go określić, ten kolor był lazurowy i zmieniał się w zależności od padającego światła w szmaragdowy.
– Zapomniałaś już nasze pierwsze spotkanie z tą całą świtą? To, jak mnie potraktował ten dupek? Nie pamiętasz już, jak mnie broniłaś? – Moje argumenty chyba jej ani trochę nie przekonują. Jak głową w mur.
– No tak, ale…
Ugh! Dobra, niech jej będzie. To tylko zmienia moje wcześniejsze postanowienie, będę musiała mieć na nią oko przez cały czas. Czego to się nie robi dla najlepszej przyjaciółki, z którą ubierało się Barbie w piaskownicy?
– Jesteście gotowe, idziemy? – Erin i Kim stoją w drzwiach, podczas gdy my z Lizzi przytulamy się, dając sobie wzajemnie wsparcie. To nasze sekretne powiedzenie sobie, że wszystko będzie dobrze. Głowa do góry, cycki do przodu, ruszamy podbijać ten wielki świat.
*
Siedzimy w ulubionej restauracji Kim, kiedy mój wzrok pada na drzwi, które właśnie się otwierają. Znowu on, nie wierzę, gdziekolwiek bym nie poszła, to wpadam na niego. Przyciągam go jak magnes czy co? Podchodzi do nas z tą swoją wszechogarniającą władzą, a jego świta idzie krok w krok za nim. Jego masywna szczęka ukazuje szyderczy uśmieszek.
– No proszę, z kim to moja siostra się zadaje – mówiąc to, patrzy na mnie z pogardą w oczach. Nie pozostaję mu dłużna i udaję, że jego osoba wcale mnie nie interesuje, po prostu ignoruję go.
– Knox, daj spokój, o co ci chodzi? – Kim próbuje mnie bronić, ale jedno piorunujące spojrzenie tych czarnych oczu posłane w jej kierunku urywa dalszą konwersację.
– Nie lubię się powtarzać, a ty mnie do tego zmuszasz. Trzymaj się z daleka od mojej rodziny i miejsc, do których chodzę – warczy na mnie.
Spoglądam za jego wysportowane ciało i zauważam tych samych kolesi, którzy cały czas mu towarzyszą. Nie mogę się powstrzymać i wypalam:
– To ty chodzisz za mną, a przyjaźnić się będę, z kim tylko zechcę. Zastanawia mnie tylko jedno. – Chyba go zaskoczyłam, jednocześnie zaciekawiając, bo przechyla głowę w moją stronę. – Po co ci ta banda za tobą, czyżbyś się gubił w tym mieście albo może tak hardo wyglądasz tylko przy nich? – Mój cholerny, niewyparzony język. Mówię wszystko, co mi przyjdzie do głowy. W momencie, kiedy kończę zdanie, zostaję poderwana na równe nogi.
Mogłam się tego spodziewać, ale przyznaję, myślałam, że w miejscu publicznym nie posunie się do tego. Szarpnięciem wywala krzesło, na którym jeszcze przed chwilą siedziałam, a gdyby nie jego żelazny uścisk, po którym będę miała siniaki, padłabym po raz kolejny na tyłek.
– Skończyłaś, wychodzimy! – warczy mi do ucha, przez co przechodzą mnie ciarki.
– Hej, zostaw ją, napakowany macho. – Lizzi postanawia przyjść mi z odsieczą, gdy dociera do niej, że dziewczyny nie zamierzają reagować. Przyglądają się tylko temu przedstawieniu jak cała reszta w lokalu. Cholera, co jest z tymi ludźmi? Czy wszyscy się go boją? Jest tu nietykalny jak jakiś pieprzony BÓG?!
Wystarcza tylko skinienie głową Knoxa, a chłopaki przysiadają się do dziewczyn. Obserwuję, jak Artem mówi coś do Lizzi, a ta zapomina o całym Bożym świecie.
– Chyba nikt ci nie pomoże – wyśmiewa się ze mnie mój oprawca, cały czas ciągnąc mnie za ramię w kierunku wyjścia. Zadziwia mnie to, że nikt nawet nie reaguje na tę scenę, która dzieje się na ich oczach.
Zaciąga mnie w zaciemniony kąt na tyłach restauracji, gdzie otaczają nas same kontenery na śmieci. Kurczę, nie jestem jakąś szmacianą lalką, ale on chyba tak uważa, bo miota moim ciałem na wszystkie strony świata. Mam tego dość, próbuję po raz kolejny się wyrwać, niestety kiepsko mi to wychodzi. Robię więc jedyną rzecz, która przychodzi mi do głowy. Gryzę go w rękę, którą zasłania mi teraz usta.
– Kurwa, czy ty jesteś normalna?! – syczy, wyrywając swoją dłoń.
Korzystając z okazji, że mnie puszcza, szybko uciekam od niego i mijam restaurację, zostawiając swoje przyjaciółki z tymi debilami od Knoxa. Pędzę co sił w nogach, kierując się do naszego mieszkania.
– Jeszcze tego pożałujesz! – wrzeszczy za mną Knox.
*
– Co zrobił ci mój brat? – pyta Kim, jak tylko mnie widzi.
Dziewczyny godzinę temu wróciły z obiadu, zastając mnie skuloną na moim łóżku. Nie płakałam, nie jestem jedną z tych lasek, co płaczą przez popieprzonych kolesi. Teraz przenoszę swój cały gniew, który buzuje we mnie, na brata mojej nowej przyjaciółki.
– Właśnie to jest ten chłopak, który tak chamsko zaczepiał mnie i Lizzi pierwszego dnia.
Opowiadam dziewczynom całą historię w skrócie, nie chcę długo o tym mówić.
– Wiedziałam, że tak będzie – mamrocze pod nosem Erin.
– Knox teraz jej tego nie daruje, za dobrze znam mojego brata.
Czy one nie wiedzą, że także jestem w tym cholernym pokoju, a to, co mówią, nie napawa mnie optymizmem?
– Nadal tu jestem, jakbyście zapomniały. – Macham do nich, przypominając o swoim istnieniu.
– To co, on jednak na nią teraz nie leci? – wtrąca się do rozmowy Lizzi. Jej plan zeswatania mnie z Knoxem runął, jeszcze zanim coś mogło się zacząć.
– Dlaczego on tak się na mnie uwziął? – Coraz bardziej mnie to frapuje.
– Chodzi o to, że… – zaczyna mówić Erin, kiedy wpada jej w słowo Kim.
– On tutaj rządzi, więc proszę, nie wchodź mu w drogę. – Patrzy na mnie błagalnym wzrokiem, widzę w jej oczach, że boi się o mnie. Cholera, co tu się dzieje? Czy ona boi się własnego brata? Czy wszyscy ludzie tu się go boją?
– A reszta jego świty? – pytam. Chcę wiedzieć, na czym stoję, aby w razie czego ratować Lizzi z jej fatalnego zauroczenia Artemem.
– Oni wszyscy są megaseksowni, ale niebezpieczni, jak jesteście z nami, nic wam nie grozi, ale nie zadawajcie się z nimi.
Właśnie niedawno mogłam zobaczyć, jak mogę liczyć na pomoc z ich strony, kiedy Knox wywlekał mnie z lokalu.
– Nie słyszałam, żeby dziś ktoś organizował jakąś imprezę, ale zawsze możemy same coś zadziałać – zaczyna Kim, zmieniając temat. W sumie, dlaczego by nie? Muszę trochę rozluźnić moje ciało po tym dzisiejszym zajściu.
*
Wystarcza godzina, a w naszym mieszkaniu kręci się już masa ludzi. Przed chwilą skończyłam tańczyć z przystojnym blondynem, którego wyczaiłam ostatnio na zajęciach, ale nie było mi dane do niego podejść. Od słowa do słowa wychodzi, że jestem umówiona z nim na sobotę. Jak tylko powiem o tym dziewczynom, padną. Kurczę, stanowczo za dużo piwa, przez co pilnie potrzebuję teraz łazienki. Mijam slalomem grupkę ludzi, kierując się do siebie.
Otwieram drzwi, a moim oczom ukazuje się we własnej, pieprzonej osobie Knox. W moim pokoju! Na moim łóżku!
– Co ty, kurwa, robisz? – Staję jak wryta w drzwiach swojego pokoju, kiedy widzę, jak szpera w moim laptopie. Cholera, jestem pewna, że zamykałam drzwi na klucz, poza tym nikt go tu nie zapraszał, więc jakim cudem jest u mnie?
– Imprezy możemy robić tylko my, więc ponownie mi podpadłaś. – Powoli podnosi się z mojego łóżka, podchodząc do mnie z błyskiem w oku.
Lexi, weź się w garść! Skup się, ten chłopak nie jest tu dla twojej przyjemności, on chce z całą pewnością coś ci zrobić! Tak, mogę tak sobie