inalnego i wspaniałego pisarza,mądrego i dobrego przyjaciela
Tytuł oryginału
The Big Book of Christmas Mysteries
Compilation copyright © 2014 by Otto Penzler
Copyright © for the Polish translation by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., 2020
Copyright © for this edition by Zysk i S-ka Wydawnictwo s.j., Poznań 2020
Tradycyjne opowiadania świąteczne
Agatha Christie
Przygody świątecznego puddingu
Wydaje się w pewien sposób stosowne, że królowa kryminału osadziła akcję wielu opowieści w przytulnym czasie świąt Bożego Narodzenia. Dużym atutem historii detektywistycznych królowej Agathy był element zaskoczenia, a co może być bardziej zaskakujące niż zamordowanie kogoś w najspokojniejszym, wypełnionym miłością okresie roku? Autorka tak ceniła sobie tę kapitalną opowieść, że wykorzystała ją w tytule antologii Przygody świątecznego puddingu i wybór dań (Londyn: Collins, 1960).
– Ogromnie żałuję… – zaczął Herkules Poirot.
Przerwano mu. Nie zrobiono tego w grubiański sposób. Było to raczej uprzejme, wprawne i przekonujące wtrącenie, a nie jednoznaczny sprzeciw.
– Proszę nie odmawiać od razu, panie Poirot. Chodzi tu o sprawy ważne dla całego państwa. Pańska współpraca zostanie doceniona w najwyższych kręgach.
– Jest pan bardzo miły – odparł Herkules Poirot, machając ręką. – Ale naprawdę nie mogę się podjąć tego, o co pan prosi. O tej porze roku…
– W Boże Narodzenie – przerwał mu ponownie pan Jesmond. – Mówimy o tradycyjnym Bożym Narodzeniu na angielskiej wsi – dodał przekonującym tonem.
Herkules Poirot wzdrygnął się mimowolnie. Perspektywa Bożego Narodzenia na angielskiej wsi wcale go nie zachwycała.
– Prawdziwe tradycyjne święta! – namawiał go pan Jesmond.
– Nie jestem Anglikiem – odpowiedział mu Herkules Poirot. – W moim kraju Boże Narodzenie to atrakcja dla dzieci. My świętujemy Nowy Rok.
– Rozumiem. – Pan Jesmond skinął głową. – Ale w Anglii Boże Narodzenie to bardzo ważne wydarzenie, a w Kings Lacey zobaczyłby je pan w najlepszym wydaniu. To wspaniała, stara rezydencja. Jedno skrzydło zbudowano jeszcze w czternastym wieku.
Poirot ponownie się wzdrygnął. Sama myśl o czternastowiecznym angielskim domostwie napełniała go lękiem. Zbyt często cierpiał w zabytkowych wiejskich domach w Anglii. Rozejrzał się z uznaniem po swoim nowoczesnym wygodnym mieszkaniu z grzejnikami i najnowszymi urządzeniami, które eliminowały wszelkiego rodzaju przeciągi.
– W zimie nie wyjeżdżam z Londynu – oznajmił stanowczo.
– Chyba nie rozumie pan do końca powagi sytuacji, panie Poirot. – Pan Jesmond zerknął na swojego towarzysza, a potem ponownie na detektywa.
Drugi gość Poirota nie powiedział do tej pory nic prócz grzecznego i oficjalnego: „Miło mi pana poznać”. Teraz siedział nieruchomo, ze wzrokiem wbitym w swoje starannie wypolerowane buty i z wyrazem zniechęcenia na twarzy w kolorze kawy. Był młody, miał nie więcej niż dwadzieścia trzy lata, i najwyraźniej czuł się ogromnie nieszczęśliwy.
– Ależ rozumiem – zapewnił Poirot. – Oczywiście, że sytuacja jest poważna. Zdaję sobie z tego sprawę. W pełni solidaryzuję się z Jego Wysokością.
– Sytuacja jest nie tylko poważna, ale i niezwykle delikatna – dodał pan Jesmond.
Poirot przeniósł spojrzenie z młodego mężczyzny na jego starszego towarzysza. Gdyby miał opisać pana Jesmonda jednym słowem, byłoby to słowo „dyskrecja”. Wszystko, co z nim związane, było dyskretne. Jego starannie skrojone, lecz nierzucające się w oczy ubrania, jego miły, modulowany głos, który rzadko wychodził poza układną monotonię, jasnobrązowe włosy, rzednące lekko na skroniach, blada poważna twarz. Herkules Poirot miał wrażenie, że poznał już w swoim życiu nie jednego, ale co najmniej kilkunastu panów Jesmondów, przy czym wszyscy wcześniej czy później używali tego samego określenia: „niezwykle delikatna sytuacja”.
– Policja potrafi być bardzo dyskretna, wie pan o tym – zauważył Herkules Poirot.
Pan Jesmond pokręcił stanowczo głową.
– Policja nie może się tym zająć – powiedział. – Aby odzyskać to… hm… co chcemy odzyskać, musielibyśmy niemal z całą pewnością skierować sprawę do sądu, a wiemy bardzo mało. Podejrzewamy, ale nie wiemy.
– Jestem po waszej stronie – zapewnił go ponownie Herkules Poirot.
Jeśli przypuszczał, że ta deklaracja zrobi jakieś wrażenie na jego gościach, to był w błędzie. Nie chcieli wyrazu jego poparcia, chcieli praktycznej pomocy. Pan Jesmond znów zaczął wychwalać uroki angielskich świąt Bożego Narodzenia.
– To już zanika – tłumaczył. – Tradycyjne bożonarodzeniowe świętowanie. Ludzie coraz częściej spędzają ten czas w hotelach. Lecz angielskie Boże Narodzenie, z całą rodziną, dziećmi i skarpetami na prezenty, z choinką, indykiem i puddingiem śliwkowym, z petardami, bałwanem za oknem…
Herkules Poirot uznał, że w tym momencie powinien przerwać tę wyliczankę.
– Żeby ulepić bałwana, trzeba mieć śnieg – stwierdził z mocą. – A śniegu nie można po prostu zamówić, nawet na Boże Narodzenie.
– Rozmawiałem dziś z przyjacielem, który pracuje w stacji meteorologicznej – odparł spokojnie pan Jesmond. – Mówił, że najprawdopodobniej na święta będzie jednak śnieg.
Nie powinien był o tym wspominać. Herkules Poirot wzdrygnął się jeszcze mocniej niż przed chwilą.
– Śnieg na wsi! – Prychnął. – To byłoby jeszcze okropniejsze. Wielkie, zimne, kamienne domiszcze.
– Wcale nie – zaprzeczył pan Jesmond. – W ciągu ostatnich dziesięciu lat wiele się tam zmieniło. Zainstalowano centralne ogrzewanie z piecem opalanym olejem.
– W Kings Lacey mają centralne ogrzewanie opalane olejem? – Poirot zdumiał się. W jego głosie po raz pierwszy dało się wyczuć lekkie wahanie.
Pan Jesmond postanowił wykorzystać tę okazję.
– Owszem – potwierdził. – I funkcjonalną instalację z gorącą wodą. Grzejnik w każdej sypialni. Zapewniam pana, drogi Poirocie, że Kings Lacey to w zimie wcielenie komfortu. Być można uzna pan nawet, że jest tam za ciepło.
– To bardzo mało prawdopodobne – mruknął Herkules Poirot.
Pan Jesmond, kierując się wieloletnim doświadczeniem, sprawnie zmienił temat.
– Na pewno doskonale pan rozumie, w jak trudnym znaleźliśmy się położeniu – powiedział konfidencjonalnym tonem.
Herkules Poirot skinął głową. Sytuacja rzeczywiście wyglądała nieciekawie. Kilka tygodni wcześniej do Londynu przyjechał młody dziedzic, jedyny syn władcy bogatego i ważnego państwa. Jego ojczyzna przechodziła przez trudny okresów konfliktów i niepokojów. Choć lojalni wobec obecnego władcy, który prowadził życie zgodne z tradycjami Wschodu, mieszkańcy państwa mieli w tym względzie pewne wątpliwości wobec młodszego pokolenia. Wcześniej zagrażali im wrogowie z Zachodu, więc teraz spoglądano w tamtym kierunku z nieufnością i dezaprobatą.
Niedawno jednak ogłoszono zaręczyny młodzieńca. Miał ożenić się z kuzynką tego samego rodu, młodą kobietą, która – choć wykształcona w Cambridge – starała się nie okazywać w swoim kraju żadnych zachodnich wpływów. Ustalono oficjalną datę ślubu, a młody książę udał się do Anglii, zabierając ze sobą część słynnych klejnotów rodzinnych, które miały zostać osadzone w nowych, stosownych do okazji oprawach. Znalazł się wśród nich szczególnie cenny i znany rubin, który usunięto ze starego, niemodnego naszyjnika i oddano w ręce słynnych jubilerów Cartiera. Do tej chwili wszystko szło zgodnie z planem, wkrótce jednak pojawił się problem, i to całkiem poważny. Nikt nie zakładał, że młody człowiek,