Ewa Kassala

Królowa Saby


Скачать книгу

przychodzisz?

      – Jesteśmy razem od zawsze – oznajmił, a jego głos stał się jeszcze pewniejszy niż wcześniej. – Twój ojciec i moi rodzice od początku patrzyli na nasz związek z aprobatą. Razem bawiliśmy się, gdy byliśmy dziećmi, a gdy zaczęliśmy dojrzewać, nasza sympatia zmieniła się w poważne uczucie. Uważam, że jesteśmy dla siebie stworzeni. Masz już tyle lat, że można zacząć myśleć o nadchodzącym ślubie. Moi rodzice sądzą, że nie powinniśmy zwlekać z oficjalnym ogłoszeniem. To wzmocni i króla Nikala, i potęgę mojego rodu. No i korzystnie wpłynie na handel z Egiptem, Syrią, a nawet z dalekim Izraelem. Niech świat się dowie, że będziesz moją żoną, że królestwo Saby urośnie w jeszcze większą siłę, a dzięki złączeniu rodzin, nasz sojusz będzie tak mocny, że nikt nie ośmieli się podjąć jakiegokolwiek handlu z Czarnym Lądem bez naszej zgody i pośrednictwa.

      Makeda słuchała w milczeniu i czasami zerkała w moją stronę, jakby chciała się upewnić, że jestem i czuwam.

      – Jako moja żona, zamieszkasz po zachodniej stronie Morza Czerwonego i staniesz się panią księstwa, którego jestem dziedzicem. Jesteś córką Nikala, będzie to więc dla wszystkich jasny znak, że jego bogactwa, a co najważniejsze – armia, są i będą dla nas wsparciem. Już jesteśmy potężni, ale z tobą u boku staniemy się najmocniejszą dynastią na tamtych terenach. Urodzisz dużo dzieci. Kto wie, co jeszcze dobrego szykują dla nas bogowie?

      Widziałam, jak z każdym jego słowem, coraz bardziej rozszerzały się jej oczy. Była zdumiona. Gdy skończył, wyprostowała się i przemówiła po królewsku, tak jak jej ojciec w czasie audiencji:

      – Den, od najmłodszych lat darzyłam cię uczuciem – rozpoczęła. – Wiesz, że miałam dwóch braci, synów mojego ojca z jego pierwszą żoną. Podziwiałam ich i darzyłam szacunkiem od zawsze, ale obaj byli ode mnie znacznie starsi i pewnie dlatego nie miałam z nimi zbyt bliskiego kontaktu. Jak również wiesz, Sirah zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach. – Makeda uczyniła potrójny znak Pani Księżyca, oddając cześć zmarłemu bratu. – Wyrastałam w cieniu ich obu. Gdy oni już świetnie jeździli konno, ja dopiero zaczynałam uczyć się chodzić. Ty w tym czasie byłeś zawsze obok mnie: silny, dzielny, mądry. Pokazywałeś i tłumaczyłeś mi świat. Od kiedy pamiętam, wszystko robiłeś doskonale. Chciałam być taka jak ty. Marzyłam, by ci dorównać. Byłeś dla mnie wzorem. I zawsze gorąco cię kochałam – powiedziała i zamilkła.

      Opuściła głowę, jakby zastanawiała się, czy powinna jeszcze coś dodać. Po chwili ponownie się wyprostowała i spojrzała mu prosto w oczy:

      – Zawsze cię kochałam. I będę kochać.

      Uśmiechnął się promienne i wypuścił powietrze z płuc. Poczuł ulgę.

      Jednak ona nie skończyła jeszcze tego, co miała do powiedzenia.

      – Zawsze będę cię kochać jak brata!

      Zerwał się z krzesła.

      – Jak brata? – zawołał wzburzony. – Co ty mówisz? Chcę, żebyś była moją żoną! – Ukląkł przed nią. – Nie siostrą! Razem stworzymy wielką dynastię. To nasza misja! Wiem o tym, od kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy.

      – Niemożliwe – zauważyła przytomnie. – Byliśmy wtedy małymi dziećmi.

      – Chcę, żebyś była moją kobietą. Jesteś mi przeznaczona – oznajmił i podniósł się z kolan.

      – Przeznaczona? Przez kogo? – Zaplotła ręce na piersiach.

      – O naszym życiu decydują bogowie. Oni chcą, żebyś była moja.

      – Twoja? Oni chcą? Skąd to wiesz?

      – Od kapłanów. Już dawno powiedzieli o tym mojemu ojcu.

      – Dawno?

      – W chwili, gdy się urodziłaś. Nasz związek jest zapisany w gwiazdach. Nie przeciwstawisz się temu. Będziesz moją żoną, chcesz czy nie. Taka jest wola bogów.

      – Usiądź – poprosiła spokojnie. – Coś ci powiem.

      Westchnął głęboko i ponownie wypuścił z płuc powietrze, wydymając usta, by pokazać, że swoje i tak wie.

      – No dobrze, mów – powiedział ugodowo, wciąż nie wierząc, że to, co usłyszał, mogło być prawdą.

      – Zdradzę ci moją wielką tajemnicę. Powiem ci coś, o czym nie wie prawie nikt.

      Zadrżałam, bo wiedziałam, jakie słowa zaraz padną. W pierwszym odruchu chciałam otworzyć drzwi i to przerwać. Jednak coś mnie powstrzymało. Jakaś siła sprawiła, że znieruchomiałam. Pomyślałam, że Pani Księżyca miała w tym swój udział, więc podporządkowałam się jej woli.

      – Daj mi słowo, że nigdy, przenigdy nie powiesz o tym nikomu – zażądała Makeda.

      – Wiesz przecież, że potrafię dochowywać tajemnicy. Myślisz, że kiedykolwiek zdradziłem komuś nasze sekrety?

      – Nasze dziecięce tajemnice to była zabawa. Teraz chcę powiedzieć ci coś, o czym nie może dowiedzieć się absolutnie nikt. Są sytuacje, kiedy milczenie jest stokroć bardziej wartościowe od złota. W tym wypadku jest od niego cenniejsze nieskończenie.

      – Zadziwiasz mnie, Makedo. – Widząc jej powagę, uspokoił się i nadstawił uszu.

      – To sprawa wagi państwowej. Od tego zależą losy dynastii. Więc musisz mi przyrzec na wszystkich twoich bogów!

      – Czczę różnych bogów, ale jak wiesz, najważniejszy dla mnie i mojej rodziny jest Almakah16.

      – Przysięgnij zatem na niego!

      – Cóż to za tajemnica, że mam przysięgać aż na Almakaha?

      – To tajemnica, której nie mogę zdradzić nikomu – ściszyła głos. – Obiecałam to ojcu. On obawia się, że gdyby ktoś się o tym dowiedział, mogłoby to doprowadzić nawet do wojny.

      Den skłonił się w jej stronę. Miał już pewność, że za chwilę dowie się o czymś bardzo ważnym. Co być może będzie znaczące dla przyszłości jego rodu.

      – Nie powiem nikomu – przyrzekł.

      – Przysięgnij na Almakaha – wyszeptała.

      Sytuacja zrobiła się napięta, czas stanął w miejscu. Dena słuchała nie tylko Makeda i stojąca za drzwiami Seszep, ale także bogowie, a szczególnie Almakah, którego imię zostało wezwane.

      – Przysięgam na Almakaha, że nikomu nie powiem tego, o czym teraz usłyszę – powiedział cicho, ale powoli i wyraźnie. – Klnę się na mojego boga. A jeśli złamię tę przysięgę, niech spotka mnie zasłużona kara.

      Makeda skinęła głową z powagą. Wiedziała, że jeśli Den złamie przysięgę, kara go nie ominie.

      – W dzieciństwie miewałam widzenia – rozpoczęła, układając złożone dłonie na udach.

      Den pozwolił jej mówić. Był wykształcony, a przez swoich rodziców i nauczycieli przygotowany do sprawowania władzy w przyszłości. Dobrze wiedział, że są sytuacje, które wymagają bezwzględnego milczenia. Uznał, że ta do takich właśnie należy.

      – Miałam wizje. Działo się to zawsze we śnie. Do pewnego czasu nie umiałam rozróżniać snu od jawy. Wydawało mi się, że każdy człowiek ma podobnie. Że wszyscy potrafią patrzeć na rzeczywistość tak jak ja. Że gdy śpią, dowiadują się, co wydarzy się w przyszłości. Myślałam,