Zuzanna Radzik

Kościół kobiet


Скачать книгу

musi bronić moralności i walczyć z sekularyzacją. To zaś powinno odbywać się zawsze w zgodzie z duchowieństwem i pod jego kontrolą, jak w modelu Akcji Katolickiej. Po wojnie Watykan nie zmienił tego podejścia. Pius XII i Jan XXIII chwalili katolickie kobiety, zachęcając je, by brały czynny udział w sprawach społecznych, zwłaszcza edukacji, i by stały się katolickim sumieniem świata.

      Tymczasem nastąpiła pokoleniowa wymiana w kierownictwie organizacji kobiecych i sposobie ich działania. Niektóre z nich stały się niezależnymi kobiecymi organizacjami afiliowanymi przy UNESCO. Szefowe organizacji nie były już arystokratkami i wyłącznie żonami swoich mężów, ale coraz częściej należącymi do klasy średniej profesjonalistkami, budującymi swoje kariery w międzynarodowych organizacjach. Zmieniło się również ich podejście do kwestii kobiecych, oczekiwały większego zaangażowania świeckich w życie Kościoła. Tego zróżnicowania kobiecych kręgów katolickich nie dostrzeżono chyba w Watykanie, zapraszając reprezentantki kobiecych organizacji z młodszego pokolenia, które brak wpływu na kształt soboru raczej rozczarował. Jednocześnie wybrano przedstawicielki właśnie organizacji katolickich, ale nie kobiety nauki ani teolożki. Angażowano więc jedne, a pozostawiano na marginesie inne.

***

      Zaproszono je na sobór, by uczestniczyły w sesjach, które mogą zainteresować kobiety. One zaś nie umiały sobie wyobrazić, co takiego mogłoby ich nie interesować. Przecież wszystkie sprawy omawiane na soborze zdawały się dotyczyć ich w takim samym stopniu jak mężczyzn. Starały się być wszędzie, gdzie mogły. A to nie zawsze było proste ze względu na podejście biskupów. Sam arcybiskup Pericle Felici, sekretarz generalny soboru, był zauważalnie niezadowolony z obecności kobiet na soborze, czy to na obradach, czy podczas nieformalnych spotkań im towarzyszących.

      Audytorkom przybyłym na sobór z opóźnieniem niełatwo było włączyć się w obrady. Siostry zakonne, reprezentujące osiemdziesiąt procent całej społeczności zakonnej na świecie, nie miały możliwości uczestniczenia w dyskusjach dotyczących Perfectae Caritas, dokumentu soborowego mówiącego o życiu zakonnym, który bezpośrednio ich dotyczył! Odpowiedzialny za komisję przygotowującą dekret kardynał Ildebrando Antoniutti, prefekt Kongregacji ds. Zakonów, miał ponoć powiedzieć: „Może na Soborze Watykańskim III lub IV”. Siostry obeszły zakaz, wpływając na obrady soboru inaczej. Baldinucci dotarła do papieża, prosząc, by siostry mogły przedstawić soborowi swoje problemy na piśmie, na co Paweł VI przystał. Zaangażowała więc reprezentantki różnych zakonów z różnych krajów i przedstawiła papieżowi protokół, by ten przekazał go soborowi.

      „Byłyśmy albo ignorowane, albo lekceważone” – podsumowuje soborowe doświadczenia siostra Mary Luke Tobin. I wymienia trzy kategorie ojców soborowych: życzliwych, którzy naprawdę doceniali ich obecność, obojętną większość, która często unikała bezpośredniego spotkania, oraz tych, którzy w oczywisty sposób, niezadowoleni z obecności kobiet, konsekwentnie ich unikali.

      Do kategorii ojców nielekceważących i autentycznie ceniących obecność kobiet z pewnością należał Bernard Häring, znakomity teolog moralny, który stał się jednocześnie dyskretnym promotorem kobiet w soborowych komisjach. Po tym, jak nie udało mu się przekonać kardynała Antoniuttiego, by ten włączył siostry zakonne do prac nad Perfectae Caritas, Häring próbował dalej. Był sekretarzem podkomisji mającej nakreślić Gaudium et spes, dokument o Kościele w świecie współczesnym, który był najdłużej dyskutowany, więc gdy kobiety pojawiły się na soborze, prace trwały. Häring zwrócił uwagę przewodniczącego podkomisji, że pięćdziesiąt pięć procent świata pozostaje niereprezentowane w komisji pracującej nad tym dokumentem, bo w gronie dyskutantów brakuje kobiet. „Moglibyśmy zaprosić je do naszej komisji, skoro nie ma dla nich miejsca w innych” – zasugerował. Guano zgodził się i poprosił o nazwiska. W ten sposób Häring oraz biskup Emilio Guano spowodowali, że kobiety miały pełne prawo głosu w komisji pracującej nad Gaudium et spes, jednym z przełomowych dokumentów przełomowego soboru.

      W gronie tym znalazły się: Pilar Bellosillo, Rosemary Goldie, siostra Susanne Guillemin, siostra Mary Luke Tobin, Maria Luisa Monnet i Maria Vendrik. Ponoć to dzięki zabiegom Vendrik do konstytucji dopisano potępienie wszelkich form dyskryminacji, opartej zarówno o płeć, rasę, jak i kolor skóry czy pozycję społeczną, a także język lub religię. Dzięki swoim przyjaźniom z holenderskimi audytorami i teologami Vendrik była nawet obecna podczas kameralnych prac nad tekstem konstytucji, które odbywały się poza Rzymem, w Aricci, w styczniu 1965 roku.

      Można wymienić jeszcze kilka sytuacji, w których uwidocznił się wpływ kobiet na soborowe obrady. Maria Luisa Monnet pisała uwagi do Apostolicam actuositatem, dekretu o apostolstwie świeckich, dzięki czemu do ostatniego szkicu dodano poprawkę wymieniającą kobiety. Na marne poszedł natomiast wysiłek Parentelli, która nocami przygotowywała uwagi do Ad gentes. Najzwyczajniej zignorowano pracę jej i całej grupy świeckich, przedstawiając ostatecznie inny tekst. Wkrótce po tym Parentelli wyjechała do Leuven, nie wracając już na sobór. Po latach wspominała, że w momencie, gdy zmarnowano ich pracę, poczuła, że traci czas, bo jej obecność jest bez znaczenia.

      Z kolei Eileen Egan i Dorothy Day postanowiły na przebieg soborowych obrad nad Gaudium et spes, w jego fragmencie dotyczącym wojny i pokoju, wpłynąć inną drogą. Egan była katolicką działaczką pokojową z amerykańskiego stowarzyszenia Pax; Day, twórczyni „Catholic Worker” – mentorką Egan i jej ruchu. Day jechała do Rzymu, by wziąć udział w poście i modlitwie w intencji obrad soboru, co Egan nazywała duchowym lobbingiem i zajęła się lobbingiem jako takim, próbując przekonać soborowych ojców i ekspertów do racji swoich i ruchu, który reprezentowała. Katolickich działaczy pokojowych zaniepokoił szkic Gaudium et spes, który wyciekł do prasy. Jeszcze w maju 1965 roku, zastanawiając się, co mogą zrobić, Day powierzyła Egan zredagowanie specjalnego numeru pisma „Catholic Worker”, które zostało wysłane nie tylko do stu pięćdziesięciu biskupów pracujących nad sekcją Gaudium et spes traktującą o pokoju, ale do wszystkich ojców soborowych. Numer ukazał się w lipcu 1965 roku. Jednocześnie aktywistki śledziły postępy obrad komisji, dzięki przyjaciołom pracującym przy soborze uzyskując wgląd w kolejne szkice. Egan, jako przedstawicielka Pax, przekonała też ojca Christophera Butlera OSB, jednego z głównych odpowiedzialnych za fragment soborowej konstytucji dotyczący wojny i pokoju, by przyjął oświadczenie ruchu Pax. Zgodził się, ale kazał je napisać po łacinie i dostarczyć w stu pięćdziesięciu kopiach.

      Tymczasem Day pościła w ramach dziesięciodniowego świadectwa postu i modlitwy dziewiętnastu kobiet z sześciu krajów świata, zainicjowanego przez Lanzę i Chanterelle del Vasto. Post i modlitwa miały wyprosić światło dla soborowych ojców podczas ich dyskusji dotyczącej wojny i pokoju. W dniu 10 października 1965 roku Dorothy Day zanotowała w swoim dzienniku, że ojciec Butler odwiedził poszczące i powiedział, że Duch Święty wysłuchał ich postu i modlitw. Nazwał grupę dziewiętnastu katoliczek małym soborem. Z kolei Egan po latach pisała: „Nigdy nie dowiemy się, czy świadectwo modlitwy i postu lub wysyłka «Catholic Worker» do biskupów z całego świata miały jakiś wpływ na ostateczny kształt dokumentu. Ważne jest, że to się wydarzyło i było działaniem laikatu”.

      Jeszcze inaczej na sobór wpłynęli soborowi audytorzy i jedyni na nim małżonkowie: José i Luz María Álvarez Icaza. Luz María odruchowo parsknęła śmiechem, słysząc opis życia rodzinnego zamieszczony w projekcie soborowej Deklaracji o Kościele w Świecie Współczesnym. Jako audytorka soboru próbowała wpływać na kształt deklaracji, pracując w podkomisjach, jednak najwyraźniej głos konserwatywnych biskupów przeważył. Szturchnęła męża, prosząc: „Powiedz coś”. „Ty coś powiedz” – odparł José, zachęcając żonę. Wstała i zwróciła się do członków komisji mieszanej po hiszpańsku, bo łaciny przecież nie znała: „Wyobrażam sobie wyrazy twarzy katolickich małżeństw