dziewczynę.
Nathaniel doskonale znał plotki, które krążyły w towarzystwie przed ośmiu laty, Gabriel Faulkner był bowiem jednym z dwóch jego najbliższych przyjaciół. Nie wiedział jednak, że plotkarze znów ożywili się, gdy Gabriel wrócił na wyspy jako nowy hrabia Westbourne. Tym bardziej że do jego nowych obowiązków, jak Gabriel spokojnie oznajmił, należało złożenie propozycji małżeństwa jednej ze swoich podopiecznych, trzech młodych dam Copeland, córek poprzedniego hrabiego. Nigdy nie spotkał żadnej z sióstr i było mu wszystko jedno, która z nich przyjmie oświadczyny.
Nathaniel pomyślał, że powinien być w Londynie u boku przyjaciela, a nie wylegiwać się w Devon, pielęgnując pęknięte żebra. Nie chodziło o to, by Gabriel potrzebował albo oczekiwał czyjegokolwiek wsparcia, przez osiem długich lat wygnania stał się bowiem jednym z najdumniejszych i najbardziej aroganckich ludzi, jakich angielska socjeta kiedykolwiek widziała. Jednak Nathaniel pragnął na własne oczy ujrzeć niektóre z tych dobrze urodzonych twarzy w chwili, gdy Gabriel wróci i zajmie należne mu miejsce. Tymczasem niemal dokładnie tego samego dnia musiał opuścić Londyn, a wygadana młoda dama, towarzyszka ciotki, stała się jego jedyną rozrywką.
– Doprawdy? – powtórzył jeszcze raz, równie lodowato jak przedtem.
Elizabeth wydęła śliczne usta.
– Z pewnością pan, milordzie, zna inną wersję wydarzeń.
Obrzucił ją lekceważącym spojrzeniem i rzekł równie lekceważącym tonem:
– Jeśli nawet, nie zamierzam się nią z tobą dzielić.
Chciał ją urazić i udało mu się. Elizabeth pobladła, czując, że poważnie przekroczyła granice wyznaczone przez obecną rolę. Rolę niełatwą, ponieważ zaledwie dwa i pół tygodnia wcześniej nosiła tytuł lady Copeland i była najmłodszą córką poprzedniego hrabiego Westbourne. Właśnie z tej przyczyny tak bardzo zainteresowały ją plotki dotyczące lorda Gabriela Faulknera, człowieka, który w chwili śmierci ojca Elizabeth, czyli przed siedmioma miesiącami, został nowym hrabią Westbourne.
Wszystkie trzy siostry Copeland były głęboko poruszone nagłą śmiercią ojca i niezmiernie zaniepokoiła je wiadomość, że ponieważ dwóch kuzynów zginęło w bitwie pod Waterloo, tytuł hrabiego ma przejść na krewnego ojca w dalszej linii. Tym mężczyzną był właśnie Gabriel Faulkner. Żadna z sióstr nigdy go nie spotkała, ale plotki głosiły, że z powodu skandalu przed ośmiu laty wyjechał. Wyrzekła się go nawet własna rodzina.
Diana, Caroline i Elizabeth, które spędziły całe życie w wiejskiej posiadłości ojca, nie znały okoliczności tych niegodnych czynów i choć próbowały dyskretnie rozpytywać, nie udało im się niczego dowiedzieć. Jedyne informacje, jakie Elizabeth uzyskała, miały źródło w plotkach powtarzanych w pomieszczeniach służby pani Wilson. Mówiono, że lord Faulkner został wygnany na kontynent, gdzie przez pięć lat służył jako oficer w armii Wellingtona, a przez ostatnie dwa lata rezydował w Wenecji.
Wyglądało na to, że lordowi Faulknerowi nie spieszyło się, by wrócić do Anglii i przejąć obowiązki hrabiego Westbourne oraz pieczę nad siostrami Copeland. Kilka miesięcy po śmierci ojca jednak otrzymały list. Proponował małżeństwo tej z sióstr, która zechce go poślubić.
Ich matka, Harriet Copeland, przed dziesięciu laty porzuciła męża i trzy małe córeczki i uciekła z Shoreley Park do Londynu. Tam rzuciła się w ramiona młodego kochanka, który później zastrzelił ją, a potem siebie. Zapewne z tego właśnie powodu lord Faulkner sądził, że któraś z sióstr okaże się na tyle zdesperowana, by z radością przyjąć ofertę małżeństwa od człowieka równie pozbawionego honoru. Pomylił się jednak. W odpowiedzi na jego propozycję Caroline uciekła z domu, a równie przerażona perspektywą takiego małżeństwa Elizabeth poszła w ślady siostry. Udało jej się znaleźć zatrudnienie w Londynie w roli damy do towarzystwa pani Wilson, po czym przeżyła wstrząs, gdy Faulkner pojawił się w domu tejże damy, by złożyć wizytę jej rannemu siostrzeńcowi. Co więcej, okazało się, że są bliskimi przyjaciółmi. Owszem, Elizabeth musiała przyznać, że nowy hrabia Westbourne jest bardziej przystojny, niż którakolwiek z sióstr wcześniej przypuszczała. Nie zmniejszyło to jednak siły wstrząsu, jaki przeżyła, gdy usłyszała szczegóły owego skandalu od służby. Gdyby nie to, że pani Wilson zamierzała wyjechać wraz ze wszystkimi domownikami do Devonshire, daleko od Londynu i od lorda Faulknera, Elizabeth zapewne uciekłaby po raz drugi w ciągu dwóch tygodni.
– Nie było moją intencją obrazić lorda Faulknera – wyjaśniła chłodno. Wiedziała od pani Wilson, że siostrzeniec i lord Faulkner byli przyjaciółmi jeszcze z czasów szkolnych. Być może powinna wpaść na to wcześniej, gdyż wkrótce po tym, jak zaczęła tu pracować, usłyszała, że siostrzeniec wrócił właśnie z wizyty u przyjaciela w Wenecji.
– Może to mnie chciała pani zranić tą obelgą? – zauważył Nathaniel zwodniczo łagodnym tonem.
Owszem, chciała go urazić. Nie mogła zrozumieć, dlaczego dżentelmen z towarzystwa przyjaźni się z kimś o tak zszarganej reputacji jak Gabriel Faulkner, chyba że sam jest równie podłego charakteru. Ponadto lord Thorne doznał obrażeń w jakiejś awanturze pijackiej, a jego zalotów nie sposób było nazwać subtelnymi.
– Proszę mi wybaczyć, milordzie, jeśli odniósł pan takie wrażenie – odrzekła sztywno. – Chociaż powiem na swoją obronę, że sam mnie pan sprowokował.
Nathaniel przyglądał się jej spod przymrużonych powiek. Błękitna suknia korzystnie podkreślała figurę, czarne loki ułożone były w prostym, lecz modnym stylu, a twarz Elizabeth miała delikatną i piękną: ciemne brwi, ciemnobłękitne oczy, mały nos nad kształtnymi ustami. Panna Betsy Thompson ani z wyglądu, ani w mowie nie sprawiała wrażenia płatnej damy do towarzystwa zatrudnionej przez bogatą arystokratkę.
Ale właściwie skąd Nathaniel miał wiedzieć, jak wyglądają takie damy? Owszem, panna Betsy Thompson obdarzona była rzadką i kuszącą urodą, a jej sposób mówienia świadczył o tym, że została starannie wykształcona. Mogła być po prostu córką zubożałego dżentelmena czy duchownego, zmuszoną przez trudną sytuację materialną, by znaleźć sobie zatrudnienie, dopóki jakiś równie zubożały młody dżentelmen nie pojmie jej za żonę i nie spłodzi z nią gromadki jeszcze bardziej zubożałych dzieci, które wejdą do tego zaklętego kręgu.
Uwięziony w Devon, pozbawiony rozrywek oraz plotek z londyńskiego towarzystwa – ciotka nie pozwalała mu nawet czytać gazet – próbował pocałować Betsy tylko dlatego, że szukał jakiegoś urozmaicenia. Ot, sposobu na nudę. Nie przyszłoby mu do głowy, że wyniknie z tego sprzeczka, podczas której ta wygadana młoda dama ośmieli się obrazić jednego z najbliższych i najdroższych mu przyjaciół. Gabriel z pewnością tylko by się roześmiał, gdyby usłyszał zarzuty, przywykł bowiem do krzywych spojrzeń. Nathaniel jednak nie potrafił puszczać obelg płazem; zawsze wzbudzały w nim złość, szczególnie gdy wiedział, że są niesprawiedliwe.
Spojrzał na Betsy Thompson spod na wpół przymkniętych powiek i mocno zacisnął usta.
– Same przeprosiny w zupełności by wystarczyły – sapnął. – Czy nie jesteś w tej chwili potrzebna mojej ciotce? Sądzę, że tu skończyłaś. Przynajmniej tak, jak potrafiłaś.
A więc nie spisała się wystarczająco dobrze, pomyślała z irytacją, a mężczyzna, który jeszcze kilka minut temu flirtował z nią, zniknął. Teraz miała przed sobą bogatego i potężnego hrabiego Osbourne, właściciela rozległych posiadłości w Kent i Suffolk, a także pięknego domu w Londynie. Lekko skłoniła głowę.
– Sądzę, że już czas wyprowadzić Hectora na spacer.
– Ach, tak. – Hrabia uśmiechnął się kpiąco. – Zauważyłem, że w obecności kuzynki Letycji stajesz się bardziej towarzyszką psa