dobry – powiedziała Kate. – Jestem Kate, z domu naprzeciwko.
Pani Hart spróbowała się podnieść, ale nie dała rady.
– Cześć, sąsiadko.
Tully złapała Kate za rękę, pociągnęła ją przez salon do swojego pokoju i zatrzasnęła za nimi drzwi. Od razu podeszła do stosu płyt, wyciągnęła Good Bye Yellow Brick Road i włączyła adapter. Gdy rozbrzmiała muzyka, rzuciła Kate gazetkę „Tiger Beat” i przysunęła krzesło do toaletki.
– Gotowa?
Kate znów zaczęła się denerwować. Wiedziała, że będzie mieć przez to kłopoty, ale jak miała zdobyć przyjaciół i stać się popularna, jeśli nie podejmie ryzyka?
– Gotowa.
– To dobrze. Siadaj. Najpierw zajmiemy się twoimi włosami. Trzeba zrobić pasemka. Maureen McCormick je sobie robi.
Kate spojrzała na odbicie Tully w lustrze.
– Skąd wiesz?
– Czytałam w zeszłym numerze „Teen”.
– Pewnie robi je u profesjonalistki. – Kate otworzyła „Tiger Beat” i spróbowała skupić uwagę na artykule (Wymarzona dziewczyna dla Jacka Wilda – to mogłabyś być ty!).
– Cofnij to. Przeczytałam instrukcję dwa razy.
– Jakie jest prawdopodobieństwo, że skończę łysa?
– Właściwie zerowe. A teraz bądź cicho. Czytam instrukcję. Znowu.
Tully podzieliła włosy Kate na pasma i zaczęła psikać je preparatem Sun-In. Prawie godzinę zajęło, zanim była usatysfakcjonowana.
– Jak skończę, będziesz wyglądać jak Marcia Brady.
– Jak to jest być lubianym? – Kate nie chciała o to pytać, po prostu jej się wymknęło.
– Sama zobaczysz. Ale dalej będziesz moją przyjaciółką?
Kate się roześmiała.
– Bardzo śmieszne. Hej, ale to piecze.
– Naprawdę? To niedobrze. I zaczęły ci wypadać włosy.
Kate starała się nie krzywić. Jeśli wyłysienie miało być ceną za przyjaźń z Tully, była gotowa ją zapłacić.
Tully sięgnęła po suszarkę i zaczęła owiewać włosy Kate strumieniem gorącego powietrza.
– Dostałam okres! – oznajmiła, przekrzykując szum suszarki. – Więc przynajmniej ten dupek nie zrobił mi dziecka.
Kate usłyszała ton brawury w głosie przyjaciółki i dostrzegła ją też w jej oczach.
– Modliłam się za ciebie.
– Naprawdę? – zapytała Tully. – Kurczę. Dzięki.
Kate nie wiedziała, co odpowiedzieć. Dla niej modlitwa była jak mycie zębów przed pójściem spać, to było coś, co się po prostu robi.
Tully wyłączyła suszarkę i uśmiechnęła się, ale wyglądała na zaniepokojoną. Może z powodu odoru palonych włosów.
– Okej. Idź pod prysznic i spłucz to.
Kate posłuchała. Kilka minut później wyszła spod prysznica, wytarła się i ubrała.
Tully od razu chwyciła ją za rękę i zaprowadziła na krzesło.
– Wypadają?
– Trochę – przyznała Kate.
– Jeśli wyłysiejesz, ogolę się na łyso. Obiecuję.
Tully czesała i suszyła jej włosy, a Kate bała się spojrzeć. Zamknęła oczy i pozwoliła, by głos Tully wtopił się w szum suszarki.
– Otwórz oczy.
Kate powoli podniosła powieki. Z takiej odległości nie potrzebowała okularów, ale nawyk sprawił, że nachyliła się do przodu. Dziewczyna w lustrze miała proste włosy blond z jaśniejszymi pasemkami, idealnym przedziałkiem i starannie wysuszone. Po raz pierwszy były miękkie i lśniące, a nie cienkie i oklapnięte. Białe pasemka podkreślały zieleń oczu i kolor ust. Kate wyglądała niemal ładnie.
– Och! – powiedziała. Czuła tak wielką wdzięczność, że nie potrafiła powiedzieć nic więcej.
– Poczekaj, aż zobaczysz, co mogą sprawić tusz i róż – odpowiedziała Tully. – I korektor na te pryszcze na twoim czole.
– Zawsze będę twoją przyjaciółką – oznajmiła Kate. Wydawało jej się, że wyszeptała to niedosłyszalnie, ale gdy Tully szeroko się uśmiechnęła, wiedziała, że ją usłyszała.
– Dobra. A teraz zajmijmy się makijażem. Widziałaś moją golarkę?
– A po co ci golarka?
– Do twoich brwi, głuptasku. O, tu jest. Zamknij oczy.
Kate się nie wahała.
– Okej.
Kate nawet nie zadała sobie trudu zasłonienia twarzy, gdy przyszła do domu. Aż tak pewnie się czuła. Po raz pierwszy w życiu wiedziała, że jest piękna.
Tata był w salonie, siedział w swoim regulowanym fotelu La-Z-Boy. Gdy Kate weszła, podniósł wzrok.
– Dobry Boże – powiedział, odstawiając z brzękiem drinka na niski stolik w stylu francuskim. – Margie!
Mama wyszła z kuchni, wycierając dłonie w fartuszek. Miała na sobie swój codzienny strój: bluzkę w oliwkowo-rude pasy z poliestru, brązowe sztruksowe dzwony i marszczony fartuszek z napisem „ Miejsce kobiety jest w domu… i w senacie”. Gdy zobaczyła Kate, znieruchomiała. A potem powoli rozwiązała fartuszek i rzuciła go na stół.
Nagła cisza sprawiła, że do pokoju wpadli Sean i pies, potykając się jeden o drugiego.
– Katie wygląda jak skunks – stwierdził Sean. – Fuuuj.
– Idź umyć ręce przed kolacją – powiedziała ostrym tonem mama. – Natychmiast – dodała, gdy się zawahał.
Sean burknął coś i poszedł na górę.
– Margie, czy ty pozwoliłaś jej zrobić to coś z włosami? – zapytał tata z salonu.
– Zajmę się tym, Bud – odpowiedziała mama, marszcząc brwi, gdy Kate przechodziła przez pokój. – Zrobiła ci to ta dziewczyna z naprzeciwka?
Kate skinęła głową, starając się przywołać tamto uczucie, że jest piękna.
– I to ci się podoba?
– Tak.
– Cóż. W takim razie mnie też. Pamiętam, jak ciocia Georgia ufarbowała mi włosy na czerwono. Babcia Peet była wściekła. – Uśmiechnęła się. – Ale powinnaś była zapytać. Jesteś jeszcze dzieckiem, Kate, bez względu na to, co sobie z koleżanką myślicie. Ale co wyście zrobiły z twoimi brwiami?
– Tully mi je ogoliła. Żeby je wyregulować.
Mama starała się nie uśmiechnąć.
– Rozumiem. Cóż, to się załatwia pęsetą. Powinnam cię była tego nauczyć, ale myślałam, że jesteś jeszcze za młoda. – Poszukała wzrokiem papierosów. Znalazła paczkę na stole, wysunęła jednego i zapaliła. – Po kolacji pokażę ci, jak się to robi. I myślę, że odrobina tuszu i błyszczyku do szkoły nie zaszkodzą. Pokażę ci, jak zrobić makijaż, który wygląda bardziej naturalnie.
Kate uściskała mamę.
– Kocham cię.
– Ja ciebie