Michael Connelly

Betonowa blondynka


Скачать книгу

człowiek wlał do cementu za dużo wody. Beton wyszedł bardzo miękki. To nam ułatwi zadanie. Będziemy mieli odciski.

      Bosch schylił się, aby obejrzeć dokładniej pasek skóry zaciśnięty wokół szyi ofiary. Był czarny, wąski, a przy jego krawędzi biegł napis z nazwą wytwórcy. Pasek odcięty został od torebki, tak jak wszystkie poprzednie. Harry pochylił się niżej i trupi odór wypełnił jego nozdrza i płuca. Obwód paska na szyi był mały, mniej więcej taki jak obwód butelki. Wystarczająco mały, aby spowodować natychmiastową śmierć. Bosch spojrzał na pętlę: zrobiona po prawej stronie, lewą ręką. Tak jak poprzednie. Church był mańkutem.

      Należało sprawdzić jeszcze jedną rzecz. Nazywali to podpisem.

      – Miała jakieś ubranie? Może buty?

      – Nic. Tak jak wszystkie inne, pamiętasz?

      – Otwórz do końca. Chcę zobaczyć resztę.

      Sakai pociągnął suwak czarnego worka dalej, do samych stóp. Bosch nie był pewien, czy Sakai wie o podpisie, ale nie miał ochoty go wtajemniczać. Pochylił twarz nad zwłokami i udawał, że ogląda dokładnie wszystko, ale naprawdę interesowały go tylko paznokcie stóp. Palce były czarne, popękane i poskręcane, paznokcie połamane, a kilku brakowało. Bosch widział resztki lakieru na tych, które pozostały. Jaskrawy róż przyciemniony przez płyny wydzielające się przy rozkładzie ciała, kurz i upływ czasu. Na dużym palcu prawej stopy znalazł podpis, a raczej to, co z niego zostało. Maleńki biały krzyżyk starannie namalowany na paznokciu. Podpis Lalkarza. Taki sam był na ciałach wszystkich ofiar.

      Harry poczuł, że serce wali mu coraz mocniej. Rozejrzał się po wnętrzu vana i poczuł się klaustrofobicznie. Pomyślał, że to paranoja zaczyna dobijać się do jego mózgu. Zaczął rozważać różne możliwości. Jeżeli zwłoki tej kobiety nosiły wszystkie charakterystyczne cechy ofiar Lalkarza, to znaczy, że zabił ją Church, a jeżeli zamordował ją Church, który sam od dawna nie żyje, to kto zostawił list na posterunku w Hollywood?

      Wyprostował się i po raz pierwszy objął wzrokiem całe ciało. Nagie i skurczone, zapomniane. Zadał sobie w myślach pytanie, czy gdzieś leżą w betonie inne zwłoki, czekające na swego odkrywcę.

      – Zamknij – polecił Sakaiowi.

      – To robota Lalkarza, co?

      Nie odpowiedział. Wyskoczył z samochodu, odsunął nieco zamek błyskawiczny swojej bluzy, żeby wpuścić trochę powietrza.

      – Ej! – krzyknął za nim Sakai. – Tak z ciekawości, skąd się dowiedzieliście, gdzie jej szukać? Jeżeli Lalkarz nie żyje, kto wam dał wskazówki?

      To pytanie także pozostawił bez odpowiedzi. Powoli wszedł pod dach z plastiku. Tamci nadal się zastanawiali, jak wydobyć bryłę betonu, w której znaleźli zwłoki. Edgar stał z boku, starając się trzymać z dala od kurzu. Bosch zawołał jego i Poundsa. Przeszli na lewą stronę wykopu, gdzie nikt nie mógł ich podsłuchać.

      – No i co? – spytał Pounds. – Jak to wygląda?

      – Wygląda na robotę Churcha – odparł Bosch.

      – Cholera – powiedział Edgar.

      – Skąd masz pewność? – zapytał Pounds.

      – Są wszystkie znaki, jakie zostawiał Lalkarz. Nawet podpis.

      – Podpis? – zdziwił się Edgar.

      – Biały krzyżyk na palcu stopy. Utrzymywaliśmy to w tajemnicy w czasie dochodzenia, zawieraliśmy układy z reporterami, żeby tego nie publikowali.

      – A może to jakiś naśladowca? – spytał z nadzieją Edgar.

      – Możliwe. Po zakończeniu śledztwa biały krzyżyk przestał być tajemnicą. Bremmer, ten z „Timesa”, napisał książkę o Lalkarzu. Wspomniał też o krzyżyku.

      – A więc mamy do czynienia z plagiatorem – podsumował Pounds.

      – Wszystko zależy od tego, kiedy zginęła – odparł Bosch. – Książka Bremmera wyszła rok po śmierci Churcha. Jeżeli ta kobieta została zamordowana później, sprawcą jest jakiś naśladowca Lalkarza. Bo jeśli wcześniej, to nie wiem…

      – Cholera – powtórzył Edgar.

      Bosch zastanowił się przez chwilę.

      – Jest wiele możliwości. Może to być naśladowca, a może Church miał wspólnika, o którym nic nie wiedzieliśmy. A może… może zastrzeliłem nie tego, co trzeba. Może autor ostatniego listu napisał prawdę.

      Słowa Harry’ego zawisły w powietrzu. Nikt się nie odezwał. Potraktowali to tak, jak się traktuje psie gówno na chodniku – każdy je widzi i omija, lecz patrzy gdzie indziej.

      – Gdzie jest list? – spytał w końcu Bosch.

      – W moim samochodzie – odrzekł Pounds. – Zaraz przyniosę. Co miałeś na myśli, mówiąc o wspólniku?

      – Zakładając, że zrobił to Church, skąd się wziął list? Musiał go napisać ktoś, kto wiedział o morderstwie i wiedział, gdzie Church ukrył ciało. Jeżeli tak, to kim jest ten człowiek? Wspólnikiem? Czy Church zabijał do spółki z kimś, o kim nic nie wiemy?

      – Pamiętacie sprawę Dusiciela z Hillside? – spytał Edgar. – Później się okazało, że to byli dusiciele. W liczbie mnogiej. Dwaj kuzyni z upodobaniem do mordowania młodych kobiet.

      Pounds cofnął się o krok i potrząsnął głową, jakby w obronie przed czymś, co może stanowić potencjalne zagrożenie dla jego kariery.

      – A może to sprawka tej baby, Chandler? – powiedział. – Przypuśćmy, że żona Churcha wie, gdzie grzebał ciała. Mówi o tym swojej prawniczce, a mecenas Chandler wymyśla całą intrygę. Pisze wierszyk w stylu Lalkarza i podrzuca go na posterunek. W ten sposób ma pewne jak w banku, że cię zmiażdży w sądzie.

      Bosch szybko przeanalizował w myślach tę możliwość. Początkowo wydała mu się całkiem prawdopodobna, ale po chwili dostrzegł jej słabe punkty.

      – Dlaczego więc Church zakopywał niektóre ciała, a innych nie? Psycholog, który doradzał nam przy śledztwie, twierdził, że morderca miał jakiś cel, zostawiając ciała ofiar niezakopane, tak aby każdy łatwo mógł je zobaczyć. Był ekshibicjonistą. Pod koniec, po siódmym morderstwie, zaczął nawet przysyłać listy do nas i do gazet. To nie trzyma się kupy, że niektóre ciała zostawiał na wierzchu, żeby można je było znaleźć, a inne grzebał w betonie.

      – Fakt – zgodził się Pounds.

      – Według mnie to naśladowca – stwierdził Edgar.

      – Ale czemu miałby kopiować wszystko, łącznie z podpisem, a potem zakopywać ciało? – zapytał Bosch.

      W gruncie rzeczy nie było to pytanie skierowane do nich. Wiedział, że sam będzie musiał na nie odpowiedzieć. Stali w milczeniu przez dłuższą chwilę, wszyscy zaczynali zdawać sobie sprawę, iż najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem jest to, że Lalkarz nadal żyje.

      – Ale dlaczego ten człowiek, kimkolwiek jest, zostawił kartkę? – Pounds wydawał się bardzo podekscytowany. – Po co podrzucił nam list? Przecież bez tego nic byśmy nie wiedzieli.

      – Ponieważ chce być w centrum zainteresowania – odparł Bosch. – Takiego, jakim cieszył się Lalkarz. Takiego, jakie wzbudzi ten proces.

      Znowu zapadła cisza.

      – Kluczem do sprawy jest ustalenie tożsamości tej kobiety – powiedział Bosch. – Trzeba się dowiedzieć, jak długo leżała w betonie. Jeżeli to ustalimy,