Э. Л. Джеймс

Pięćdziesiąt twarzy Greya


Скачать книгу

znaczy, że chcę, abyś dobrowolnie mi się poddawała.

      Marszczę brwi, próbując przyswoić jego słowa.

      – A po cóż miałabym to robić?

      – Aby mnie zadowolić – szepcze, przechylając głowę. Przez jego twarz przemyka cień uśmiechu.

      Zadowolić go! Chce, abym go zadowoliła! Zadowoliła Christiana Greya. I w tym momencie dociera do mnie, że owszem, dokładnie na to mam ochotę. Pragnę, aby był ze mnie zadowolony. To jak objawienie.

      – Upraszczając, chcę, abyś sprawiała mi przyjemność – mówi miękko. Głos ma hipnotyzujący.

      – A w jaki sposób? – W ustach czuję suchość i żałuję, że nie wypiłam więcej wina. Okej, rozumiem kwestię zadowalania, ale zastanawia mnie ta cała otoczka rodem z elżbietańskiego buduaru. Czy rzeczywiście chcę poznać odpowiedź?

      – Mam pewne zasady i chcę, abyś ich przestrzegała, dla swojego dobra i mojej przyjemności. Jeśli będziesz postępować zgodnie z tymi zasadami, spotka cię nagroda. Jeśli nie, będę cię musiał ukarać – szepcze.

      Zerkam na stojak z laskami.

      – A gdzie w tym miejsce tego wszystkiego? – Zataczam ręką szeroki łuk.

      – To część pakietu motywującego. Zarówno nagroda, jak i kara.

      – Masz więc frajdę z nakłaniania mnie do robienia tego, co mi każesz.

      – Chodzi o zdobycie twojego zaufania i szacunku, tak żebyś mi na to pozwoliła. Twoja uległość sprawi mi wiele przyjemności i radości. Im większa twoja uległość, tym większa moja radość; to bardzo proste równanie.

      – Okej, a co z tego mam ja?

      Wzrusza ramionami i minę ma niemal skruszoną.

      – Mnie – odpowiada z prostotą.

      O rany. Christian wpatruje się we mnie, przeczesując palcami włosy.

      – Niczego nie dajesz po sobie poznać, Anastasio – mówi z rozdrażnieniem. – Zejdźmy na dół, gdzie łatwiej mi będzie się skoncentrować. Twoja obecność tutaj mocno mnie rozprasza.

      Wyciąga do mnie rękę, a ja waham się, czy ją ująć.

      Kate mówiła, że jest niebezpieczny, i miała rację. Skąd wiedziała? Jest niebezpieczny dla mego zdrowia, ponieważ wiem, że się zgodzę. A część mnie tego nie chce. Część mnie ma ochotę uciec z krzykiem z tego pokoju i wszystkiego, co sobą reprezentuje. Zupełnie się w tym wszystkim gubię.

      – Nie zrobię ci krzywdy, Anastasio. – Jego szare oczy patrzą na mnie badawczo i wiem, że mówi prawdę. Ujmuję jego dłoń i wyprowadza mnie na korytarz. – Coś ci pokażę. – Nie kierujemy się ku schodom, lecz na prawo od „pokoju zabaw”, jak go nazywa. Mijamy kilkoro drzwi, aż docieramy na sam koniec korytarza. I wchodzimy do sypialni z dużym podwójnym łóżkiem, całej w bieli… Wszystko jest białe: meble, ściany, pościel. Jest tu sterylnie i zimno, ale przeszklona ściana zapewnia spektakularny widok na Seattle.

      – To będzie twój pokój. Możesz go umeblować, jak tylko masz ochotę, mieć w nim, co tylko chcesz.

      – Mój pokój? Oczekujesz ode mnie, że się tu wprowadzę? – Nie potrafię ukryć przerażenia w głosie.

      – Nie na stałe. Powiedzmy, że od piątkowego wieczoru do niedzieli. Musimy o tym porozmawiać, uzgodnić wszystko. Jeśli oczywiście tego chcesz – dodaje cicho i z wahaniem.

      – Będę tu spać?

      – Tak.

      – Nie z tobą.

      – Nie. Już ci mówiłem. Nie sypiam z nikim z wyjątkiem ciebie, kiedy jesteś w stanie upojenia alkoholowego. – W jego spojrzeniu widać reprymendę.

      Zaciskam usta w cienką linię. Z tym akurat nie potrafię się pogodzić. Miły, troskliwy Christian, który trzyma mnie, gdy puszczam pawia w azalie, i ten potwór, który ma specjalny pokój z pejczami i łańcuchami.

      – Gdzie więc śpisz?

      – Mój pokój jest na dole. Chodź, na pewno jesteś głodna.

      – Dziwne, ale wygląda na to, że straciłam apetyt – mówię z rozdrażnieniem.

      – Musisz jeść, Anastasio – upomina mnie i biorąc za rękę, prowadzi z powrotem na dół.

      Gdy wracamy do niewiarygodnie wielkiego pomieszczenia, ogarnia mnie strach. Stoję na skraju przepaści i muszę zdecydować, czy skoczę, czy nie.

      – Mam świadomość, że prowadzę cię mroczną ścieżką, Anastasio, i dlatego naprawdę chcę, abyś to wszystko przemyślała. Na pewno masz jakieś pytania – mówi, wchodząc do części kuchennej. Puszcza moją dłoń.

      Owszem, mam. Ale od czego zacząć?

      – Podpisałaś oświadczenie o zachowaniu poufności, możesz zapytać mnie, o co tylko chcesz, a ja udzielę ci odpowiedzi.

      Staję przy barze śniadaniowym i obserwuję go, jak otwiera lodówkę i wyjmuje deskę z różnymi serami oraz duże kiście zielonych i czerwonych winogron. Stawia deskę na blacie i zabiera się za krojenie bagietki.

      – Siadaj. – Pokazuje na jeden ze stołków barowych, a ja spełniam jego polecenie. Jeśli mam zamiar w to wejść, będę się musiała przyzwyczaić. Dociera do mnie, że Christian próbuje mną dyrygować od samego początku naszej znajomości.

      – Wspomniałeś coś o dokumentach.

      – Tak.

      – Jakie dokumenty masz na myśli?

      – Cóż, nie licząc NDA[3], jest jeszcze umowa określająca, co będziemy robić, a czego nie. Muszę znać twoje granice, a ty moje. To umowa konsensualna, Anastasio.

      – A jeśli nie będę chciała jej podpisać?

      – Nic się wtedy nie stanie – odpowiada ostrożnie.

      – Ale nie będą nas łączyć żadne relacje?

      – Nie.

      – Dlaczego?

      – To jedyna relacja, jaka mnie interesuje.

      – Dlaczego?

      Wzrusza ramionami.

      – Taki już jestem.

      – Co do tego doprowadziło?

      – A czemu ktoś jest taki, jaki jest? Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Dlaczego niektórzy lubią ser, a inni go nie znoszą? Ty lubisz? Pani Jones, moja gospodyni, zostawiła nam go na kolację. – Wyjmuje z szafki duże białe talerze i jeden stawia przede mną.

      Rozmowa zeszła na ser… Jasny gwint.

      – Jakich zasad muszę przestrzegać?

      – Wszystkie zostały spisane. Przejrzymy je, jak już zjemy.

      Jedzenie. Jak mogę teraz jeść?

      – Naprawdę nie jestem głodna – szepczę.

      – Zjesz coś – mówi dobitnie. Dominujący Christian, wszystko staje się jasne. – Masz ochotę na jeszcze jeden kieliszek wina?

      – Tak, poproszę.

      Nalewa wino, a potem siada obok mnie. Upijam szybki łyk.

      – Smacznego, Anastasio.

      Odrywam kilka winogron. To jakoś przełknę. Christian mruży oczy.

      – Długo już taki jesteś? – pytam.

      – Tak.

      – Łatwo