Michael Connelly

Betonowa blondynka


Скачать книгу

moglibyśmy porównać te znalezione na ciałach ofiar.

      – Po co to zrobił?

      Honey Chandler zgłosiła sprzeciw, motywując go tym, że Amado nie może odpowiedzieć za Churcha. Sędzia podtrzymał sprzeciw. Ale Bosch wiedział, że to już nie ma znaczenia. Wszyscy obecni zrozumieli, dlaczego Church się ogolił: po to by nie zostawiać śladów w postaci włosów łonowych.

      W ławie przysięgłych dwie kobiety zapisywały coś w notesach, które wręczył im wcześniej woźny, aby mogły sobie notować co ważniejsze rzeczy. Bosch pomyślał, że warto byłoby postawić piwo Belkowi. I Amadowi też.

      7

      Wyglądało to jak ciastko w pudełku, zrobione na specjalne zamówienie klienta, który zażyczył sobie, żeby przypominało twarz Marilyn Monroe. Antropolog pomalował gips na beżowy kolor skóry, a usta pokrył czerwoną szminką. Oczy były niebieskie. Bosch uznał, że wszystkie te dodatki wyglądają jak lukier. Do tego falująca blond peruka. Stał i przyglądał się gipsowemu wizerunkowi, zadając sobie w myślach pytanie, czy przypomina on jakąś ludzką istotę.

      – Pokaz zaczyna się za pięć minut – ogłosił Edgar.

      Siedział na swoim krześle zwróconym w kierunku telewizora stojącego na szafce z aktami. W ręku trzymał pilota. Jego niebieska marynarka wisiała schludnie na wieszaku przy końcu stołu. Bosch zdjął marynarkę i powiesił ją na kołku. Sprawdził, czy jest jakaś wiadomość dla niego, i zasiadł na swoim miejscu przy głównym stole. Dzwoniła Sylvia, poza tym nic. Wykręcił numer jej telefonu, kiedy zaczynały się wiadomości na Kanale 4. Znał dobrze obowiązującą hierarchię wiadomości i wiedział, że doniesienie o betonowej blondynce nie znajdzie się w czołówce.

      – Harry, ta linia musi być wolna, kiedy panienkę pokażą – powiedział Edgar.

      – Potrzebuję telefonu tylko na minutę. Przecież nie pokażą jej na samym początku. O ile w ogóle pokażą.

      – O, na pewno. Z każdym z osobna zawarłem sekretny układ i wszystkim obiecałem, że będą mieli wyłączność, jeżeli ustalimy jej personalia. Wszyscy chcieliby nadać wiadomość, która wyciśnie łzy z oczu rodziców.

      – Igrasz z ogniem, Edgar. Obiecujesz coś takiego, a potem okaże się, że wpuściłeś ich w maliny…

      W tym momencie Sylvia podniosła słuchawkę.

      – Cześć, to ja.

      – Cześć, gdzie jesteś?

      – Na komendzie. Musimy trochę posiedzieć przy telefonie. Będą dzisiaj pokazywać w telewizji twarz tej dziewczyny.

      – Jak było w sądzie?

      – Na razie zeznają świadkowie powódki, ale chyba udało nam się zdobyć parę punktów.

      – Czytałam dzisiejszego „Timesa”.

      – Powiedzmy, że mniej więcej połowa tego, co napisali, jest prawdą.

      – Przyjdziesz na kolację, tak jak się umawialiśmy?

      – Może trochę później. Muszę pomóc odbierać telefony. Zobaczymy, czy coś z tego wyjdzie. Jeżeli nie, to niedługo się u ciebie zjawię.

      Bosch zauważył, że ściszył głos w obawie, iż Edgar usłyszy ich rozmowę.

      – A jeżeli będziecie mieli coś ciekawego?

      – No cóż, zobaczymy.

      Wciągnęła powietrze i zamilkła. Harry czekał.

      – Zbyt często powtarzasz ostatnio „zobaczymy”, Harry. Rozmawialiśmy o tym. Czasem…

      – Wiem.

      – …wydaje mi się, że po prostu chcesz być sam. Siedzieć w swoim domku na wzgórzu i nikogo nie wpuszczać. Mnie też.

      – Nie, nie ciebie. Wiesz o tym przecież.

      – Czasami nie jestem tego pewna. Na przykład w tej chwili. Odsuwasz mnie od siebie właśnie teraz, kiedy potrzeba ci kogoś bliskiego.

      Nie umiał odpowiedzieć. Wyobraził ją sobie. Pewnie siedzi w kuchni na taborecie. Zaczęła już przygotowywać kolację dla nich dwojga. A może przywykła do jego stylu życia i czekała na telefon.

      – Przykro mi – powiedział. – Wiesz, jak to jest. Szykujesz kolację?

      – Nie. I nie mam zamiaru.

      Edgar wydał cichy, krótki gwizd. Harry spojrzał w telewizor i zobaczył gipsową twarz ofiary. Pokazywali ją na siódemce. Bardzo długie zbliżenie. Twarz wyglądała na ekranie całkiem nieźle; w każdym razie nie przypominała lukrowanego ciastka. Potem ukazały się dwa numery telefonu na komendę policji.

      – Właśnie ją pokazują. Muszę zwolnić linię. Przedzwonię do ciebie później, jak będę już coś wiedział.

      – Dobrze – odparła chłodno i odłożyła słuchawkę.

      Edgar przełączył na Kanał 4, gdzie także pokazywali twarz. Potem zdążył jeszcze uchwycić ostatnie sekundy relacji na dwójce – dziennikarze przeprowadzili nawet wywiad z profesorem antropologii.

      – Chyba kiepski był dzisiaj ruch w interesie – stwierdził Bosch.

      – Cholera – zaklął Edgar. – Trąbią na wszystkich kanałach. Teraz tylko…

      Odezwał się telefon i Edgar porwał słuchawkę.

      – Nie, nie, dopiero teraz puścili – odezwał się po dłuższej chwili. – Tak, będziemy. Oczywiście.

      Odłożył słuchawkę i potrząsnął głową.

      – Pounds? – spytał Bosch.

      – Jasne. Myśli, że będziemy mieli jej nazwisko w dziesięć sekund po zakończeniu wiadomości. Bałwan.

      Trzy następne telefony były od czubków. Nie świadczyły dobrze o stanie zdrowia psychicznego i oryginalności telewidzów. Wszyscy trzej powiedzieli ze śmiechem: „Twoja matka!” lub coś w tym rodzaju, po czym przerwali połączenie. Jakieś dwadzieścia minut później Edgar podniósł słuchawkę i zaczął notować. Następny telefon odebrał Bosch.

      – Detektyw Bosch. Z kim mam przyjemność?

      – Czy ta rozmowa jest nagrywana?

      – Nie. Kto mówi?

      – Nieważne. Ta dziewczyna miała na imię Maggie. Pomyślałem, że chcecie to wiedzieć. Maggie i coś tam jeszcze. Latynoska. Widziałem ją na kasetach wideo.

      – Jakich kasetach? Z MTV?

      – Nie, Sherlocku Holmesie. Na kasetach dla dorosłych. Pieprzyła się. Niezła była. Potrafiła zębami założyć gumę na kutasa.

      Cisza na linii. Bosch zapisał kilka zdań w notesie. Latynoska? Nie wydawało mu się, by pomalowana twarz w najmniejszy choćby sposób wskazywała na to, że dziewczyna była Latynoską.

      Edgar odłożył słuchawkę i powiedział, że jego rozmówca twierdził, iż dziewczyna miała na imię Becky i parę lat temu mieszkała w Studio City.

      – A ty czego się dowiedziałeś?

      – Że miała na imię Maggie. Nazwiska nie podał. Prawdopodobnie Latynoska. Ponoć grała w filmach porno.

      – To by się zgadzało, tylko że ona nie wygląda mi na Meksykankę.

      – No właśnie.

      Telefon znów zadzwonił. Edgar odebrał; posłuchał przez chwilę i odłożył słuchawkę.

      – Jeszcze jeden rozpoznał moją