nasze stosunki ze światem, ze współpracownikami, z naszymi dążeniami i z naszym powołaniem. Dzięki temu, zamiast przyczyniać się do powstawania konfliktów, nieszczęść i niepewności, wnosimy swój wkład w budowanie większej harmonii albo w poszukiwanie głębszej mądrości.
Dziś bardziej niż kiedykolwiek, i to na wszystkich frontach, mamy bezcenną możliwość oraz odpowiednie środki, by nie utknąć w swoich destrukcyjnych emocjach, w bezrefleksyjnym zaabsorbowaniu własnymi sprawami. Możemy w sensie dosłownym i metaforycznym odzyskać zmysły. Dzięki temu być może oprzytomniejemy i rozpoznamy przypadłość, która w ciągu ostatniego tysiąclecia ludzkich dziejów w coraz większym stopniu nabierała charakteru chronicznej choroby. Być może uda nam się podjąć praktyczne kroki zmierzające do większej równowagi oraz harmonii w naszym prywatnym życiu, jak również w relacjach łączących nasze kraje. Być może na tej drodze osłabimy własne destrukcyjne skłonności czy niekiedy wręcz oczywistą niegodziwość, a więc stany umysłu wzmacniające nasze niedomagania oraz wewnętrzną i zewnętrzną alienację. Może dzięki temu dla odmiany pogłębimy zdolność przywoływania i ucieleśniania mądrości i współczucia w dokonywanych z chwili na chwilę wyborach życiowych, a także w kreatywnych działaniach zmierzających do uzdrowienia społeczeństwa obywatelskiego.
* * *
W omawianych czterech tomach posługiwaliśmy się metaforami choroby i przypadłości, podejmując z wielu różnych punktów widzenia próbę zdefiniowania oraz zrozumienia natury naszego ludzkiego niepokoju, zrozumienia, dlaczego tak często czujemy rozczarowanie i wydaje nam się, że czegoś nam brak do poczucia pełni, nawet jeśli w sensie materialnym i w zakresie dostępu do oświaty oraz pod wieloma innymi względami nasze położenie w krajach rozwiniętych, a także w większości tak zwanych krajów „rozwijających się”, przewyższa wszystko, czego doświadczyły poprzednie pokolenia12. Jeśli nawet wysoka jakość życia, zamożność, obfitość dóbr, krzepkie zdrowie oraz lepsza niż kiedykolwiek wcześniej opieka zdrowotna nie wystarczą, byśmy osiągnęli szczęście, zadowolenie i wewnętrzny spokój, to czego może nam jeszcze brakować? Jakiej pożytecznej wiedzy o naszym kraju, świecie i o samej ludzkości dostarcza nam ten brak satysfakcji? Jak możemy przestać być kimś obcym dla samych siebie, jak możemy zadomowić się we własnej pełni? Jak możemy poznać i urzeczywistnić naszą prawdziwą naturę, nasz prawdziwy ludzki potencjał?
Dzięki praktyce uważności mieliśmy okazję przekonać się wielokrotnie, że w istocie, bez wątpienia, jesteśmy pełną istotą już w tej chwili. Przyglądając się zatem przez chwilę swemu wnętrzu, zadajmy sobie pytanie, co sprawiłoby, byśmy właśnie teraz osiągnęli poczucie pełni i szczęścia także jako członkowie społeczeństwa. Być może nadeszła pora, byśmy przestali być zaabsorbowani myślami, pochłonięci dążeniami oraz ciągłym zamieszaniem związanym z niekontrolowanymi emocjami. Spróbujmy zostawić za sobą uzależnienie od objadania się, prowadzące do epidemii otyłości, uzależnienie od tłumienia bólu, prowadzące do nagminnego nadużywania opioidów, i wszelkie inne formy nałogów. Zachowujemy się bowiem, jakbyśmy zrezygnowali z wolności na rzecz niekończących się, często rozpaczliwych prób zapanowania nad zewnętrznymi okolicznościami, przyczynami i warunkami, w nadziei że dzięki temu w końcu uwolnimy się od bólu, odzyskamy szczęście i spokój.
Być może jeszcze głębiej dostrzeżemy nawykowe, uwodzicielskie, lecz ostatecznie zwodnicze zaabsorbowanie zdumiewająco uporczywym, a jednocześnie zaskakująco nieuchwytnym poczuciem istnienia namacalnej, trwałej, niezmiennej osobistej jaźni. Ulotne poczucie istnienia trwałego „ja”, poddane wnikliwemu spojrzeniu uważności, szybko okazuje się złudzeniem. Myślę, że wszyscy w głębi duszy zdajemy sobie z tego sprawę. A jednak poczucie niezmiennego „ja” oraz towarzyszące mu samolubstwo nieustannie nas hipnotyzują i dostarczają paliwa dla naszej pogoni za niezliczonymi potrzebami i pragnieniami. Gdy na chwilę uwalniamy się od tego złudzenia i zaczynamy rozumieć tajemnicę własnej tożsamości, ów wytwór niknie na tle prawdziwej skali naszego istnienia. Ta prawda dotyczy nas zarówno jako jednostek, jak i całej społeczności.
Ostatecznie takie zrozumienie oraz związane z nim nowe szanse zawdzięczamy pogłębianej w każdej chwili zażyłości z własnym umysłem i ciałem. Równie kluczowa jest świadomość wzajemnych powiązań wszystkich rzeczy, przekraczająca postrzeganie ich jako odrębnych bytów, świadomość wolna od złudnego przywiązania do ich ścisłego kontrolowania powodowanego chęcią zysku.
Naszą pełnię oraz bycie częścią sieci wielorakich powiązań możemy w każdej chwili potwierdzić, wyzbywając się złudzeń i na najgłębszym poziomie uświadamiając sobie jedność z całym światem. Jak widzieliśmy, systematyczna praktyka uważności oferuje nam mnóstwo sposobów pielęgnowania tego rodzaju wnikliwości. Równie dobrze służy także poszerzaniu naszego rozumienia zdrowia całego społeczeństwa, sprzyja też poczuciu pogłębionej odpowiedzialności za tę sferę.
* * *
Poprzez praktykę głębokiego wglądu w nasze wnętrze pielęgnowaliśmy większą zażyłość z ostateczną być może przyczyną naszego niepokoju oraz cierpienia, z mechanizmem uruchamiającym dynamikę zachłanności, nienawiści i nieświadomości jako stanów umysłu. Przyglądaliśmy się również wielu manifestacjom tych stanów w świecie zewnętrznym. Może więc do pewnego stopnia udało nam się uzmysłowić sobie, że moglibyśmy, każdy na swój sposób, skuteczniej działać na rzecz zmniejszenia i przemiany cierpienia – osobistego oraz otaczających nas ludzi – a także, że moglibyśmy wykorzenić jego przyczyny w swoim wnętrzu, w świecie zewnętrznym, słowem wszędzie, gdzie to możliwe.
Zapewne zrozumieliśmy również, że nie ocalimy zdrowia i spokoju w życiu osobistym, gdy świat jest pogrążony w chorobie oraz zaburzony, gdy żyjący w nim ludzie powodują, pośrednio i bezpośrednio, mnóstwo cierpienia, a także niszczą Ziemię, głównie z powodu niezrozumienia łączących nas więzi oraz, jak się wydaje, z powodu zwykłej beztroski. Takie postępowanie jest bardzo rozpowszechnione, ale nawet z nim można sobie poradzić, jeśli będziemy gotowi do podjęcia pewnego wewnętrznego wysiłku. Możemy zaradzić nawet powszechnej małostkowości, jeśli uprzytomnimy sobie potencjalną wartość odmiennego sposobu życia i postępowania. Polegałoby to na wyciągnięciu wniosków z naszych wzajemnych powiązań, na poznaniu naszej prawdziwej natury oraz prawdziwych potrzeb naszych i naszych bliźnich. Innymi słowy, możemy nauczyć się rozumieć, jak nasze widzenie świata zniekształcają chciwość, lęk, nienawiść oraz nieświadomość. Możemy też podjąć kroki, aby takie stany umysłu nie przesłaniały głębszych, zdrowszych wymiarów naszej prawdziwej natury. Wszystko to, zarówno w wymiarze osobistym, społecznym, jak i ogólnoludzkim, wynika z naszej gotowości, by dosięgnąć i objąć własny ból i cierpienie ramionami świadomości, współczucia, by powstrzymać się przed nadmierną reaktywnością. Pozwalamy im wtedy przemówić do nas i ujawnić nam nowe wymiary łączących nas więzi poszerzających rozumienie głębokich przyczyn cierpienia. Zarazem musimy wtedy objąć swoją empatią nie tylko ludzi nam najbliższych. Oznacza to, że potrzeby wszystkich powinny zostać zaspokojone, że wszyscy powinni być wolni od wyzysku, niesprawiedliwości, że ich godność nie może być deptana. Krótko mówiąc, wszyscy bez wyjątku zasługują na ochronę swoich podstawowych praw. Jak wiemy, obecnie w przypadku wielu ludzi na całym świecie jest to wciąż tylko niezrealizowany postulat.
Aby opisać wpływ naszego gatunku na stan całej planety, a nawet na nasze własne zdrowie, jak również na pomyślność innych istot, można posłużyć się metaforą choroby autoimmunologicznej. Innym sposobem zobrazowania sytuacji, w której się znaleźliśmy, może być stwierdzenie, że sami tarasujemy sobie drogę. Ciągle potykamy się o kłody, które rzucamy sobie pod nogi. We wszystkich tomach tego cyklu wracałem do twierdzenia, że wiedza zgromadzona przez medycynę w ostatnich czterdziestu latach na temat więzi łączących ciało i umysł, a także na temat potencjalnie uzdrawiającej mocy uważności, w tym uważności serca, może mieć głęboki wpływ na radzenie sobie z przytłaczającą chorobą naszego