strażnik skarbu…
– To brzmi sensownie – uznał Bartek, a Mary Jane uśmiechnęła się z zadowoleniem.
– Czyli szukamy posągu? – dopytywała się Ania, a bliźniacy wyczekująco wpatrywali się w Bartka.
– Jasne! – roześmiał się. – Dlaczego nie. Możemy to przecież potraktować jako wakacyjną zabawę.
– Hurra! – wrzasnęli Jim i Martin, aż z drzewa spadło kilka oliwek.
– To od czego zaczynamy? – Ania była gotowa do poszukiwań.
Spyros Dimitrios uśmiechnął się do dzieci i wypuścił z fajki obłoczek dymu.
– Musimy poznać znaczenie znaków na gemmie, bo być może wskażą nam miejsce ukrycia drugiej pieczęci – rzekł Bartek.
– A moim zdaniem powinniśmy najpierw odwiedzić bazę archeologów, o której mówiła Klejto i dowiedzieć się, czego tam szukają – oświadczyła Mary Jane. – Przecież nasi rodzice też są archeologami, powinni więc nas wpuścić.
– Niekoniecznie – Klejto była sceptyczna. – Zwykle kręci się tam jeden drab i nie pozwala nikomu zbliżyć się do obozu.
– Zaprowadzisz nas do Zatoki Cieni? – zapytał Bartek. – Moglibyśmy chociaż rzucić okiem na tę ich bazę.
– Oczywiście – zgodziła się Klejto. – Ale musimy być ostrożni. Od dawna próbowałam się tam zakraść, ale mi się nie udawało.
– Czego oni tak pilnują? – Ania miała wielką chętkę to sprawdzić.
– To się wkrótce okaże – mruknął Bartek. – Sprawdzimy, jakie naprawdę mają intencje – powiedział głośno. – A przy okazji może wpadniemy na trop złotego posągu Posejdona.
Ania poczuła dreszczyk emocji.
Z Kronik Archeo
Odnaleziona przeze mnie gemma to prawdopodobnie starożytna pieczęć. Jest ona kluczem do niesamowitego skarbu! Srebrny medalion dziadka Klejto zdaje się to potwierdzać.
Teraz musimy:
a) zrozumieć znaki na pieczęci, b)odnaleźć drugą pieczęć.
Ale najpierw odwiedzimy bazę archeologów w Zatoce Cieni.
Nazwa zatoki jest bardzo wymowna.
W starożytności rozbiło się w niej wiele okrętów.
Morze jest tam wyjątkowo zdradliwe, a skały ostre i niebezpieczne…
Rozdział VI
Zatoka Cieni
Od kilkunastu minut ekspedycja badawcza pod przewodnictwem Bartka obserwowała z ukrycia obóz podejrzanych archeologów.
– Nieźle się tutaj urządzili – mruknęła z podziwem Mary Jane.
Tuż nad samym morzem, na ostrych, niegościnnych skałach wyrosły zbudowane na palach drewniane chatki. Z ich lekko spadzistych dachów sterczały różnego rodzaju anteny Na jednej z platform przykrytych dachem znajdowało się wiele niebieskich beczek.
– Ciekawe co w nich jest? – Martina korciło, żeby do nich zajrzeć.
– Pewnie woda pitna – szepnęła Klejto, która przyprowadziła całą grupę do Zatoki Cieni. – Ci badacze rzadko pojawiają się we wsi, więc muszą mieć zapasy wody i jedzenia.
Bartek uważnie lustrował obóz przez lornetkę.
– Wygląda, jakby nikogo tam nie było – stwierdził zdumiony.
– Prócz strażnika – Klejto ruchem głowy wskazała ogromnego, dobrze umięśnionego mężczyznę, który przechadzał się tam i z powrotem tuż powyżej bazy. Miał na głowie kowbojski kapelusz, nieco wysuniętą dolną szczękę jak u szympansa, a na jego szyi lśnił złoty łańcuch.
– Ale jest napakowany! – szepnął z uznaniem Jim.
– A jakie ma karczycho! – dodał z respektem Martin.
– I chyba jest uzbrojony – zaniepokoił się Bartek.
– To Delgado – odezwała się Klejto. – On jeden zachodzi czasem do wsi i przesiaduje w tawernie.
Mary Jane przypatrywała mu się przez lornetkę.
– Ma taką minę, jakby nie pilnował drewnianych baraków, tylko sejfu z diamentami!
– Gdzie oni wszyscy mogli się podziać? – dumała Ania.
– Może gdzieś odpłynęli. Mają katamaran, a czasem przypływa tu też duży jacht. Zawsze ten sam. Na burcie ma napisane Jazon – mówiła Klejto. – Stąd nie widać, ale poniżej, przy prowizorycznym pomoście, mają też umocowane na sznurach łodzie motorowe.
Bartek spojrzał na przyjaciół:
– Jeśli teraz nikogo nie ma, możemy tam zajrzeć. Co wy na to?
– Jak na lato! Nie możemy przecież przepuścić takiej okazji – Jim uśmiechnął się szelmowsko.
– Musimy tylko jakoś przechytrzyć tego goliata – Martin z fascynacją wpatrywał się w strażnika. Jego umięśnione bary robiły na nim wielkie wrażenie.
– Trzeba odciągnąć jego uwagę – Mary Jane łamała sobie głowę, jak to zrobić.
– Spróbuję go zagadać, a wy w tym czasie zbiegniecie do bazy – Klejto długo nie zastanawiała się nad szczegółowym planem. – Po piętnastu minutach znowu dopilnuję, żeby stał odwrócony plecami, a wy wrócicie. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, wcale się nie zorientują, że mieli gości – powiedziała wesoło.
Bartek oceniał przez moment możliwości powodzenia całego przedsięwzięcia.
– Twój plan jest dobry, musimy tylko szybko się uwinąć, bo w każdej chwili mogą wrócić – uświadomił wszystkim ryzyko. – To co, ruszamy? – zapytał.
Roziskrzone oczy przyjaciół świadczyły, że są już gotowi i żądni wrażeń.
– Uważaj na siebie – Bartek posłał Klejto krzepiący uśmiech.
– Nie martwcie się o mnie, znam Delgado, a w razie czego, szybko ucieknę. Lepiej wy miejcie się na baczności – dziewczynka odparła. – I dajcie mi znak, gdy będziecie wracać.
Bartek kiwnął potakująco głową.
Po chwili Klejto już z nimi nie było.
Minutę później zobaczyli, jak strażnik odwraca się do nich tyłem i rozmawia z małą Greczynką.
Bartek wiedział już, że nadszedł właściwy moment.
Razem z Jimem i Mary Jane zaczęli chyłkiem zbiegać po stromym zboczu. Ania z Martinem zostali na czatach ukryci za skałą. Mieli obserwować morze i dać znać przez telefon komórkowy, gdyby pojawił się katamaran lub jacht.
Bartek z przyjaciółmi zbiegł do budynku najbardziej naszpikowanego antenami i zwisającymi kablami. Podejrzewał, że właśnie tam najszybciej uda im się sprawdzić, czym zajmują się podejrzani badacze. I nie mylił się.
Wewnątrz chaty, wzdłuż całej ściany zamontowany był długi stół, a na nim znajdowało się sześć stanowisk komputerowych. Leżało na nim również mnóstwo skoroszytów, teczek i wydruków z różnymi danymi.
Jim natychmiast spróbował uruchomić jeden z komputerów.
– To nie