gdy przygotowywała ona ustawę dotyczącą przemysłu stoczniowego. Niedługo potem firma Work Service, ukochane dziecko Misiaka, podpisała z państwową Agencją Rozwoju Przemysłu umowę na doradztwo dla zwalnianych pracowników stoczni w Gdyni i Szczecinie. Firma dostała ten kontrakt bez przetargu92. Nazwano to wówczas „aferą stoczniową” – a media sugerowały, że Tomasz Misiak cechuje się biznesowo-polityczną nieprzejrzystością już od najwcześniejszych lat. „Gazeta Wyborcza” pisała, że Misiak założył firmę Work Service dzięki dobrym stosunkom z fundacją Oskar działającą przy Akademii Ekonomicznej we Wrocławiu, gdzie studiował. Następne sukcesy miał odnosić za sprawą przychylności wrocławskiego prezydenta Bogdana Zdrojewskiego93.
Podsumujmy: Misiak miał wiedzę niezbędną dla organizatorów operacji podsłuchowej w warszawskich restauracjach. Miał też motywację, żeby w tej operacji uczestniczyć. Istnieją więc powody, dla których nie można nie zadać następujących pytań:
● Czy to Tomasz Misiak pomógł Falencie i jego Rosjanom przewrócić Polskę do góry nogami?
● Czy bez niego ten sukces byłby możliwy?
Pytania o rolę Misiaka stawiano już wcześniej. W czerwcu 2014 r., zaraz po wybuchu skandalu z nagraniami, „Fakt” uczynił go nawet współtwórcą całej afery94, stawiając go ponad mafią sołncewską i Kremlem. Popularna gazeta pisała wtedy tak:
„Wbrew słowom premiera, w sprawie podsłuchów nie ma żadnych przestępców ze Wschodu, mafii węglowej czy rosyjskich służb […]. – To trio frustratów za tym stoi – tak człowiek, który jest blisko śledztwa, opowiada nam o teorii forsowanej przez ABW. I wymienia trzy nazwiska świetnie znane w biznesie i polityce: biznesmen Marek Falenta (39 l.), były senator PO Tomasz Misiak (45 l.) i prawnik Robert Oliwa (50 l.). Każdy z naszych rozmówców znających węglowego króla [Falentę – T.P.] przyznawał, że jego najbliższymi przyjaciółmi byli dawny senator PO Tomasz Misiak i mecenas Oliwa, mąż Grażyny Piotrowskiej-Oliwy (45 l.), byłej prezes PGNiG. Została odwołana, gdy ukryła przed rządem fakt podpisania z Gazpromem memorandum na budowę kolejnej nitki gazociągu jamalskiego.
[…] Dlaczego – zdaniem naszych informatorów – «trio frustratów» [Falenta, Misiak i Oliwa – T.P.] postanowiło ujawnić nagrania? Każdy podobno z innego powodu. Falenta – za zamach na spółkę węglową i ponoć rządowe naciski, by sprzedał Składy Węgla. […] Oliwa i jego żona długo byli parą wpływową – ich sąsiadem był minister skarbu Mikołaj Budzanowski (43 l.). Po nastaniu nowego ministra ich wpływy zaczęły się kurczyć. Oliwa stracił stanowiska w radach nadzorczych spółek skarbu państwa. Teraz jest nieuchwytny, a jego żona zaprzecza, że miała związek ze sprawą. Misiak – wyjątkowo zdenerwowany – przyznał w rozmowie z «Faktem», że Łukasza N. [kelnera uznanego przez sąd za odpowiedzialnego za podkładanie podsłuchów – T.P.] zna od kilku lat, ale tylko jako menedżera restauracji”95.
Odnotujmy, że krótko po tej publikacji Misiak doniósł na „Fakt” do prokuratury, zgłaszając artykuł jako pomówienie. Cóż, nie da się ukryć, że gazeta przesadziła, przypisując Misiakowi i Falencie aż tak wielką sprawczość (nie mówiąc już o małżeństwie Oliwów, którzy raczej odgrywali pomniejszą rolę). Z zebranych dowodów wynika, że inspiratorem i mocodawcą „grupy podsłuchowej” były kremlowskie służby i sołncewska mafia. Zacytowane wcześniej ustalenia Grzegorza Rzeczkowskiego z „Polityki” (jak również ustalenia Radosława Grucy z tego samego „Faktu” i moje) dowodzą, że Falenta uzależniony był od Rosji. Zarówno poprzez swoje biznesy węglowe, jak i kontakty z mafią sołncewską. Łączyły go z nią nie tylko powiązania Misiaka. Kolejnym, bardziej bezpośrednim ogniwem między Falentą a „Sołncewem” byłby przede wszystkim znany nam już Robert Szustkowski. A także polsko-francuski handlarz bronią, Pierre Konrad Dadak, który współpracował z mafią sołncewską i gambijskim reżimem (tak samo jak Szustkowski). Co połączyło Dadaka z Falentą? Wspólny salon i kuchnia – chciałoby się powiedzieć, albowiem Dadak przez pewien czas mieszkał u Falenty w jego konstancińskiej willi jako sublokator [sic!]96. Zresztą, artykuł „Faktu” sam sobie przeczy co do rzekomego braku związków afery taśmowej z Rosją, skoro podaje, że pani Oliwa skrycie sprzyjała rosyjskiemu gigantowi paliwowemu – Gazpromowi. Tak się składa, że Gazprom, którego głównym właścicielem jest Kreml, na wiele sposobów pozostaje związany z mafią sołncewską. Sprzedażą paliw Gazpromu na Ukrainie zajmował się wspomniany supergangster-finansista Mogilewicz, jeden z opiekunów mafii sołncewskiej97. Gazprom jest też właścicielem spółki Gazprom Invest Holdings. W latach 2000–2015 firmą tą kierował… Aliszer Usmanow98. Znany nam sołncewski oligarcha, protektor Skocza i Kwietnoja, kompanów Szustkowskiego.
Dlatego przestrzegałbym przed przecenianiem ewentualnej roli Misiaka w aferze taśmowej. Jej organizatorzy działali z inspiracji Rosjan, którzy od dziesięcioleci specjalizują się w potajemnym nagrywaniu polityków. Jednak przestrzegałbym też przed niedocenianiem byłego senatora. Nawet najbardziej doświadczony wędkarz nic nie złowi bez odpowiedniej przynęty.
POLSKA NA ZŁOTYM TALERZU PUTINA
Współpraca Falenty z CBA. Pytanie o rolę Mateusza Morawieckiego
Zanim nagrania z Sowy & Przyjaciół dostały się do mediów, zapewne otrzymali je Rosjanie. Ale trafiły też do kierownictwa polskiej partii, która obecnie rządzi, wtedy zaś działała w opozycji. Trafiły do Prawa i Sprawiedliwości.
Albowiem tak się składa, że Marek Falenta znajdował się w zależności nie tylko od Rosjan. Był także współpracownikiem Centralnego Biura Antykorupcyjnego – służby utworzonej przez PiS, która pozostawała w związkach z tą partią nawet za rządów PO. W latach 2007–2010 na czele CBA wciąż stał wywodzący się z PiS Mariusz Kamiński. Gdy zaś rząd PO zwolnił go ze służby w związku z oskarżeniem o przekroczenie uprawnień, w delegaturach (oddziałach terenowych) CBA pozostało wielu funkcjonariuszy związanych z Kamińskim. Jak zaraz się przekonamy, właśnie tacy funkcjonariusze dostali nagrania od Falenty. Co więcej, Marek Falenta najpierw przedstawił swoje taśmy kierownictwu PiS, a dopiero potem jego zwolennikom w CBA.
Wynikałoby z tego, że biznesmen mógł posłużyć jako łącznik między Rosją a PiS, gdy korzystna dla obu stron afera wchodziła w decydującą fazę.
Jeśli tak było, jeśli Putin za pośrednictwem Falenty i CBA podsunął taśmy Kaczyńskiemu pod nos – to podał mu Polskę na złotym talerzu.
Jemu i Morawieckiemu, chciałoby się dodać. Jednak nie wiemy jeszcze, jaką dokładnie rolę odgrywałby Morawiecki przy tym złotym kremlowskim talerzu. Dziś spożywa z niego owoce zwycięstwa jako premier Rzeczypospolitej. Ale czy jego rola zawsze była rolą biernego konsumenta-beneficjenta? Czy wcześniej nie brał udziału w podsuwaniu Kaczyńskiemu kremlowskiego talerza z taśmami?
Pytanie to trzeba postawić, skoro w aferze taśmowej występuje dobry znajomy Morawieckiego, Tomasz Misiak.
Na marginesie warto też odnotować, że funkcjonariusze CBA, którzy dostali taśmy od Falenty i obmyślali z nich pożytki dla PiS, działali we Wrocławiu. Zatem w rodzinnym mieście premiera, w mateczniku rodziny Morawieckich.
PRZYCHODZI FALENTA DO PIS
Artykuł Wojciecha Czuchnowskiego. Marek Falenta na opłatkowym spotkaniu Prawa i Sprawiedliwości. Skarbnik partii Stanisław Kostrzewski. Pisowscy agenci CBA przyjmują nagrania od Falenty
Wojciech