Carole Mortimer
Skandal i tajemnica
Tłumaczenie:
Alina Patkowska
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Maj 1817, Hepworth Manor, Devon
– Jak pan śmie! Żądam, by mnie pan natychmiast puścił!
Lord Nathaniel Thorne, hrabia Osbourne, roześmiał się tylko i przesunął usta na szyję czarnowłosej piękności. Uniknęła pocałunku, wyrywając się z uścisku, ale nerwowe ruchy jej ciała zwiększyły tylko jego przyjemność.
– Nie mówisz poważnie, moja droga Betsy...
– Oczywiście, że mówię poważnie. – Podniosła głowę i spiorunowała go spojrzeniem błękitnych oczu otoczonych długimi, ciemnymi rzęsami. Jej włosy pachniały cytryną i jaśminem.
Nathaniel uśmiechnął się z pewnością siebie.
– Tylko jeden pocałunek, Betsy. Nie proszę przecież o nic więcej.
Zacisnęła usta z determinacją.
– Sam pan tego chciał!
Westchnął niecierpliwie, gdy kobieta mocno odepchnęła go, próbując się uwolnić. Przeszywający ból przypomniał mu, że zaledwie przed dziewięcioma dniami złamał kilka żeber. Dlatego musiał spędzić ostatnie dni w łóżku.
– Prosiłaś się o to od dawna. – Jeszcze mocniej zacisnął ramiona wokół jej ciała i musnął zębami delikatny płatek ucha. Przestała walczyć i podniosła na niego oszołomiony wzrok.
– Naprawdę tak pan uważa?
No cóż, być może nieco przesadził, ale pierwsze dni niedyspozycji spędził w Londynie przykuty do łóżka, otoczony nieustanną i bardzo troskliwą opieką najbliższej krewnej, owdowiałej i bezdzietnej ciotki Gertrudy. Następnie narażony był na niewygody podróży do domu ciotki na odludnym wybrzeżu w Devonshire. Nic dziwnego, że miał wielką ochotę na nieco odmienne towarzystwo. Gdy się obudził z popołudniowej drzemki, owa ślicznotka sprzątała jego sypialnię i Nathaniel uznał, że po tych wszystkich przejściach należy mu się nagroda.
Uśmiechnął się czarująco.
– Od pół godziny kręcisz się po mojej sypialni, sprzątasz, poprawiasz pościel i trzepiesz poduszki. – Gdy się nad nim pochylała, widział kuszące, pełne piersi.
– Wykonuję tylko polecenia pańskiej ciotki. To ona prosiła, żebym posiedziała dzisiaj z panem – odrzekła czarnowłosa piękność.
– A cóż porabia dzisiaj moja droga cioteczka?
– Wypoczęła już po podróży i pojechała z wizytą do sąsiadów. Milordzie, wydaje mi się, że celowo zmienia pan temat.
– Czyżby? – zapytał Nathaniel z rozbawieniem.
– Tak, i doprawdy nie potrafię zrozumieć, jakim sposobem takie proste czynności stanowiły zachętę do takiego... takiego ataku!
Jednak Elizabeth musiała przyznać, że awanse Nathaniela były miłe. Po raz ostatni, a właściwie jedyny, skradziono jej pocałunek przed kilkoma miesiącami, a sprawcą był piętnastoletni syn wikarego, przedwcześnie dojrzewający, piegowaty i nieco pulchny miłośnik słodyczy w każdej postaci. Jedynie wyraz leniwego zadowolenia na przystojnej twarzy lorda Thorne’a sprawił, że Elizabeth nie mogła w pełni cieszyć się dotykiem zmysłowych i niewątpliwie doświadczonych ust. Ta sama satysfakcja malowała się na jego twarzy teraz, gdy spoglądał na jej pełne piersi w głęboko wyciętym dekolcie niebieskiej sukni.
– Mężczyzna jest w stanie opierać się pokusie tylko w pewnych granicach, moja droga Betsy.
Na dźwięk tego zdrobnienia Elizabeth skrzywiła się z niechęcią. Pani Wilson zaczęła ją tak nazywać przed dwoma tygodniami, twierdząc, że pełne imię jest zbyt wyrafinowane dla młodej dziewczyny zatrudnionej w roli damy do towarzystwa. Elizabeth nie podobało się również spojrzenie, jakim lord Thorne obrzucał jej piersi. Gdyby pani Wilson weszła w tej chwili do sypialni siostrzeńca i zobaczyła tę scenę, z pewnością zwolniłaby ją w mgnieniu oka.
– Nie zamierzałam pana kusić, milordzie!
Nathaniel spojrzał na nią z rozbawieniem.
– Skoro tak mówisz... Najwidoczniej umysł płata mi figle!
– Najwyraźniej powinnam spodziewać się takiego zachowania po człowieku, który jest bliskim znajomym lorda Faulknera – odrzekła cierpko.
Thorne natychmiast opuścił ramiona, a Elizabeth się cofnęła. Wygładziła suknię i poprawiła włosy, po czym odważyła się znów na niego zerknąć. Lodowaty wyraz twarzy i niebezpieczny błysk w przymrużonych brązowych oczach ostrzegły ją, że powiedziała coś, co jego zdaniem było nie do przyjęcia.
Westchnęła w duchu. Lord Nathaniel Thorne, hrabia Osbourne, musiał być jednym z najprzystojniejszych ludzi w Anglii, a z pewnością jednym z najprzystojniejszych mężczyzn, jakich kiedykolwiek widziała. Miał zadziwiająco męską twarz z wyraźnymi, wysoko osadzonymi kośćmi policzkowymi, długim arystokratycznym nosem, zmysłowymi ustami i mocną szczęką. Włosy, przycięte w modną fryzurę, były koloru dojrzałej kukurydzy, a oczy ciemnobrązowej barwy. Ze względu na stan zdrowia hrabia spędził dziewięć ostatnich dni ubrany tylko w koszulę, toteż Elizabeth wielokrotnie miała okazję podziwiać z bliska szerokie ramiona, umięśnioną pierś, brzuch pokryty delikatnymi złocistymi włoskami, mocne biodra i długie nogi. Wiedziała również, jak doskonale te nogi wyglądają w obcisłych pantalonach i wypolerowanych butach do konnej jazdy. W takim bowiem stroju hrabia odbył podróż do Devonshire. Do tej chwili uznawała go za mężczyznę obdarzonego miłym, nawet jeśli nieco impulsywnym charakterem.
Niebezpieczny błysk, który rozświetlił ciemne, prawie czarne oczy, sprawił, że ujrzała zupełnie inną stronę jego natury. Zapewne to właśnie ów rys bezwzględności pozwolił mu przetrwać w dobrej formie pięć lat służby w armii generała Wellingtona.
– Bądź tak miła i wyjaśnij, co znaczy ta uwaga.
Równy, uprzejmy ton głosu lorda Thorne’a nie złagodził niepokoju Elizabeth. Poczuła się tak, jakby łagodny kot, który dotychczas spał wygodnie przy kominku, naraz zmienił się w groźnego drapieżnika.
Uniosła wyżej głowę.
– Lord Faulkner odwiedził pana przed pięcioma dniami, milordzie...
– Owszem. Wrócił właśnie do Anglii po ośmiu latach nieobecności. – Ton hrabiego nadal był lodowaty.
– Ja... no cóż. Jego skandaliczna przeszłość jest powszechnie znana.
– Doprawdy?
Pod łagodnym tonem kryła się groźba. Elizabeth poprawiła nerwowo suknię.
– Służba była bardzo poruszona wizytą i mimowolnie usłyszałam, co mówili między sobą o skandalu, który rzucił cień na przeszłość lorda Faulknera.
– Doprawdy? – powtórzył hrabia, unosząc jasne brwi. – Czy zatem słuchanie złośliwych plotek sprawia przyjemność? Tak to mam rozumieć?
Elizabeth poczuła, że policzki zaczynają jej płonąć.
– Nie nazwałabym ich złośliwymi, jeśli są prawdziwe.
Podniecenie Nathaniela zupełnie opadło.
– Ile miałaś lat przed ośmiu laty? – zapytał.
– Nie rozumiem...
– Pytałem, ile miałaś wtedy lat – przerwał jej szorstko.
– Zaledwie jedenaście, sir.
Nathaniel skinął głową.
– I zapewne mieszkałaś wówczas w Cambridgeshire?
– Nigdy nie mieszkałam w Cambridgeshire, milordzie.
Nathaniel