panią do mnie sprowadza?
– Przecież powiedziałam, że jestem fizykiem.
– No tak. – Chrząknął, nie wiedząc, co powiedzieć. – W czym mogę pomóc?
– Puść mnie w końcu. – Pawłowska wyrwała ramię z uścisku pułkownika. – Siniaka mi zrobisz. Gdzie pan ich znalazł? Na wysypisku?
– Długo by tłumaczyć.
– Nieważne, nie muszę wiedzieć, na którym. Mam sprawę.
– Słucham?
– Ale nie tutaj.
– Tego się obawiałem. – Dworczyk pomasował czoło, zbierając myśli. – Właściwie to niedługo mam spotkanie…
– Nie dość, że pan kłamie, to na dodatek czyni to w sposób wyjątkowo nieudolny.
– Coś takiego… – Generała zatkało. Nikt tak do niego nie mówił. No, chyba że żona. Nawet prezydent i premier byli powściągliwsi w swoich wypowiedziach. – Skoro pani musi, to proszę.
– Panie generale, można ją pod murek… – Ordynans miał za nic poprawność polityczną.
– Ty, Albert, jak już coś powiesz… Zrób nam lepiej kawy, dobrze?
– Jakby co, to łopatę mam w samochodzie.
– Zapamiętam – zapewnił generał.
– Ja też – ostrzegła Pawłowska i w końcu obeszła zawalidrogę, kierując się w stronę gabinetu.
– Przepraszam za niewygody. – Dworczyk czuł potrzebę usprawiedliwienia się przed nią.
Wiele słyszał od Cieplińskiego o tej fizyk, i to same pochwały, tak więc może nie była to przypadkowa wizyta, tylko coś pilnego.
– Obowiązki sprawiają, że bywam w rozjazdach. Dziś tu, jutro tam. Żołnierska dola.
Gabinet dyrektora regionalnego oddziału ZUS był średnich rozmiarów. Nic w nim nie zostało zmienione. Biurko, stół i szafa pozostały, takie urzędnicze minimum.
– Jak się pani służy w naszej armii?
– Szału nie ma.
– Pracujemy nad poprawą warunków.
– Nie chodzi o warunki. Panie generale, nie jestem tutaj, żeby narzekać. Sprawa, z którą przychodzę, jest delikatna. Gdyby nie to, że dysponuję przepustką pozwalającą mi na poruszanie się w całej strefie, to nigdy bym do pana nie trafiła.
– Przyznam szczerze, powoli zaczynam się bać, ale proszę mówić. Jeżeli tylko będę w stanie pomóc…
– Chodzi o portal.
– Tak myślałem.
Emocje wzięły górę nad generałem, który natychmiast wstał i zaczął szybkim krokiem spacerować po ciasnym w sumie pomieszczeniu.
– Korci? Mam rację? Korci jak cholera. Podłubać, popatrzeć, a nóż-widelec coś z tego wyniknie – domyślił się triumfalnie.
– Dokładnie o to mi chodzi – odpowiedziała niezrażona Justyna. – Na razie nic się nie dzieje w tej kwestii. Kompletny brak akcji. Ja oczywiście nie wiem, jakie są decyzje polityczne i czy w ogóle jakieś są. Domyślam się, że raczej ich nie ma.
– Proszę mi wierzyć, pracujemy nad tym.
– Ale nad czym? Niby jak? Byłam tam i przyjrzałam się kopule z bliska.
– Jak to możliwe? Są wyraźne rozkazy. Nikt z postronnych nie ma prawa zbliżyć się do Strefy Zero pod karą dyscyplinarną.
– Panie generale, po co te groźby? Ja się ich nie wystraszę, a w mojej osobie może pan zyskać sojusznika. Porozmawiajmy szczerze.
– Tylko taka rozmowa ma sens. – Dworczyk powoli się uspokajał.
Również on już od wielu dni miał nie lada problem, co zrobić z tym portalem. Dziura do innych wymiarów, i to właśnie w Polsce. Niechby ją sobie wzięli ruscy, jankesi czy kto chce. Ale to dziadostwo wyrosło w Wielkopolsce. To, że wyrosło, to jedno, że nie znikło, to drugie. Gdzie indziej przypieprzyli i rachu-ciachu, sytuacja wróciła do normy. Zakasujemy rękawy i bierzemy się za odbudowę. Wszędzie, kurwa mać, ale nie tutaj! W tym pieprzonym kraju nad Wisłą wszystko musi być na odwrót. Mamy dziurę i co dalej?
Cieplińskiemu nagadał głupot, że lada chwila rusza ekspedycja zwiadowcza. Romek to łyknął i teraz tłucze rebeliantów i pełen nadziei gromadzi sprzęt.
Owszem, był taki pomysł, ale od pomysłu do przemysłu droga daleka i wyboista, być może nie do przebycia.
O portalu wiedział on, armia i politycy. Przed społeczeństwem raczej się tym nie chwalono, choć nie miał złudzeń, że długo się tego nie ukryje. Parszywy wrzód na dupie. Nie obywatele, oczywiście, tylko kopuła. Jak znał naukowców, każdy z nich przedstawi odmienny projekt tego, co z tym dziadostwem zrobić, i uzasadni na stu stronach z przypisami. Jeżeli ta Pawłowska jest taka dobra, jak twierdzi Romek, to może faktycznie jej pomysły okażą się warte realizacji. W końcu to też naukowiec. Oby to było coś sensownego.
– Zamieniam się w słuch, pani Justyno – powiedział, gdy już całkiem ochłonął.
– Pan wie, że to nasza szansa i przekleństwo w jednym.
– Od samego początku mam tego świadomość.
– Stajemy przed wyjątkową szansą i lepiej, jeżeli jej nie zaprzepaścimy.
– Proszę mieć na uwadze to, że nasze środki są raczej mizerne. Podczas wizyty w kopalni zorientowała się pani, że generalnie skupiamy się na pilnowaniu przejścia. Istnieje duże prawdopodobieństwo powtórnej inwazji – zastrzegł od razu Dworczyk. – Teren w promieniu dwudziestu kilometrów ogłosiliśmy strefą specjalną czy też zoną, jak mówią żołnierze. Albert…
– Ten półgłówek? – Kciuk Justyny wskazał w stronę sekretariatu.
– Nie jest taki głupi, jak pani myśli. Otóż Albert od razu zasugerował, żeby puścić zwiad na drugą stronę. Zgłosił się nawet na ochotnika, aby go poprowadzić.
– Super, jakby się nie udało, to mała strata albo dodatkowy plus. Bo to jedyne słuszne rozwiązanie. Innego nie ma. Proszę posłuchać: w zespole, w którym pracuję, jest paru utalentowanych naukowców. Nie mówię, że wybitnych, ale na pewno fachmanów w swoich dziedzinach. Proszę nam pozwolić przyjrzeć się bliżej tej strukturze. Pan przecież wie, że bez badań się nie obejdzie. To fenomen na światową skalę.
– Nie tylko na światową. Ja bym powiedział, że na wszechświatową – parsknął Dworczyk. – Tylko że to ryzyko.
– Każde badanie jest obarczone jakimś ryzykiem, a to może być największa szansa ludzkości od początku istnienia gatunku Homo sapiens. Teraz już wiemy, że nie jesteśmy sami i że istnieje wiele rozumnych stworzeń. A tak w ogóle, gdzie są ciała tych istot?
– Chce się pani bawić w sekcje zwłok?
– Akurat do tego nie jestem przygotowana, ale ciekawi mnie tak z naukowego punktu widzenia, jak bardzo różnią się od nas. Ich organy wewnętrzne. Może mają po dwa serca i cztery płuca? Przedmioty osobiste, broń. To nam wiele powie o ich kulturze.
– To nie jest takie proste, jak się pani wydaje. Nasz kraj sporo wycierpiał.
– Zdaję sobie z tego sprawę, ale…
– Władze centralne naciskają na odbudowę. Straciliśmy wiele wybitnych jednostek. Rodziny się szukają, bandyci grabią i tak naprawdę nikt nie wie, na