karanym ze wszystkich przestępstw. Związana jest z pozycją kobiety i podtrzymywana przez systematyczną dyskryminację płciową (gender) ze względu na normy społeczne, które dewaluują kobietę. Rozwiązanie problemu przemocy wymaga rozwiązania problemu nierówności płciowej (gender)”. I piszą te słowa biskupi tak samo katoliccy, jak ci znad Wisły, gotowi zablokować konwencję antyprzemocową tylko dlatego, że zawiera ona rzekomo wrogie ideologicznie słowo na „g”.
Indyjscy biskupi zauważają, że wspólne działanie różnych organizacji jest niezbędne dla zapewnienia równości płci. Dlatego deklarują gotowość współpracy z rządem ogólnokrajowym, rządami regionów, organizacjami kobiecymi i innymi grupami wyznaniowymi we wspólnym dążeniu do równości i wolności wszystkich obywateli. Chcą też personalnie i finansowo wzmocnić potrzebne do tego celu urzędy na wszystkich poziomach struktury Kościoła.
Wśród rekomendacji znajdziemy takie, które dotyczą społeczeństwa, ale też takie, w których rozmaite równościowe postulaty są wymieniane jako wyzwania dla Kościoła. Gender mainstreaming w wydaniu Unii Europejskiej brzmi niewinnie, gdy czytamy, że działania zmierzające do osiągnięcia równości płciowej powinny być zintegrowane we wszystkich komisjach, kościelnych organach, programach i planach działań, czy to dotyczących młodzieży, czy też rozwoju społecznego, zdrowia, ekumenii, pracy, mediów. „Osiągnięcie równości płci wymaga dostrzeżenia, że każda decyzja, program i projekt różnie wpływa na kobiety i mężczyzn. Dlatego trzeba tak planować i zarządzać działaniami, by ich rezultaty były równe i miały jednakowy wpływ na kobiety i mężczyzn”.
Wielokrotnie mówi się też o włączeniu doświadczeń i refleksji kobiet do namysłu Kościoła nad jego działaniami oraz docenieniu ich pracy w duszpasterstwie. A także o tym, że należy otworzyć dla kobiet drzwi w administracji kościelnej, posługach i administracji, sądach kościelnych, urzędach i komisjach finansowych na wszystkich poziomach: diecezjalnym, episkopatu czy regionalnym.
Wszystko to brzmi oczywiście bardzo ładnie. Ale jak miałoby wyglądać w praktyce? Na to też znajdziemy odpowiedź w rekomendacjach praktycznych indyjskiego dokumentu. Zachęca on choćby do pozytywnej promocji podziału obowiązków w rodzinie, co służyłoby wzmożeniu aktywności kobiet w Kościele. A nawet sugeruje każdorazowe branie pod uwagę potrzeb matek z dziećmi przy planowaniu czasu i miejsca spotkań, tak by były dla nich dogodne i umożliwiały im udział w zarządzaniu Kościołem.
Mówi się także o tym, że należy zbudować diecezjalne grupy animatorów (świeckich i duchownych, kobiet i mężczyzn), aby wprowadzali programy uświadamiające o płci kulturowej (gender awareness programs). „Takie grupy muszą mieć w składzie ekspertów obu płci oraz teologów i teolożki feministyczne”. Trzeba utworzyć gender studies, albo choć resource center, w każdym regionie Indii. Centra te muszą zaś współpracować z podobnymi sobie świeckimi instytucjami akademickimi, państwowymi i pozarządowymi. Trzeba edukować księży, by unikali niezrównoważonych ze względu na płeć działań (choćby nakazywania nakrycia głowy do komunii czy czytania z lekcjonarza). Biskupi wspominają też, że należy poprzeć ustawę gwarantującą kobietom trzydzieści trzy procent miejsc w parlamencie i innych instytucjach państwowych.
Uwrażliwienie na równy udział kobiet i mężczyzn w urzędach ma dotyczyć nie tylko świata świeckiego. Biskupi postulują, by wzmacniać je także w konferencji episkopatu. Zatrudnianie w sekretariatach komisji powinno uwzględniać kompetencje i adekwatną reprezentację kobiet i mężczyzn. Przy każdej komisji episkopatu należałoby stworzyć komórkę doradzająca w sprawie gender, tak by uwrażliwianie na te kwestie znalazło się wśród innych kluczowych działań. Wrażliwość na kwestie płci (gender) powinna stać się priorytetem wszystkich komisji episkopatu. W celu usprawnienia ich działania potrzebne są także nastawione na te problemy audyty. Kwestie redukowania nierówności między płciami muszą również przekładać się na sposób konstruowania budżetów (gender budgeting). Jeśli tematy się pokrywają, Komisja ds. Kobiet powinna być reprezentowana przy innych komisjach w episkopacie.
Wykpiwane czasem w Polsce terminy gender mainstreaming, gender auditing i gender budgeting co chwilę powracają w indyjskim dokumencie, gdzie stosuje się je w odniesieniu do episkopatu, diecezji, kościelnych dzieł charytatywnych i parafii.
Wrażliwość na te tematy musi zostać zaszczepiona również pośród zakonnic, zakonników, księży i biskupów. Zaleca się włączenie zajęć z uwrażliwiania na kwestie płci i teologii feministycznej do głównych kursów seminaryjnych oraz jako element formacji biskupów i przełożonych zakonnych oraz formatorów. „Tylko czy to w ogóle jest możliwe do wprowadzenia, czy to pieśń przyszłości?” – dopytuję Astrid Lobo o ten punkt rozprawy.
„To już się dzieje” – odpowiada feministka z Bombaju. „Feministycznej teologii uczy się w największych seminariach. Mamy siostry, które studiowały teologię (to one najczęściej mają taką możliwość) i które są profesorkami w seminariach. W Punie i Delhi są kobiety profesorki, a feministyczna teologia znalazła się pośród innych kursów. Tu, w Bombaju, nie ma specjalnego wykładu, ale nasz kolektyw prowadził tygodniowy program dotykający rozmaitych feministycznych tematów. Czemu masz taką zdziwioną minę?” – pyta, widząc moją reakcję. Tłumaczę, że u nas nie ma w seminariach kursów teologii feministycznej i raczej w przewidywalnej przyszłości nie będzie. „Naprawdę? Przecież jesteście w Europie” – dziwi się hinduska katoliczka.
Żeby zapewnić obecność kobiet w teologii, biskupi zapisali też w dokumencie, że powinno się uruchomić program stypendialny, umożliwiający świeckim kobietom i zakonnicom studia teologiczne, biblijne i z prawa kanonicznego, co promowałoby sprawiedliwość płciową i eklezjologię partnerstwa. Trzeba też zapewnić kobietom edukację i szkolenia, które pomogą im podejmować różne zadania w Kościele. Astrid Lobo wspomina, jak rozmawiały o tym z biskupami. One tłumaczyły, że to jest ważne, oni się zgadzali, ale wskazywali praktyczne przeszkody: kobiety nie wychodzą naprzód, nie starają się o role przywódcze, nie mają czasu. Obie strony zgodziły się wtedy, że w takim razie trzeba wspierać u kobiet pewność siebie, szkolić je, dawać im szanse, by mówiły, a ich głos był słyszany. Tu potrzebny jest systematyczny wysiłek.
„Mam nadzieję, że polityka gender prowadzona przez Konferencję Biskupów Katolickich Indii zainspiruje Kościół powszechny do stworzenia sytuacji przychylnej kobietom, pozwalającej na partnerskie relacje w rodzinach, społeczeństwie i świecie” – pisał we wstępie do indyjskiego dokumentu kardynał Varkey Vithayathil CSsR.
Pozostaje mieć nadzieję, że Kościół w Indiach faktycznie udowodni nam wszystkim, że katolicy mogą i będą chcieli poważnie potraktować kwestię równości kobiet na wszystkich szczeblach struktury Kościoła. We mnie nadzieję wzbudzają takie rozmowy, jak te przeprowadzone o świcie z katolikami z Bombaju, albo listy, jak entuzjastyczna odpowiedź biskupa Pheny na mój mail: „Mogę krótko opowiedzieć, jak zaczynaliśmy, i podzielić się swoim pełnym pasji zaangażowaniem w sprawy kobiet. Nie mogę patrzeć, jak kobiety cierpią od urodzenia aż do śmierci. To absolutnie obrzydliwe!”. Podczas rozmowy z biskupem dopytuję, jak to się stało, że naprawdę udało im się zwrócić uwagę indyjskich biskupów na realne problemy kobiet. „Muszę przyznać, że miało to sporo wspólnego ze mną i z moją pozycją w episkopacie” – mówi. „Bardzo się przy tym uparłem, a oni mnie lubili. Zaufali mi, że to żaden nonsens, i zaczęli słuchać. Teraz wszyscy optują za wspieraniem kobiet i wiedzą, że sytuacja jest zła i trzeba coś z nią zrobić. To naprawdę zaczęło się od tamtej wizyty Astrid na spotkaniu biskupów. Trzeba jej przyznać, że ładnie to wtedy powiedziała. Potem przez osiem lat delikatnie, ale uparcie pchałem sprawę do przodu. Po stworzeniu komisji prace w niej przebiegały jak w każdej innej. Nie wiem, jak jest w Europie i w Polsce, ale tu, w Indiach,