chińskie zioła, które najwyraźniej bardzo mu pomagały.
Kluczem do poprawy stanu Chrisa było agresywne leczenie boreliozy, sprawienie, by mógł spokojnie spać, wyleczenie zaburzeń funkcjonowania nadnerczy, unikanie alergenów pokarmowych, zapanowanie nad wahaniami poziomu cukru we krwi poprzez wprowadzenie diety o niskim indeksie glikemicznym, wsparcie mitochondriów, prawidłowe odtrucie organizmu i wyłączenie produkcji prozapalnych cytokin, odpowiedzialnych za występowanie reakcji Jarischa-Herxheimera. Kluczem do odzyskania jakości życia przez pacjenta była metoda MSIDS.
BORELIOZA, KOINFEKCJE A CIĄŻA
Borrelia burgdorferi może przedostać się przez łożysko do płodu tak samo jak różne koinfekcje, takie jak Borrelia miyamotoi, babeszjoza i bartoneloza. Bakteria Borrelia burgdorferi została również wyizolowana z ludzkiego mleka. W literaturze medycznej bardzo dużo dyskutowało się o przekazywaniu dziecku bakterii przez karmienie piersią – zawsze zachodzi jakieś ryzyko. Z tego względu z matkami w ciąży należy przeprowadzać szczere rozmowy na temat korzyści i zagrożeń płynących z przyjmowania antybiotyków w ciąży i podczas karmienia piersią.
Antybiotyki takie jak penicyliny, cefalosporyny i makrolidy typu Zithromax uznawane są za bezpieczne w ciąży. Flagyl jest potencjalnie bezpieczny na późniejszym etapie ciąży, jednakże nie powinien być stosowany rutynowo, lecz jedynie w przypadku wyraźnych wskazań medycznych. Dawki, skutki uboczne i przeciwwskazania są takie same, jak omówiliśmy wcześniej.
Klindamycyna (Cleocin) może być stosowana w przypadku koinfekcji, łącznie z babeszjozą, ale ponieważ nie ma badań przeprowadzonych w pierwszym trymestrze, można ją podawać dopiero w drugim i trzecim trymestrze. Stosowałem kombinację Cleocinu, Mepronu (atowakwonu) i azytromycyny w przypadku babeszjozy w trzecim trymestrze (u dwóch pacjentek). Dzieci urodziły się zdrowe i bez oznak parazytemii czy anemii hemolitycznej. Klindamycyna i chinina również były bezpiecznie stosowane w trzecim trymestrze, ale ze względu na skutki uboczne stosowania chininy (mdłości, wymioty, wysypki i/lub dzwonienie w uszach) nie są moimi lekami pierwszego wyboru. Położnicy i lekarze pierwszego kontaktu muszą pytać kobiety chore na boreliozę i koinfekcje, czy występują u nich jakieś konkretne objawy boreliozy (np. wędrujące bóle) i objawy babeszjozy (np. niewyjaśnione poty w dzień i w nocy, które mogą przeradzać się w poty zlewne), aby można było postawić właściwą diagnozę i dostosować leczenie zwalczające objawy, a jednocześnie zapobiegające komplikacjom. Bartonelozę można bezpiecznie leczyć tylko cefalosporynami i azytromycyną. Inne leki, takie jak tetracykliny, chinolony i Bactrim, są w ciąży niewskazane.
Przykłady zestawów antybiotyków podawanych podczas ciąży zawierają leki działające na bakterie ze ścianą komórkową, na przykład amoksycylinę, Omnicef lub inne doustne cefalosporyny takie jak cefuroksym. Zastrzyki domięśniowe z Bicillinu LA również są bardzo skuteczne i można je stosować w przypadku kobiet, u których wystąpiły ostre objawy, nieustępujące po podawaniu leków doustnych, obejmujące m.in. silne mdłości. Długotrwały efekt Bicillinu może także wyraźnie obniżyć ryzyko przedostania się bakterii z organizmu matki do płodu, a regularne robienie zastrzyków pomaga uniknąć różnych skutków ubocznych, występujących w przypadku leków doustnych. Widzieliśmy już jednak pozytywne reakcje łańcuchowe polimerazy (PCR) Borrelia burgdorferi w próbkach łożyska i/lub pępowiny po porodzie oraz PCR mykoplazmy w płynie owodniowym, mimo że kobiety otrzymywały doustne antybiotyki takie jak azytromycyna, a dzieci były zdrowe. Makrolidy (np. azytromycyna) nie przedostają się zbyt często do łożyska, mogą jednak być użyteczne w przypadku kontrolowania objawów u matki. Okazjonalnie potrzebne są leki dożylne takie jak Rocephin, podawane matce z objawami neurologicznymi i/lub sercowymi. Bywa, że stosuje się je również w pierwszym trymestrze, gdy kształtują się narządy płodu, zwłaszcza jeśli u kobiety występowały już poronienia wywołane boreliozą.
Ciąże kobiet z aktywną infekcją boreliozy powinny być traktowane jako ciąże wysokiego ryzyka i wszystkie podawane leki oraz wprowadzane diety powinny być konsultowane z ginekologiem-położnikiem. Próbki z pozytywnymi reakcjami łańcuchowymi polimerazy powinny zostać przebadane pod kątem boreliozy (łożysko, płyn owodniowy, pępowina) i innych podejrzewanych koinfekcji. Badanie organizmu dziecka pod kątem boreliozy można wykonać po sześciu miesiącach, gdy znikną u niego przeciwciała matki.
MARY PRÓBOWAŁA ZAJŚĆ W CIĄŻĘ
Gdy Mary przyszła do mnie po raz pierwszy, była załamana. Usiadła po drugiej stronie mojego biurka.
„Doktorze H., co jeszcze mogę zrobić?”, spytała. „Tak bardzo chcę mieć drugie dziecko”.
Mary była moją pacjentką od dwóch lat i z początku jej objawy polegały na ciągłym zmęczeniu, wędrujących bólach kończyn, sporadycznym mrowieniu i drętwieniu kończyn, bólach głowy i w klatce piersiowej, zanikach pamięci i problemach z koncentracją. Lekarze, do których chodziła wcześniej, postawili kilka diagnoz, łącznie z zespołem przewlekłego zmęczenia, fibromialgią, a nawet czymś, co nazwali „syndromem zestresowanej mamy”. Miała już dwuletnie dziecko, które nadal nie dawało jej spać w nocy, tak więc któryś z lekarzy zasugerował, że to właśnie nadaktywne dziecko może być jedną z przyczyn jej objawów.
Z początku historia jej choroby i badania lekarskie były mało charakterystyczne, ale badanie Western Blot wyszło pozytywnie. Kierunek leczenia również był dość standardowy. Objawy pojawiały się i znikały, niektóre stawały się bardziej intensywne podczas reakcji Jarischa-Herxheimera i wtedy albo musiała odstawić antybiotyki, albo cały czas je zmieniać. Z miesiąca na miesiąc jej stan się poprawiał, a po dwóch latach leczenia stwierdziła, że w 100% wróciła do normalnego funkcjonowania. Była to ogromna poprawa, ponieważ zaczynała od 50%. Postanowiłem kontynuować leczenie jeszcze przez dwa miesiące, żeby zapobiec nawrotom choroby. I to właśnie wtedy powiedziała mi, że chciałaby mieć drugie dziecko.
Mary czuła się dostatecznie dobrze, by zajść w ciążę po zakończeniu antybiotykoterapii. Wróciła do mnie sześć tygodni później i czuła się świetnie, chociaż raz w ciągu dwóch miesięcy odczuwała krótkotrwały ból stawów dłoni. Innych objawów nie zaobserwowała. „Odstawmy antybiotyki i zobaczmy, jak będzie się pani czuła”, powiedziałem. Sześć tygodni później wróciła jeszcze raz i oznajmiła mi, że jest w ciąży i czuje się „świetnie”.
„Wspaniale”, odparłem. „Będziemy się badać w ciągu kolejnych miesięcy i sprawdzimy, jak będzie się pani czuła”.
Kolejne sześć tygodni później wróciła załamana. Właśnie poroniła. Zleciłem przeprowadzenie testów PCR w płodzie i łożysku, żeby się upewnić, że to nie borelioza wywołała poronienie. Niestety wyniki testu były pozytywne: znaleziono boreliozę zarówno w płodzie, jak i w łożysku. Wyglądało na to, że mimo dwuletniego leczenia Mary nadal była zarażona boreliozą, którą przekazała swemu nienarodzonemu dziecku.
Gdy spotkaliśmy się następnym razem, ponownie powiedziała, że najbardziej w świecie chce mieć drugie dziecko. Powoli się do niej odwróciłem i powiedziałem: „Dobrze. W takim razie wróćmy do antybiotykoterapii”. Nadal nie miała żadnych wyraźnych objawów, ale to oczywiste, że wciąż miała boreliozę. Przejrzałem literaturę dla ginekologów-położników, w której opisano rzadkie przypadki przekazania boreliozy płodowi. Podałem Mary cefuroksym i azytromycynę z posiłkami, które podczas ciąży miały chronić płód przed działaniem antybiotyków. Ceftin miał działać na postacie borrelii ze ścianą komórkową, a Zithromax na postacie wewnątrzkomórkowe (chociaż azytromycyna z trudem przenika przez łożysko). Zaleciłem jej również przestrzeganie diety niskowęglowodanowej z dużą ilością warzyw i owoców i kazałem