w tym jesteś – stwierdza i zabiera się za drugą paprykę.
– W krojeniu? – Trzepot rzęs. – Lata praktyki. – Znowu się o niego ocieram, tym razem pupą. Po raz kolejny nieruchomieje.
– Jeśli zrobisz to jeszcze raz, Anastasio, posiądę cię na kuchennej podłodze.
Wow. To działa.
– Najpierw będziesz mnie musiał błagać.
– To wyzwanie?
– Możliwe.
Odkłada nóż i podchodzi do mnie powoli. Oczy mu płoną. Wyłącza gaz. Oliwa w woku niemal natychmiast się uspokaja.
– Myślę, że zjemy później – mówi. – Włóż mięso do lodówki.
Nie jest to zdanie, które się spodziewałam usłyszeć z ust Christiana Greya, i tylko on potrafi sprawić, aby te słowa brzmiały podniecająco. Biorę z blatu miskę z pokrojonym kurczakiem, przykrywam ją talerzem i wstawiam do lodówki. Kiedy się odwracam, on stoi tuż za mną.
– Więc będziesz błagał? – pytam szeptem, odważnie patrząc mu w oczy.
– Nie, Anastasio. – Kręci głową. – Żadnego błagania. – Głos ma miękki, uwodzicielski.
I stoimy tak, patrząc na siebie, chłonąc siebie nawzajem – atmosfera naładowana jest elektrycznością. Żadne z nas nic nie mówi, jedynie patrzymy. Przygryzam wargę, gdy znów zalewa mnie fala pożądania, rozgrzewając krew, spłycając oddech, zbierając się poniżej talii. Widzę moje reakcje odbijające się w jego spojrzeniu.
Nagle chwyta moje biodra i przyciąga do siebie. Zatapiam palce w jego włosach. Usta Christiana obejmują w posiadanie moje. Popycha mnie na lodówkę, słyszę ciche, pełne protestu pobrzękiwanie butelek i słoików. Nasze języki się odnajdują. Jęczę mu prosto do ust, gdy jedną dłonią pociąga mnie za włosy w trakcie namiętnego pocałunku.
– Czego pragniesz, Anastasio? – pyta bez tchu.
– Ciebie.
– Gdzie?
– W łóżku.
Bierze mnie na ręce, po czym szybko i bez wysiłku niesie do mojej sypialni. Stawia mnie przy łóżku, schyla się i włącza lampkę. Rozgląda się szybko po pokoju i zasuwa kremowe zasłony.
– Teraz co? – pyta miękko.
– Kochaj się ze mną.
– Jak?
Jezu.
– Musisz mi powiedzieć, maleńka.
Jasny gwint.
– Rozbierz mnie. – Jeszcze nic, a ja już mam przyspieszony oddech.
Uśmiecha się i wsuwa palec wskazujący za materiał mojej rozpiętej przy szyi koszuli, po czym przyciąga mnie do siebie.
– Grzeczna dziewczynka – mruczy i nie odrywając płonącego spojrzenia od moich oczu, powoli zaczyna rozpinać mi koszulę.
Aby zachować równowagę, niepewnie opieram się dłońmi o jego ramiona. Nic nie mówi. A więc ramiona to bezpieczna strefa. Kiedy wszystkie guziki są już rozpięte, zsuwa mi koszulę z ramion, a ja puszczam go i pozwalam, by opadła na podłogę. Sięga do zapięcia moich dżinsów, odpina je i rozsuwa zamek.
– Powiedz mi czego pragniesz, Anastasio. – Jego oczy płoną, oddech ma płytki, a usta rozchylone.
– Pocałuj mnie odtąd dotąd – szepczę, przesuwając palcem od dolnej części ucha wzdłuż szyi. Christian odgarnia moje włosy z linii ognia i nachyla się, pozostawiając słodkie, delikatne pocałunki na ścieżce wyznaczonej przez mój palec, po czym wraca tą samą drogą.
– Dżinsy i figi – mruczę, a on uśmiecha się i klęka przede mną. Och, poczucie władzy jest upajające. Wsunąwszy kciuki za pasek dżinsów, razem z figami lekko ściąga je w dół. Po chwili mam na sobie już tylko stanik. Christian przerywa i patrzy na mnie wyczekująco, ale nie wstaje.
– Co teraz, Anastasio?
– Pocałuj mnie – mówię szeptem.
– Gdzie?
– Wiesz gdzie.
– Gdzie?
Och, a więc nie idzie na żadne ustępstwa. Z zażenowaniem pokazuję na złączenie ud, a on uśmiecha się szelmowsko. Zamykam oczy, zakłopotana, ale jednocześnie podniecona do granic możliwości.
– Och, z przyjemnością – chichocze Christian. Całuje mnie i wysuwa język, ten swój niosący radość, wprawny język. Jęczę i wplatam palce w jego włosy. On nie przerywa, zataczając językiem kółka wokół łechtaczki, doprowadzając mnie do szaleństwa, raz za razem, dookoła. Ach… to tylko… jak długo…? Och…
– Christian, proszę – jęczę błagalnie. Nie chcę szczytować na stojąco. Nie mam tyle siły.
– Proszę co, Anastasio?
– Kochaj się ze mną.
– Kocham – mruczy, delikatnie dmuchając.
– Nie. Chcę poczuć cię w sobie.
– Jesteś pewna?
– Proszę.
Nie przerywa słodkich, wymyślnych tortur. Jęczę głośno.
– Christian… proszę.
Wstaje i patrzy na mnie, a usta mu lśnią od dowodu mego pożądania.
To takie podniecające…
– No i? – pyta.
– No i co? – pytam bez tchu, ogarnięta gorączkową potrzebą.
– Ja jestem nadal w ubraniu.
Patrzę na niego z konsternacją.
Rozebrać go? Tak, mogę to zrobić. Sięgam do jego koszuli i Christian robi krok w tył.
– O nie – upomina mnie.
Cholera, jemu chodzi o dżinsy.
Och, mam pewien pomysł. Moja wewnętrzna bogini wydaje głośne okrzyki, a ja klękam przed nim. Dość niezdarnie rozpinam drżącymi palcami rozporek, po czym energicznym ruchem opuszczam mu dżinsy i bokserki, uwalniając jego męskość. Wow.
Podnoszę wzrok i widzę, że Christian przygląda mi się z… czym? Niepokojem? Podziwem? Zaskoczeniem?
Wychodzi z dżinsów i ściąga skarpetki, a ja biorę go w dłoń i ściskam mocno, przesuwając dłoń tak, jak mi pokazywał. Wydaje jęk i cały się napina, wypuszczając świszczący oddech przez zaciśnięte zęby. Bardzo ostrożnie wsuwam go do ust i ssę – mocno. Mhm, pyszny.
– Ach. Ana… delikatnie.
Delikatnie chwyta moją głowę, a ja wsuwam go głębiej do ust, wargami zasłaniając zęby, i mocno ssę.
– Kurwa – rzuca.
Och, to dobry, inspirujący, seksowny odgłos, więc robię to jeszcze raz, wciągając go głębiej, tańcząc językiem po koniuszku. Hmm… czuję się jak Afrodyta.
– Ana, wystarczy. Dość tego.
Robię to znowu – błagaj, Grey, błagaj – i znowu.
– Ana, wystarczy tej manifestacji – warczy przez zaciśnięte zęby. – Nie chcę dojść w twoich ustach.
Robię to jeszcze raz, a on pochyla się, chwyta mnie za ramiona, podciąga do góry i rzuca na łóżko. Ściąga przez głowę koszulę, po czym sięga do leżących na ziemi dżinsów i niczym porządny harcerz wyjmuje z nich foliową paczuszkę. Dyszy ciężko, tak jak i ja.
– Zdejmij