poznali i działają ramię w ramię. A pan nie ma nawet broni.
– Czyżby pani ją miała?
– Ja też nie mam. Mam za to tajemnicę, która mnie otacza. Póki jej nie odgadną, nie ruszą pana w mojej obecności, bo musieliby wyrządzić mi krzywdę, a jeszcze nie wiedzą, czy mogą to zrobić. Gdy tylko się pożegnamy, sytuacja diametralnie się zmieni. Beze mnie będzie pan całkiem bezbronny.
– O co pani chodzi? Czego pani ode mnie chce?
– Chcę wykonać swoje zadanie. W tym celu muszę co nieco wiedzieć. Przyzna pan, że niezwykle ciężko pracować po omacku. Skoro pan, Pawle Dmitrijewiczu, odmawia rozmowy na tematy, które mnie interesują, będę popełniać błąd za błędem, narażając siebie i pana na niepotrzebne ryzyko. Przecież mogę zaraz pójść na komisariat i oznajmić, że zginął mi dowód. Podam milicjantom swoje prawdziwe dane, oni zaś wyślą zapytanie do Moskwy, potwierdzą moją tożsamość i wydadzą mi zaświadczenie, w którym będzie figurować prawdziwe nazwisko, a nie Saulak. Jestem gotowa to zrobić, jeśli mi pan wytłumaczy, dlaczego nie powinnam posługiwać się pańskim. Ale pan przecież milczy, skryty i nieprzystępny. Traktuje mnie pan jak idiotkę, która plącze się pod nogami i przeszkadza wrócić do Moskwy albo tam, gdzie planował pan udać się na wolności. Owszem, to prawda, że mam niewielkie doświadczenie i nie jestem gigantem myśli, ale plan, który próbuję wdrożyć, pozwolił nam przetrwać już ponad dobę, więc chyba nie jest głupi. Dlaczego nie przyzna pan choćby tego?
– Już w samolocie powiedziałem, że wybrała pani słuszną taktykę. Chce pani, żebym ją chwalił co pięć minut?
– Naturalnie! – Roześmiała się. – Jestem kobietą, a to mówi samo za siebie, jeśli oczywiście w ciągu dwóch lat nie zapomniał pan, co to takiego. Kobiety odbierają otaczający świat za pomocą werbalnych komunikatów, nie zwracają uwagi na czyny. Mężczyzna może przynosić pensję, robić prezenty, nie upijać się i nie zdradzać żony, ale jeśli nie będzie jej trzy razy dziennie powtarzał, że ją kocha, ona uzna, że źle ją traktuje. I odwrotnie, mąż może zachowywać się skandalicznie, zdradzać żonę na prawo i lewo, a nawet ją bić, ale jeśli bez przerwy będzie jej mówił, że jest najpiękniejsza i jedyna, ona będzie przekonana, że ją ubóstwia, i przebaczy mu każdą podłość.
– Na szczęście nie jestem pani mężem, więc niech pani nie oczekuje ode mnie komplementów.
– Z czego się pan cieszy? Nawiasem mówiąc, bycie moim mężem wcale nie jest złe. Zarabiam przecież przyzwoicie, wikłając się w afery podobne do tej. Nie narzekam na brak klientów. A właśnie, może zechce mnie pan wynająć.
– Po co mi pani? Zdaje się, że już pani zapłacono za mój bezpieczny przejazd. Chce pani upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu?
– Ależ skąd. Mogę na przykład się dowiedzieć, kto się na pana uwziął. Mój obecny zleceniodawca chyba dobrze to wie. A pan?
– Obejdę się bez pani usług.
– Jak pan chce. Pytam po raz ostatni: idzie pan ze mną do miasta?
– Wolałbym inne rozwiązanie.
– No to niech je pan zaproponuje.
– Możemy coś kupić i zjeść tutaj, w pokoju.
– Nie ma sprawy.
Oczywiście, że nie ma sprawy, pomyślała Nastia. W końcu się rozgadałeś. Nawet gdybyś mi zaproponował, żebyśmy poszli kupić gazety i wytapetowali nimi pokój, też bym się zgodziła. Najważniejsze to zmusić cię, żebyś włączył się w proces analizy i zaczął wyrażać własne zdanie – krótko mówiąc, rozwiązać ci język. Zasugerowałeś kompromisowe rozwiązanie – okazuję gotowość pójścia na ustępstwo. Musimy się zaprzyjaźnić, Pawle Dmitrijewiczu, inaczej poniesiemy fiasko. Musisz się zniżyć do mojego poziomu, ja zaś, mimo że głupia i ograniczona, jestem uparta i kuta na cztery nogi. Dopiero gdy poczujesz nade mną przewagę, to się otworzysz. Jeżeli będziesz widział we mnie silnego przeciwnika, nic nie zdziałamy. Swoją ambicją mógłbyś obdzielić z dziesięć osób, a dumą z tuzin. Ale nie masz w sobie żyłki hazardzisty, w przeciwnym razie silny przeciwnik rozpaliłby ci krew w żyłach, on zaś cię drażni. A może budzi w tobie strach? Może brakuje ci pewności siebie? Ciekawe. Bez względu na to, jaka jest prawda, powoli zaczynam cię rozumieć. A to już nieźle.
Grigorij Walentinowicz Czincow nade wszystko w świecie lubił knuć intrygi. Nie mógł bez tego żyć, usychał z nudów bez choćby niewielkiej, drobnej manipulacji. Teraz otwierała się przed nim wspaniała perspektywa, bo zbliżała się kampania przed wyborami nowego prezydenta Rosji. W końcu będzie mógł rozwinąć skrzydła, pokaże, na co go stać, i otworzy się przed nim niebo.
Czincow nie był bojownikiem, walczył o to, by napchać własne kieszenie, toteż łatwo wikłał się w różne afery, jeżeli zapowiadały zyski. Dzisiaj prowadził intrygę w interesach ugrupowania, które wysunęło kandydata w wyborach prezydenckich. Za ugrupowaniem stał kapitał kryminalny, więc w razie zwycięstwa kandydat miał zablokować przyjęcie niekorzystnych dlań praw i dekretów na co najmniej cztery lata. Dzięki temu człowiekowi pojawi się na przykład gwarancja, że ulgi podatkowe i celne będą przysługiwać głównie podmiotom kontrolowanym przez ów kapitał.
Kandydat miał gotową własną ekipę składającą się z szefów ministerstw siłowych, ministra gospodarki i finansów oraz dyrektora Centrobanku3. Jeżeli zdobędzie władzę i obsadzi nimi stanowiska, w ciągu czterech lat zagarną w swoje ręce, co zechcą. Na przeszkodzie stał tylko pewien drobiazg: w niedalekiej przeszłości zarówno ugrupowanie wysuwające i popierające kandydata, jak i sam kandydat wraz ze swoją ekipą prowadzili ożywione kontakty z generałem lejtnantem Bułatnikowem. Z niektórych rejonów Rosji uczynili swoją ostoję i uprawiali tam potępiany przez kodeks karny proceder nielegalnego handlu bronią i narkotykami. Z tego właśnie względu w wybranych rejonach musieli powołać zaufanych gubernatorów, dowódców garnizonów wojskowych, naczelników urzędów spraw wewnętrznych i prokuratorów. Zanim jednak zostaną mianowani nowi, należało pozbyć się starych. W tej śliskiej kwestii generał lejtnant Bułatnikow okazał się człowiekiem nie do zastąpienia.
Wszystkie przesunięcia i zmiany odbyły się, by tak rzec, zgodnie z planem, swoi ludzie zajęli kluczowe stanowiska, po czym Bułatnikow stał się zbędny i niebezpieczny. Sprzątnięto go, rzecz jasna. Ale najbliższy współpracownik generała zdołał się wymknąć. Wtedy nie zaprzątali sobie tym głowy, bo wiedzieli, że skoro ukrył się w kolonii karnej, to znaczy, że się boi. A skoro się boi, nikogo nie zaatakuje, pod warunkiem że sam nie będzie atakowany. To ich uspokoiło.
Jednakże jakiś czas temu Grigorij Walentinowicz dowiedział się, że współpracownikiem nieżyjącego generała nagle zainteresowali się zwolennicy obecnego prezydenta. To już było niebezpieczne. Zeznania Pawła Saulaka mogły zniszczyć większą część kandydatów, w tym naturalnie tego, dla którego pracował teraz Czincow. To oczywiste, że należy usunąć z drogi współpracownika Bułatnikowa. Czincow jak zwykle liczył na MWD4 i bardzo się rozczarował, gdy zwrócił się do dwóch czy trzech starych znajomych. Po czerwcowych wydarzeniach w Budionnowsku ministra spraw wewnętrznych zdymisjonowano, a nowy pojawił się z nową ekipą, do której Czincow nie miał dojścia. Okazało się, że nowy minister jest wojskowym, a nie milicjantem, więc Grigorij Walentinowicz nie miał kompromitujących go materiałów, które mógłby wykorzystać, by rozwiązać swoje problemy. Jedyne, co udało mu się zrobić, to dowiedzieć się, w której kolonii przebywa Saulak i kiedy wyjdzie na wolność. Wysłał ludzi, żeby go przejęli, ale sprawy ni z tego, ni z owego się skomplikowały. Po pierwsze, nie tylko oni przyjechali