Mariusz Wołos

Józef Beck


Скачать книгу

kursu strzelania, ale też szkoły podoficerskiej Związku Strzeleckiego[192]. Pamiętajmy, że stolica Galicji była kolebką organizacji paramilitarnych. Tam powstał w 1908 roku Związek Walki Czynnej, tam utworzono w 1910 Związek Strzelecki. Byłoby co najmniej dziwne, gdyby młody Beck pozostał obojętny na widoczne gołym okiem na ulicach miasta budowanie struktur przyszłej armii polskiej i przygotowania do zbrojnej rozprawy z Rosją. Nie ma powodu, aby kwestionować te dane zawarte w oficjalnych dokumentach wojskowych. Wynika z nich niezbicie, że Beck zaangażował się w ruch niepodległościowy jeszcze podczas studiów w lwowskiej Szkole Politechnicznej w roku akademickim 1912/1913. Trudno jednak owo zaangażowanie przeceniać, porównując je chociażby do pracy niepodległościowej przed wybuchem pierwszej wojny światowej wielu jego kolegów i rówieśników. Ale nie można też zgodzić się z opiniami sformułowanymi przecież dopiero po latach przez Schaetzla i powtórzonymi przez Władysława Pobóg-Malinowskiego, jakoby w czasach studenckich Beck, w przeciwieństwie do większości swoich rówieśników, nie miał w sobie „żadnej politycznej marki” i nie interesował się sprawami publicznymi[193]. Być może stanowisko instruktora oddziału strzeleckiego młody Beck zawdzięczał nie tylko wcześniejszemu przeszkoleniu, które przecież gruntowne być nie mogło, ale też pozycji ojca, od dłuższego czasu pochłoniętego pracą społeczną i niepodległościową w Limanowej.

      Wracając jeszcze na chwilę do studiów w Akademii Eksportowej, warto podkreślić, że stały się one szkołą przygotowującą Becka do późniejszych zadań, w tym i pracy w dyplomacji. Podczas internowania w Rumunii wracał myślami do miesięcy spędzonych w młodości nad modrym Dunajem. Podczas rozmowy z radcą Janem Weinsteinem powiedział: „Ribbentrop zaczął dowodzić mi, że Führer urządza losy Europy na 2 tysiące lat. Twierdził, że należy szukać rozwiązań w tej skali i w tej płaszczyźnie. Ja jednak pamiętam, co na handlówce wiedeńskiej mówił nam profesor prawa międzynarodowego, a mianowicie, że różnica między umową zwykłą a traktatem wieczystym polega na tem, że o ile umowa zwykła rzadko kiedy trwa przez tyle lat na ile zostanie podpisana, to traktat wieczysty z reguły nie trwa dłużej niż dwa lata”[194].

      Jednoroczny kurs Akademii Eksportowej Beck ukończył w terminie przedwakacyjnym[195]. Otwierało mu to drogę do dalszej edukacji na poziomie wspomnianych I i II Jahrgang, a w efekcie do uzyskania wyższego wykształcenia. Ale to się już nie udało, bo wybuchła wojna i Józef świadomie przerwał studia w obliczu o wiele ważniejszego wyzwania, jakim była walka zbrojna o niepodległość Polski. W lipcu 1914 roku bohater książki zjechał do Galicji na ostatnie w swoim życiu wakacje.

      Beck w późniejszych latach uczestniczył w koleżeńskich zjazdach Polaków – byłych słuchaczy wiedeńskiej Akademii Eksportowej. Tak było w Warszawie w 1930 roku, kiedy spotkał się z kolegami ze studenckich czasów, piastując już stanowisko wicepremiera[196]. Nie będzie zbyt dużym ryzykiem stwierdzenie, że miesiące spędzone na studiach w Wiedniu bardziej odcisnęły się na jego osobowości niż pobyt w Szkole Politechnicznej we Lwowie.

      Służba w Legionach[1]

      Okoliczności wstąpienia Becka do Legionów Polskich barwnie przedstawił niemal dokładnie trzydzieści lat po opisywanych wydarzeniach Tadeusz Schaetzel – jego długoletni współpracownik, osobisty przyjaciel i pułkowy kolega w jednej osobie: „Wczesnym latem 1914 roku, na tenisie między jednym setem a drugim oświadczył grającym z nim pannom, że idzie do Legionów. Oświadczenie to zaskoczyło i wywołało sensację. Znany był jako zdolny słuchacz wiedeńskiej Akademii Eksportowej, wesoły kompan, znakomity towarzysz zabaw. W przeciwieństwie do ojca, byłego więźnia politycznego i wybitnego społecznika, oraz matki znanej ze świetnie prowadzonej akcji oświatowej, nie zajmował się żadną z tych prac, które stanowiły treść życia rodziców. Nie należał do żadnego ugrupowania młodzieżowego, nie miał żadnej politycznej marki. Był tylko sobą”[2].

      Z tego samego mniej więcej okresu pochodzi inny przekaz odnoszący się do motywów wstąpienia do wojska, tym razem jeszcze bardziej dosadny. Wyszedł on spod pióra Michała Łubieńskiego, jednego z najbliższych współpracowników Becka w latach poprzedzających wybuch drugiej wojny światowej: „I oto wybucha wojna, tworzą się legiony – rozumowanie Becka jest proste. «Jeżeli miałem się pojedynkować, to znaczy narażać życie dla jakiejś dziewczyny – to przecież nie mogę odmówić ofiary krwi dla Polski»”[3].

      Jedno świadectwo nie przeczy drugiemu, oba chyba wszakże spłycają motywację, która zawiodła Becka w legionowe szeregi do walki z bronią w ręku o Polskę. I atmosfera chwili, i tradycje rodzinne, i postawa rodziców nie mogły pozostać w tym wypadku bez znaczenia. To były właśnie komponenty owej marki wspomnianej przez Schaetzla.

      Beck stawił się w krakowskich Oleandrach 23 sierpnia 1914 roku i tę datę wpisywano do jego dokumentów jako początek służby w Legionach[4]. Nie miał wówczas żadnego stopnia wojskowego. Służbę rozpoczął jako szeregowy ochotnik.

      Werbunkiem do tworzących się kadr przyszłej artylerii legionowej zajmowali się w tym czasie Ottokar Brzoza-Brzezina, Mieczysław Jełowicki oraz Karol Nowak. W pierwszym rzędzie interesowały ich kwalifikacje kandydatów, w tym znajomość matematyki i umiejętność jazdy konnej. Beck jako absolwent szkoły realnej, kładącej nacisk na wykształcenie techniczne, oraz słuchacz politechniki – pomimo wątłej postury – został zakwalifikowany do grupy przyszłych artylerzystów. Pod koniec sierpnia 1914 roku około stu dwudziestu albo nawet stu pięćdziesięciu kandydatów do legionowej artylerii skierowano pod Kraków, do Borku Fałęckiego, a dokładnie: do folwarku państwa Ziobrowskich. Utworzono tam Komendę Kadr Artylerii Legionów Polskich. Na początku września kandydatów na artylerzystów, których liczba z każdym dniem rosła, przeniesiono do opuszczonych przez Austriaków koszar w Przegorzałach w pobliżu kopca Kościuszki. W tym czasie zgrupowani w Krakowie legioniści prowadzili intensywne szkolenia, a 4 września 1914 roku złożyli na Błoniach przysięgę, której tekst odczytał kpt. Włodzimierz Ostoja-Zagórski[5]. Takie były początki późniejszego 1. Pułku Artylerii Legionów Polskich, z którym Józef Beck związał swój los do końca legionowej epopei. W 1917 roku Gustaw Baumfeld, autor pierwszej historii tegoż pułku, w taki oto sposób przedstawił okres pobytu artylerzystów pod kopcem Kościuszki: „Kadry «przegorzalskie» artylerii miały takie prawie znaczenie, jak pierwsza kompania «Strzelców»; być «Przegorzalczykiem» znaczyło tyle, co należeć do «pierwszej kadrówki» piechoty; był to rdzeń naszej artylerii. Stamtąd «oni» rozsypali się po wszystkich bateriach. Był to tytuł do sławy i dumy”[6].

      Szkolenie w Przegorzałach, naznaczone nerwowym oczekiwaniem wymarszu na front, nie trwało zbyt długo. Pod koniec września 1914 roku sformowano komendę 1. Pułku Artylerii, którego dowódcą został jego faktyczny twórca kpt. Brzoza-Brzezina[7]. Dokonano także podziału na dywizjony i baterie[8]. Beck 10 września 1914 roku wyznaczony został celowniczym. Trafił do 1. Baterii, wchodzącej w skład 1. Dywizjonu. Jego bezpośrednimi przełożonymi byli ppor. Karol Nowak (dowódca baterii) oraz por. Mieczysław Jełowicki (dowódca dywizjonu)[9]. Do tej samej baterii trafili również Schaetzel oraz Tadeusz Zwisłocki, z którymi Beck dzielić będzie dole i niedole legionistów, a potem służbę w Wojsku Polskim. Całą trójkę zwiąże jeszcze jedno – wierność wobec ideałów reprezentowanych przez obóz Piłsudskiego[10].

      Niezwykle krótki okres ćwiczeń i szkoleń w Przegorzałach trudno nazwać wystarczającym do przygotowania do działań bojowych w większości przecież nieobytych z służbą wojskową młodych ludzi. Oddziały paramilitarne takie jak Związki Strzeleckie, Polskie Drużyny Strzeleckie czy Drużyny Polowe „Sokoła” nie dysponowały artylerią, a podczas ćwiczeń w najlepszym razie wykorzystywano atrapy. Artylerzyści legionowi, spośród których tylko nieliczni przeszli wcześniej przeszkolenie z prawdziwego zdarzenia w