na pokład! – wrzasnął Enrique. Ostatnią rzeczą, jakiej potrzebował, to żeby Marcus pociągnął za spust i zrobił mu dziurę w brzuchu.
– Co tam się dzieje? – zapytał Marcus.
– Mieszkańcy Corinair się buntują – odpowiedział Enrique.
– Bez żartów. O co im chodzi?
– Nie wiem i nie obchodzi mnie to – odparł Enrique. – Mam rozkaz zabrać ten prom z powrotem na „Aurorę”, więc odpal go i ruszajmy.
– A gdzie jest pilot? – zapytał Marcus.
– Patrzę na niego.
Marcus obejrzał się za siebie, jakby się spodziewał, że zobaczy tam jeszcze kogoś.
– Mówisz poważnie?
– Księżniczka rebeliantów powiedziała, że umiesz tym latać. Miała rację?
– Kto? Co? No tak, jeślibym musiał…
– Niestety, musisz. Nie wiemy, jak długo ochrona będzie w stanie utrzymać tłum pod kontrolą.
Marcus jęknął, odwrócił się i skierował do kokpitu.
– Sprawdźcie otoczenie promu, żeby się upewnić, czy nie ma żadnych przeszkód, i możemy spokojnie wystartować – polecił Enrique dwóm żołnierzom. – Ale zróbcie to szybko. Chcę od razu oderwać się od ziemi.
Zgodnie z rozkazem marines wybiegli przez tylną rampę, a Enrique obrócił się, by dołączyć do Marcusa w kokpicie.
Marcus opadł na fotel pilota i włączył sekwencer automatycznego startu. Silniki zostały uruchomione, a niskie wibracje zaczęły się przenosić przez stary kadłub, gdy następowało włączanie reaktora oraz turbin powietrznych. Spoglądając na kontrolki, wymamrotał coś do siebie, próbując sobie przypomnieć, co właściwie widzi.
– Umiesz tym latać, prawda? – Enrique zauważył niepewność pilota.
– Tak, ale…
– Ale co?
– Ale niezbyt dobrze, rozumiesz?
– Możesz nas zabrać z powrotem na „Aurorę” czy nie? – zapytał Enrique.
– Jasne, mogę cię zawieźć z powrotem – odparł Marcus. – To jest ta łatwa część. Martwię się o lądowanie.
Marcus spojrzał na Enrique, który wlepił w niego wzrok.
– Przestań tak na mnie patrzeć – zaprotestował pilot. – I powiedz swoim chłopakom, żeby wrócili do środka, zanim to coś wystartuje bez nich.
Chwilę później marines wrócili na pokład. Tylna rampa wejściowa podnosiła się powoli, podczas gdy prom zaczął już startować.
– O w mordę! – zawołał jeden z marines siedzących z tyłu. Gdy prom startował, żołnierz nacisnął przycisk, zatrzymując rampę w pozycji półotwartej, aby móc się lepiej przyjrzeć sytuacji na zewnątrz. Dzięki temu zauważył kolejne ogniska zamieszek poza terenem portu kosmicznego.
– Sir! – zawołał. – Widzi pan to?
Gdy prom minął ogrodzenie zabezpieczające i zaczął się wznosić, Enrique spojrzał na miejsce, które wskazywał żołnierz. Po niecałej minucie statek znalazł się zbyt wysoko, by dało się dostrzec jakiekolwiek szczegóły, ale na podstawie tego, co udało się zobaczyć, można było wywnioskować, że rozruchy miały miejsce w całym mieście.
– Ci ludzie są szaleni! – wykrzyknął.
– No cóż, oni chyba bardzo łatwo się rozgrzewają, jeśli wiesz, co mam na myśli – rzekł Marcus.
Na panelu zaświeciła się czerwona kontrolka, przyciągając uwagę pilota.
– Co się dzieje? – zapytał Enrique, zauważając ponury wyraz twarzy Marcusa.
– Powiedz swoim chłopakom, żeby szybko zamknęli właz, bo powietrze się rozrzedzi.
***
Nathan musiał trzymać się mocno, gdy transportowiec przelatywał nisko nad ruinami miasta, lawirując między budynkami, które jeszcze istniały. Jak na tak niezgrabnie wyglądający statek powietrzny, był niezwykle zwrotny, ponieważ czasem leciał do tyłu, od czasu do czasu podskakiwał i opadał, a także przemieszczał się na boki. Jak zauważył Nathan, nie wybierali najkrótszej trasy wiodącej do celu, a poza tym co chwilę zbliżali się bardzo nie tylko do budynków, ale także do samej powierzchni ziemi.
– Czy naprawdę muszą lecieć tak nisko?
– Ta’Akarowie robią tak samo – wyjaśnił Tug. – Chodzi o to, by uniknąć przenośnych pocisków używanych przez Karuzari, którzy rzadziej strzelają w dół, w obawie przed skrzywdzeniem niewinnych cywilów.
– I nie mają nic przeciwko narażaniu w taki sposób swoich ludzi?
– W czasie konfliktu robisz wszystko, żeby przeżyć – stwierdził Tug.
Nathan nadal spoglądał przez okno, a pod nim przesuwały się sceny zniszczenia. W pewnym momencie zauważył, że jacyś ludzie pomagają sobie wzajemnie wśród gruzów. Po chwili dostrzegł, że inni walczą bez żadnej określonej przyczyny. Co prawda siły bezpieczeństwa próbowały przywrócić porządek, ale nawet niektórzy ratownicy byli atakowani, gdy próbowali pomóc potrzebującym.
– Co tam się na dole dzieje? – zastanawiał się głośno, gdy transportowiec gwałtownie przechylił się na bok i okrążył budynek, którego górnej połowy najwyraźniej brakowało. Jedną ręką złapał uchwyt, aby zabezpieczyć się przed dzikimi manewrami.
– Lojaliści – odpowiedział dowódca załogi przez komunikator. Jego wymowa była o dziwo zrozumiała. – Wspierają Ta’Akarów, obwiniają wyznawców, obwiniają wszystkich innych – wyjaśnił w łamanym Angla.
Nathan był zdumiony, że szalone zakręty i nagłe zmiany wysokości zdawały się nie mieć wpływu na dowódcę załogi.
– O rany! – zawołała Jessica. – Czy wszyscy tutaj znają Angla?
– Jeszcze kilkadziesiąt lat temu wszyscy mówili w Angla – wyjaśnił Tug. – A dokładniej, oprócz języka ojczystego potrafili także używać Angla. Jeszcze nie tak dawno temu wszystkie dzieci uczyły się Angla w szkole. Ale w miarę jak Caius stawał się coraz potężniejszy, restrykcje dotyczące tego języka były coraz bardziej rygorystyczne, sprowadzając go wreszcie do podziemia. Obecnie, zwłaszcza w przypadku większych światów, posługuje się nim mniej niż połowa populacji w gromadzie Pentaura, i to tylko w kontaktach prywatnych. Oprócz Takary system Darvano jest najbardziej zaludnionym systemem imperium. Pierwotnie był on sojusznikiem Ta’Akarów. Nieco ponad trzydzieści lat temu został jednak podbity i zmuszony do zaakceptowania rządów Caiusa. Podejrzewam, że większość starszej generacji nadal pamięta język Angla, nawet jeśli nie mówili nim od dziesięcioleci.
Gdy transporter mocno przechylił się na lewą stronę, Tug spojrzał przez okno.
– Zauważ, że większość agresorów to młodzi mężczyźni. Prawdopodobnie mają rodziców, którzy byli lojalni wobec takarańskiego reżimu albo ze względów bezpieczeństwa wybrali oportunistyczny sposób życia. Ci młodzi ludzie prawdopodobnie nigdy nie byli nauczani Angla i całym sercem wierzą w Doktrynę Caiusa.
– Chcesz powiedzieć, że dla nich Caius jest bogiem? – zapytał Nathan.
– Nikt tak naprawdę nie wierzy, że jest bogiem – wyjaśnił Tug, gdy transportowiec znów przechylił się na lewą stronę, a następnie gwałtownie opadł. – Z wyjątkiem może kilku fanatyków, którzy znajdą się wszędzie.
– Albo karygodnych szaleńców – mruknęła Jessica. Zauważyła,