Группа авторов

Świąteczne tajemnice


Скачать книгу

na wnuka, gdy ten wychodził z pokoju. Jej słowa zabrzmiały tak, jakby w rzeczywistości powiedziała: „Dzieci będą się teraz bawić ołowianymi żołnierzykami”.

      – Doskonale znają się na technice – dodała. – Trzeba przyznać, że to imponujące.

      Jednak chłopcy i Bridget postanowili pospacerować wokół jeziora i sprawdzić, czy lód jest dość gruby, by dało się jeździć po nim na łyżwach.

      – Myślałem, że pojeździmy tutaj już dziś rano – mówił Colin. – Ale stary Hodgkins się nie zgodził. Zawsze jest strasznie ostrożny.

      – Chodźmy na spacer, Davidzie – powiedziała Diana Middleton cicho.

      David zawahał się na moment, wpatrzony w rudą głowę Sary. Stała obok Desmonda Lee-Wortleya, trzymała dłoń na jego ramieniu i patrzyła w jego twarz.

      – Dobrze – odpowiedział w końcu David Welvyn. – Chodźmy.

      Diana wsunęła dłoń pod jego ramię, po czym oboje ruszyli do drzwi prowadzących do ogrodu.

      – Może my też pospacerujemy, Desmondzie? – zaproponowała Sarah. – W domu jest okropnie duszno.

      – A komu by się chciało spacerować? – parsknął Desmond. – Wyprowadzę samochód z garażu. Pojedziemy do Cętkowanego Dzika i napijemy się.

      Sarah zawahała się na chwilę, po czym odparła:

      – Może wybierzemy się raczej do Market Ledbury, do Białego Rogacza? Tam jest znacznie przyjemniej.

      Choć za nic w świecie nie wyraziłaby tego wprost, sama myśl o wyprawie do miejscowego pubu w towarzystwie Desmonda budziła w niej odrazę. Coś podobnego nie należało do tradycji Kings Lacey. Kobiety z tego majątku nigdy nie bywały w Cętkowanym Dziku. Sarah czuła podskórnie, że wybierając się do tego miejsca, zawiodłaby pułkownika Laceya i jego żonę. „A niby czemu nie?” – powiedziałby zapewne Desmond Lee-Wortley. Sarah pomyślała z irytacją, że powinien doskonale wiedzieć, czemu nie! Po prostu nie denerwuje się takich kochanych staruszków jak dziadek i Em, jeśli nie jest to konieczne. Są dla niej naprawdę przemili, pozwalając jej prowadzić takie życie, jakiego pragnie, i choć nie rozumieją w najmniejszym stopniu, dlaczego postanowiła to robić, akceptują jej wybory bez zastrzeżeń. Oczywiście wszystko to było zasługą Em. Dziadek z pewnością próbowałby wybić jej to z głowy.

      Sarah nie miała żadnych złudzeń co do poglądów swojego dziadka. To nie dzięki niemu zaproszono Desmonda do Kings Lacey. Stała za tym Em, cudowna, zawsze kochająca Em.

      Kiedy Desmond poszedł po samochód, Sarah ponownie zajrzała do salonu.

      – Jedziemy do Market Ledbury – oznajmiła. – Pomyśleliśmy, że wybierzemy się na drinka do Białego Rogacza.

      W jej pobrzmiewała z lekka wyzywająca nuta, wydawało się jednak, że pani Lacey tego nie zauważyła.

      – Cóż, kochanie – odparła. – Z pewnością będziecie się świetnie bawić. David i Diana wybrali się na spacer, jak widzę. Bardzo mnie to cieszy. Uważam, że miałam naprawdę świetny pomysł, zapraszając tu Dianę. To bardzo smutne, gdy dziewczyna zostaje wdową w tak młodym wieku – zaledwie dwudziestu dwóch lat – i mam nadzieję, że wkrótce ponownie wyjdzie za mąż.

      Sarah przyjrzała się uważniej babci.

      – Co ty knujesz, Em?

      – To taki mój mały spisek – odparła pani Lacey radości. – Uważam, że to świetna partia dla Davida. Oczywiście wiem, że był po uszy zakochany w tobie, kochana Saro, ale ty nie chciałaś o tym słyszeć, zrozumiałam więc, że nie jest w twoim typie. Ale nie chcę, żeby wciąż był nieszczęśliwy, i sądzę, że Diana przypadnie mu do gustu.

      – Prawdziwa swatka z ciebie, Em. – Sarah pokręciła głową.

      – Wiem – przytaknęła pani Lacey. – Stare kobiety zawsze bawią się w swatki. Wydaje mi się, że Diana już bardzo go polubiła. Nie uważasz, że doskonale do niego pasuje?

      – Prawdę mówiąc, nie za bardzo – odpowiedziała Sarah. – Myślę, że Diana jest zdecydowanie zbyt… uczuciowa, zbyt poważna. Myślę, że David będzie się okropnie nudził, jeśli zostanie jej mężem.

      – Cóż, zobaczymy. – Pani Lacey westchnęła. – Bo tak czy inaczej, ty go nie chcesz, prawda, moja droga?

      – W rzeczy samej, nie – odpowiedziała Sarah, bardzo szybko. Potem, równie pospiesznie, dodała: – Ale lubisz Desmonda, prawda, Em?

      – Bez wątpienia jest bardzo miły – odparła pani Lacey.

      – Dziadek go nie lubi – zauważyła Sarah.

      – Cóż, trudno się spodziewać, że od razu go polubi – stwierdziła rzeczowo pani Lacey. – Ale przypuszczam, że zmieni zdanie, kiedy już pogodzi się z tą myślą. Nie wolno ci go poganiać, Saro. Starsi ludzie potrzebują dużo czasu na takie zmiany, a twój dziadek jest dość uparty.

      – Nie obchodzi mnie, co myśli czy mówi dziadek – oznajmiła Sarah buńczucznie. – Wyjdę za Desmonda, kiedy tylko zechcę!

      – Wiem, kochanie, wiem. Ale spróbuj podejść do tego bardziej realistycznie. Dziadek mógłby ci narobić sporo problemów. Nie skończyłaś jeszcze dwudziestu jeden lat. Za rok rzeczywiście będziesz mogła robić, co tylko zechcesz. Myślę, że do tego czasu Horace już dawno przywyknie do myśli o twoim zamążpójściu.

      – Jesteś po mojej stronie, prawda, kochana? – Sarah objęła swoją babcię za szyję i ucałowała ją czule.

      – Chcę, żebyś była szczęśliwa – odpowiedziała pani Lacey. – Ach! Twój wybranek już przyprowadził samochód. Wiesz, podobają mi się te bardzo obcisłe spodnie, które noszą teraz młodzi mężczyźni. Wyglądają bardzo elegancko, choć niestety podkreślają też wyraźnie koślawość kolan.

      „Rzeczywiście” – pomyślała Sarah. Desmond miał koślawe kolana, choć do tej pory nie zwróciła na to uwagi…

      – Śmiało, kochana, jedźcie i bawcie się dobrze – powiedziała pani Lacey.

      Odprowadziła ją wzrokiem do samochodu, potem zaś, przypomniawszy sobie o zagranicznym gościu, przeszła do biblioteki. Zajrzawszy tam, przekonała się jednak, że Herkules Poirot smacznie drzemie, uśmiechnęła się więc do siebie i skierowała kroki do kuchni, by tam odbyć naradę z panią Ross.

      – Chodź, piękna – powiedział Desmond do Sary. – Rodzina suszy ci głowę, bo jedziesz do pubu? Ci ludzie naprawdę są zacofani, co?

      – Ależ skąd, nie robili mi żadnych wyrzutów – odparła ostro Sarah, wsiadając do auta.

      – Skąd ten pomysł, żeby zapraszać tego cudzoziemca? To detektyw, prawda? Czym miałby się tu zajmować?

      – Och, nie przyjechał tu pracować – odrzekła Sarah. – Edwina Morecombe, moja matka chrzestna, poprosiła, żebyśmy go ugościli. Wydaje mi się, że już dawno przeszedł na emeryturę.

      – To brzmi tak, jakbyś mówiła o starym, zmęczonym koniu dorożkarskim – zauważył Desmond.

      – Zdaje się, że chciał po prostu zobaczyć tradycyjne, angielskie święta – dorzuciła Sarah.

      Desmond roześmiał się pogardliwie.

      – Toż to nudne jak flaki z olejem – parsknął. – Nie wiem, jak w ogóle możesz to znieść.

      Sarah odrzuciła do tyłu swoje rude włosy i uniosła dumnie brodę.

      – A ja to właśnie lubię! – oznajmiła wyzywająco.

      – Nie wierzę, baby.