Anna Sakowicz

Zatrzymać czas


Скачать книгу

dla mojej zgrabnejsylwetki? – zakpiła. Emil jednak nie zdążył rzucić żadnej celnejriposty, bo dyskusję przerwał Tymek. Rozpłakał się w głos i obojerodzice pognali do synka. Pochylili się nad łóżeczkiem i jak na komendęzaczęli szczebiotać do chłopca. Nie dało się go jednak już uspokoić.Agata musiała wziąć dziecko na ręce i nakarmić. Emil w tym czasiespróbował balansować z hula-hoop. Po dwóch okrążeniach syknął z bólu i popukał się w czoło w stronę narzeczonej. Rzucił jeszcze kilka uwag w jej kierunku. Nie mieściło mu się w głowie to, że Agata – tak niezależnakobieta – przejmowała się głupią fałdką na brzuchu i twierdziła, żeludzie oceniają ją po wyglądzie. I to mówiła dziennikarka?!

      18

      – Widziałaś to na własne oczy – powiedziała Aneta, kiedy razem z Poląsiedziały w szatni po treningu i obgadywały wczorajszy seansuzdrawiający. Chciały skonsultować to jeszcze z Basią, która pierwszaznalazła tych cudotwórców, jednak dzisiaj nie przyjechała do saligimnastycznej. Pola nawet zażartowała, że pewnie ich koleżanka odzyskaławładzę w nogach i nie miała co robić na koszykówce niepełnosprawnych.

      – Widziałam – odparła Pola. – Strasznie to było poruszające. Popłakałamsię jak głupia. Kiedy ta dziewczynka z pomocą Reuela wstała z wózka i zrobiła pierwsze niezdarne kroki, serce o mało nie wyskoczyło mi z piersi. Widziałaś jej matkę? Myślałam, że dostanie wylewu albo zawału,tak zanosiła się od płaczu. – Od razu we wspomnieniu odtworzyławczorajszy obraz. Nie spodziewała się takich wzruszeń. Myślała, że pójdątam z Anetą, poobserwują, nagrają, ale nie dadzą się zmanipulować. A jednak widok niepełnosprawnego dziecka rozwalił ją na łopatki. Kiedyzobaczyła wyciągnięty palec Reuela w kierunku dziewczynki, zamarła.Miała poczucie, że dziecko nie może udawać, dzieci przecież są szczere z natury. Zamarła więc, a kiedy mężczyzna powoli zbliżał się i cały czaspowtarzał, że mamy przekazywać miłość, Pola złapała się kurczowo wózka i powtarzała w myślach, żeby dziewczynka wstała. Biły się w niej dwiesprzeczności. Sceptycyzm walczył z nadzieją i wiarą. Wydawało się, żejest na przegranej pozycji, bo serce łomotało jej tak mocno, że czuła,jakby cała dygotała w rytmie jego uderzeń. A potem Reuel, oddawszymikrofon asystentce, wyciągnął ręce do dziewczynki. Nagle w sali nastałaidealna cisza, choć nikt nie uspokoił publiczności. Wszyscy zamarli w oczekiwaniu na cud. A gdy dziewczynka z wielkim trudem wstała, salaryknęła płaczem. Matka dziecka opadła na kolana i zanosiła sięniewyobrażalnym szlochem. W tym momencie jej sparaliżowana od pasa w dółcóreczka robiła swoje pierwsze, jeszcze niezdarne kroczki.

      Pola poczuła dreszcze na plecach. Na wspomnienie tego popołudnia podpowieki wciąż cisnęły się łzy. Nie umiała opanować wzruszenia, choćrozum przebił się przez wiarę i nadzieję i ramię w ramię ze sceptycyzmempowtarzał jej, że dała się zmanipulować.

      – Wszyscy płakali, trudno było zachować zimną krew.

      – Musimy to jeszcze raz obejrzeć – stwierdziła Pola. – Przecież toniemożliwe.

      – A no nie – zgodziła się z nią Aneta, ale obie podczas seansu„cudotworzenia” dały się ponieść emocjom. Zapomniały, że są tam po to,by zdobyć informacje o oszustach. – Chociaż… – zawahała się. – Wiesz,ile bym jednak dała, żeby to była prawda?

      – Wiem, pewnie tyle co ja. – Pola gorzko się uśmiechnęła. Przyzwyczajonabyła do wózka. Nie buntowała się przed tym, co się jej przytrafiło. Polatach czuła, że oswoiła swoją sytuację. Nie cięła się, nie szukałaukojenia w fizycznym bólu. Poruszała się na kółkach i kropka. Nie było o czym dyskutować.

      – Dobra, ubieraj się – powiedziała Aneta. – Idziemy do naszej dziupli nanajlepszą kawę na świecie. Obejrzymy to, co mamy. Teraz na spokojnie,bez emocji.

      Pola przytaknęła. Musiały schować uczucia, bo one wykrzywiały obraz i utrudniały ocenę faktów.

      Wjechały do ulubionej kawiarni. Były tutaj znane, bo często po treninguwpadały na coś pysznego. Kelnerka więc przywitała je z entuzjazmem i przygotowała dla nich stolik. Odsunęła krzesła, by kobietom byłowygodnie. Zaraz też położyła przed nimi dwie karty i dała chwilę donamysłu.

      Pola rozejrzała się po wnętrzu. Niewiele było tu dzisiaj osób. W kąciesali siedziały dwie starsze panie. Były bardzo eleganckie. Pochylały sięnad stolikiem i o czymś szeptały. Jedna z nich, ubrana w bluzkę z cekinami, poczuła wzrok Poli na sobie, więc zerknęła w jej stronę.Uśmiechnęła się i wróciła do pogawędki z koleżanką. A w tlerozbrzmiewała muzyka. Pola szybko rozpoznała Nohavicę – czeskiego bardai poetę. Bardzo lubiła go słuchać.

      – Wybrały panie? – spytała kelnerka.

      – Tak – odparła zdecydowanym głosem Aneta. – Poproszę café latte i sernik z sosem malinowym.

      – A ja to samo co koleżanka. – Pola poszła na łatwiznę i nie analizowałakarty.

      Aneta położyła na stoliku niewielką kamerę. Odwróciła w ich stronęwyświetlacz i włączyła odtwarzanie. Początkowo nic nie było widać. Chybaniechcący zasłoniła obiektyw, dopiero później, gdy już były w środkupomieszczenia, pojawił się obraz. Niestety czasami ktoś Anecie wchodziłw kadr i nagranie nie nadawało się do niczego. Słychać było jedyniegłosy.

      – Słabo to wyszło – skomentowała Pola.

      – No – westchnęła Aneta, jednak zobaczyły na wyświetlaczu, że przesunęłasię do przodu. Teraz wyraźnie ujrzały Reuela stojącego z wyciągniętymidłońmi w kierunku publiczności. Akurat przekazywali sobie miłość. Polauśmiechnęła się do siebie, bo z perspektywy czasu i miejsca wszystko towydało się jej jeszcze bardziej głupie i naiwne. Wtedy reagowała bardzoemocjonalnie. – Ale fakt, że gościu jest dobry w tym, co robi.

      Nagle za plecami Poli pojawiła się kobieta w bluzce z cekinami.Przyjrzała się przez moment kamerze Anety.

      – Przepraszam panie – odezwała się. Pola aż drgnęła, bo nie spodziewała,że ktoś za nią się odezwie. – Czy panie były na seansie Reuela Rejna?

      Obie kobiety kiwnęły głowami.

      – Zna go pani?

      – O mało zdrowia przez niego nie straciłam – rzuciła. – Niech panie niewierzą w te czary-mary! On mi nie kazał brać leków, tylko pić te jegomikstury. A ja mam raka. Niewiele brakowało, a posłałby mnie na tamtenświat – dodała zdenerwowana. – Niech panie nie będą głupie, on nikogonie uzdrawia. To oszust.

      – Chcemy go zdemaskować.

      – A widziała pani cuda, jakie robi? – wtrąciła się Pola. – Przy nasniepełnosprawna dziewczynka wstała z wózka.

      – Coś takiego – prychnęła kobieta. – To na pewno oszustwo. Podczasseansu, na którym byłam raz, dziecko odzyskało wzrok. Pewna kobieta teżrobiła mu świadectwo cudów – dodała z pogardą w głosie. – Pokazywaładokumenty medyczne, że została przez niego wyleczona z raka piersi. A towszystko blaga!

      – Wiemy, tylko chcemy go jakoś skompromitować, bo jeśli ludzie niezobaczą, że to oszust, to nie uwierzą. Tym bardziej że facet jestniezwykle przekonujący. Łatwo zrobi z siebie męczennika i będzietłumaczył, że to jakaś mafia farmaceutyczna lub lekarska zrobiła naniego zasadzkę z zazdrości.

      – To prawda. Ale ja, w razie czego, mogę zeznawać, więc niech paniezapiszą sobie mój numer telefonu. Chętnie bym takiego oszusta wsadziłaza kratki, by nie szkodził innym. Moja siostra też zaświadczy. Miał jejwyleczyć nogę. A jak wyleczyć źle złożoną nogę bez operacji? Naobiecywałjej cudów.