Piotr Zychowicz

Żydzi


Скачать книгу

Żydów różnice społeczne były bardzo ostre. To wszystko na przełomie XIX i XX wieku popychało wielu Żydów w szeregi organizacji skrajnych.

      Jaki był udział Żydów w rewolucji bolszewickiej?

      Większość Żydów nie była rewolucjonistami, a większość rewolucjonistów nie była Żydami. Jeden z dziadków Lenina był żydowskiego pochodzenia, ale oznacza to, że pozostała trójka Żydami nie była. Wśród jego przodków był i Kałmuk, ale nikt jakoś nie mówi, że to Kałmucy zrobili rewolucję. Żydem na pewno nie był również polski szlachcic Feliks Dzierżyński. Często akcentuje się rolę Żydów w tamtych wydarzeniach. To prawda, wielu z nich poparło rewolucję, ale na pewno nie byli czynnikiem decydującym.

      W Polsce taki pogląd jest dość powszechny ze względu na wojnę 1920 roku. Głównodowodzący Armii Czerwonej Lew Trocki, żydowscy politrucy zachęcający do wyrżnięcia „białych panów”, bramy triumfalne w miasteczkach na wschodzie…

      A z drugiej strony tysiące Żydów, którzy zgłaszali się do armii polskiej, żeby się bić z bolszewikami. Część z nich internowano zresztą w specjalnym obozie pod Warszawą, bo bano się, że okażą się nielojalni. Wcześniej bardzo wielu Żydów biło się w Legionach Piłsudskiego. W formacji tej służył na przykład ojciec profesora Richarda Pipesa.

      Istnieje jednak poczucie, że większość Żydów w 1920 roku sprzyjała bolszewikom.

      Większość Żydów nie sprzyjała nikomu. Oni przede wszystkim, tak jak wszyscy inni ludzie, chcieli spokoju. Warto jednak spojrzeć na ten problem w kontekście wojny domowej w Rosji, której elementem była kampania 1920 roku. Wojna ta, która toczyła się na gruzach rozbitego imperium, była starciem trzech frakcji. Czerwonych, białych oraz mniejszych narodów, które starały się wykorzystać rozpad caratu do stworzenia własnych organizmów państwowych. A więc Polaków, Ukraińców, Łotyszy, Litwinów i innych. Tego typu wewnętrzne konflikty są zawsze wyjątkowo okrutne i groźne dla cywilów. W pierwszej fazie wojny domowej w latach 1917–1919 formacje białych i Ukraińcy dokonali straszliwych pogromów ludności żydowskiej. Zginęło w nich od 50 do 100 tysięcy ludzi.

      To popychało masy żydowskie w stronę bolszewików?

      Tak. Bo to było jedyne ugrupowanie, które głośno sprzeciwiało się antysemityzmowi. Polacy byli utożsamiani z białymi i Żydzi nie bardzo wiedzieli, czego mogą się po nich spodziewać. Swoją drogą to bardzo ciekawe zjawisko. Biali Rosjanie twierdzili, że rewolucja bolszewicka jest dziełem Żydów, i byli wobec nich bardzo agresywni. W tej sytuacji wielu Żydów doszło do wniosku, że choć bolszewicy nie są idealni, to przynajmniej ich ochronią, i trzeba wspierać czerwonych.

      Samospełniająca się przepowiednia.

      Właśnie. Ten sam syndrom wystąpił zresztą po II wojnie światowej. Większość Żydów, która w 1945 roku znalazła się w Polsce, przetrwała w Związku Sowieckim. Ci ludzie na własnej skórze przekonali się, czym jest system komunistyczny, wiedzieli o jego potwornościach. Ale w sytuacji „zaraz po Holokauście”, w sytuacji zagrożenia, jakie odczuwali w powojennej Polsce, uznali, że jedyną siłą, jaka zapewni im bezpieczeństwo, są właśnie komuniści. Paradoks ten został doskonale zobrazowany w książkach Wilhelma Dichtera Koń Pana Boga i przede wszystkim Szkoła bezbożników. Rodzina antykomunistów, która popiera komunizm.

      Wróćmy do lat dwudziestych. Kończy się wojna polsko-bolszewicka i w niepodległej Polsce działa partia komunistyczna. I znowu w jej szeregach pojawia się wielu Żydów.

      Zachowajmy proporcje. Mówimy o niewielkiej partyjce. Żydzi faktycznie stanowili wysoki odsetek jej działaczy, ale gdy KPP mogła startować w wyborach, najlepszych wyników nie osiągała wcale w żydowskich miasteczkach, lecz w regionach zamieszkanych niemal wyłącznie przez Polaków. Na przykład w Dąbrowie Górniczej. Komunizm był zjawiskiem nie tylko marginesowym na polskiej scenie politycznej, ale również na żydowskiej. Polscy Żydzi w latach dwudziestych dzielili swoje sympatie między dwa ugrupowania syjonistów. Syjonistów z Kongresówki i syjonistów z Galicji. Liczyło się również ugrupowanie ortodoksyjnych Żydów, a z czasem na pierwsze miejsce wysunął się Bund, czyli socjaldemokracja.

      Nadszedł jednak rok 1939 i chyba najbardziej bolesny epizod we wzajemnych stosunkach. Polska wali się w gruzy, a część Żydów zachowuje się nielojalnie, witając chlebem i solą sowieckich najeźdźców.

      Nie tylko Żydzi witali Sowietów z otwartymi ramionami. Również Ukraińcy, Białorusini, a nawet niektórzy Polacy. Zasadnicza różnica polega jednak na tym, że Polacy podczas II wojny światowej mieli dwóch wrogów – Sowietów i Niemców. Żydzi zaś uważali, że można żyć pod Sowietami, ale nie można żyć pod Niemcami. I choć w pierwszym okresie rzeczywiście stanowili dużą część komunistycznej administracji na terenach wschodnich, szybko ich stamtąd usunięto. Duży odsetek deportowanych na wschód przez NKWD stanowiły właśnie osoby pochodzenia żydowskiego, członkowie elit. Żydzi rozczarowali się do Sowietów. Zgadzam się jednak, że rok 1939 stworzył złą atmosferę. Zgadzam się również, że oprócz antysemityzmu z lat trzydziestych właśnie zemsta za tę współpracę z Sowietami była motywem działania morderców z Jedwabnego i innych miejsc, w których w 1941 roku po wkroczeniu Niemców dokonano pogromów. Zdarzało się to bowiem wszędzie. Od Łotwy po rumuńską Besarabię.

      Czyli znowu, tak jak w 1920 roku, spoiwem łączącym Żydów z komunizmem był strach przed antysemityzmem?

      Tak. To wielki paradoks, ale komunizm naprawdę był dla tych ludzi nadzieją. Tak było w latach 1917–1921 oraz w trakcie i zaraz po II wojnie światowej.

      Czym innym jest jednak nadzieja na przeżycie, a czym innym udział w zbrodniach.

      Andrzej Paczkowski zbadał ten problem i okazało się, że Żydzi zajmowali 29 procent stanowisk kadry kierowniczej UB. To spory odsetek, ale większość funkcjonariuszy komunistycznej policji politycznej była Polakami.

      To skąd się wziął stereotyp Żyda ubeka?

      Bo na wysokich szczeblach zasiadali tacy ludzie jak Berman czy Fejgin, którzy byli bardzo widoczni. Problem polega jednak również na czymś innym. Polacy nie mają żadnych kłopotów z oceną okupacji niemieckiej. Wszystko jest jasne i jednoznaczne. Okupacja sowiecka to zupełnie inna sprawa. Tu już oceny są różne. Czy okupacja ta trwała do 1989 roku czy też w 1956 roku coś się zmieniło? Kim był na przykład taki Gierek? Zwykłym kolaborantem ościennego mocarstwa czy dobrym człowiekiem w złej sytuacji? W 1945 roku naprawdę wielu Polaków poparło nowy porządek. Choćby Miłosz, który uważał, że rząd emigracyjny zbankrutował. Wielu ludzi uznało, że powstanie warszawskie było aktem zbrodniczym, że trzeba teraz budować nową Polskę. Wszystko to jest trudne do zaakceptowania dla wielu Polaków, którym łatwo dziś powiedzieć, że to Żydzi utrwalali w Polsce komunizm.

      Polacy komuniści dokonali oczywiście wielu zbrodni. Wśród ubeków byli jednak i Żydzi.

      Byli. I pytanie, jakie należy zadać – problem ten poruszył już swego czasu Stanisław Krajewski – brzmi: Czy Żydzi w związku z tym powinni mieć jakieś poczucie winy? Pamiętam, jak Aleksander Kwaśniewski przepraszał za zbrodnię w Jedwabnem. Ale czy to Kwaśniewski wymordował tych ludzi? Winni i tak nigdy nie przepraszają. Zawsze robią to niewinni. Według mnie takie gesty nie mają większego sensu. Znacznie ważniejsze od przeprosin jest przyjęcie do wiadomości tego, co się stało. Żydzi powinni zaakceptować to, że ich rodacy także popełniali zbrodnie. Ja nie zamierzam przepraszać za Bermana, bo nie czuję się odpowiedzialny za to, co zrobił. Nie będę jednak udawał, że ten człowiek nie istniał. Że nie był Żydem albo że był niewiniątkiem. To samo dotyczy masakry w Koniuchach, pacyfikacji Naliboków i roli, jaką odegrali w nich żydowscy partyzanci. Nie mam żadnego problemu z tym, by powiedzieć, że ci ludzie robili również bardzo złe rzeczy.

      A kto ma z tym problem? Historycy z Izraela uważający, że każdy Żyd, który przeżył wojnę w Europie, musi być nieskazitelnym bohaterem?

      To trudne pytanie.