Mariusz Wołos

Józef Beck


Скачать книгу

„encyklopedią chemii technicznej”, będący niczym innym jak wprowadzeniem czy też wiedzą ogólną z tego zakresu, wykładał prof. Wiktor Syniewski. 13 marca 1913 roku Beck zdał u niego egzamin na ocenę celującą[168]. Najpewniej było to jedyne rygorozum, jakie złożył we Lwowie – jak widać, z wielkim powodzeniem. Szczególne miejsce wśród wykładowców Becka zajmował jednak dr Kazimierz Bartel, którego życiowe ścieżki jeszcze niejednokrotnie przetną się ze ścieżkami przyszłego szefa polskiej dyplomacji. Bohater książki zapisał się na koronny przedmiot prowadzony przez Bartla, czyli geometrię wykreślną. Zajęcia trwały w obu semestrach cztery godziny tygodniowo[169].

      Wedle spisanej u schyłku życia przez Tadeusza Schaetzla krótkiej autobiografii miał on zaprowadzić Józefa Becka, „który się politycznie nie angażował”, na wykład Piłsudskiego poświęcony powstaniu listopadowemu[170]. Jeśli relacja ta jest ścisła, mogłoby to oznaczać, że młody Józef po raz pierwszy właśnie wówczas spotkał w stolicy Galicji swojego późniejszego Komendanta. Rzeczywiście dla uczczenia insurekcji listopadowej 8 grudnia 1912 roku Piłsudski wygłosił we Lwowie odczyt Mobilizacja powstania, zorganizowany przez młodzieżową organizację „Życie”, której członkiem był Schaetzel[171]. Nie ma innych przekazów potwierdzających spotkanie młodego Becka z Komendantem Głównym Związków Strzeleckich, podobnie zresztą jak i relacji na temat wrażenia, jakie ten ostatni mógł zrobić na studencie pierwszego roku politechniki. Pewne jest natomiast, że znajomość, przekształcona później w przyjaźń między Beckiem a Schaetzlem, których drogi splotły się ponownie podczas służby w legionowej artylerii, przetrwała do ich śmierci. Najpewniej na początku letnich wakacji roku 1913, a może nieco wcześniej, w Becku dojrzał pomysł wyjazdu na studia do Akademii Eksportowej w Wiedniu. Sprawa to o tyle zastanawiająca, że z zamiłowania chciał poświęcić się naukom technicznym, a nie handlowym. Jakie zatem były przyczyny tej decyzji? Wedle pisemnego świadectwa przyjaciela i poniekąd powiernika Becka z lat młodości, Tadeusza Odrzywolskiego, zniechęcił się on do lwowskiej Szkoły Politechnicznej z powodu przeładowanego teorią programu pierwszego roku studiów. Krążyła bowiem opinia, że uczelnia ta kształci przyszłych profesorów, nie zaś obeznanych z praktyką inżynierów. Marzeniem Becka były studia w cieszącej się sławą politechnice w Karlsruhe, której oficjalna nazwa brzmiała wówczas Technische Hochschule Fridericiana. Pragnienie to musiało być bardzo silne, czego dowodzi relacja Odrzywolskiego, którą pozwolimy sobie zacytować: „Wybraliśmy się któregoś dnia do cesarskiego parku w Schönbrunnie. O zachodzie słońca siedzieliśmy w olbrzymim strzyżonym od wieków parku grabowym, złotym od jesiennych liści. O tej porze i w tej stronie parku było pusto. Wtedy to Józek, który tak był zawsze opanowany i skryty – pozorujący raczej, niż uzewnętrzniający swe uczucia – p r z e ż y ł g o d z i n ę b u n t u [wyróżnienie – M.K., M.W.]. Wybuchnął, jak nigdy za mojej pamięci przed tym ani po tym. Chciał rzucić wszystko: Wiedeń i Eksportówkę i jechać, wszystko jedno jakim sposobem do wymarzonego Karlsruhe. Mówił w najwyższym wzburzeniu, że studia techniczne to jest jego jedyne zamiłowanie. Pobladł, mówił podniesionym głosem, jak ktoś kto w nagłym odruchu chce wydrzeć się czemuś, co go dławi. Był to jakby dramatyczny monolog, bo ja, pełen współczucia dla jego rozterki milczałem i starałem się tylko jakoś go pokrzepić i uspokoić. Mówił, że wie, że Ojciec nie ma na to – i po chwili opanował się «wziął się w garść», przeprosił mnie za chwilę słabości, której byłem jedynym zapewne na świecie świadkiem. Zdobył się wreszcie na sztuczny nieco uśmiech i po chwili wrócił do zwykłej równowagi duchowej. Nigdy już potem do tego tematu nie wracał. Takiego wzburzonego go już nigdy odtąd nie widziałem. Był już po tym zwycięstwie nad sobą niezmiernie spokojny i równy”[172].

      Cytat to o tyle interesujący, że przynosi charakterystykę bohatera książki w młodzieńczym wieku, a do tego kreśli jego osobowość w chwili dlań trudnej. Zapał Becka do studiów technicznych godny jest podkreślenia. Bieg życia nie pozwolił mu zrealizować młodzieńczych marzeń niemal wykrzyczanych w Schönbrunn. Mógł je urzeczywistniać tylko amatorsko jako hobby (po 1939 roku, podczas internowania w Rumunii skonstruował model weneckiego żaglowca z XVI stulecia)[173]. Studia w Niemczech były drogie, nie do udźwignięcia dla sekretarza Rady Powiatowej w Limanowej. Polacy z Galicji nie mogli liczyć na ulgi czy preferencje w postaci obniżenia kosztów edukacji w Karlsruhe. Mając na uwadze wspomnienie Odrzywolskiego, możemy stwierdzić, że w sposób krzywdzący dla młodego Józefa motywy rezygnacji z dalszych studiów w lwowskiej Szkole Politechnicznej przedstawił w swoim szkicu Eugeniusz Kwiatkowski, który odmówił Beckowi „upartej, mrówczej pracowitości”, jakiej wymagano od studentów tego typu uczelni. Nie odmówił mu wszak talentu[174].

      Beck zapoznał się z ofertą wiedeńskiej Akademii Eksportowej, której prospekt dotarł do jego rąk w Limanowej. Jak widać, już wówczas dbano o reklamę wśród możliwie szerokiej rzeszy potencjalnych studentów. Uczelnia ta cieszyła się opinią trudnej, poważnej i wymagającej szkoły, zmuszającej studentów do intelektualnego wysiłku i żmudnej pracy. Odrzywolski nie wahał się nawet napisać, że szkoła „miała doskonałych profesorów i opinię najtrudniejszego wyższego studium handlowego na kontynencie”[175]. W grę wchodzić mogła jeszcze Wyższa Szkoła Handlowa w Antwerpii, ale wyprawa do Belgii także nie należała do tanich, a ponadto studiujący tam Polacy wedle krążących opinii bardziej zajmowali się uciechami życia niż pogłębianiem wiedzy. Wyższe Kursy Handlowe im. Augusta Zielińskiego w Warszawie Beck wraz z Odrzywolskim odrzucali nade wszystko z powodów politycznych. Ze względów patriotycznych unikano studiów w Królestwie Polskim. Podejmowali je tylko ci, których nie było stać na dalsze naukowe peregrynacje. Beck nie chciał studiować w wiedeńskiej Szkole Politechnicznej. Obawiał się, że podobnie jak we Lwowie teoria bierze tam górę nad praktyką.

      Kaiserliche und königliche Exportakademie w Wiedniu założona została w 1898 roku. Do 1916 roku jej siedzibę stanowił Palais Festetics położony w IX dzielnicy (Bezirk) przy Berggasse 16. Pierwszy rok nauki na Wydziale Ogólnym (Allgemeine Abteilung) wiedeńskiej akademii, na który zapisał się Beck, dawał słuchaczom uprawnienia kursu abiturientów (Abiturientenkurs) wraz z oddzielnym świadectwem jego ukończenia. Przyjmowano nań osoby zaraz po maturze, a zatem dwa semestry spędzone we Lwowie nie miały większego znaczenia z formalnego punktu widzenia. W wymiarze praktycznym otrzymywało się wiedzę ogólną z przedmiotów handlowych i rzecz jasna szlifowało zawsze przydatne języki obce. Ukończenie pierwszego roku Akademii Eksportowej otwierało drogę do uzyskania posady handlowej lub bankowej w Galicji, a zatem do zarobkowania. Dalsze dwuletnie studia (I i II Jahrgang) kończyły się rygorozami będącymi czymś w rodzaju powtórzenia wszystkich wcześniejszych kolokwiów cząstkowych i egzaminów rocznych. Przed absolwentami trzyletnich studiów otwierały się szerokie możliwości kariery. Nie stało się to jednak udziałem Becka, który zakończył edukację w Wiedniu na pierwszym roku, co było spowodowane wybuchem wojny i jego wstąpieniem do Legionów. Ale też w latach 1923–1924 to właśnie ukończenie pierwszego roku studiów w Akademii Eksportowej pozwoliło mu podjąć pracę zarobkową w banku, do czego jeszcze wrócimy. Cytowany już Odrzywolski twierdził nawet, że Beck roczny pobyt na studiach w Wiedniu, podobnie jak wcześniej we Lwowie, traktował jako krok zbliżający go do upragnionych studiów technicznych w Karlsruhe. Trudno dziś zweryfikować ten pogląd, ale wydaje się on całkiem prawdopodobny.

      To Beck był tym, który namówił Odrzywolskiego, przebywającego latem 1913 roku w charakterze instruktora skautowego w Rabce, do wspólnego wyjazdu na studia do Wiednia. Dla obu Austria była krajem obcym, a sama wyprawa wydawała się niepozbawiona swoistej egzotyki. Wyjazd nastąpił w początkach października 1913 roku z Krakowa, gdzie Beck i Odrzywolski wsiedli do wagonu trzeciej klasy. Był to tzw. Bummelzug, a zatem zwykła osobowa ciuchcia, bo na pociąg pospieszny obu młodzieńców nie było stać. Miało to swoje uroki. Trwająca niemal dobę podróż dała okazję do ożywionych rozmów o przyszłości. Pierwszym miejscem postoju w Wiedniu był stary, niedrogi Hotel Klauser przy Herrengasse w pobliżu Hofburgu. Odrzywolski wspominał, że zetknięcie ze stolicą państwa Habsburgów stanowiło