opaść. Jęknął.
– Oczywiście, że z tobą pójdę, Oleg. Cholera, jestem pijany, kiedy przyjeżdżasz, a ty zajmujesz się tym, czym ja powinienem się zająć.
– Sorry, ale łatwiej jest coś robić. Zająć głowę sprawami praktycznymi. Zacząłem się już nawet zastanawiać, co zrobimy z domem… – Oleg urwał, podniósł rękę, zasłaniając twarz, kciuk i środkowy palec wcisnął w skronie. – To chore, prawda? Mama dopiero co umarła, a…
Palce masowały skronie, grdyka przesuwała się w górę i w dół.
– To wcale nie jest chore – zapewnił go Harry. – Twój mózg szuka drogi pozwalającej uciec od bólu. Ja już swoją znalazłem, ale jej nie polecam. – Przesunął pustą szklankę, która stała między nimi. – Przez pewien czas możesz oszukiwać ból, ale on i tak cię dopadnie. Kiedy się trochę rozluźnisz, kiedy opuścisz gardę, kiedy bodaj odrobinę wystawisz głowę ponad krawędź okopu. Do tego czasu wolno nie czuć za dużo.
– Odrętwienie – powiedział Oleg. – Czuję się tylko odrętwiały. Jakiś czas temu zorientowałem się, że nic dzisiaj nie jadłem, więc kupiłem kiełbaskę z chili i wziąłem do niej najostrzejszą musztardę, żeby cokolwiek poczuć. I wiesz co?
– Wiem – odparł Harry. – Nic.
– Nic – powtórzył Oleg, mruganiem usiłując odpędzić coś z oczu.
– Ból przyjdzie – zaręczył Harry. – Nie musisz go szukać. Sam cię znajdzie. Ciebie i wszystkie dziury w twojej zbroi.
– Ciebie znalazł?
– Ja śpię. I próbuję się nie obudzić.
Popatrzył na swoje ręce. Oddałby wszystko, aby móc wziąć na siebie przynajmniej część bólu Olega. Co miał powiedzieć? Że nigdy nic nie będzie boleć tak jak wtedy, gdy pierwszy raz traci się kogoś, kogo się naprawdę kochało? Nie wiedział już nawet, czy to prawda. Chrząknął.
– Dom jest zamknięty, dopóki technicy nie skończą swojej roboty. Przenocujesz u mnie?
– Nie, u rodziców Helgi.
– Okej. A jak ona to przyjmuje?
– Źle. Zdążyła się zaprzyjaźnić z mamą.
Harry pokiwał głową.
– Porozmawiamy o tym, co się mogło stać?
Oleg zaprzeczył.
– Długo gadałem z Bjørnem. Powiedział mi, co wiemy. I czego nie wiemy.
My. Harry zwrócił uwagę, że Oleg już po kilku miesiącach praktyki w naturalny sposób używał rozszerzonego my, mówiąc o policji. Tego „my”, którego on sam po dwudziestu pięciu latach służby nie używał nigdy, a które jednak, jak nauczyło go doświadczenie, tkwiło w nim głębiej, niż miał tego świadomość. Dla niego praca była jak dom. Na dobre i na złe. A kiedy się straciło wszystko inne, głównie na dobre. Miał nadzieję, że Oleg i Helga będą umieli trwać przy sobie.
– Jestem wezwany na przesłuchanie jutro o świcie – powiedział Oleg. – KRIPOS.
– Aha.
– Będą wypytywać o ciebie?
– Jeśli zechcą wypełnić swoje obowiązki, to tak.
– Co mam im mówić?
Harry wzruszył ramionami.
– Prawdę. Nieuszminkowaną. Taką, jak ją widzisz.
– Aha. – Oleg zamknął oczy i parę razy głęboko odetchnął. – Nie zaproponujesz mi piwa?
Harry westchnął.
– Jak widzisz, niewiele we mnie z mężczyzny. Ale przynajmniej jestem kimś, kto nie lubi łamać obietnic. Dlatego nigdy nie obiecywałem zbyt wiele twojej matce. Ale obiecałem jej jedno: ponieważ twój ojciec okazał się nosicielem tego samego złego genu co ja, przyrzekłem, że nigdy nie naleję ci ani kropelki.
– Ale mama mi nalewała.
– Ta obietnica to był mój pomysł, Oleg. Nie zamierzam cię w niczym powstrzymywać.
Oleg się odwrócił i podniósł palec.
Nina skinęła głową.
– Jak długo będziesz spał? – spytał Oleg.
– Tak długo, jak dam radę.
Pojawiło się piwo, Oleg pił powoli, małymi łyczkami. Po każdym odstawiał szklankę, jakby mieli je na spółkę. Nic nie mówili. Nie musieli. Nie mogli. Ich milczący płacz ogłuszał. Kiedy szklanka była już pusta, Oleg wyjął telefon i spojrzał na ekran.
– To brat Helgi, przyjechał po mnie samochodem. Już tu jest. Podrzucić cię do domu?
Harry pokręcił głową.
– Dzięki. Przejdę się. To mi dobrze zrobi.
– Wyślę ci adres zakładu pogrzebowego.
– Dobrze.
Wstali równocześnie. Harry stwierdził, że Olegowi ciągle brakuje tych kilku centymetrów do jego metra dziewięćdziesięciu trzech, i dopiero po chwili uświadomił sobie, że ten wyścig już się zakończył, że Oleg jest już w pełni wyrośniętym mężczyzną.
Uściskali się, obejmując się mocno, wciskając podbródki w ramiona tego drugiego. I nie puszczając.
– Tato?
– Mhm.
– Kiedy zadzwoniłeś i powiedziałeś, że chodzi o mamę, spytałem, czy znów będziecie razem mieszkać. Bo dwa dni wcześniej zapytałem ją, czy nie dałaby ci jeszcze jednej szansy.
Harry poczuł, że coś tężeje mu w piersi.
– O czym ty mówisz?
– Mówiła, że zastanowi się przez weekend. Ale ja wiem, że tego chciała. Chciała, żebyś wrócił.
Harry zamknął oczy i zacisnął szczęki tak mocno, że trzonowce zdawały się pękać.
Dlaczego musiałeś przybyć i uczynić mnie tak samotną? Nie było takiego alkoholu na świecie, który zdołałby zagłuszyć ten ból.
10
Rakel chciała, żeby wrócił.
Czy to lepiej, czy tylko gorzej?
Harry wyjął z kieszeni telefon, żeby go wyłączyć. Zauważył, że Oleg przysłał wiadomość z paroma praktycznymi pytaniami, jakie zadał zakład pogrzebowy. Trzy nieodebrane połączenia – jak przypuszczał, od dziennikarzy – i jedno, którego numer rozpoznał: Alexandra z Instytutu Medycyny Sądowej. Chciała mu złożyć kondolencje? Czy umówić się na seks? Kondolencje mogła złożyć SMS-em. Może chodziło jej o jedno i drugie. Młoda laborantka. Kilkakrotnie mówiła, że podniecają ją mocne uczucia, wszystko jedno, dobre czy złe. Wściekłość, radość, nienawiść, ból. Ale żałoba? No cóż. Żądza i wstyd, niesłychane i ekscytujące w pieprzeniu się z kimś, kto jest w żałobie. Pewnie są gorsze zboczenia. Czy nie bardziej chore jest na przykład to, że siedzi tu i myśli o ewentualnych erotycznych fantazjach Alexandry zaledwie kilka godzin po znalezieniu Rakel martwej? Co to, do jasnej cholery, oznacza?
Przytrzymał przycisk wyłączania, dopóki ekran nie sczerniał, i schował telefon z powrotem do kieszeni. Spojrzał na mikrofon, który stał przed nim na stole w ciasnym pokoju przypominającym wnętrze domku dla lalek. Czerwone światełko znaczyło, że nagrywanie jest włączone. W końcu przeniósł wzrok na osobę po drugiej stronie stołu.
– Zaczynamy?
Sung-min