Mariusz Wołos

Józef Beck


Скачать книгу

«Polskiej Górze» (odcinek III/3. pułku honwedów).

      Pozostaje 12 godzin pod ogniem huraganowym jako ostatni obserwator artylerji po wycofaniu obserwatorów austriackich, zabiciu jednego i wycofaniu drugiego obserwatora niemieckiego, oraz zniszczeniu obserwatorjum i zawaleniu schronu obs[erwacyjnego] baterji 2.

      Po zdobyciu odcinka przez piechotę ros[yjską] przedziera się do sąsiedniego odcinka baonu 5.p.p. (śp. kpt. Sława-Zwierzyńskiego), bierze udział w odparciu ataku, organizując sygnalizację artyleryjską, następnie z baonem przebija się do okopów rezerwy”[41].

      Po opuszczeniu stanowisk pod Kostiuchnówką 2. Bateria aktywnie uczestniczyła w dalszych walkach. Z pozycji w Nowej Rudzie artylerzyści prowadzili ogień w kierunku Karasina, ale na skutek naporu Rosjan zostali zmuszeni do opuszczenia tych stanowisk, kierując się za Stochód. W nocy z 7 na 8 lipca 2. Bateria przemaszerowała przez Stobychwę do Zarzecza, w którego okolicach znalazła się w polu ostrzału nieprzyjacielskich karabinów maszynowych, prowadząc ogień w kierunku Bereźnicy. Wreszcie wszystkie oddziały legionowe skierowano do Czeremoszna, gdzie żołnierze 2. Baterii mogli poświęcić czas na naprawę sprzętu i uzupełnienie wyekwipowania (10–16 lipca 1916). Wzięli też udział w defiladzie przed niemieckim generałem Friedrichem von Bernhardim. 17 lipca bateria zajęła stanowiska ogniowe w rejonie Sitowicz, gdzie przebywała przez kilka tygodni, ostrzeliwując placówki rosyjskie. Krytyczny okazał się 3 sierpnia 1916 roku, kiedy to nieprzyjaciel zaatakował odcinek 4. Pułku Piechoty, stojącego na prawym skrzydle Legionów. Pod naciskiem atakujących Rosjan plutony 2. Baterii musiały opuścić dotychczas zajmowane stanowiska i wycofać się na drogę do Piaseczna. Po skutecznym kontrataku przeprowadzonym przez pozostające wcześniej w rezerwie oddziały legionowe artylerzyści powrócili jednak na dawne pozycje i otworzyli ogień na przedpole 4. Pułku Piechoty, dając mu wsparcie. 11 sierpnia 2. Bateria zajęła pozycję nieopodal Miryna, skąd mogła prowadzić ostrzał przedpola 3. i 4. Pułków Piechoty Legionów[42]. Nad Stochodem 1. Pułk Artylerii pozostał aż do wycofania oddziałów legionowych z frontu i przetransportowania ich koleją w okolice Baranowicz, co nastąpiło w dniach 6–8 października 1916 roku[43]. Legioniści znaleźli się wówczas pod kuratelą Niemców. W dużym stopniu wynikało to z obaw, że w razie buntu po przyjęciu dymisji Piłsudskiego Austriacy mogą sobie z nimi nie poradzić.

      W listopadzie 1916 roku Beck uczestniczył w ostatniej akcji bojowej artylerii legionowej. Kilka pododdziałów ze składu 1. Pułku Artylerii (2. Bateria z 1. Dywizjonu, Bateria Haubic i 2. Dywizjon) przerzucono z Baranowicz w rejon Tuhanowicz (9 listopada). Tym razem zadanie polegało na udzieleniu wsparcia Niemcom. Polscy artylerzyści nie bardzo przejmowali się jednak sytuacją na froncie, ponieważ ogłoszony właśnie Akt 5 listopada, w którym cesarze Wilhelm II i Franciszek Józef obiecywali utworzenie niepodległego Królestwa Polskiego powiązanego sojuszem z mocarstwami centralnymi, dawał nadzieję na lepsze perspektywy dla sprawy polskiej[44]. Liczono na odesłanie Legionów do Królestwa Polskiego. Rzeczywiście pod koniec listopada 1916 roku pododdziały 1. Pułku Artylerii opuściły rejon Tuhanowicz i zostały koleją przetransportowane w okolice Warszawy. Dowództwo pułku wraz z 1. Dywizjonem, a zatem również 2. Bateria, stanęły w Górze Kalwarii[45]. Tym samym zakończył się dla Becka pobyt na froncie. Warto dodać, że jako okres służby frontowej w Legionach zaliczono mu łącznie dziewiętnaście miesięcy[46].

      Co ciekawe, na przełomie lat 1916 i 1917 oceny, jakie uzyskał Beck od przełożonych, nie były bynajmniej najwyższe. Jest to o tyle interesujące, że w warunkach bojowych sprawdził się jako dobry oficer i radził sobie w nadzwyczaj trudnych sytuacjach, a tych było niemało, żeby przypomnieć tylko pierwszy dzień bitwy pod Kostiuchnówką. Otóż w dokumencie z listopada 1916 roku Becka wskazywano jako kandydata na pierwszego oficera lub komendanta kolumny amunicyjnej czy też oddziału uzupełniającego. Tym samym nie przewidywano go na stanowisko dowódcy baterii ani parku amunicyjnego, nie mówiąc już o funkcji komendanta dywizjonu. Grupa, do której go zaliczono, sklasyfikowana została na ostatnim miejscu jako możliwy przydział dla oficera artylerii. I raczej bez znaczenia pozostawał fakt, że jego nazwisko umieszczono w tej grupie na najwyższej pozycji[47]. 24 stycznia 1917 roku przedłożono Komendzie Legionów wniosek awansowy dla oficerów artylerii. Wśród podporuczników przedstawionych do awansu na stopień porucznika znalazło się także nazwisko Becka, ale dopiero na 4. miejscu (po Zygmuncie Klingerze, Władysławie Kilińskim i Tadeuszu Franku-Wiszniewskim)[48]. Kolejnej oficerskiej gwiazdki wówczas jednak nie uzyskał. Niewykluczone, że niskie oceny i odmowa awansu wynikały z negatywnego stosunku Komendy Legionów do Becka, który nie krył poparcia dla Piłsudskiego, prowadzącego całkowicie niezależną politykę. Wiele lat później Schaetzel pisał, że szczególnym nadzorem legionowych artylerzystów – „w zakresie personalnym” – objął wyraźnie niechętny piłsudczykom kpt./mjr Włodzimierz Ostoja-Zagórski, skądinąd sam artylerzysta, choć nade wszystko oficer austriackiego wywiadu[49].

      W pierwszej połowie stycznia 1917 roku Beck został wysłany do Szkoły Strzeleckiej Artylerii w Rembertowie na zorganizowane przez Niemców szkolenie dla legionistów. Składało się ono najpierw z I kursu artylerii (2–16 stycznia), a następnie II kursu (17–31 stycznia). Beck wraz z dwudziestoma ośmioma innymi oficerami 1. Pułku Artylerii wziął udział w I kursie. Był on przeznaczony także dla podoficerów i szeregowych. Dowódcą oddziału szkolnego został wspomniany por. Kasper Wojnar. Nad całością czuwał inspektor wyszkolenia Polskiej Siły Zbrojnej gen. Felix von Barth, który zjawił się na uroczystym zakończeniu I kursu. Trudno sobie wyobrazić, aby w tak krótkim czasie słuchacze zdążyli znacząco pogłębić swoją wiedzę. W trakcie I kursu zdołano zrealizować tylko część zaplanowanego programu, w tym taktykę formalną piechoty i jazdy, marsze, ubezpieczenia, obozowanie, obowiązki „szarż” (czyli osób funkcyjnych) w baterii, strzelanie i musztrę formalną przy armacie, materiały wybuchowe i budowę armat. Nieco więcej czasu poświęcono teorii strzelania, organizacji oddziałów artyleryjskich, umocnieniom polowym, teorii terenoznawstwa, korespondencji wojskowej, administracji, sądownictwu oraz wykładom i ćwiczeniom na temat koni. Podczas nauki używano niemieckiego sprzętu, podręczników i instrukcji. Choć kurs był krótki, warto się było uczyć od Niemców sztuki wojennej, w tym artyleryjskiej. W podsumowaniu działalności Szkoły Strzeleckiej Artylerii gen. von Barth wysoko ocenił jej słuchaczy, nie bez racji zwracając uwagę, że zdobyta w Rembertowie wiedza zostanie wykorzystana w przyszłości[50].

      Wiosną 1917 roku w życiu Becka – podobnie zresztą jak i innych legionistów – górę zaczęły brać sprawy polityczne, które spychały na plan dalszy problemy natury wojskowej i codzienną służbę. Polityka państw centralnych, a zwłaszcza zajmujących wśród nich pozycję dominującą Niemiec, wobec sprawy polskiej wywoływała w szeregach legionowych coraz większe rozgoryczenie. Spróbujmy spojrzeć na to z perspektywy Becka. Posłużymy się w tym celu dłuższymi cytatami z obszernego maszynopisu sporządzonego przez niego jesienią 1917 roku, najpewniej tuż po zwolnieniu z Legionów. Beck skrytykował w nim ostro politykę i postawę Niemców na okupowanych ziemiach Królestwa Polskiego: „Legioniści przyglądali się przez cały rok rządom niemieckim w Królestwie. Patrzyli na bezwzględny rabunek mienia, na dewastację lasów, na systematyczne rujnowanie fabryk i zakładów przemysłowych, na nowożytny jasyr, jaki uprawiali Niemcy przez przymusowe wywożenie setek tysięcy robotników i robotnic do Niemiec na robotę, na nędzę, głód i śmierć wśród rzesz polskich wywołane rabunkami. Zdawali sobie sprawę ze ździerstwa finansowego dokonywanego przy pomocy marki polskiej itd. itd. Stawali więc w obronie uciśnionej ludności czynnie, przychodziło do walki na broń ostrą między nimi a niemieckim żołnierstwem”[51].

      W innym miejscu pisał: „Można się swoją drogą zdumiewać, jak mogli Niemcy-żołnierze zapomnieć o tych dwóch latach walk staczanych ramię w ramię przeciw wspólnemu wrogowi, o tym prawdziwym, bo w krwi uświęconym braterstwie broni i tych młodych bohaterów, którym nie szczędzono pochwał, krzyży zasługi, jak mogli po tym wszystkim traktować jako niewolników! Na coś podobnego może się zdobyć tylko taki naród parobków, coś podobnego można sobie wytłumaczyć