Э. Л. Джеймс

Ciemniejsza strona Greya


Скачать книгу

w tym jesteś – stwierdza i zabiera się za drugą paprykę.

      – W krojeniu? – Trzepot rzęs. – Lata praktyki. – Znowu się o niego ocieram, tym razem pupą. Po raz kolejny nieruchomieje.

      – Jeśli zrobisz to jeszcze raz, Anastasio, posiądę cię na kuchennej podłodze.

      Wow. To działa.

      – Najpierw będziesz mnie musiał błagać.

      – To wyzwanie?

      – Możliwe.

      Odkłada nóż i podchodzi do mnie powoli. Oczy mu płoną. Wyłącza gaz. Oliwa w woku niemal natychmiast się uspokaja.

      – Myślę, że zjemy później – mówi. – Włóż mięso do lodówki.

      Nie jest to zdanie, które się spodziewałam usłyszeć z ust Christiana Greya, i tylko on potrafi sprawić, aby te słowa brzmiały podniecająco. Biorę z blatu miskę z pokrojonym kurczakiem, przykrywam ją talerzem i wstawiam do lodówki. Kiedy się odwracam, on stoi tuż za mną.

      – Więc będziesz błagał? – pytam szeptem, odważnie patrząc mu w oczy.

      – Nie, Anastasio. – Kręci głową. – Żadnego błagania. – Głos ma miękki, uwodzicielski.

      I stoimy tak, patrząc na siebie, chłonąc siebie nawzajem – atmosfera naładowana jest elektrycznością. Żadne z nas nic nie mówi, jedynie patrzymy. Przygryzam wargę, gdy znów zalewa mnie fala pożądania, rozgrzewając krew, spłycając oddech, zbierając się poniżej talii. Widzę moje reakcje odbijające się w jego spojrzeniu.

      Nagle chwyta moje biodra i przyciąga do siebie. Zatapiam palce w jego włosach. Usta Christiana obejmują w posiadanie moje. Popycha mnie na lodówkę, słyszę ciche, pełne protestu pobrzękiwanie butelek i słoików. Nasze języki się odnajdują. Jęczę mu prosto do ust, gdy jedną dłonią pociąga mnie za włosy w trakcie namiętnego pocałunku.

      – Czego pragniesz, Anastasio? – pyta bez tchu.

      – Ciebie.

      – Gdzie?

      – W łóżku.

      Bierze mnie na ręce, po czym szybko i bez wysiłku niesie do mojej sypialni. Stawia mnie przy łóżku, schyla się i włącza lampkę. Rozgląda się szybko po pokoju i zasuwa kremowe zasłony.

      – Teraz co? – pyta miękko.

      – Kochaj się ze mną.

      – Jak?

      Jezu.

      – Musisz mi powiedzieć, maleńka.

      Jasny gwint.

      – Rozbierz mnie. – Jeszcze nic, a ja już mam przyspieszony oddech.

      Uśmiecha się i wsuwa palec wskazujący za materiał mojej rozpiętej przy szyi koszuli, po czym przyciąga mnie do siebie.

      – Grzeczna dziewczynka – mruczy i nie odrywając płonącego spojrzenia od moich oczu, powoli zaczyna rozpinać mi koszulę.

      Aby zachować równowagę, niepewnie opieram się dłońmi o jego ramiona. Nic nie mówi. A więc ramiona to bezpieczna strefa. Kiedy wszystkie guziki są już rozpięte, zsuwa mi koszulę z ramion, a ja puszczam go i pozwalam, by opadła na podłogę. Sięga do zapięcia moich dżinsów, odpina je i rozsuwa zamek.

      – Powiedz mi czego pragniesz, Anastasio. – Jego oczy płoną, oddech ma płytki, a usta rozchylone.

      – Pocałuj mnie odtąd dotąd – szepczę, przesuwając palcem od dolnej części ucha wzdłuż szyi. Christian odgarnia moje włosy z linii ognia i nachyla się, pozostawiając słodkie, delikatne pocałunki na ścieżce wyznaczonej przez mój palec, po czym wraca tą samą drogą.

      – Dżinsy i figi – mruczę, a on uśmiecha się i klęka przede mną. Och, poczucie władzy jest upajające. Wsunąwszy kciuki za pasek dżinsów, razem z figami lekko ściąga je w dół. Po chwili mam na sobie już tylko stanik. Christian przerywa i patrzy na mnie wyczekująco, ale nie wstaje.

      – Co teraz, Anastasio?

      – Pocałuj mnie – mówię szeptem.

      – Gdzie?

      – Wiesz gdzie.

      – Gdzie?

      Och, a więc nie idzie na żadne ustępstwa. Z zażenowaniem pokazuję na złączenie ud, a on uśmiecha się szelmowsko. Zamykam oczy, zakłopotana, ale jednocześnie podniecona do granic możliwości.

      – Och, z przyjemnością – chichocze Christian. Całuje mnie i wysuwa język, ten swój niosący radość, wprawny język. Jęczę i wplatam palce w jego włosy. On nie przerywa, zataczając językiem kółka wokół łechtaczki, doprowadzając mnie do szaleństwa, raz za razem, dookoła. Ach… to tylko… jak długo…? Och…

      – Christian, proszę – jęczę błagalnie. Nie chcę szczytować na stojąco. Nie mam tyle siły.

      – Proszę co, Anastasio?

      – Kochaj się ze mną.

      – Kocham – mruczy, delikatnie dmuchając.

      – Nie. Chcę poczuć cię w sobie.

      – Jesteś pewna?

      – Proszę.

      Nie przerywa słodkich, wymyślnych tortur. Jęczę głośno.

      – Christian… proszę.

      Wstaje i patrzy na mnie, a usta mu lśnią od dowodu mego pożądania.

      To takie podniecające…

      – No i? – pyta.

      – No i co? – pytam bez tchu, ogarnięta gorączkową potrzebą.

      – Ja jestem nadal w ubraniu.

      Patrzę na niego z konsternacją.

      Rozebrać go? Tak, mogę to zrobić. Sięgam do jego koszuli i Christian robi krok w tył.

      – O nie – upomina mnie.

      Cholera, jemu chodzi o dżinsy.

      Och, mam pewien pomysł. Moja wewnętrzna bogini wydaje głośne okrzyki, a ja klękam przed nim. Dość niezdarnie rozpinam drżącymi palcami rozporek, po czym energicznym ruchem opuszczam mu dżinsy i bokserki, uwalniając jego męskość. Wow.

      Podnoszę wzrok i widzę, że Christian przygląda mi się z… czym? Niepokojem? Podziwem? Zaskoczeniem?

      Wychodzi z dżinsów i ściąga skarpetki, a ja biorę go w dłoń i ściskam mocno, przesuwając dłoń tak, jak mi pokazywał. Wydaje jęk i cały się napina, wypuszczając świszczący oddech przez zaciśnięte zęby. Bardzo ostrożnie wsuwam go do ust i ssę – mocno. Mhm, pyszny.

      – Ach. Ana… delikatnie.

      Delikatnie chwyta moją głowę, a ja wsuwam go głębiej do ust, wargami zasłaniając zęby, i mocno ssę.

      – Kurwa – rzuca.

      Och, to dobry, inspirujący, seksowny odgłos, więc robię to jeszcze raz, wciągając go głębiej, tańcząc językiem po koniuszku. Hmm… czuję się jak Afrodyta.

      – Ana, wystarczy. Dość tego.

      Robię to znowu – błagaj, Grey, błagaj – i znowu.

      – Ana, wystarczy tej manifestacji – warczy przez zaciśnięte zęby. – Nie chcę dojść w twoich ustach.

      Robię to jeszcze raz, a on pochyla się, chwyta mnie za ramiona, podciąga do góry i rzuca na łóżko. Ściąga przez głowę koszulę, po czym sięga do leżących na ziemi dżinsów i niczym porządny harcerz wyjmuje z nich foliową paczuszkę. Dyszy ciężko, tak jak i ja.

      – Zdejmij