Лорен Вайсбергер

W pogoni za Harrym Winstonem


Скачать книгу

że mi przykro. Nigdy bym tego nie zrobiła, gdybym wiedziała, że to twój chłopak.

      Krzykaczki to nie uspokoiło.

      – Jak mogłaś nie wiedzieć? Jesteśmy razem od miesięcy!

      – Nie wiedziałam, bo to on mnie wczoraj zaczepił, on ze mną flirtował, kupował mi drinki i zaprosił na imprezę bractwa. Przepraszam, że nie przyszło mi do głowy, że ma dziewczynę. Gdyby przyszło, zapewniam cię, że nie byłabym zainteresowana. – Dziewczyna przepraszającym gestem wyciągnęła rękę na zgodę. – Proszę. Faceci nie są tacy ważni. Zapomnijmy o tym, dobrze?

      – Zapomnijmy? – Rozzłoszczona dziewczyna syknęła, a właściwie prawie warknęła przez zaciśnięte zęby: – Jesteś tylko małą kurewką z pierwszego roku, która sypia z seniorami, bo myśli, że ją lubią. Trzymaj się z daleka ode mnie i trzymaj się z daleka od niego. I precz z mojego życia z tym głupim puszczalstwem. Zrozumiano?! – Jej głos nabierał siły, pytanie do Adriany, czy zrozumiała, zostało już wykrzyczane.

      Emmy i Leigh przyglądały się, jak Adriana zmierzyła dziewczynę przeciągłym spojrzeniem, najwyraźniej zastanawiając się, co odpowiedzieć, a potem, zmieniając zdanie, powiedziała po prostu:

      – Bardzo dobrze zrozumiałam.

      Wściekła blondynka okręciła się na pięcie butów firmy Puma i wybiegła. Adriana wreszcie pozwoliła sobie na uśmiech, i to zanim jeszcze zauważyła, że Emmy i Leigh przyglądają jej się z pokoju.

      – Widziałyście to? – zapytała, stając w drzwiach.

      Emmy kaszlnęła, a Leigh zaczerwieniła się i kiwnęła głową.

      – Była naprawdę wkurzona – stwierdziła.

      Adriana się roześmiała.

      – Jak to uprzejmie zauważyła, jestem tylko głupią studentką pierwszego roku. Skąd mam wiedzieć, kto tu z kim chodzi? Szczególnie, kiedy rzeczony facet spędził pół nocy, opowiadając mi, jak wspaniale jest być singlem po trwającym cztery ostatnie miesiące związku. Miałam zaciągnąć go do wykrywacza kłamstw?

      Leigh odchyliła się na krześle i wypiła łyk dietetycznej coli.

      – Może powinnaś zacząć nosić ze sobą listę wszystkich studentek powyżej pierwszego roku z numerami telefonów? W ten sposób za każdym razem, kiedy spotkasz faceta, możesz je obdzwonić i sprawdzić, czy jest wolny.

      Twarz blondynki rozjaśnił szeroki uśmiech i Leigh została oczarowana: od razu zrozumiała, dlaczego chłopak z poprzedniego wieczoru w obecności Adriany zupełnie zapomniał o swojej dziewczynie.

      – Jestem Adriana – przedstawiła się piękność, machając najpierw w stronę Leigh, a potem Emmy. – Najwyraźniej znana też jako królowa suka rocznika dwa tysiące.

      – Jestem Leigh. W następnym semestrze chciałam się zapisać do bractwa, ale to było, zanim poznałam twoją znajomą. Dzięki za pożyteczną lekcję.

      Emmy zagięła róg w skrypcie i uśmiechnęła się do Adriany.

      – Mam na imię Emmy, znana też jako ostatnia dziewica z rocznika dwa tysiące, w razie gdybyś nie słyszała. Miło cię poznać.

*

      Dziewczyny rozmawiały tego wieczoru przez trzy godziny, a kiedy skończyły, miały ustalony plan gry na kilka następnych tygodni: Adriana wystąpi z bractwa, do którego się zapisała pod przymusem (nacisk ze strony matki), Leigh wycofa swoje podanie o przyjęcie do bractwa na wiosnę, a Emmy straci dziewictwo, gdy tylko spotka odpowiedniego chłopaka. Podczas dwunastu lat, które minęły od tamtej nocy, dziewczyny ledwie miały czas zaczerpnąć powietrza.

      – I tak się też złożyło, że na jej stronie we Friendstair przeczytałam, że… oczywiście korzystając z hasła Duncana… że marzy o dwóch chłopcach i dziewczynce i chce być młodą mamą. Czy to nie rozkoszne? Nie wyglądało na to, żeby Duncan się tym przejął.

      Leigh i Adriana wymieniły spojrzenia, a potem zerknęły na Emmy, która w skupieniu usuwała skórkę przy paznokciu w aż nazbyt widocznym wysiłku, by się nie rozpłakać.

      Więc o to chodzi. Wiek nowej dziewczyny, to, że była cheerleaderką, a nawet rozkoszniutkie imię mogły być wkurzające, ale do zniesienia. Prawdziwym gwoździem do trumny okazał się fakt, że ona też chciała zostać mamą najwcześniej, jak to możliwe. Odkąd ktokolwiek sięgał pamięcią, Emmy bardzo wyraźnie artykułowała pragnienie posiadania dzieci. Miała na tym punkcie obsesję. Każdemu, kto chciał słuchać, opowiadała, że chce mieć wielką rodzinę i to najszybciej, jak się da. Czwórkę, piątkę, szóstkę dzieci – chłopców, dziewczynki, kilkoro każdej płci, dla Emmy nie miało to znaczenia pod warunkiem, że wydarzy się… wkrótce. I chociaż Duncan lepiej niż ktokolwiek inny wiedział, jak bardzo Emmy pragnie zostać mamą, udało mu się wykręcić od jakiejkolwiek poważnej dyskusji na ten temat. Przez pierwsze dwa lata związku Emmy zachowywała to marzenie dla siebie. Mieli po dwadzieścia pięć lat i nawet ona wiedziała, że ma masę czasu. Jednak w miarę, jak mijały ich wspólne lata, i to z kosmiczną prędkością, Emmy zaczęła nalegać, a Duncan zaczął być ostrożny. Mówił rzeczy typu „statystycznie rzecz biorąc, są szanse, że pewnego dnia będę miał dzieci”, a Emmy ignorowała jego brak entuzjazmu i wybór zaimka osobowego, skupiając się na fakcie, że Duncan wypowiedział te trzy czarodziejskie słowa: „będę miał dzieci”. To z powodu owych trzech magicznych słów Emmy zgadzała się na nocne nieobecności Duncana „z powodów służbowych” i raz – bóg jeden wie dlaczego – zaakceptowała niewyjaśniony wysyp chlamydii. Aż wreszcie zgodził się zostać ojcem jej przyszłych dzieci.

      Adriana przerwała milczenie, robiąc to, co zawsze robiła, gdy czuła się nieswojo: zmieniła temat.

      – Leigh, querida, na dworze jest dwadzieścia stopni, dlaczego jesteś ubrana jak w środku zimy?

      Leigh spojrzała na swoje grube spodnie z polaru i bluzę do kompletu i wzruszyła ramionami.

      – Nie czujesz się dobrze? Jest ci zimno?

      – Nie wiem, po prostu miałam to pod ręką. Jakie to ma znaczenie?

      – Nie, żeby miało znaczenie, po prostu to dziwne, że ktoś tak, jak by to ująć, wrażliwy na temperaturę, teraz nawet nie oblewa się potem.

      Leigh nie miała zamiaru przyznać, że właściwie jest jej ciepło – za ciepło – ale istniały okoliczności łagodzące. Adriana mogła pytać, jednak stanowczo nie chciała usłyszeć, że Leigh opatuliła się tak szczelnie, bo nie znosiła, kiedy jej ramiona i uda przyklejały się do skórzanej sofy, że oczywiście wolałaby siedzieć w bokserkach i topie, ale z powodu lepkości skóry w kontakcie z ciałem, nie wspominając już o irytującym dźwięku za każdym razem, gdy zmieniała pozycję, nie było to możliwe. Leigh wiedziała, że uznałyby ją za wariatkę, gdyby wyjaśniła, że zużyła już wszystkie lekkie długie spodnie od piżamy i nawet spodnie do jogi, a to dlatego, że wolała nosić je bez bielizny pod spodem, przez co funkcjonowały jako jednorazówki i szybko trafiały do prania. Więc tak naprawdę miała na sobie dres z polaru tylko dlatego, że był jedyną czystą rzeczą mogącą ochronić ją przed okropną skórzaną sofą, którą i jej matka, i Emmy uznały za najodpowiedniejszą, chociaż Leigh tak naprawdę chciała sofę obitą tkaniną, siedzenie na której nie przypominałoby tkwienia w kadzi z lepkim cementem. Nie wspominając o tym, że za kilka krótkich miesięcy (sześć) nadejdzie zima, a ona nadal będzie skazana na strój Eskimosa, ponieważ, choćby w mieszkaniu było ciepło jak w uchu, kanapa przy zetknięciu z gołą skórą będzie zimna jak lód, a nie przytulna i ciepła jak mikrozamsz, za którym głosowała cała reszta. Nie, najlepiej po prostu to wszystko przemilczeć.

      – Hmm