z sarinem na stacji Ochanomizu i dlatego leżały tuż obok miejsca, na którym siedziałem, czyli przy środkowych drzwiach trzeciego wagonu. Byłem tak pochłonięty czytaniem „Diamond Weekly”, że ich nie zauważyłem. Śledczy wiercił mi potem dziurę w brzuchu:
– Jak pan mógł nie zauważyć?
No nie zauważyłem i już. Czułem się jak podejrzany. Średnia przyjemność, zapewniam pana.
Niebawem dziwnie się poczułem. Pierwsze objawy dopadły mnie w pobliżu stacji Yotsuya. Nagle pociekło mi z nosa. Pomyślałem, że to przeziębienie, bo jednocześnie zrobiło mi się pusto w głowie i ciemno przed oczami, jakbym włożył okulary przeciwsłoneczne.
Wtedy się bałem, że to jakiś rodzaj wylewu krwi do mózgu. Nigdy niczego podobnego nie przeżyłem, więc oczywiście wyobrażałem sobie najgorsze. Nie było to przeziębienie, tylko coś dużo poważniejszego. Czułem się, jakbym za chwilę miał się przewrócić.
Słabo pamiętam, co się działo z pozostałymi pasażerami. Zanadto byłem zajęty sobą. W każdym razie jakoś dojechałem do Shinjuku Gyoen-mae i wysiadłem z pociągu. Kręciło mi się w głowie i wszystko wydawało się czarne. „Już po mnie” – pomyślałem. Ledwo szedłem. Po omacku wdrapałem się na schody prowadzące na ulicę. Na dworze było ciemno jak w nocy. Mimo bólu jak zwykle kupiłem mleko. Dziwne, prawda? Wszedłem do sklepu AM/PM i kupiłem mleko. Nie przyszło mi do głowy, że mógłbym tego nie zrobić. Z perspektywy czasu nie rozumiem, czemu je kupiłem, chociaż tak bardzo cierpiałem.
Wszedłem do biura i wyciągnąłem się na kanapie w holu przy recepcji. Ani trochę mi to nie pomogło, a jedna z pracownic stwierdziła, że powinienem być w szpitalu, więc koło 9.00 poszedłem do pobliskiego szpitala Shinjuku. Kiedy czekałem, aż mnie przyjmą, zjawił się jakiś salaryman, który powiedział:
– Jechałem metrem i jakoś nieswojo się poczułem.
„Widocznie ma to samo co ja – pomyślałem. – Wylew krwi do mózgu”.
Spędziłem w szpitalu pięć dni. Wydawało mi się, że jest poprawa i mogliby mnie wcześniej wypisać, ale wciąż miałem za niski poziom cholinoesterazy.
– Poczekajmy, aż pan całkiem wydobrzeje – powiedział lekarz.
Ale i tak wypisałem się wcześniej. Uprosiłem lekarzy, żeby mnie puścili do domu, bo w sobotę miałem być na czyimś ślubie. Dopiero po dwóch tygodniach poprawił mi się wzrok. Jeszcze teraz jest osłabiony. Prowadzę samochód, ale w nocy z trudem czytam litery na znakach. Zamówiłem nowe, mocniejsze okulary. Niedawno poszedłem na zebranie ofiar zamachu i adwokat powiedział:
– Niech wszyscy, którym popsuł się wzrok, podniosą ręce.
Podniósł się las rąk. Czyli te kłopoty ze wzrokiem to skutek zatrucia sarinem.
Pamięć też mi się bardzo pogorszyła. Nie pamiętam nazwisk. Kontaktuję się służbowo z pracownikami banków, prawda? Zawsze noszę w kieszeni notatki, żeby móc sprawdzić, kto kieruje którym oddziałem… Dawniej takie detale przypominały mi się na każde zawołanie. Przepadam też za grą w go i lubiłem rozegrać partię w porze lunchu. A teraz ledwo mogę się skupić na grze. To niepokojące, niech mi pan wierzy. A przecież to dopiero pierwszy rok. Co będzie po dwóch albo trzech latach? Mój stan pozostanie bez zmian czy będzie się pogarszał?
Nie jestem jakoś specjalnie zły na poszczególnych winowajców. Wydaje mi się, że ta ich organizacja posłużyła się nimi. Kiedy widzę w telewizji twarz Asahary, jakoś nie czuję do niego wrogości. Chciałbym natomiast, żeby bardziej pomagali najciężej poszkodowanym ofiarom zamachu.
Конец ознакомительного фрагмента.
Текст предоставлен ООО «ЛитРес».
Прочитайте эту книгу целиком, купив полную легальную версию на ЛитРес.
Безопасно оплатить книгу можно банковской картой Visa, MasterCard, Maestro, со счета мобильного телефона, с платежного терминала, в салоне МТС или Связной, через PayPal, WebMoney, Яндекс.Деньги, QIWI Кошелек, бонусными картами или другим удобным Вам способом.