Отсутствует

Kobiety niepokorne


Скачать книгу

href="#n185" type="note">185).

      W okresie międzywojennym pojawiły się pierwsze kontrowersje dotyczące nieheteronormatywnych kobiet rywalizujących ze swoimi „normalnymi” koleżankami. Zgłaszano bezzasadne wątpliwości co do kobiecości Mildred „Babe” Didrikson, amerykańskiej wszechstronnej sportsmenki i mistrzyni olimpijskiej z Los Angeles o, zdaniem niektórych, nietypowej urodzie. Po latach okazało się, że Didrikson była osobą homoseksualną, jej orientacji jednak nie można wiązać ani z urodą, ani z przewagą sportową nad rywalkami. Inny głośny przypadek dotyczył niemieckiej skoczkini wzwyż Dory Ratjen – czwartej zawodniczki IO w Berlinie i mistrzyni Europy z Wiednia (1938), która po tych zawodach została wycofana z rywalizacji, oficjalnie z powodu naruszeń przepisu o amatorstwie. Najprawdopodobniej była ona hermafrodytą186. Ratjen po zakończeniu II wojny światowej zaczął używać męskiego imienia Herrmann, twierdził też, że był nakłaniany do rywalizacji wśród kobiet przez nazistów, którzy wierzyli, że ma większe szanse na medal, a ponadto nie chcieli dopuścić, by III Rzeszę na igrzyskach w tej konkurencji reprezentowała Gretel Bergmann, najlepsza wówczas niemiecka skoczkini wzwyż, sportsmenka żydowskiego pochodzenia187. W 1936 roku olimpijski finał biegu na 100 m kobiet określano potem „bardzo męskim finałem pań” 188, a kontrowersje dotyczyły kobiecości całej trójki medalistek – Helen Stephens, Stanisławy Walasiewicz i Kathe Krauss. Potwierdziły się one tylko w przypadku Polki mieszkającej na stałe w USA, i to dopiero po śmierci. W 1980 roku Walasiewicz zginęła przypadkowo w strzelaninie niedaleko Cleveland. Przeprowadzona sekcja zwłok wykazała, że Polka miała zarówno męskie, jak i żeńskie organy płciowe – była hermafrodytą. Jej wyniki i tytuły nie zostały zakwestionowane – w świetle międzywojennych przepisów osoby takie jak Ratjen czy Walasiewicz miały prawo rywalizacji wśród kobiet, nie istniały bowiem żadne regulacje, które wykluczałyby zawodniczki o nietypowej płciowości. Gdyby przyszło im jednak stawać do rywalizacji trzydzieści lat później, nie zostałyby dopuszczone.

      W latach sześćdziesiątych stopniowo sport kobiecy stawał się coraz popularniejszy, a panie wywalczyły sobie prawo startu w znacznej liczbie dyscyplin. Odsetek kobiet na igrzyskach olimpijskich rósł, a co za tym idzie, coraz częściej pojawiały się osoby nietypowe. Rosła potrzeba uregulowania zasad dopuszczania do rywalizacji pań, zwłaszcza że pojawiały się zawodniczki, których prawo do rywalizacji powszechnie podawano w wątpliwość189. Wprowadzenie jednak obiektywnego testu, który jednocześnie nie byłby krzywdzący dla sportsmenek, było karkołomnym zadaniem. Na marginesie należy dodać, że niektórzy badacze uważają, iż wprowadzenie testów płci było zawoalowaną formą zniechęcenia kobiet do karier zawodniczych, co miało zabezpieczać męską hegemonię w wyczynowym sporcie190.

      W 1966 roku, przed lekkoatletycznymi Mistrzostwami Europy w Budapeszcie, po raz pierwszy zastosowano testy płci. Dopuszczające do rywalizacji miało być kryterium somatyczne, a badanie płci polegało na okazaniu się nago specjalnej, złożonej z kobiet, komisji lekarskiej. Test ten określa się dziś jako prymitywny, wręcz prostacki, umożliwiający stosunkową łatwość manipulacji (wszak zewnętrzne cechy płciowe można korygować interwencją chirurgiczną), a przede wszystkim poniżający191. Mary Peters, wybitna brytyjska kulomiotka i wieloboistka, określiła go jako najbardziej upokarzający moment jej kariery i życia192. Rok później zmieniono metodologię testu. Jak się miało okazać, jedną niedoskonałą metodę zastąpiono inną.

      W 1967 roku wprowadzono paszport płci, niekiedy ironicznie nazywany „certyfikatem na kobietę”. Uzyskanie go uzależnione było od korzystnego wyniku testu genetycznego. Od zawodniczek pobierano wymaz ze śluzówki jamy ustnej, po czym analizowano materiał pod kątem obecności ciałka Barra, braku długiego ramienia męskiego chromosomu Y, nieco później także braku DNA genu SRY (sex-determining Y gene). Metoda, pozornie prosta, brała jednak pod uwagę tylko część czynników determinujących płeć, a ponadto była nieprecyzyjna i od początku krytykowana przez wielu specjalistów medycyny sportowej. Mimo to obowiązywać miała przez ponad ćwierć wieku.

      Paszportu płci nie uzyskała polska sprinterka, porównywana talentem do Ireny Szewińskiej – Ewa Kłobukowska. Co ciekawe, przechodziła ona bez problemu testy somatyczne – jej budowa ciała była bez wątpienia kobieca. Okazało się, że Kłobukowska cierpiała na mozaicyzm, rzadki defekt genetyczny polegający na współwystępowaniu dwóch linii komórkowych o różnym genotypie (XX oraz XXY). Wada ta nie wpływała ani na kobiecość sprinterki, ani na jej możliwości fizyczne, wystarczyła jednak do dyskwalifikacji, a później anulowania osiągniętych przez nią rekordowych wyników. Sama Kłobukowska w wyniku tej decyzji wycofała się z życia publicznego w poczuciu wstydu. Dziś uważa się, że przypadek sprinterki dowodzi wadliwości samego testu i że jej dyskwalifikacja była niesprawiedliwa. Istnieją też przypuszczenia, że wykluczenie Kłobukowskiej na podstawie wątłych przesłanek mogło być motywowane politycznie193. Międzynarodowy Komitet Olimpijski (MKOl) nigdy oficjalnie nie zrehabilitował zawodniczki. Ewa Kłobukowska pozostaje jedną z najbardziej zapomnianych polskich wybitnych sportsmenek.

      W ciągu ponad dwudziestu lat stosowania testów chromatyny zdyskwalifikowano na ich podstawie około czterystu zawodniczek. Dla wielu z nich było to związane z upokorzeniem, utratą środków do życia, niepowodzeniami w życiu osobistym. W 1985 roku po raz pierwszy jedna z zawodniczek publicznie zakwestionowała wyniki testu, aby walczyć o swoje dobre imię i prawo do rywalizacji. Chodzi o hiszpańską płotkarkę Marię Jose Martinez-Patino, zdyskwalifikowaną przed Uniwersjadą w Kobe. Przypadłością Patino była niewrażliwość na androgeny – zaburzenie dotykającego osoby chromosomalnie męskie (XY), ale fenotypowo, psychicznie i społecznie kobiece. Hiszpance udało się przekonać Komisję Medyczną MKOl do zmiany stanowiska – przyznano, iż jej przypadłość nie daje przewagi w sporcie i przywrócono prawo do startowania w kobiecej rywalizacji. Patino już z niego nie skorzystała (wcześniej zakończyła karierę), ale jej przypadek wymusił głębszą refleksję nad istniejącymi przepisami i rozpoczął proces ich liberalizacji.

      Ostatnimi igrzyskami olimpijskimi, na których obowiązywały chromatynowe testy płci, były igrzyska w 1996 roku w Atlancie (Międzynarodowa Federacja Lekkoatletyczna, IAAF, wycofała się z nich już w 1992 roku). Wyniki testów już szczegółowo analizowano, a każdemu przypadkowi przyglądano się osobno. W efekcie na 3387 skontrolowanych zawodniczek osiem wprawdzie uzyskało wynik pozytywny, jednak po weryfikacji każdy z nich został uznany za fałszywy, a sportsmenki w komplecie dopuszczono do rywalizacji. Trzy lata później MKOl zrezygnował z paszportów płci194.

      W świetle obecnych przepisów wprowadza się generalną zasadę niestosowania testów płci, z możliwością odstąpienia od niej w „szczególnie uzasadnionych przypadkach”. Ponadto stanowi się o dopuszczeniu do rywalizacji kobiet dotkniętych rzadkimi przypadłościami genetycznymi lub nietypowymi chorobami, które nie dają przewagi w sporcie lub dają ją w niewielkim stopniu, takich jak np. zespół niewrażliwości na androgeny, zespół Turnera, dysgenezja gonad, wrodzony przerost nadnerczy, guzy produkujące androgeny, zespół policystycznych jajników195. Do rywalizacji kobiet dopuszcza się nawet osoby transseksualne, o ile spełnią kilka dodatkowych warunków196. Nie przeprowadza się już testów chromatyny, bada się natomiast poziom męskich hormonów atletek. Mimo liberalizacji wciąż nie brakuje kontrowersji dotyczących występów niektórych zawodniczek. Najgłośniejsza w ostatnich latach była sprawa Caster Semenyi z RPA, która na lekkoatletycznych Mistrzostwach Świata