Kristin Hannah

Firefly Lane (edycja filmowa)


Скачать книгу

się jej nowym wyglądem i nie odwracały się już na jej widok. Skoro była przyjaciółką Tully Hart, to znaczy, że jest w porządku.

      Nawet rodzice zauważyli różnicę. Podczas kolacji Kate nie była już taka cicha jak zawsze. Dosłownie usta się jej nie zamykały. Opowiadała jedną historię za drugą. Kto z kim chodzi, kto wygrał w tetherball, kto musiał za karę zostać po lekcjach za noszenie koszulki z nadrukiem MAKE LOVE NOT WAR, gdzie Tully się ostatnio strzygła (w Seattle u niejakiego Gene’a Juareza – ale fajowo, nie?) i jaki film grają w ten weekend w kinie samochodowym. Po kolacji, gdy razem z mamą zmywała naczynia, dalej opowiadała o Tully.

      – Nie mogę się doczekać, kiedy ją poznasz. Jest super cool. Wszyscy ją lubią, nawet zielarze.

      – Zielarze?

      – Trawiarze. Ćpuny.

      – Och. – Mama odebrała od niej szklane naczynie na pieczeń i wytarła je. – Popytałam trochę o tę dziewczynę, Kate. Ona próbuje kupować papierosy od Almy w drogerii.

      – Pewnie kupuje je dla matki.

      Mama odstawiła wytarte naczynie na blat z kropkowanego laminatu.

      – Zrób coś dla mnie, Kate. Uważaj na siebie, przebywając z Tully Hart. Nie chciałabym, żebyś przez nią wpadła w kłopoty.

      Kate wrzuciła zrobiony na szydełku zmywak do spienionej wody.

      – Nie wierzę. Tyle razy mówiłaś mi o podejmowaniu ryzyka. Przez lata powtarzałaś, że powinnam mieć przyjaciół, a gdy tylko kogoś sobie znalazłam, ty nazywasz ją dziwką!

      – Wcale nie nazwałam jej…

      Kate wybiegła z kuchni. Przy każdym kroku spodziewała się, że matka zawołała ją i da jej szlaban, ale jej dramatycznemu wyjściu towarzyszyła cisza. Wpadła do swojego pokoju i zatrzasnęła drzwi. A potem usiadła na łóżku i czekała. Jak mama przyjdzie, to pożałuje. Tym razem to Kate będzie silna.

      Ale mama się nie pokazała i około dziesiątej Kate poczuła wyrzuty sumienia. Może sprawiła jej przykrość? Wstała i przeszła przez pokój. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Natychmiast rzuciła się na łóżko i przybrała znudzoną pozę.

      – Tak?

      Drzwi otwarły się powoli. Stanęła w nich mama. Miała na sobie sięgającą do ziemi czerwoną aksamitną podomkę, którą kupili jej na gwiazdkę w zeszłym roku.

      – Mogę wejść?

      – Jakbym mogła o tym decydować.

      – Możesz – odpowiedziała cicho mama. – To mogę wejść?

      Kate wzruszyła ramionami, ale przesunęła się, żeby zrobić mamie miejsce.

      – Wiesz, Kate, życie…

      Kate nie zdołała powstrzymać grymasu. Tylko nie kolejna przemowa o życiu.

      Mama zaskoczyła ją, bo się roześmiała.

      – Okej. Żadnych przemów. Może jesteś już na to za duża – przerwała, dostrzegłszy ołtarzyk na komodzie. – Nie robiłaś ich, odkąd Georgia była na chemioterapii. Kto potrzebuje twoich modlitw?

      – Mama Tully ma raka, a ona została z… – Szybko zamknęła usta, przerażona tym, czego omal nie zdradziła. Przez większość życia mówiła swojej matce wszystko, ale teraz miała najlepszą przyjaciółkę i powinna być ostrożniejsza.

      Mama usiadła na łóżku obok Kate, tak jak to zawsze robiły po kłótni.

      – Raka? To spore obciążenie dla dziewczynki w tym wieku.

      – Tully daje sobie radę.

      – Na pewno?

      – Ona daje sobie radę ze wszystkim – odpowiedziała Kate, nie kryjąc dumy.

      – Jak to?

      – Nie zrozumiesz.

      – Jestem za stara, tak?

      – Wcale tak nie powiedziałam.

      Mama delikatnym muśnięciem odsunęła Kate włosy z czoła. Ten dotyk był tak oczywisty jak oddech. Kate zawsze czuła się, jakby miała pięć lat, gdy mama to robiła.

      – Przykro mi, że pomyślałaś, że osądzam twoją przyjaciółkę.

      – I powinno ci być.

      – A tobie jest przykro, bo byłaś dla mnie okropna, prawda?

      Kate nie mogła powstrzymać uśmiechu.

      – Tak.

      – Coś ci zaproponuję. Może zaproś Tully na kolację w piątek?

      – Pokochasz ją. Jestem o tym przekonana.

      – Na pewno – odpowiedziała mama i pocałowała Kate w czoło. – Branoc.

      – Branoc, mamo.

      Kate jeszcze długo po wyjściu mamy i zanurzeniu się domu w nocnej ciszy leżała i nie mogła zasnąć, bo była zbyt podekscytowana. Nie mogła się doczekać zaproszenia Tully na kolację. Potem obejrzą sobie serial I Dream of Jeannie albo zagrają w Operację, albo poćwiczą robienie makijażu. Może Tully będzie nawet chciała zostać na noc. Mogłyby…

      Puk.

      …pogadać o chłopakach i całowaniu, i…

      Puk.

      Kate usiadła. To nie był ani ptak na dachu, ani mysz w ścianie.

      Puk.

      To mały kamyk ciśnięty w szybę!

      Odrzuciła kołdrę, przypadła do okna i szybko je otworzyła.

      Tully stała u niej na podwórzu z rowerem.

      – Złaź – powiedziała, o wiele za głośno, ponaglając ją gestem dłoni.

      – Mam się wymknąć z domu?

      – Yhy.

      Kate nigdy czegoś takiego nie robiła, ale nie mogła się teraz zachować jak tchórz. Fajne dziewczyny łamią reguły i wymykają się z domu w nocy. Przecież to wiadomo. Wiadomo też, że można mieć przez to kłopoty. I właśnie o tym mówiła mama. „Uważaj na siebie, przebywając z Tully Hart”.

      Kate nic to nie obchodziło. Najważniejsza była Tully.

      – Już idę.

      Zamknąwszy okno, poszukała wzrokiem ubrania. Na szczęście ogrodniczki leżały w rogu, starannie złożone pod czarną bluzą. Szybko wyskoczyła z piżamy ze Scooby-Doo i ubrała się, a potem wyszła na korytarz. Gdy mijała sypialnię rodziców, serce biło jej tak mocno, że aż zakręciło jej się w głowie. Schody skrzypiały złowieszczo przy każdym kroku, ale wreszcie się udało. Przy tylnych drzwiach zawahała się na tyle długo, by zdążyć pomyśleć: Mogę mieć przez to kłopoty, i otworzyła drzwi.

      Tully czekała. Trzymała najcudowniejszy rower, jaki Kate kiedykolwiek widziała. Miał kierownicę typu baranek, wąziutkie siodełko na klasycznej ramie i mnóstwo różnych kabelków.

      – Rany – powiedziała.

      Trzeba by naprawdę mnóstwo pracować w wakacje, żeby kupić sobie taki rower.

      – To szosówka – powiedziała Tully. – Babcia dała mi ją w zeszłym roku na gwiazdkę. Chcesz się przejechać?

      – No co ty?! – Kate cicho zamknęła za sobą drzwi. Pod wiatą znalazła swój stary różowy rower z kierownicą w kształcie litery U, ozdobiony kwiecistymi naklejkami, z bananowożółtym siodełkiem i białym wiklinowym koszykiem. Był beznadziejnie niefajny. Rower małej dziewczynki.

      Tully nawet nie zwróciła na to uwagi. Wsiadły i wyjechały rozmiękłym i nierównym podjazdem na asfaltową drogę. Tam skręciły w lewo i przyspieszyły.