list. Biała koperta była troszkę mokra na brzegach, a w dodatku widać było na niej parę dość głębokich zadrapań. Ale dlaczego koperta była wilgotna? Przecież od wielu dni nie padało.
Przeczytała mały arkusik:
Czy wierzysz w przeznaczenie?
Czy choroba jest karą bogów?
Jakie siły rządzą biegiem historii?
Czy wierzy w przeznaczenie? Nie, doprawdy, nie była tego wcale taka pewna. Ale zna wielu ludzi, którzy w nie wierzą. Na przykład koleżanki z jej klasy czytają horoskopy w tygodnikach.
A jeśli one wierzą w astrologię, to znaczy, że wierzą również w przeznaczenie, bo przecież astrologowie uważają, że pozycja gwiazd na niebie może powiedzieć coś o życiu człowieka tu, na Ziemi.
A jeśli ktoś uważa, że czarny kot przebiegający drogę przynosi nieszczęście, to chyba wierzy w przeznaczenie? Im dłużej się nad tym zastanawiała, tym więcej przykładów wiary w przeznaczenie przychodziło jej do głowy. Dlaczego na przykład mówi się „odpukać w niemalowane drewno”? I dlaczego piątek trzynastego uznano za nieszczęśliwy dzień? Zofia słyszała, że w wielu hotelach nie ma pokoi numer 13. Pewnie dlatego, że ludzie często bywają przesądni.
Przesąd. Czy poza wszystkim nie jest to dziwne słowo? Jeśli ktoś wyznaje chrześcijaństwo lub islam, to nazywa się to po prostu „wiara”. Ale jeśli wierzy się w astrologię lub w piątek trzynastego, natychmiast mowa o przesądach!
Kto ma prawo nazywać wiarę innych ludzi przesądami?
W każdym razie Zofia była pewna jednego: Demokryt nie wierzył w przeznaczenie. Był materialistą. Wierzył jedynie w atomy i próżnię.
Zofia próbowała zastanowić się nad pozostałymi pytaniami.
„Czy choroba jest karą bogów?”. Dzisiaj nikt już chyba tak nie myśli? Przyszło jej jednak do głowy, że wiele osób uważa, że modlitwa do Boga o wyzdrowienie pomaga, a w takim razie muszą oni także wierzyć, że Bóg macza palce w sprowadzaniu choroby i decyduje o tym, kto będzie chory, a kto zdrowy.
Trudniej było odnieść się do ostatniego pytania. Zofia nigdy nie zastanawiała się, co steruje biegiem historii. Chyba ludzie? Gdyby historią kierował Bóg albo przeznaczenie, to wówczas ludzie nie mieliby wolnej woli?
Wolna wola naprowadziła Zofię na coś innego. Dlaczego miałaby pozwolić na to, by tajemniczy filozof bawił się z nią w kotka i myszkę? Dlaczego sama nie miałaby napisać do filozofa? On czy ona na pewno wsunie kolejną dużą kopertę do skrzynki albo nocą, albo jutro przed południem. Tak, tak, i wtedy znajdzie jej list.
Zofia zabrała się do dzieła. Bardzo trudne wydało jej się pisanie do kogoś, kogo nigdy w życiu nie widziała. Nie wiedziała nawet, czy filozof jest mężczyzną czy kobietą, czy jest stary, czy młody. Poza tym mógł to przecież być ktoś, kogo znała.
Dość szybko jednak udało jej się ułożyć niedługi liścik:
Wielce Szanowny Filozofie!
Bardzo sobie cenimy okazaną nam łaskawość i korespondencyjny kurs filozofii. Niepokoi nas jednak fakt, że nie wiemy, kim Pan albo Pani jest. Dlatego prosimy o podanie nam pełnego imienia i nazwiska. W zamian serdecznie zapraszamy do nas do domu na filiżankę kawy, najchętniej w porze, kiedy nie będzie mamy. Mama jest w pracy od siódmej trzydzieści do siedemnastej codziennie od poniedziałku do piątku. Ja jestem uczennicą i w tych samych dniach jestem zajęta od rana, ale oprócz czwartków wracam do domu kwadrans po drugiej. Poza tym umiem zaparzyć naprawdę dobrą kawę. Z góry dziękuję.
Z wyrazami szacunku
pilna uczennica,
Zofia Amundsen, 14 lat
Na samym dole kartki dopisała: „Uprasza się o odpowiedź”.
Zofia uznała, że list jest nazbyt uroczysty. Niełatwo jednak dobrać odpowiednie słowa, kiedy pisze się do kogoś, kto właściwie nie ma twarzy.
Włożyła kartkę do różowej koperty i zakleiwszy ją, napisała na wierzchu: „Do Filozofa”.
Problemem pozostawało, jak zostawić kopertę, tak by matka jej nie znalazła. Po pierwsze, Zofia musiała wstrzymać się z umieszczeniem koperty w skrzynce na listy aż do powrotu matki z pracy. Zarazem będzie musiała pamiętać, by zajrzeć do skrzynki następnego dnia rano, zanim przyniosą gazetę. Jeśli w ciągu wieczora albo nocy nie nadejdzie następna przesyłka, będzie zmuszona zabrać różową kopertę.
Dlaczego wszystko musi być tak skomplikowane?
Tego wieczora, pomimo że był piątek, Zofia wcześnie poszła do swego pokoju. Matka próbowała skusić ją pizzą i telewizyjnym kryminałem, ale Zofia powiedziała, że jest zmęczona i ma ochotę poczytać w łóżku. Kiedy matka siedziała wpatrzona w ekran telewizora, dziewczynce udało się niepostrzeżenie wymknąć z domu i wrzucić liścik do skrzynki.
Mama najwyraźniej niepokoiła się o nią. Od chwili, gdy zaistniał problem dużego królika i cylindra, rozmawiała z Zofią w zupełnie nowy sposób. Zofia nie chciała denerwować matki, ale musiała przecież być teraz u siebie w pokoju, by obserwować skrzynkę.
Kiedy matka weszła na górę około jedenastej, Zofia siedziała przy oknie, wpatrzona w uliczkę.
– Nie wpatrujesz się chyba przez cały czas w skrzynkę na listy? – zapytała matka.
– Patrzę na to, na co mam ochotę.
– Chyba naprawdę jesteś zakochana, Zosiu. Ale jeśli on ma zamiar przynieść następny list, to na pewno nie w środku nocy.
Fuj! Zofia nie mogła znieść tego nudnego gadania o miłości. Ale dobrze, niech mama raczej myśli, że to coś takiego.
Matka pytała dalej:
– Czy to on powiedział ci o króliku i cylindrze? Zofia kiwnęła głową.
– Posłuchaj… On… on się chyba nie narkotyzuje?
Zofii zrobiło się naprawdę przykro. Nie mogła pozwolić, by matka tak się tym denerwowała, choć prawdę powiedziawszy to strasznie głupio sądzić, że ciekawe myśli muszą od razu mieć coś wspólnego z narkotykami. Dorośli czasami zachowują się naprawdę jak wariaci.
Odwróciła się do matki i oświadczyła:
– Mamo, obiecuję ci, że nigdy czegoś takiego nie spróbuję… I on też nie bierze narkotyków. Za to interesuje się filozofią.
– Czy jest starszy od ciebie?
Zofia pokręciła głową.
– W tym samym wieku?
Pokiwała.
– I interesuje się filozofią?
Zofia jeszcze raz pokiwała głową.
– Na pewno jest bardzo miły, kochanie. A teraz myślę, że powinnaś spróbować zasnąć.
Ale Zofia jeszcze przez kilka godzin siedziała wpatrzona w uliczkę. Około pierwszej była już tak śpiąca, że powieki same opadały jej na oczy. Już postanowiła się położyć, kiedy nagle zauważyła jakiś cień wyłaniający się z lasu.
Na dworze było prawie całkiem ciemno, ale jeszcze na tyle widno, by mogła dostrzec zarys ludzkiej postaci. To był mężczyzna, i w dodatku niemłody. W każdym razie na pewno nie w jej wieku! Na głowie miał beret albo coś podobnego.
W pewnej chwili wydało jej się, że podniósł głowę i spojrzał na dom, ale w pokoju Zofii nie paliło się żadne światło. Mężczyzna skierował się prosto do skrzynki i wsunął do niej dużą kopertę. W tym momencie dostrzegł list Zofii. Włożył rękę głębiej i wyciągnął go. W następnej chwili już zmierzał z powrotem do lasu. Przebiegł kilka