poczucie humoru.
– Aha. – Otworzyła oczy i zrozumiała, że był z nią szczery. Kilka razy słyszała już, że jest dowcipna, ale nie do końca rozumiała, co to znaczy. Nie robiła tego celowo, dobre żarty wychodziły jej zupełnie przypadkiem.
– Zamiast myśleć o zabiegach dentystycznych rekinów, wyobraź sobie, że cię pieszczę. Skup się na tym, co czujesz.
Przytaknęła. W końcu po to się z nim umówiła.
Znowu schylił głowę, a ona oparła zaciśnięte pięści o jego tors i przygotowała się na najgorsze. Tym razem nie próbował jednak włożyć nigdzie języka, tylko robił to, co wcześniej: delikatnie całował jej wargi. Tak było dużo lepiej. Niespiesznie obsypywał ją pocałunkami, a ona czerpała z tego nieskrywaną przyjemność. Trochę się uspokoiła i rozluźniła palce.
Nagle na dolnej wardze poczuła coś gorącego. To był język. Była tego pewna, ale ponieważ nie pchał się do środka, postanowiła to zignorować. Kolejne muśnięcie i poczuła, jak przechodzi ją dreszcz. Od tej pory na przemian dotykał ją ustami i subtelnie drażnił językiem. Zrobiło jej się błogo i znowu miała ciarki na plecach.
Pieścił, głaskał i delikatnie szarpał jej wargi. Może powinna rozchylić usta i pozwolić, żeby wszedł głębiej? On nie przejmował na razie inicjatywy. Jak do tej pory to, co robił, sprawiało jej dużo przyjemności, lecz przestawało wystarczać. Starała się złapać go za język i zachęcić do odważniejszych działań, ale on ciągle się jej wymykał. Trącał jej wargi, przyprawiając o drżenie, po czym na ułamek sekundy wsuwał język nieco głębiej, ale momentalnie się wycofywał. Sfrustrowana ścisnęła mocniej jego ramiona, ale na niewiele się to zdało.
Za każdym razem wyglądało to podobnie: najpierw pieścił ją gorącymi, lekko słonymi ustami, a potem się odsuwał. Miała już tego dość i nie do końca zdając sobie sprawę, co robi, wpiła się w niego i dotknęła go językiem. Zalała ją fala rozkoszy i aż ugięły się pod nią kolana. Michael przycisnął ją do siebie, żeby pomóc jej utrzymać równowagę.
Łagodnie ssał jej dolną wargę, po czym musnął językiem pobudzoną skórę i znowu zaczął ją namiętnie całować. Hotelowa łazienka zawirowała i Stella zdała sobie sprawę, że brakuje jej powietrza.
Próbowała złapać oddech i jęknęła:
– Mój Boże, ale ty dobrze smakujesz!
Przez chwilę wpatrywał się w jej usta, jak gdyby odebrała mu coś, co do niego należy, po czym zamrugał oczami i wybuchnął radosnym śmiechem.
– Czy ty zawsze mówisz to, co myślisz?
– Tak. Albo w ogóle się nie odzywam.
Niezależnie od tego, jak bardzo się starała, nie była w stanie nad tym zapanować. Jej mózg nie był po prostu przystosowany do społecznych konwenansów.
– Lubię wiedzieć, nad czym się zastanawiasz. Szczególnie kiedy się całujemy. – Jednak zamiast znowu się do niej przytulić, zrobił krok do tyłu i złapał ją za rękę. – Chodź ze mną. Nie chcę, żebyś miała potem siniaki.
Dopiero teraz zauważyła, że granitowy blat wbija się jej w plecy. Kiedy wyprowadzał ją z łazienki, rzuciła okiem na swoje lekko rozmazane odbicie w lustrze. Nie poznała dziewczyny z zarumienionymi policzkami i zmierzwionymi włosami. Trudno jej było uwierzyć, że całowała się z facetem, co więcej, sprawiało jej to przyjemność. Czy to możliwe, że równie skutecznie poradzi sobie z kolejnym wyzwaniem?
Rozdział 4
Michael starał się jakoś zamaskować uśmiech, więc zaczął udawać, że coś go swędzi. Stella przycupnęła na samym brzegu łóżka. Jeżeliby ją teraz pocałował, pewnie spadłaby na podłogę. Była jedną z tych dziewczyn, które w intymnych sytuacjach omdlewają i słaniają się na nogach. Strasznie mu się to podobało. Opłacił się cały wysiłek, który włożył, żeby osłabić jej czujność.
Już w pierwszej chwili wpadła mu w oko, ale teraz wyglądała doprawdy olśniewająco. Jej rozpuszczone włosy uwolnione z ciasnego koka luźno opadały na ramiona i pięknie okalały twarz. Podniecenie rozświetliło czekoladowe oczy, a usta były lekko napuchnięte od pocałunków. Piękna jak z obrazka!
Zamiast usiąść, położył się na samym środku szerokiego łóżka, oparł na łokciu i poklepał pościel, dając jej do zrozumienia, żeby się przysunęła. Po chwili wahania zbliżyła się do niego i wyciągnęła obok. Leżała wyprostowana jak struna i patrzyła prosto przed siebie, szeroko wytrzeszczając oczy. Czuła, jak krew pulsuje jej w uszach, a całe ciało było sztywne, jakby przygotowywało się do ataku.
Nie, tak dalej być nie mogło.
– Chciałbym cię znowu pocałować. – Miał wrażenie, że należy informować ją o swoich zamiarach. – Po francusku.
– Okay.
Pochylił się w jej stronę i zaczął od samego początku: najpierw niewinne muśnięcia wargami i delikatne pocałunki, a dopiero później coś odważniejszego i bardziej ekscytującego. Ona naprawdę nie potrafiła się całować, ale brak umiejętności nadrabiała ogromnym entuzjazmem. Musiał też przyznać, że bycie nauczycielem sprawiało mu przyjemność.
Niezdarnie manewrowała językiem, ale kiedy się odsunął, żeby przygasić światło, nie była w stanie oderwać od niego ust. Z doświadczenia wiedział, że jeśli ma dojść do czegoś więcej, to w ciemności kobiety czują się bardziej odprężone.
Nie przerywając pocałunku, próbował sięgnąć do kontaktu, ale wtedy Stella wczepiła się palcami w jego czuprynę. W łóżku nie tylko miłość francuska doprowadzała go do szaleństwa. Uwielbiał również, kiedy kobieta bawiła się jego włosami. Stella zaczęła drapać paznokciami jego głowę i robiła to z należytą intensywnością, tak że wzdłuż kręgosłupa przechodziły go kolejne fale rozkoszy. Z tego wszystkiego zapomniał o wyłączeniu światła.
Przesunął rękę niżej i otoczył dłonią jej małą pierś. Mimo że wciąż miała na sobie koszulę i stanik, był w stanie wyczuć, że sutek wyraźnie stwardniał. Chciał go lekko szczypać i pieścić, ale jego palce oddzielał od skóry zbyt gruby materiał. Zaczął ją jeszcze namiętniej całować, a wtedy Stella wygięła ciało w łuk. Gdyby nie miała na sobie ołówkowej spódnicy, z łatwością rozsunąłby jej uda. Mógł się założyć, że była już mokra.
Trochę się odsunął, żeby zaczerpnąć powietrza i ocenić sytuację. Stella oddychała przez lekko rozchylone wilgotne usta, a jej oczy pałały pożądaniem. Nie miał wątpliwości, że jest gotowa na więcej.
Złapał za górny guzik jej koszuli i rozpiął kołnierzyk.
To było jak naciśnięcie jakiegoś przełącznika: od razu nastąpiła radykalna zmiana. W jednej chwili Stella była podniecona i kompletnie wyluzowana, a w następnej napięta jak struna. Krew odpłynęła jej z twarzy, a ekscytacja ustąpiła miejsca strachowi. Ułożyła ręce luźno wzdłuż tułowia i zacisnęła pięści.
– Stella?
Przełknęła ślinę i zaczęła nerwowo rozpinać koszulę.
– Przepraszam. Sama się tym zajmę.
Nieskoordynowanymi ruchami udało się jej odpiąć jeden guzik, a potem następny.
Złapał ją za dłonie.
– Co ty robisz?
– Rozbieram się.
– Nie będziemy się kochać, jeśli jesteś w takim stanie. – Czuł, że