Aurora Belle

Raw


Скачать книгу

pojawia się troska, ale szybko ją maskuje. Klaszcze w dłonie, otwiera lodówkę, wręcza mi mleko i rozkazuje:

      – Do roboty, kobieto! Czekamy na kakao à la Lexi.

      Między innymi dlatego kocham Nikki. Zna mnie na tyle dobrze, by wiedzieć, że porozmawiam z nią, gdy będę gotowa. A nie mamy przed sobą tajemnic.

      Dlaczego więc zastanawiam się, jak skłamać, by wyjaśnić stan swojej twarzy?

      Odsuwam na bok tę myśl i zabieram się za robienie swojego popisowego napoju. Wlewam do kubków parujące, gorące dobro. Kładę na tacy kakao oraz ciastka i idę z nimi do salonu, gdzie odkładam tacę na stolik.

      Dave, nie patrząc na mnie, sięga po kubek. Automatycznie przykłada go do ust i upija łyk. Potem drugi, trzeci oraz czwarty. Dopiero wtedy wraca do życia.

      – Cholera, dziewczyno. Nikt nie robi takiego kakao jak ty.

      Uśmiecha się lekko, a kiedy unosi wzrok, na jego twarzy pojawia się zaskoczenie.

      – Co ci się stało?

      Kłamię niczym zawodowiec, wzruszając lekko ramionami:

      – Potknęłam się na ostatnim schodku i pocałowałam beton. – Sapie, na co ja dodaję: – Średnio zabawne.

      Dave chichocze.

      – Cholera, Lex. Tylko tobie mogło się przytrafić coś takiego. Prawdziwa z ciebie łamaga.

      Rozciągam w uśmiechu poranione wargi, zerkając na Nikki. Mruży oczy, przez co tracę pewność siebie. Odwracam na chwilę wzrok i biorę swój kubek.

      – No dobrze. Moim zdaniem najpierw powinniśmy się zastanowić, jak Dave ma powiedzieć Philowi, że chce, by z powrotem się do niego wprowadził.

      Dave uśmiecha się tak ciepło, tak szeroko, że nagle dociera do mnie, że ja również mam ludzi, z którymi mogę porozmawiać o swoich problemach. Zamieram na tę myśl.

      Ludzie, z którymi mogę porozmawiać.

      Porozmawiać.

      Porozmawiać z nimi.

      Porozmawiać z nimi o nim?

      Nie zrozumieją.

      Nie chcę, żeby zrozumieli.

      Twitch jest mój. Tylko mój. I na razie chcę, żeby tak zostało.

      Tej nocy otwieram oczy.

      Rozszerzają się, kiedy ogarnia mnie niepokój.

      A potem łagodnieją, gdy uśmiecham się sennie.

      Opiera lekko rękę na moim biodrze, zachowując dystans.

      Zamykam oczy i słucham jego spokojnego oddechu, gdy śpi.

      Zanim zasypiam, myślę jeszcze: „wrócił”.

      Gdy budzę się następnego ranka, Twitcha przy mnie nie ma. Znowu. Ale to już mnie nie zaskakuje, więc nie przejmuję się tak bardzo.

      Coraz mniej myślę o tamtej nocy, a coraz więcej o moim wybawcy.

      Moim zdystansowanym wybawcy.

      Dociera do mnie, że celowo wychodzę na lunch do parku, bo mam nadzieję, że go zobaczę. I tak też jest i dzisiaj. Po kręgosłupie przebiega mi dreszcz rozpoznania, unoszę głowę, a wtedy go tam dostrzegam.

      Dziś jest jednak inaczej niż zwykle. Jest inaczej, bo nie ma na głowie kaptura.

      Gdy macham mu ręką z uśmiechem, czuję się, jakbym walnęła się ręką w czoło. Zawstydzona opuszczam szybko dłoń i patrzę, jak odwraca się, żeby szybko odejść.

      Dostrzegam jednak uśmiech, który stara się ukryć.

      Przygryzam wargę, by powstrzymać mój własny, po czym po raz kolejny wystawiam twarz do słońca.

      Wyrwana ze snu, rozglądam się zdezorientowana. Wyczuwając ciałem coś ciepłego, oddycham głęboko. Dociera do mnie jego zapach..

      Uwielbiam go.

      Wtulając nos w jego szyję, czuję, jak porusza się w odpowiedzi i wyraźnie waha. Wstrzymuję oddech, a potem kładę dłoń na jego zakrytej koszulką klatce piersiowej. Nadal wyczuwam wahanie. Udając, że śpię, przerzucam nogę przez jego nogę i czuję, jak trzęsie się od bezgłośnego śmiechu.

      Chcę, żeby mnie w końcu objął. By mocno mnie przytulił. Tak naprawdę pragnę, żeby wykonał jakiś ruch.

      Ale nie robi tego.

      – Śpij dalej – mruczy.

      Nie jestem w stanie walczyć dłużej z uśmiechem.

      – Słodkich snów, Twitch.

      Powieki mi opadają. Przegrywam walkę ze snem, a mój upór jest tylko po to, by zapamiętać, jak to jest czuć przy sobie jego ciało.

      Minęły trzy dni i każdy wyglądał tak samo. Co jest świetne, bo dzięki rutynie czuję się bezpiecznie. Jestem dzięki niej mniej nerwowa. Mój rozkład dnia wygląda mniej więcej tak:

      • Budzę się sama.

      • Czuję, jak Twitch obserwuje mnie w czasie lunchu. Czasem go na tym przyłapuję, czasem nie.

      • Wracam do domu, dostaję lekkiej paniki na parkingu.

      • Kładę się sama do łóżka. Budzę się w nocy w ramionach Twitcha.

      I właśnie w tym momencie jestem teraz.

      W ramionach Twitcha.

      Dziś jest jednak nieco inaczej. Dziś wszedł ze mną pod kołdrę i zdjął T-shirt.

      Moja głowa spoczywa na jego nagiej piersi, tulę go jak misia, nasze nogi są splecione. Gdy wyczuwa, że się budzę, przesuwa dłonie na moje plecy. Sunie palcami po ramieniu.

      – Wszystko gra? – pyta.

      Zastanawiam się przez chwilę. Czy wszystko gra?

      Biorąc pod uwagę, że czuję ogień między nogami, a sutki mam tak twarde, że można by ciąć nimi szkło, powiedziałabym, że tak.

      Pocieram policzek o jego pierś i wdycham głęboko jego zapach.

      – Tak.

      Jego palce zamierają na moich plecach, a uścisk się rozluźnia, gdy śpiącym głosem nakazuje:

      – Śpij.

      Ściskam go przez chwilę, po czym odprężam się.

      Twitch nie mówi zbyt wiele. Nie musi. Jego ciało mówi za niego. I podoba mi się to, co mówi.

      Zastanawiam się, czy pozwoli mi siebie zatrzymać.

      IV

      Lexi

      Ten dzień oficjalnie stał się dniem do powtórki.

      Znacie ten męczący i wyczerpujący rodzaj dni, ten, kiedy wszystko i wszyscy was irytują? Taki właśnie miałam dzień.

      Dlaczego nazywam go dniem do powtórki?

      Bo chciałabym móc wcisnąć „cofnij” i przeżyć go od nowa.

      Wszystko zaczęło się wczoraj wieczorem. Szykowałam się do łóżka nieco dłużej niż zwykle. Ogoliłam nogi, posmarowałam się balsamem i włożyłam zwykłą, choć kusą piżamę, zamiast swojej ulubionej z Elmem. Popsikałam się dezodorantem oraz perfumami i ułożyłam włosy. Kiedy już uznałam, że wyglądam jak ktoś, kogo chciałoby się pocałować, przejrzałam się ostatni