– mruczy, spuszczając wzrok.
Ogarniają mnie ulga i radość.
Gdy robi krok w przód i pada na niego światło księżyca, zamieram. Na jego policzku widnieje dziura.
Przełykam z trudem ślinę, starając się nie zwymiotować.
Wyciągam gazę oraz płyn antyseptyczny, ostrzegając:
– Może zapiec.
Ale gdy dotykam jego rany, ani drgnie. Nawet na chwilę nie odrywa ode mnie wzroku.
Naklejam mu plaster na policzku. Nie jest za bardzo pomocny. Rana jest zbyt duża. Ale on i tak mówi:
– Dzięki.
Podskakuję, gdy słyszę kolejny hałas. Patrzę w jego brązowe oczy, po czym szepczę nagląco:
– Muszę iść. Zobaczymy się niedługo, Antonio.
Wlepia wzrok w ziemię.
– Nie. Nie zobaczymy.
I mówił prawdę.
Już nigdy więcej go nie widziałam.
I
Lexi
Pukanie do drzwi nie cichnie.
Wciskam się mocniej w materac i nakrywam szczelniej kołdrą. Czuję, że ciągle jeszcze jestem na granicy snu i jawy.
Puk, puk, puk.
– Alexa, wyłaź z łóżka! Zapomniałaś, jaki dziś dzień? – To chyba Drew.
Gwałtownie otwieram oczy i wzdycham.
– Cholera. – Wyskakuję spod kołdry jak poparzona. – Cholera!
Biegnę korytarzem do drzwi, odblokowuję zamek, po czym otwieram je. Po drugiej stronie stoi poirytowany Drew. Gdy zauważa, w jakim stroju otwieram mu drzwi, aż rozdziawia usta.
– Cholera! – wołam ze zmarszczonymi brwiami, spuszczając wzrok.
Nie lubię ubierać się zbyt grubo do łóżka. Zwykle śpię w koszulce na ramiączkach i w samych majtkach. Kiedy biegnę z powrotem do swojego pokoju, słyszę podśmiewanie się Drew.
– Śmiej się do woli, Drew! Dostaniesz za swoje.
Drew to kolega z pracy. Zapomniałam – kurwa, zapomniałam – że dziś rano mieliśmy jechać do sądu.
Przeprowadziłam się ze Stanów do Australii, kiedy miałam osiemnaście lat. Moja zastępcza matka opiekowała się mną, odkąd skończyłam szesnaście, a kiedy zdrowie zaczęło jej szwankować, chciała się przeprowadzić tutaj, żeby być bliżej rodziny. Jako że urodziła się w Australii, właśnie ten kraj był celem jej podróży. Zrozumiałam wtedy, że nasze wspólne chwile dobiegają końca. Ja zostanę, a ona wyjedzie.
Jednak wszystko potoczyło się zupełnie inaczej.
Przez wiele dni chodziła przygnębiona swoim nieuchronnie zbliżającym się wyjazdem, aż w końcu stwierdziła:
– Musisz spakować swoje rzeczy do pudeł, żeby dotarły przed nami. Ze sobą weź tylko walizkę z ubraniami. Nie będę się spieszyła z ich wysyłaniem zbyt wcześnie, ale chciałabym, żeby już na nas czekały, kiedy dotrzemy na miejsce.
Spojrzałam na nią oszołomiona.
Że co?
Mama posmutniała, widząc moje zaskoczenie.
– Nie chcesz jechać ze mną?
Mrugając przez moment, wydałam z siebie radosny krzyk. Po chwili byłam już przy niej.
– Tak! Tak! Chcę, mamo!
I taki był koniec moich obaw, że zostanę w Stanach sama.
Rozbieram się, spryskuję dezodorantem przez dobrych trzydzieści sekund, po czym odrzucam go na bok i zaczynam rozglądać się za jakimś przyzwoitym ubraniem. Decyduję się na białą koszulę z długim rękawem, którą wkładam w czarne spodnie, a do tego dodaję cienki, czarny pasek.
Zdecydowanie wyglądam jak laska z sądu.
Nakładam buty na niskim obcasie, przecieram powieki, by pozbyć się resztek snu, po czym rozpuszczam włosy, rozczesując je przy tym palcami. Spoglądam na siebie w lustrze.
Nie jest źle. Mogło być o wiele gorzej.
Kiwam głową z aprobatą, ściągając wargi.
Będzie musiało wystarczyć. Na nic więcej nie mam czasu.
Gdy wychodzę z pokoju, Drew odwraca się i kolejny raz obrzuca mnie wzrokiem. Otwiera jeszcze szerzej swoje niebieskie oczy.
– Poważnie, zrobiłaś to wszystko – wskazuje dłonią na moje ciało – w mniej niż piętnaście minut?
Ruszając do kuchni po torebkę, przytakuję.
Potrząsa głową z niedowierzania.
– Będę musiał poważnie porozmawiać ze swoją dziewczyną. No naprawdę. Komu trzeba dwóch godzin na przygotowania przed wyjściem do kina?
Faktycznie długo.
Wreszcie udaje mi się zlokalizować torebkę oraz teczkę z aktami. Wracam do Drew.
– Nie zaczynaj niczego, co może się obrócić przeciwko tobie. Ona przygotowuje się tyle czasu tylko dlatego, że chce ładnie dla ciebie wyglądać.
Krzywi się, gdy idziemy do drzwi.
– Wolę ją bez tego całego gówna na twarzy.
Zatrzymuję się, kładę rękę na biodrze i przechylam głowę.
– A powiedziałeś jej o tym?
Drew marszczy się z oburzeniem.
Tak, jak myślałam. Nie mówił.
Unoszę brwi, celując w niego palcem.
– Musisz jej powiedzieć.
Wychodzimy z mojego mieszkania, po czym kierujemy się do samochodu. W drodze do sądu Drew pyta:
– Wiesz, co masz mówić?
Kiwam głową.
– To prosta sprawa. Wchodzimy i wychodzimy. Tahlia potrafi zadbać o siebie lepiej, niż robią to jej rodzice. Poza tym ma siedemnaście lat. Jeśli chce się usamodzielnić, myślę, że ma na to duże szanse. Nie jest już przecież trzynastolatką. Ma siedemnaście lat, a w wieku piętnastu opuściła dom, znalazła pracę oraz mieszkanie. Sama. Jest odpowiedzialna i… – Odwracam się do Drew, po czym dodaję z uśmiechem: – Jest taką miłą dziewczyną. Uroczą i czarującą. Myślę, że uda jej się wyrwać z systemu.
Drew z uśmiechem kieruje wzrok na ulicę.
– Mamy zwycięstwo w kieszeni.
Na mojej twarzy pojawia się pełen zadowolenia uśmiech.
– Wiem.
I już nie mogę się doczekać.
Gdy tylko wchodzimy do sądu, porzucam swój pokerowy wyraz twarzy i spieszę do Tahlii.
– Gratulacje, skarbie!
Śmieje się cicho, pozwalając się przytulić. Trzymam ją mocno, nie przestając się uśmiechać.
Kocham swoją pracę.
– Dziękuję – mruczy w moją koszulę. – Naprawdę. Bardzo dziękuję.
Odsuwam się, zakładam jej włosy za ucho, po czym mówię:
– Cała przyjemność po mojej stronie. – Puszczam ją. – No dobrze, to teraz jesteś wolna i możesz robić, co tylko zechcesz. Ale nie myśl sobie, że zachęcam cię do zarywania