Aurora Belle

Raw


Скачать книгу

spać z myślą, że ta noc będzie nocą, w czasie której się połączymy. Psychicznie i fizycznie. I nie mogłam się doczekać.

      Sęk w tym, że Twitch się nie pojawił.

      Obudziłam się następnego ranka sama. Gdy uniosłam głowę, zobaczyłam, że druga część łóżka jest nietknięta.

      Zabolało mnie to. Choć to irracjonalne, to i tak zabolało.

      W piersi mnie kłuło. Instynktownie wiedziałam, że nasz wspólny czas dobiegł końca.

      Co sprowadza nas do dzisiejszego paskudnego dnia. Jestem przekonana, że nieustannie mam obrażoną minę oraz ściągnięte brwi. Pewnie wyglądam jak dziesięciolatka, która nie dostała cukierka.

      Co jest słabe, bo chcę tego cukierka. Zrobiłabym wszystko, żeby go dostać. Chcę, by cukierek sprawił, że będę wykrzykiwać jego imię, kiedy będziemy ze sobą po raz pierwszy.

      Chcę tego cholernego cukierka. Mam ochotę skatalogować i ułożyć w porządku alfabetycznym wszystkie piękne tatuaże, które u niego widziałam i te, których nie widziałam. Czuję się z nim związana w sposób, którego nie potrafię wyjaśnić. Sprawia, że czuję się chroniona. Przed wszystkim. W głębi duszy wiem, że nie pozwoliłby nikomu mnie skrzywdzić.

      Po prostu by na to nie pozwolił.

      A teraz cukierek zniknął. A ja właśnie potrzebuję dawki cukru.

      I co tu zrobić.

      Odchylam się z westchnieniem na biurowym krześle. Mam nadzieję, że czas będzie łaskawy i minie szybko.

      W przeciwnym razie mogę oszaleć.

      Budzę się gwałtownie, czując mrowienie na karku.

      Uniósłszy głowę, siadam i patrzę, jak oddala się ode mnie wielki cień.

      Ogarnia mnie strach.

      – Twitch?

      Zatrzymuje się w pół kroku, odwraca powoli, po czym wraca do sypialni. Gdy mój wzrok przyzwyczaja się do ciemności, patrzę, jak mnie obserwuje.

      – Nie wróciłeś – szepczę.

      Już całkiem rozbudzona zdaję sobie sprawę z tego, jak żałośnie muszę brzmieć, błagając swojego stalkera/obrońcę, by spał ze mną już zawsze.

      Przez dłuższą chwilę przygląda mi się uważnie w słabym świetle.

      – Potrzebujesz mnie, żeby zasnąć? – pyta ostro.

      Cholera.

      Powiedział to w sposób, który sugeruje, że nie o samo spanie mu chodzi.

      – Tak.

      Sutki sztywnieją mi pod jego spojrzeniem. Niemal robi krok do przodu, ale się powstrzymuje. Sięga do kieszeni, wyciąga kilka cukierków, a potem wrzuca je sobie do ust.

      – Pieprzę się tylko w jeden sposób – mówi cicho, ssąc je.

      Brzmi tak wulgarnie, że aż rozchylam usta z sapnięciem.

      Zbliża się, nie odrywając ode mnie wzroku.

      – To brudny sex. – Obserwując moją reakcję, dodaje: – A tego rodzaju brudu – nabiera powietrza, a potem je wypuszcza – nie da się zmyć.

      Powiedz mu dobranoc i zapomnij o sprawie.

      – P-pokaż mi – jąkam.

      Oszalałaś?!

      Mruży brązowe oczy, marszcząc brwi. Najwyraźniej nie takiej odpowiedzi się spodziewał.

      – Chyba nie wiesz, co mówisz. – Przełykam z trudem ślinę, a on opiera się o komodę. – Jeśli w trakcie zmienisz zdanie, nie przestanę. A ostatnim, czego mi trzeba, jest kobieta krzycząca, że ją zgwałciłem.

      Zamykam oczy z nadzieją, że nie dostrzega mojego drżenia. Zmuszam się, by je otworzyć, gdy mówię cicho:

      – Chcę tego.

      Prostuje się, a na jego twarzy pojawia się obojętność.

      – Błagaj.

      O Boże, co? Poważnie? Każ mu się wynosić!

      – Proszę – mówię to zbyt cicho, zagłusza mnie wyjący za oknem wiatr.

      Wstyd mi za siebie, że tego chcę. Sam ostrzega, że nie pieprzy się łagodnie. To powinno mnie odstraszyć.

      Powoli wkłada rękę do kieszeni, kręcąc głową.

      – Nie, Alexa. To za mało. – A potem odwraca się do wyjścia.

      Siedzę w łóżku czerwona niczym piwonia.

      Czy poważnie właśnie zostałam spławiona przez swojego stalkera? Co tu się odpierdala?

      Moje ciało nie przyjmuje odpowiedzi odmownej, wyskakuję z łóżka i pędzę korytarzem, by dopaść Twitcha przy drzwiach. Właśnie je otworzył. Zamykam je z trzaskiem.

      Muszę się dość mocno krzywić, bo unosi brwi. Przygląda mi się, a ja warczę:

      – Nie możesz tego zrobić, Twitch. Nie zachowuj się jak dupek! Nie dałeś mi szansy, żebym…

      – Dałem ci szansę, kiedy kazałem ci błagać – przerywa mi.

      Szczęka mi opada.

      – To był test?

      Wzrok mu nieco łagodnieje.

      – Nie. Po prostu tak lubię. A jeśli cię to nie kręci, to trudno. Albo dasz mi kontrolę, albo – wzrusza ramionami – nic z tego.

      Nie wiem, co robić. Czy ryzykuję właśnie, że mu się oddaję całkowicie? Choćby na jedną noc?

      Po raz kolejny wyciąga rękę ku klamce, ale strącam ją biodrem.

      – Zrobię to. Zrobię wszystko, co powiesz.

      – Pokaż mi, jak bardzo tego chcesz.

      Policzki oblewa mi rumieniec.

      Oblizując wargi, pochylam się w jego stronę, ale łapie silnie mój podbródek. Marszczy brwi, po czym łagodnie udziela mi reprymendy:

      – Nie możesz mnie pocałować, dopóki ci nie pozwolę.

      Również marszczę brwi.

      W takim razie jak mam mu pokazać…

      Otwieram szeroko oczy i przełykam głośno ślinę. Usta mu drgają, gdy orientuje się, że załapałam.

      Zamykam oczy, a następnie klękam powoli, przytrzymując się drzwi. Gdy jestem już na kolanach, drżącymi dłońmi sięgam do jego paska. Nie jestem pewna, dlaczego to robię, ale patrzę na niego, milcząco pytając o zgodę. Jego wzrok łagodnieje, kładzie rękę na mojej głowie i lekko gładzi włosy.

      Zgoda.

      Nieco odważniejsza rozpinam mu pasek oraz spodnie, po czym opuszczam dżinsy, ciągle na niego patrząc. Pocieram go przez chwilę przez materiał bokserek. Wciąga powietrze. Nabieram pewności siebie.

      Sięgam do bielizny i wyciągam go.

      Wytrzeszczam oczy.

      Słodki Jezu!

      Patrzę na Twitcha szeroko otwartymi oczami. Przeszywa mnie spojrzeniem.

      – Spraw, żebym tego chciał.

      Trzymam w lekko drżącej dłoni jego częściowo twardego fiuta i nie bardzo wiem, co z nim zrobić. Nigdy wcześniej nie byłam z mężczyzną, który miałby tam kolczyk. Układa się pionowo, jedna srebrna kulka spoczywa na wrażliwej dolnej części, a druga na czubku penisa.

      Jest gruby. Jest długi. Jest gładki.

      Jest