kto żyje, jest niedoskonały, ponieważ podlega zmianom; zmarły jest niedoskonały, ponieważ nie żyje.
Ludzie żyjący i działający stosują w swoim języku stopniowanie, które wyrażają przez stopień wyższy i najwyższy. Tymczasem absolutność nie jest stopniem. Jest pojęciem ograniczającym. Absolut nie daje się określić, pomyśleć, wyrazić. Jest koncepcją utopijną. Nie ma doskonałej radości, doskonałych ludzi, wiecznej szczęśliwości. Każda próba opisu krainy obfitości lub życia aniołów prowadzi do paradoksów. Tam gdzie panują jakieś warunki, muszą też istnieć pewne ograniczenia, a więc nie ma tam doskonałości; pojawia się dążenie do pokonania trudności, pojawia się zawód, niezadowolenie.
Gdy filozofowie zaniechali poszukiwań absolutu, podjęli je utopiści snujący marzenia o państwie doskonałym. Nie rozumieli oni, że państwo, społeczny aparat przymusu i przemocy, jest instytucją, która ma zajmować się ludzką niedoskonałością, a jej głównym zadaniem jest karanie mniejszości w imię ochrony większości przed niekorzystnymi skutkami określonych działań. Gdyby ludzie byli „doskonali”, nie byłoby potrzeby stosowania przymusu. Jednakże utopiści nie biorą pod uwagę ludzkiej natury i nie uwzględniają warunków, w jakich przyszło żyć człowiekowi. Godwin uważał, że po zniesieniu prywatnej własności człowiek osiągnie nieśmiertelność41. Charles Fourier plótł coś o oceanie pełnym lemoniady zamiast słonej wody42. System ekonomii Marksa beztrosko pomijał fakt ograniczoności materialnych czynników produkcji. Trocki głosił, że w robotniczym raju „przeciętny człowiek będzie dorównywał poziomem Arystotelesowi, Goethemu lub Marksowi. A ponad tym poziomem wyłonią się kolejne szczyty”43.
Dziś największą popularnością cieszą się utopie stabilizacji i bezpieczeństwa. Przyjrzymy się tym fantazjom w dalszej części książki.
III. EKONOMIA I BUNT PRZECIW ROZUMOWI
1. Bunt przeciw rozumowi
Niektórzy filozofowie przeceniali możliwości ludzkiego umysłu. Uważali, że człowiek może przez poznanie rozumowe dotrzeć do ostatecznych przyczyn zdarzeń w kosmosie, odkryć zamiary pierwszego poruszyciela kryjące się za jego decyzją o stworzeniu świata i nadaniu mu kierunku rozwoju. Rozprawiali o „Absolucie” tak jak się rozmawia o zegarku kieszonkowym. Nie zawahali się orzec, jakie wartości są wieczne i absolutne oraz jakie zasady moralne obowiązują bezwarunkowo wszystkich ludzi.
Wielu autorów tworzyło wizje utopijne. Kreślili plany stworzenia raju na ziemi, w którym rządziłby niepodzielnie czysty rozum. Nie zauważali, że to, co nazywali absolutnym rozumem i oczywistą prawdą, stanowiło jedynie wytwór ich wyobraźni. Przypisywali sobie beztrosko nieomylność i nawoływali do nietolerancji, tępienia osób o odmiennych poglądach i heretyków. Dążyli do ustanowienia rządów dyktatorskich, w których główną rolę odgrywaliby oni sami lub ludzie gotowi skrupulatnie wcielać w życie ich plany. Według nich dla cierpiącej ludzkości nie było innego ratunku.
Z kolei Hegel – głęboki filozof, którego dzieła są skarbnicą inspirujących idei – tworzył w przekonaniu, że przemawia przez niego Geist, Absolut. Heglowi wydawało się, że świat nie ma przed nim tajemnic. Szkoda, że opisywał go językiem tak nieprecyzyjnym, iż jego myśli można interpretować na wiele sposobów. Prawicowi hegliści uważali, że jego filozofia stanowi aprobatę dla pruskiego systemu rządów autokratycznych i dogmatów głoszonych przez pruski Kościół. Lewicowi hegliści znaleźli natomiast w dziełach swojego mistrza ateizm, nieprzejednany rewolucyjny radykalizm oraz doktryny anarchistyczne.
Auguste Comte wiedział dokładnie, jaka przyszłość czeka ludzi. Oczywiście uważał się za najwyższego prawodawcę. Uznał na przykład niektóre badania astronomiczne za bezużyteczne i chciał ich zakazać. Zamierzał zastąpić chrześcijaństwo nową religią i wyznaczył nawet kobietę, która miała zająć miejsce Dziewicy. Comte’owi można wybaczyć, ponieważ był chory umysłowo – w ściśle medycznym znaczeniu tego słowa. Jak jednak potraktować jego zwolenników?
Można by przytoczyć więcej podobnych przykładów. Nie stanowią one argumentu przeciwko rozumowi, racjonalizmowi i racjonalności. To tylko mrzonki, które nie przybliżają nas w żaden sposób do odpowiedzi na pytanie, czy rozum jest właściwym i jedynym narzędziem, jakie człowiek ma do dyspozycji, gdy postawi sobie za cel zdobycie możliwie jak największej wiedzy. Uczciwi i sumienni poszukiwacze prawdy nigdy nie kazali ludziom wierzyć, że rozum i badania naukowe potrafią odpowiedzieć na wszystkie pytania. Byli oni całkowicie świadomi ograniczeń ludzkiego umysłu. Nie można obarczać ich odpowiedzialnością za prymitywizm filozofii Haeckla i prostactwo różnych szkół materialistycznych.
Filozofowie racjonaliści podkreślali zawsze istnienie granic apriorycznej teorii i badań empirycznych44. Pierwszych przedstawicieli brytyjskiej ekonomii politycznej, Davida Hume’a, utylitarystów oraz amerykańskich pragmatyków z pewnością nie należy winić za to, że przeceniali możliwości ludzkiego rozumu na polu odkrywania prawdy. Bardziej uprawnione byłoby postawienie filozofom ostatnich dwustu lat zarzutu nadmiaru agnostycyzmu i sceptycyzmu niż zbytniej wiary w możliwości ludzkiego umysłu.
Bunt przeciw rozumowi – postawa charakterystyczna dla naszych czasów – nie jest wynikiem braku skromności, rozwagi ani samokrytycyzmu filozofów. Nie jest też skutkiem błędów w rozwoju współczesnych nauk przyrodniczych. Wspaniałe osiągnięcia techniki i medycyny są świadectwem, którego nie da się zlekceważyć. Próby atakowania współczesnej nauki ze stanowiska intuicjonizmu, mistycyzmu lub jakiegokolwiek innego punktu widzenia są bezskuteczne. Bunt przeciw rozumowi jest wymierzony w inny cel. Nie są nim nauki przyrodnicze, lecz ekonomia. Atak na nauki przyrodnicze był tylko rezultatem ataków na ekonomię, nieuniknionym ze względów logicznych. Nie można było zdetronizować władzy rozumu w jednej dziedzinie, nie podważając jego znaczenia w innych dyscyplinach wiedzy.
Ten wielki przewrót był następstwem sytuacji, jaka wytworzyła się w połowie XIX wieku. Ekonomiści całkowicie unicestwili fantastyczne rojenia socjalistycznych utopistów. Z powodu niedostatków klasycznej ekonomii nie potrafili zrozumieć, dlaczego nie można zrealizować żadnego socjalistycznego planu; wiedzieli jednak wystarczająco dużo, by wykazać bezsensowność wszystkich socjalistycznych programów, które już powstały. W ten sposób rozprawili się z komunizmem. Socjaliści nie byli w stanie odeprzeć miażdżącej krytyki swoich pomysłów ani przedstawić żadnych argumentów na ich obronę. Wydawało się, że socjalizm został na dobre pogrzebany.
Socjaliści mogli się wydostać z tej ślepej uliczki tylko w jeden sposób. Mogli przypuścić atak na logikę i rozum, by zastąpić racjonalne myślenie mistyką. Autorem tego rozwiązania był Karol Marks. Przyjąwszy za podstawę dialektyczny mistycyzm Hegla, przypisał sobie niefrasobliwie umiejętność przewidywania przyszłości. Hegel rzekomo wiedział, że Duch (Geist), tworząc wszechświat, chciał doprowadzić do powstania monarchii pruskiej Fryderyka Wilhelma III. Marks jeszcze lepiej znał plany Ducha. Wiedział mianowicie, że ostatecznym celem rozwoju historii jest zapanowanie socjalistycznego raju. Socjalizm miał się pojawić „z nieuchronnością właściwą prawom natury”, a ponieważ – jak utrzymywał Hegel – każdy kolejny etap historii jest lepszym i wyższym stadium rozwoju, nie ulegało wątpliwości, że socjalizm, jako ostatni i ostateczny etap ewolucji ludzkości, będzie doskonały pod każdym względem. Wobec tego nie ma sensu zastanawiać się nad szczegółami funkcjonowania społeczności socjalistycznej. W odpowiednim czasie historia pokieruje wszystkim w najlepszy sposób. Niepotrzebne jej są rady śmiertelników.
Pozostała do pokonania jeszcze jedna poważna przeszkoda: druzgocąca krytyka ekonomistów. Marks bez trudu znalazł rozwiązanie tego problemu: ludzki rozum – twierdził