Michael Connelly

Betonowa blondynka


Скачать книгу

również, iż ma zamiar zakwestionować dowody policji świadczące o tym, że Church to Lalkarz. Stwierdziła, że Church, ojciec dwóch córek, nie był poszukiwanym wielokrotnym mordercą, a policja postanowiła wykorzystać go jako parawan dla błędu Boscha.

      „Detektyw Bosch z zimną krwią zabił niewinnego” – powiedziała pani Chandler. „Mamy zamiar wykorzystać ten proces o naruszenie praw człowieka, aby zrobić to, czego nie zrobili prokurator okręgowy i policja: dowieść prawdy i oddać sprawiedliwość rodzinie Normana Churcha”.

      Bosch i prawnik z miejskiej prokuratury Rodney Belk, który go broni, odmówili komentarza. Oprócz Boscha w sprawie tej mają zeznawać…

      – Masz trochę drobnych na zbyciu, kolego?

      Bosch podniósł głowę znad gazety i ujrzał zabrudzoną, lecz przyjemną twarz bezdomnego człowieka; facet kręcił się koło tego budynku, jakby uważał okolicę za swój teren łowiecki. Harry widział go tu codziennie przez tydzień, w czasie którego prawnicy przeprowadzali wybór ławy przysięgłych – odbywał tu swoje rundy w poszukiwaniu drobniaków i niedopałków papierosów. Mężczyzna miał na sobie spodnie ze sztruksu i przetartą tweedową marynarkę włożoną na dwa swetry. Na plecach nosił foliowy worek z całym swoim dobytkiem, a w ręce trzymał ogromny kubek, którym potrząsał, kiedy prosił o pieniądze. Oprócz tego miał żółty notatnik, jakich używają prawnicy, cały pokryty drobnym pismem.

      Bosch odruchowo poklepał się po kieszeniach i wzruszył ramionami.

      – Nawet jeden dolar będzie dobry.

      – Nie mam zbędnego dolara.

      Bezdomny przestał zwracać na Boscha uwagę i zajrzał do popielniczki. Pożółkłe pety wystawały z piachu niczym ściernisko po żniwach raka. Włożył notatnik pod pachę i zaczął oglądać niedopałki, wybierając te, które miały więcej niż centymetr tytoniu do palenia. Co jakiś czas znajdował prawie całego papierosa i wtedy z jego ust wydobywały się pełne aprobaty cmoknięcia. Każda nowa zdobycz znikała w głębi wielkiego kubka.

      Zadowolony ze swego trofeum, cofnął się o krok od popielniczki. Obrzucił posąg spojrzeniem, mrugnął porozumiewawczo do Boscha i poruszył biodrami w żartobliwie lubieżnym geście.

      – A co tam słychać u mojej dziewczynki? – zapytał.

      Pocałował się w dłoń, a potem poklepał kamienną postać.

      Zanim Bosch zdążył cokolwiek powiedzieć, usłyszał ćwierkanie swojego pagera. Bezdomny postąpił dwa kroki w tył i uniósł dłoń, jakby w geście obrony przed nieodgadnionym złem. Wykrzywił się w wyrazie dziwacznego przerażenia, miał teraz twarz człowieka, którego synapsy mózgowe są zbyt daleko od siebie, a połączenia między nimi osłabły. Odwrócił się i zaczął biec w kierunku ulicy Spring, trzymając w ręku kubek pełen niedopałków.

      Bosch odprowadził go wzrokiem i dopiero wtedy zdjął pager z pasa. Odczytał numer na wyświetlaczu: bezpośredni porucznika Harveya Poundsa z komendy Hollywood. Zgasił niedopałek w piasku i wszedł z powrotem do budynku, gdzie u szczytu ruchomych schodów na drugim piętrze, niedaleko sal rozpraw, znajdowało się kilka automatów telefonicznych.

      – Harry, co się tam dzieje? – spytał Pounds.

      – Nic ciekawego, po prostu czekam. Mamy już ławę przysięgłych, a teraz prawnicy rozmawiają z sędzią o wystąpieniach wstępnych. Belk powiedział, że nie muszę być przy tym obecny, więc na razie nie mam co robić.

      Spojrzał na zegarek, była za dziesięć dwunasta.

      – Pewnie zaraz ogłoszą przerwę na lunch – dodał.

      – To dobrze, bo jesteś mi potrzebny tutaj.

      Bosch nie odpowiedział. Pounds obiecał, że do momentu zakończenia sprawy wyłączy go z kolejki dyżurów. Potrwa to może tydzień, najwyżej dwa. Pounds nie miał zresztą innego wyjścia – wiedział, że Bosch nie jest w stanie prowadzić żadnej sprawy, spędzając cztery dni w tygodniu w sądzie.

      – O co chodzi? Myślałem, że nie jestem na liście dyżurów.

      – Zgadza się, tylko że mamy tu pewien problem, który dotyczy właśnie ciebie.

      Bosch znów się zawahał. Na tym polegała praca z Poundsem – trzeba było pamiętać, że zawsze ma jawne motywy i ukryte motywy. Porucznik Harvey Pounds najwyraźniej wykonywał jeden ze swych rutynowych tańców. Bosch dobrze znał ten łańcuszek oględnych, pustych fraz, mający go zmusić do połknięcia haczyka.

      – Jaki problem? – spytał wymijająco.

      – Czytałeś pewnie wczorajszą gazetę, ten artykuł w „Timesie” o twojej sprawie?

      – Tak, właśnie to przeczytałem.

      – Dostaliśmy następny list.

      – List? Jaki list? O czym ty mówisz?

      – Mówię o kartce, którą znaleźliśmy dzisiaj na posterunku. Zaadresowana do ciebie. I niech mnie diabli, jeżeli nie wygląda jak te kartki, które dostawałeś od Lalkarza, kiedy prowadziłeś dochodzenie.

      Bosch wiedział, że Pounds dobrze się bawi, opowiadając mu o tym.

      – Jeżeli była zaadresowana do mnie, to skąd ty o tym wiesz?

      – Nie została wysłana pocztą, jest bez koperty. Po prostu kartka papieru złożona wpół. Na wierzchu było twoje nazwisko. Podrzucono ją do okienka przy wejściu na dole. Każdy mógł ją przeczytać.

      – I co w niej jest?

      – Chyba ci się to nie spodoba, Harry, tym bardziej że pojawiła się akurat teraz, kiedy trwa proces. Ten ktoś napisał, że załatwiłeś niewłaściwego faceta, że Lalkarz ciągle jest na wolności. Twierdzi, że to on jest prawdziwym Lalkarzem i że będą następne ofiary. Pisze, że zabiłeś nie tego, co trzeba.

      – Gówno prawda. Listy Lalkarza były w gazecie i w książce Bremmera o tej sprawie. Każdy mógł podrobić styl i napisać wierszyk. Przecież…

      – Uważasz mnie za durnia, Bosch? Wiem, że każdy mógł to napisać. Ale ten facet też o tym wiedział i żeby udowodnić, że mówi prawdę, dołączył coś w rodzaju mapy skarbów. Są tam wskazówki, gdzie znajduje się ciało kolejnej ofiary.

      Na linii zapadła długa cisza.

      – No więc? – spytał wreszcie Bosch.

      – Więc wysłałem rano Edgara, żeby sprawdził to miejsce. Pamiętasz lokal Binga, po zachodniej stronie?

      – Lokal Binga? Jasne, na południe od Bulwaru Zachodzącego Słońca. Była tam sala bilardowa. Czy nie poszło to z dymem w czasie rozruchów w zeszłym roku?

      – No właśnie – potwierdził Pounds. – Doszczętnie. Obrabowano i podpalono lokal. Uchowały się podłoga i trzy ściany. Został wydany nakaz wyburzenia, ale właściciel jeszcze go nie wykonał. W każdym razie na kartce było napisane, że pod podłogą leży ciało kobiety. Edgar pojechał tam z ekipą techniczną, z młotami pneumatycznymi, z…

      Pounds z lubością podawał szczegóły. Co za drobiazgowy dupek, pomyślał Bosch. Po chwili porucznik przerwał, tym razem postanowił przytrzymać Boscha dłużej. Kiedy w ciszy pojawiło się napięcie, Pounds kontynuował.

      – Znalazł ciało. Dokładnie tam, gdzie wskazała wiadomość na kartce, pod betonem. To…

      – Jak długo tam leżało?

      – Jeszcze nie wiemy. Ale od dawna. Dlatego właśnie chciałem z tobą pogadać. Powinieneś tam pojechać w czasie przerwy i rzucić okiem. Później mi powiesz, co o tym sądzisz.