poznać ten kraj. Owszem, wychowałaś się w Ameryce, ale bardzo ważna część ciebie jest tutaj – oświadcza, stukając palcem w blat. – Nie możesz od tego uciec.

      Nie mogę od tego uciec? A może bym chciała? Chyba wolę pozostać typową Amerykanką. Jak moi przyjaciele z przedmieść. Ale kiedy zostaję sama i patrzę w lustro, widzę kogoś innego od nich. Kobieta w lustrze jest Koreanką. Widać to po jej twarzy, oczach i włosach. Kto wie, może ma to też we krwi.

      Czajnik zaczyna cicho gwizdać. Pani Hong przynosi go do stołu i nalewa napój do filiżanek przez sitko. Przyjemny aromat wypełnia pomieszczenie. Popijam herbatę, jest bardzo mocna i gorzka. W niczym nie przypomina słabej herbatki, którą dostawaliśmy podczas wycieczki. Powoli się uspokajam.

      – Jak ci się podoba moja historia? – pyta pani Hong znad filiżanki.

      Brzmi to tak, jakby opowiedziała mi przed chwilą zabawną przygodę z dzieciństwa. Ja natomiast wciąż dochodzę do siebie i nagła zmiana w jej zachowaniu zwyczajnie mnie przeraża. Zaczynam się zastanawiać, czy aby na pewno wszystko z nią w porządku. Ale w zasadzie jak ma być po tym, co przeszła?

      – Jest… straszna – stwierdzam.

      Na zewnątrz wieje, przez okno wpadają lekkie podmuchy wiatru. Upał jest nieco mniej dokuczliwy. To zasługa wiatru czy herbaty? Jae-hee patrzy na mnie uważnie. Wyczuwam, że zaczyna wątpić, czy dobrym pomysłem było oddanie mi grzebienia. Nie chcę jej zawieść, dlatego zachęcam:

      – Niech pani mówi dalej. Proszę dokończyć swoją historię.

      Uśmiecha się, ale spojrzenie ma poważne.

      – Dopiero zaczęłam!

      Stawia filiżankę na stole, a dłonie kładzie na udach.

      – Dzień po tym, jak pułkownik mnie zgwałcił, nadeszli żołnierze. Szybko nauczyłam się, co robić. Byłam ianfu – kobietą do towarzystwa. Nauczyłam się też pewnej sztuczki. Zanim mężczyzna mnie zgwałcił, sprawdzałam, jak wygląda